Arsenal dostał ostatnio bęcki od Manchesteru City i oddalił się od zdobycia mistrzostwa Anglii. Złapał zadyszkę, którą skrzętnie wykorzystał Pep Guardiola i jego The Citizens. „Kanonierzy” jednak nie składają broni. Jeszcze się nie poddali, co pokazali w starciu z Chelsea. Bomby z armat poszły w ruch. Rywal zezłomowany.
Arsenal wraca na fotel lidera. Ma na swoim koncie 78 punktów i dwa oczka przewagi nad Manchesterem City. Z tym że podopieczni Guardioli mają rozegrane o dwa mecze mniej. Walka o mistrzostwo Anglii dalej trwa, ale „Kanonierzy” muszą liczyć w tym momencie na wpadki City, choć jeszcze przed chwilą mieli ogromną przewagę i autostradę do tytułu. Zboczyli z trasy. Wracają powoli na odpowiednie tory. Zbili Chelsea, ale to tylko rozbita drużyna, która ostatnio przegrywa z każdym.
Arsenal – Chelsea 3:1. Chelsea się kompromituje? Nowe, nie znałem
Cóż za efekt nowej miotły! Coś fenomenalnego! Aż trudno w to uwierzyć. Odkąd wrócił Frank Lampard na ławkę trenerską Chelsea, ta w każdym meczu dostaje wciry. W KAŻDYM. Sześć meczów, sześć porażek i bilans bramkowy 2:12. Drużyna naszpikowana gwiazdami, która przed momentem grała w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, wygląda jak banda przypadkowych ludzi, która przyszła na orlika rekreacyjnie pokopać piłkę.
W ostatnich dwóch okienkach transferowych Chelsea wydała ponad 600 milionów euro na nowych piłkarzy. Niewiarygodne. Ostatnio wiele mówi się o tym, że piłkarze Śląska Wrocław są przepłacani i grają padakę. W takim razie co powiedzieć o The Blues? Wyglądają tragicznie, a zarabiają kosmiczne pieniądze. Todd Boehly równie dobrze tę kasę mógłby spalić sobie w kominku. I nerwów by sobie oszczędził! Ot, co.
Lampard przyszedł do Chelsea, żeby pozbierać ten zespół mentalnie. Odbudować. Wlać wiarę i nadzieję na lepsze jutro. A jest jeszcze gorzej! W ofensywie są do bólu nieskuteczni. A w obronie popełniają mnóstwo karygodnych błędów. Można odnieść wrażenie, że niektórzy piłkarze są obrażeni na to, co dzieje się w klubie i nie chce im się już tu grać. To widać przy straconych golach w tym spotkaniu. Odpuszczanie krycia, brak powrotów i asekuracji. Przy każdym trafieniu brakowało doskoku i odpowiedniego pilnowania rywala. W pierwszej połowie „Kanonierzy” strzelili dwie identyczne bramki. Xhaka zagrywa do niepilnowanego Odegaarda, który z wielkim luzem wpakowuje piłkę do siatki, będąc w polu karnym.
W ostatnich siedmiu meczach (pomijając dzisiejszy) Chelsea strzeliła tylko JEDNEGO gola. Niewiarygodne. A Lampard był dziś tak zdesperowany, że wystawił w pierwszym składzie Aubameyanga, który w tym sezonie zdobył jedną bramkę. Wyciągnięty z szafy Gabończyk, zaskakując wszystkich, nie wpisał się na listę strzelców i zagrał bardzo słabo. Tego nikt się nie spodziewał! I został zmieniony w przerwie.
Xhaka wybitny rozgrywający, Odegaard bombardier, a Kiwior nie zawiódł
Przed tym spotkaniem Arsenal miał serię czterech meczów bez zwycięstwa – trzy remisy i porażka 1:4 z City. „Kanonierzy” złapali gumę w najgorszym momencie wyścigu, gdy The Citiziens są w gazie i wygrywają wszystko, jak leci. Podopieczni Artety nie wywiesili jeszcze białej flagi. Kluczowe było zwycięstwo w kolejnym spotkaniu, żeby złapać większą pewność siebie. Mieli to szczęście, że trafili na dziada, którego mogli ze spokojem zlać.
Już od pierwszych minut było widać totalną dominację. I to była tylko kwestia czasu, kiedy wpadnie pierwsza bramka. Granit Xhaka słynie z silnego uderzenia z dystansu, a Martin Odegaard z dobrego podania. We wtorkowy wieczór panowie zamienili się rolami. Norweg strzelał, a Szwajcar dogrywał. Dwie identyczne akcje. Przeszywające podanie z lewej strony w pole karne do środka i uderzenie z pierwszej piłki.
Do przerwy Arsenal prowadził 3:0. Trzecią bramkę zdobył Gabriel jesus. Miał mecz pod kontrolą. I po zmianie stron pojawił się spory luz i dekoncentracja. To już nie była ta sama ekipa. Zwolniła z tonu. „Kanonierzy” wyglądali tak, jakby nie chcieli się zmęczyć i odbębnić drugie 45 minut. Nie dążyli zaciekle do strzelenia kolejnych bramek. I przez swoją nieuwagę stracili gola. Kovacić posłał długie crossowe podanie w pole karne. Madueke wyprzedził Zinchenkę i z kilku metrów wpakował piłkę do siatki. Dla młodego Anglika było to premierowe trafienie w Premier League.
Jakub Kiwior wyszedł dzisiaj w pierwszym składzie Arsenalu. I trzeba Polakowi oddać, że zagrał całkiem niezłe spotkanie. W początkowych minutach było sporo nerwowości i jego zagrania były niepewne, ale z każdą minutą rósł. Tak rósł, że w pewnym momencie zaczął wręcz dyrygować defensywą „Kanonierów”. Nie popełnił rażących błędów w obronie i kilkukrotnie zdołał powstrzymać groźne kontrataki Chelsea. W pierwszej połowie wygrał kluczowy pojedynek z Aubameyangiem, a w drugiej z Havertzem.
Do końca sezonu Arsenal rozegra jeszcze cztery spotkania – Newcastle (wyjazd), Brighton (dom), Nottingham (wyjazd) i Wolverhampton (dom). Jednak nawet cztery zwycięstwa mogą nie dać im mistrzostwa Anglii, jeśli Manchester City po drodze nie zgubi punktów. Walka o tytuł trwa, ale wszystko w rękach The Citizens.
Arsenal – Chelsea 3:1 (3:0)
M. Odegaard 18′, 31′, G. Jesus 35′ – N. Madueke 65′
Czytaj więcej o angielskiej piłce:
- Jak strzela Erling Braut Haaland i dlaczego robi to tak dobrze?
- Jak trwoga, to do… Franka Lamparda
- Greenwood podzielił Manchester United. W tej historii nie będzie happy endu
Fot. Newspix