Reklama

Inter pokazał Romie miejsce w szeregu

redakcja

Autor:redakcja

06 maja 2023, 20:42 • 4 min czytania 5 komentarzy

Chyba jeszcze nie w tym sezonie. Jose Mourinho raczej już nie wywalczy awansu do Ligi Mistrzów, czyli rozgrywek, które kocha miłością bezgraniczną. A przynajmniej nie zrobi tego poprzez ligę. Możliwe więc, że AS Romie znów pozostanie gra w Lidze Europy albo w Lidze Konferencji, choć nawet to nie jest jeszcze przesądzone. A najbardziej przykre w tym wszystkim jest to, że marzenia Portugalczyka może zniszczyć klub, z którym zdobył to najważniejsze klubowe trofeum na świecie. Inter pokazał dziś rzymianom, że nieprzypadkowo gra w półfinale tych rozgrywek, o których marzy The Special One i nieprzypadkowo prawdopodobnie znów znajdzie się w najlepszej czwórce Serie A.

Inter pokazał Romie miejsce w szeregu

Zespoły Romy i Interu podchodziły do sobotniego spotkania w całkowicie odmiennych nastrojach. Mediolańczycy byli na fali wznoszącej, niepokonani od czterech ligowych spotkań. W dodatku odblokowali się strzelecko, bo w tych czterech spotkaniach zdobyli aż 13 bramek. Jednocześnie zaryglowali dostęp do własnej bramki, tracąc w tych meczach zaledwie jednego gola. A jeszcze przed tą znakomitą serią wywalczyli awans do półfinału Ligi Mistrzów, po ciężkiej przeprawie z Benfiką. Simone Inzaghi zachował posadę, choć był już o krok od zwolnienia.

Z kolei w Rzymie nastrój był raczej kiepski. W tym przypadku mamy do czynienia z serią trzech meczów bez zwycięstwa i to w dodatku wyjątkowo słabych, w których Giallorossi strzelili zaledwie trzy bramki. W przeciwieństwie do tej Inzaghiego, maszyna Mourinho się zacięła.

I w sobotę było to widać jak na dłoni.

AS Roma – Inter Mediolan 0:2. W Rzymie nie zgadza się nic

W zasadzie trudno w ogóle ocenić, jaki plan miał na to spotkanie Jose Mourinho. Jego drużyna rzadko zachwyca i stosuje ofensywny futbol, szczególnie z rywalami z najwyższej półki, ale w ten sobotni wieczór rzymianie wyszli jakby przestraszeni. Pierwszą połowę w zasadzie przespali. Od pierwszej minuty stali bardzo nisko, pozwalając Interowi podchodzić pod własne pole karne. Jeżeli udawało się stworzyć jakiekolwiek zagrożenie pod bramką rywala, to tylko i wyłącznie przy zastosowaniu wysokiego pressingu i zmuszeniu graczy Interu do błędu. Takie akcje można jednak policzyć na palcach jednej ręki.

Reklama

Trudno wyróżnić w Romie kogoś konkretnego, kto zawiódł najbardziej, bo zawiodła cała drużyna. Każdy zawodnik gospodarzy zagrał poniżej poziomu, do którego przyzwyczaił fanów na przestrzeni całego sezonu. Na szczęście tym razem nic nie zawalił Nicola Zalewski, choć oczywiście to z jego strony atakował Federico Dimarco, strzelając pierwszą bramkę w 33. minucie. W tym przypadku znacznie bardziej zawiódł Gianluca Mancini, który w ogóle zdawał się być gdzieś indziej. Zdecydowanie lepiej od bronienia wychodziły mu dyskusje z sędzią. Zresztą – nie pierwszy raz.

W oczy rzucała się niemoc Mady’ego Camary, który podejmował w tym meczu same złe decyzje. Kiedy powinien uderzać, to strzelał, kiedy powinien strzelać – podawał. W końcówce meczu miał na nodze piłkę, dzięki której Roma mogła złapać kontakt, ale fatalnie spudłował. Patrząc na poczynania tego zawodnika w dzisiejszym meczu, trudno stwierdzić, dlaczego Mourinho ostatnio uporczywie na niego stawia.

Zawiódł oczywiście również Ibanez, który zaliczył asystę drugiego stopnia przy bramce… dla rywali, ale w zasadzie do tego momentu rozgrywał całkiem solidne zawody. Nie ma się więc co nad nim znęcać.

AS Roma – Inter Mediolan 0:2. Profesor Brozović

Nie ma się też co dalej rozwodzić nad przegranymi, bo trzeba oddać co należne zwycięzcom. Piłkarze Interu potwierdzili znakomitą formę. Początek meczu mieli bardzo trudny, bo Roma skutecznie zabijała mecz, ale z każdą minutą się rozkręcali. Kolejny profesorski występ zaliczył Marcelo Brozović, który zaliczył przepiękną asystę drugiego stopnia przy pierwszej bramce, doskonale zagrywając do Dumfriesa. Takich zagrań próbował zresztą kilkukrotnie i za każdym razem sprawiał tym ogromne problemy notorycznie spóźnionemu Spinazzoli.

Doskonały mecz rozegrał także Andre Onana – i znów – nie po raz pierwszy. Właściwie trudno wskazać piłkarza z Mediolanu, który zagrał dziś słabo. No może poza Joaquinem Correą, ale znów – nie po raz pierwszy. W końcu Argentyńczyk ostatnią bramkę w lidze strzelił… w październiku. Takiej serii nie powstydziłby się nawet Krzysztof Piątek.

Reklama

Tak więc, czapki z głów przed Interem, zasłona milczenia nad Romą. Musimy jeszcze trochę poczekać, aż ponownie zobaczymy Jose Mourinho w Lidze Mistrzów, choć… może Portugalczyk wygra sobie chociaż na pocieszenie Ligę Europy. A to przecież awans da.

AS ROMA – INTER MEDIOLAN 0:2 (0:1)

Dimarco 33′, Lukaku 74′

Czytaj więcej o Serie A:

Fot. Newspix

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

5 komentarzy

Loading...