Piast Gliwice częścią winy za swoje niedołęstwo finansowo-organizacyjne próbuje obarczyć Waldemara Fornalika, który ma czelność oczekiwać należnych mu pieniędzy. Jest to oczywiście tak głupie i tak małe, jak tylko może być, ale skoro taki mamy klimat, to może niech kolejne zespoły idą w tym kierunku? Na przykład Lechia Gdańsk powinna poskarżyć się na Fornalika, że ten śmiał punktować, więc to akurat ona musiała spaść. Nie ma to żadnego sensu, ale to przecież w tej lidze normalne. No i w efekcie moglibyśmy nakręcić polską wersję serialu „Wszyscy nienawidzą Chrisa” pod tytułem „Wszyscy nienawidzą Waldemara”.
Zagłębie zignorowało spadkową solidarność i nie wzięło trenera z cypryjskiego buszu, tylko uznanego w naszym kraju. Oczywiście dalej krwawi, ale jakoś tam punktuje – a mogłoby jak Lechia i Badia na poziomie 0,20 oczka na mecz. Tak byłoby chyba uczciwiej?
Cóż, skoro nie, to należy stwierdzić, że jeszcze absolutnie nie jest tak, iż Miedziowi się utrzymali, ale zrobili w kierunku pozostania w Ekstraklasie duży krok. Obecnie lubinianie mają cztery punkty przewagi nad Śląskiem. Ten jest pod ogromną presją – musi wygrać z Radomiakiem, w przeciwnym razie bardzo prawdopodobne, że poleci. Cztery oczka to już są dwa mecze przy terminarzu Zagłębia:
- Lechia,
- Cracovia,
- Stal,
- Raków.
Częstochowianie w ostatniej kolejce brzmią groźnie, natomiast trzeba pamiętać, że oni wtedy będą mieć już plażę i mistrzostwo Polski w kieszeni. Zatem zapas czterech punktów byłby dla Zagłębia bezcenny. Tak, Śląsk koniecznie musi zwyciężyć.
A w jakim stylu Zagłębie odniosło dzisiejszą wygraną? W całkiem niezłym. Było widać w tej drużynie pasję i wielką chęć, by po komplet sięgnąć. Brzmi jak podstawa, ale spójrzcie na niektórych ciumcioków w tej lidze… No a tutaj od początku gaz. Chodyna mógł mieć dwie sztuki już na samym początku starcia, ale dwukrotnie świetnie bronił Ravas – najpierw sam na sam, potem nieprzyjemne uderzenie z dystansu.
Niemniej co się odwlecze, to nie uciecze. Zagłębie dwie bramki i tak strzeliło. Pierwszą Kurminowski po KAPITALNYM podaniu Poletanovicia, drugą w końcu Chodyna, kiedy Ravas mógł chyba zrobić więcej (przeszło mu po palcach). Jednak Słowak i tak jest ostatnią osobą z drużyny Widzewa, do której można mieć pretensje.
Czyli po stronie Zagłębia mamy odhaczoną dynamikę, pomysł, przyzwoitą skuteczność, ale nie sposób nie wspomnieć też o bramkarzu. To, w jaki sposób Dioudis zbił na słupek uderzenie Pawłowskiego, może być ikoniczną sceną dla utrzymania Miedziowych – gdyby wpadło, klops, remis i ciężary na finiszu sezonu. A jednak jakoś udało mu się swoją ekipę uratować. I to przecież nie jeden raz, bo bronił też intuicyjnie na linii, czy sam na sam Sancheza.
Miewa ten golkiper wzloty, miewa upadki, ale chyba mogło Zagłębie trafić gorzej, szukając bramkarza. W okolicach Grecji, Cypru trzeba na tych gagatków uważać.
Czy skoro Zagłębie miało nieco szczęścia, to można powiedzieć, że Widzew miał trochę pecha? No tak, tylko co z tego – panowie, jedną z tych okazji po prostu trzeba wykorzystać. Łodzianom czasem chyba brakuje nieco prostoty, szukają kwadratowych jaj, zamiast zwyczajnie przyłożyć pod ladę. Taki Sanchez chciał Dioudisa oszukać wcinką, a może należało pieprznąć? Widać, że brakuje beniaminkowi pewności siebie, ale sam sobie utrudnia cała sprawę w wielu momentach.
Czwarta porażka z rzędu. Jeśli Śląsk wygra – cztery punkty przewagi nad strefą spadkową. Pewnie, jest strefa buforowa, masa drużyn, cztery oczka to też zapas nie w kij dmuchał, ale kto by pomyślał jesienią, że na koniec wiosny Widzew może rozminąć się ze spadkiem tylko o tak niewielką odległość?
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Premier spotkał się z przedstawicielami klubów i władz PZPN
- Pertkiewicz: – Nawet gdyby Jagiellonia trzy razy z rzędu zdobyła mistrzostwo, dalej byłbym za solidarnością w podziale środków
Fot. Newspix