Jeżeli kiedykolwiek słyszeliście, że dany mecz równie dobrze mógłby być finałem Ligi Mistrzów, to w przypadku Grupy Azoty ZAKSY Kędzierzyn-Koźle oraz Jastrzębskiego Węgla takie teksty można potraktować bardzo dosłownie. Tak się bowiem złożyło, że dziś obie ekipy awansowały do finału PlusLigi, gdzie trzeci raz z rzędu rozstrzygną pomiędzy sobą losy tytułu mistrza Polski. Tym sposobem możemy bez cienia przesady stwierdzić, że nad Wisłą grają dwie obecnie najlepsze drużyny w Europie, gdyż 20 maja te same ekipy spotkają się ze sobą w finale rozgrywek o mistrzostwo Starego Kontynentu!
SPOTKANIE Z PODTEKSTAMI
Pierwszy mecz dzisiejszych półfinałów niósł za sobą kilka smaczków. Po rundzie zasadniczej wydawało się, że kibice Asseco Resovii będą mogli powiedzieć, że to w końcu ich sezon. Że drużyna, która wreszcie dokonała wzmocnień a nie rewolucji w składzie, nareszcie nawiąże do swoich najlepszych lat, w których zdobywała mistrzostwo PlusLigi. Wszak rzeszowianie do fazy pucharowej przystępowali z pierwszego miejsca w tabeli. A fani siatkówki z Podkarpacia ponownie mogli zacząć marzyć.
W ćwierćfinale PlusLigi siatkarze Asseco bez trudu rozprawili się z PSG Stalą Nysa, zaś w rywalizacji półfinałowej czekała na nich Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Popularne Koziołki, które bronią tytułu mistrza Polski oraz zwycięstwa w Lidze Mistrzów, przed sezonem doznały poważnego osłabienia, gdyż zespół opuścił Kamil Semeniuk. W dodatku ZAKSA zmieniła szkoleniowca – Gheorghe Crețu zastąpił Tuomas Sammelvuo. Nierówna gra w fazie zasadniczej PlusLigi, a także silna konkurencja w kraju i Europie zdawały się sugerować, że w tym sezonie kędzierzynianie nie zawojują siatkarskich parkietów.
Tymczasem zespół mistrza Polski z meczu na mecz się rozkręcał. W dodatku w trakcie sezonu szeregi ZAKSY zasilił Bartosz Bednorz, który znacznie wzmocnił drużynę na przyjęciu. Czyli pozycji niegdyś zajmowanej przez Semeniuka. Tym sposobem drużyna z opolskiego ponownie wróciła na zwycięski szlak. W Lidze Mistrzów dotarła do finału rozgrywek i 20 maja stanie przed szansą wywalczenia trzeciego tytułu z rzędu.
W półfinałach PlusLigi, w których gra toczy się do trzech wygranych, ZAKSA przed dzisiejszym meczem wygrywała z Asseco już 2:0. A przecież te pierwsze dwa spotkania były rozgrywane w Rzeszowie. Tym sposobem starzy mistrzowie gasili ambicje, jak się wydawało, najsilniejszej ekipy w lidze. I to ekipy w dużej mierze zbudowanej na… byłych graczach ZAKSY, gdyż w stolicy Podkarpacia występują Paweł Zatorski i Jakub Kochanowski. Czyli siatkarze, którzy dwa lata temu zostawali z zespołem Koziołków królami Europy.
Ale to nie koniec smaczków, bowiem dziś Nikola Grbić ogłosił powołania do szerokiej kadry reprezentacji Polski. Na liście kadrowiczów nie znalazł się Fabian Drzyzga, który gra znakomity sezon. Wobec tego rozgrywający Asseco miał dziś sporo do udowodnienia szkoleniowcowi Polaków. Po drugiej stronie siatki piłki rozgrywał faworyt Serba do gry w pierwszym składzie kadry, Marcin Janusz. Fabian z pewnością miał ambicje by pokazać selekcjonerowi, że ten popełnił błąd, nie decydując się na włączenie go do kadry.
ZAKSA WYGRYWA Z RESOVIĄ, ALE DRZYZGA LEPSZY OD JANUSZA
Resovia wręcz dramatycznie rozpoczęła dzisiejszy mecz. Wynik 19:25 nawet nie do końca oddaje przebieg pierwszego seta. Siatkarze z Podkarpacia ani na moment nie załapali się na grę, a szczytem ich popisów była postawa Toreya Defalco, który w ataku był tragiczny, ale za to w przyjęciu beznadziejny. Ta partia to był nokdaun Resovii po którym wydawało się, że zespół z Podkarpacia już się nie podniesie.
Ale nic z tych rzeczy – Asseco Resovia walczyła o życie, a jej zawodnicy fantastycznie zareagowali na początkowe niepowodzenie. Zespół gości do walki poderwał Maciej Muzaj… czyli kolejny gracz z Rzeszowa, który mógł poczuć się zawiedziony brakiem powołania od selekcjonera Grbicia. I tym sposobem podopieczni trenera Giampaolo Medeia odwdzięczyli się rywalom, wygrywając drugiego seta 25:19.
Mało zwrotów akcji? W trzecim secie Resovia przegrała wojnę nerwów. Pomiędzy obiema drużynami dochodziło do niepotrzebnych wymian uprzejmości. Najaktywniejszy w tej gadaninie był asystent szkoleniowca gości, który za swoje popisy oratorskie został nagrodzony przez sędziego czerwoną kartką. Wówczas, w pierwszym wyrównanym secie tego spotkania, lepsza okazała się ZAKSA, w której szeregach błyszczał Bartosz Bednorz. Chociaż po pierwszej partii żaden z oglądających ten mecz kibiców by się o to nie założył, to w hali w Kędzierzynie-Koźlu zrobiło nam się meczycho.
