Ani myśli się zatrzymywać Piast Gliwice! Machina Aleksandara Vukovicia tym razem ścięła głowę Korony Kielce, która jest absolutną rewelacją wiosny, ale jeśli chodzi o mecze domowe. Na wyjeździe złocisto-krwiści jeszcze w tym roku nie wygrali, dlatego matematycznego utrzymania wciąż nie mają.
Naprawdę przyjemnie ogląda się poczynania gliwiczan. Bardzo trafnie w przedmeczowym wywiadzie na antenie Canal+ Kamil Kuzera stwierdził, że Piast prezentuje futbol dość prosty, ale nie prostacki. I faktycznie, przesadnych wymyślności raczej tu nie znajdziemy, za to wszystko się zgadza jeśli chodzi o pryncypia.
Piast Gliwice – Korona Kielce 2:1. Wszyscy bronią, prawie wszyscy atakują
Drużyna Vukovicia często stosuje wysoki pressing dużą liczbą zawodników i jeszcze większą liczbą zawodników przeprowadza wiele ze swoich ataków. A są to najczęściej ataki bardzo sensownie i zgrabnie rozegrane. Zawodnik z piłką praktycznie zawsze ma do kogo zagrać, każdy z kolegów chce podania, ciągle jest w ruchu i dzięki temu obrońcy przeciwnika mają utrudnione zadanie w próbach odbioru. Klasyką są już szybkie wymiany podań w trójkątach, po których następuje przerzucenie ciężaru gry i zyskanie przestrzeni, zwłaszcza po prawej stronie, na której szybkością mogą się wykazać Pyrka lub Ameyaw. Niby proste, jednak trzeba to jeszcze dobrze wykonać, a to się Piastowi udaje. Chrapek, Dziczek, Tomasiewicz, Felix – ewidentnie taki sposób grania im pasuje, każdy z nich może wtedy wyeksponować swoje atuty.
W defensywie zasada także zdaje się być prosta: wszyscy bronimy, wzajemnie się asekurujemy, nikt nie może odpuścić i staramy się przesadnie nie cofać pod własną bramkę. Rzadko zdarza się, żeby w okolicach pola karnego „Piastunek” rywale mogli grać jeden na jeden, nie mówiąc już o graniu w przewadze. W efekcie mierząc się z Piastem bardzo trudno stworzyć konkretną sytuację. Dziś Korona trafiła do siatki w doliczonym czasie w dużej mierze przypadkowo – powstało zamieszanie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, Godinho sytuacyjnie uderzył i z pomocą rykoszetu znalazł drogę do bramki.
Wcześniej jedyne okazje miał Podgórski po podaniach Łukowskiego. Wynikały one z indywidualnych błędów i odbiorów na połowie przeciwnika – w pierwszym przypadku piłkę stracił Ameyaw, w drugim skiksował Mosór. W „normalny” sposób pokonanie Frantiska Placha to ekstremalnie trudne zadanie.
Bomby Pyrki i Ameyawa
Piast przyzwyczaił nas już tej wiosny do odnoszenia skromnych zwycięstw, choć dogodnych okazji wypracowywał sobie znacznie więcej. Dziś było podobnie. Nim rozwiązał się worek z bramkami, wyśmienite sytuacje zmarnowali Chrapek i Tomasiewicz, pozbawiając asyst Kamila Wilczka. W końcu zaczęło wpadać. Najpierw Pyrka huknął w zamieszaniu, a później Ameyaw huknął, gdy Trojak uznał, że położenie rąk na jego plecach upoważnia go do zaprzestania walki i kierowania pretensji do sędziego. Czerwiński zapewne sam się nie spodziewał, że posyłając standardową lagę do przodu zapisze na swoje konto asystę.
Ostatnich 11 spotkań Piasta to dziewięć wygranych i dwa remisy. Takie passy nie tworzą się z przypadku. Przed chwilą trzeba było drżeć o utrzymanie, a teraz przy odrobinie szczęścia będzie jeszcze można postraszyć Lecha Poznań w kontekście europejskich pucharów. Koronie 38 punktów zapewne da pozostanie w lidze, ale dla świętego spokoju powinna poszukać jakiejś zdobyczy z „Kolejorzem” lub Widzewem.
CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Nieoficjalnie: przepis o młodzieżowcu w Ekstraklasie zostaje na kolejny sezon
- Legia szuka zawodników na co najmniej trzy pozycje. Czeka też na rozwój negocjacji z Josue i Mladenoviciem
Fot. Newspix