Pięć punktów w ostatnich czterech meczach. Zaledwie dwa strzelone gole. Wydawało się, że Barcelona na finiszu sezonu po wypracowaniu przewagi nad Realem weszła już w tryb ekonomiczny, siłą rozpędu chciała dojechać do ostatniej kolejki, wrzuciła już jałowy bieg. Ale dziś powetowała sobie ostatnią porażkę z Rayo i gładko ograła Betis.
Inna sprawa, że ekipa z Sewilli dziś mocno zapracowała na to, by droga przed Barceloną przypominała prosty zjazd z górki.
Dwunasta minuta. Kontuzji doznaje Luiz Felipe, zmienia go Edgar Gonzalez. Szybko łapie kartkę (można mieć wątpliwości co do jej słuszności). Dziesięć minut później rezerwowy Betisu stawia stempel na stopie rywala. I wylatuje z boiska. Dwadzieścia minut biegania i zjazd do bazy.
Barca już w tym momencie prowadziła 1:0 i miała ten mecz pod kontrolą. Tak jak w starciach z Getafe czy Gironą (ale przede wszystkim z Getafe) rywale Blaugrany stwarzali sobie jakieś okazje po szybkich kontrach, tak dziś Betis nie był stworzyć nic w jedenastu, a w dziesięciu to już w ogóle.
Inna sprawa, że Katalończycy dziś wreszcie chwycili za meczowe lejce i kontrolowali to, co dzieje się na boisku. To nie było posiadanie piłki dla samego posiadania, ale typowe dla tych “dobrych czasów” dociskanie rywala przewagą w kontroli futbolówki. Świetny był Raphinha, kreatywnymi podaniami popisywał się Pedri, aktywny na prawej flance był też Kounde.
Był to też mecz powrotów. Wyczekany przez kibiców Christensen wrócił na środek obrony i od razu popisał się golem po pięknej wrzutce Raphinhi. Wreszcie zagrało ze sobą trio Pedri-Busquets-De Jong. Z ławki wszedł Dembele. Wygląda na to, że ten skład coraz bardziej przypomina ten, o którym Xavi pewnie przed pójściem spać myśli “o, tak chciałbym grać, gdyby wszyscy byli zdrowi”.
Wracając do samego starcia – Betis w dziesiątkę, Barcelona głodna strzelania, więc jeszcze przed przerwą gospodarze dorzucili dwie sztuki. Najpierw Lewandowski odpowiedział Benzemie na hat-tricka i powiększył przewagę nad Francuzem do dwóch goli – ładnie dograł mu Kounde, Polak zgrabnie nadstawił stopę i było 2:0. Chwilę później idealnie w linię podania po dograniu Busquetsa wkleił się Raphinha, który do asysty dorzucił gola. Długo trwało VAR-owanie tej bramki, bo z pierwszych powtórek byliśmy przekonani, że Brazylijczyk spalił. Ale dopiero rozrysowane linie udowodnił, że skrzydłowy jakimś cudem zmieścił się przed linią ofsajdu.
Po tej kolejce przewaga Lewandowskiego nad Benzemą stopniała o dwa gole, natomiast wcale nie musiała. Snajper Barcy miał szanse na to, by znów odskoczyć na cztery gole. Może nawet zwiększyć przewagę mimo hat-tricka Benzemy. Ale najpierw źle zabrał się z piłką w sytuacji sam na sam. Później przy kolejnym sam na sam nieczysto trafił w piłkę i obił tylko słupek. A wreszcie po asyście Fatiego z gola okradł go… Rodriguez, który swojakiem zabrał piłkę z buta Lewandowskiego.
Zatem niby Lewy z golem, ale po tym golu na 4:0 wyglądał jak gość, który najchętniej wziąłby po meczu szybki prysznic, pojechał do chaty i ponarzekał na samego siebie. To nie był zadowolony z siebie Lewandowski. I w sumie trudno się dziwić.
Do odnotowania jeszcze z tego starcia dwie ważne rzeczy:
- Joaquin może nie pobić rekordu występów w La Liga, bo wszedł z ławki (przywitany oklaskami), ale doznał urazu kolana i po chwili musiał z niego zejść – czy zdąży się wykurować, by przed końcem kariery jeszcze przeskoczyć Zubizarettę?
- dziś w Barcelonie zadebiutował Lamine Yamal. Chłopak z rocznika 2007 (!!!), który dopiero w lipcu skończy szesnaście lat. Miał okazję na gola, mógł mieć asystę (cudowne podanie do Dembele), ale… rany boskie, piętnastolatek grający w Barcelonie. Ponoć to perełka La Masii, będziemy się przyglądać, bo z jednej strony – za kilka lat może zostać gwiazdą tej drużyny, a z drugiej – za dekadę może wylądować w Miedzi Legnica.
A w tabeli po staremu – pozostaje już tylko odliczać moment, w którym Barca matematycznie przyklepie sobie mistrzostwo.
FC Barcelona – Betis Sevilla 4:0 (3:0)
Christensen (14.), Lewandowski (35.), Raphinha (39.), Rodriguez (82. – sam)
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- 75 lat Pogoni. Szczecińskiej tak mocno, jak tylko się da
- Trela: Podstawy do utrzymania. Pięć aspektów, które odmieniły sytuację Korony
- Jak narobić sobie kłopotów. Klimala pozdrawia izraelskich kibiców
Fot. Newspix