W czwartym secie ponownie było sporo emocji. Na szczęście dla widowiska, przebudził się Defalco. Z kolei po drugiej stronie siatki gospodarzy w grze trzymali Aleksander Śliwka, duet środkowych David Smith-Dmytro Paszycki, oraz oczywiście Bednorz. Niestety dla drużyny gospodarzy, ten ostatni w pewnym momencie zaczął utykać z powodu problemów z kolanem. Z czasem musiał na chwilę opuścić boisko, zaś jeden z członków sztabu ZAKSY zaczął bardzo ciasno owinąć obolałe kolano tejpem. Resovia wtedy poczuła krew. Wykorzystała chwilową niedyspozycje lidera Koziołków i po wyrównanym spotkaniu doprowadziła do tie-breaka
Tam obie ekipy pokazały grę na światowym poziomie. I nie ma w tym stwierdzeniu krzty przesady. Muzaj po raz enty w spotkaniu wyczyniał cuda, skutecznie obijając blok Koziołków. Z drugiej strony był Bednorz, który z zaciśniętymi zębami ponownie wzniósł się na najwyższy poziom. Przy stanie 12:11 dla ZAKSY przyłożył dwa asy serwisowe, które rozstrzygnęły o losach tego meczu. W tak newralgicznym momencie gospodarze już nie roztrwonili przewagi, wygrywając ostatnią partię 15:12. Tym sposobem to Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zameldowała się w finale PlusLigi.
A jak wypadł korespondencyjny pojedynek dwóch rozgrywających, Fabiana Drzyzgi oraz Marcina Janusza? Ano tak, że to siatkarz Resovii zaprezentował się dziś lepiej na parkiecie. Drzyzga potrafił zaskoczyć rywali. Grał bardziej niekonwencjonalnie i był w stanie przyspieszyć tempo ataku. Z kolei Janusz prezentował się przeciętnie. Niczego specjalnie nie zepsuł, ale też nie dokładał do gry zespołu elementu ekstra. Zatem choć Fabian zapewne nie jest zadowolony z wyniku spotkania, a także powołań Grbicia, to dziś może poczuć chociaż niewielką satysfakcję. Bo na tle pierwszego rozgrywającego reprezentacji wypadł naprawdę dobrze.
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Asseco Resovia 3:2 (25:19, 19:25, 25:23, 26:28, 15:12)
JASTRZĘBIE DOPEŁNIŁO FORMALNOŚCI
Jeżeli po emocjach związanych z meczem w Kędzierzynie-Koźlu liczyliście na to, że w dzisiejszym drugim półfinale PlusLigi obejrzycie równie ciekawe spotkanie, to… nie było ku temu wielu przesłanek. Owszem, Aluron CMC Warta Zawiercie w tym sezonie spisywała się naprawdę dobrze. Fascynująca jest zresztą droga do miejsca, w którym ten klub dziś się znajduje, bo jeszcze w 2010 roku Zawiercie nie istniało na siatkarskiej mapie Polski. Jej szczegóły opisaliśmy w tym miejscu. Dziś Aluron to czołowy zespół naszej rodzimej ligi, w której grają nawet reprezentanci kraju – na przykład Bartosz Kwolek.
Jednak po drugiej stronie siatki grał zespół-monstrum, bo tak trzeba określić postawę Jastrzębskiego Węgla w tym sezonie. Ekipa w której prym wiodą Tomasz Fornal, Jurij Gładyr czy francuski duet Trevor Clevenot-Stephen Boyer, praktycznie nie zalicza wpadek. Swoją moc podopieczni Marcelo Mendeza pokazali już w poprzednich dwóch spotkaniach półfinałowej rywalizacji, w których pokonali Zawiercie 3:1 i 3:2. Dziś, grając u siebie, byli zdecydowanym faworytem tego meczu. Pytaniem otwartym nie było to, czy wygrają trzecie spotkanie, lecz po ilu setach.
I cóż, Pomarańczowi szybko i brutalnie pozbawili przyjezdnych złudzeń na korzystny rezultat. Pierwszego seta gospodarze wygrali do 13. W drugim pozwolili ugrać siatkarzom z Zawiercia o cztery oczka więcej, lecz i tak była to przepaść. Partia numer trzy to już obie ekipy grające na luzie. Jastrzębie zdające sobie sprawę z tego, że dziś nic złego nie może im się stać, po prostu cieszące się siatkówką. Oraz Zawiercie, starające się pokazać dobre pojedyncze akcje – jednak też bez wielkiej presji związanej z wynikiem. Z tego względu najbardziej wyrównanego seta w meczu oglądało się dziwnie, bo trudno było pozbyć się z głowy uczucia, że w tej rywalizacji wszystko zostało już przesądzone. Ostatecznie w trzeciej partii padł wynik 25:21 dla gospodarzy.
Tym sposobem w finale PlusLigi, podobnie jak rok i dwa lata temu, zobaczymy rywalizację ZAKSY Kędzierzyn-Koźle oraz Jastrzębskiego Węgla – dwóch obecnie najlepszych zespołów w Europie. Jesteśmy przekonani, że żadna z tych drużyn nie zadowoli się zaledwie grą w decydujących spotkaniach obu rozgrywek. A przecież może zdarzyć się tak, że jedna z tych ekip pomimo świetnego sezonu, w przypadku porażki zarówno w PlusLidze jak i Lidze Mistrzów, będzie wspominać go bardzo gorzko.
Jastrzębski Węgiel – Aluron CMC Warta Zawiercie 3:0 (25:13, 25:17, 25:21)
Fot. Newspix
Czytaj więcej o siatkówce: