Reklama

Gdy religia staje się wrogiem futbolu – Francja na wojnie z nową tożsamością

Maciej Szełęga

Autor:Maciej Szełęga

14 kwietnia 2023, 14:00 • 9 min czytania 80 komentarzy

Daktyl i szklanka wody to największy wróg naszej federacji – ironizowali kibice PSG podczas spotkania z Lyonem. Spory kulturowe nie są we Francji niczym nowym. W ostatnim czasie, weszły jednak na zupełnie inny poziom.

Gdy religia staje się wrogiem futbolu – Francja na wojnie z nową tożsamością

Najbardziej różnorodna (kulturowo oraz etnicznie) reprezentacja Europy gubi się we własnych zasadach – w tle rozgrywają się dylematy związane z przepływem imigrantów, strajki i problemy na tle religijnym. Krajowy Związek Piłki Nożnej chce karać sędziów za pomoc muzułmańskim graczom, a trenerzy odsuwają zawodników ze względu na post.

No cóż, uniwersum francuskiej piłki robi ostatnio wszystko, aby dorównać polskiemu, coraz bardziej kultowemu odpowiednikowi. Czy ktoś pamięta jeszcze o pogromie reprezentacji Holandii (4:0, popis Mike’a Maignana) w eliminacjach do mistrzostw Europy? No właśnie. Aktualnie na ustach całej Francji jest jednak znacznie bardziej złożona sprawa. I to taka, która z pewnością aż tak prędko nie ucichnie.

Sport, a kwestia wiary

Ramadan jest 30-dniowym świętem ruchomym, przypadającym na dziewiąty miesiąc kalendarza muzułmańskiego. W wielu przypadkach jego obchody pokrywają się z wydarzeniami sportowymi. Nie inaczej jest tym razem – w 2023 roku uroczystości trwają od 23 marca do 21 kwietnia. Przypada więc na absolutnie kluczowy fragment sezonu. Sprawy nie ułatwia fakt, że wydarzeniu towarzyszy post ścisły od wschodu do zachodu słońca.

Pomimo faktu, że post ten można odrobić w zupełnie innym terminie, nawet najwięksi sportowcy starają się postępować zgodnie z tradycją. Doskonałym przykładem jest aktualny zdobywca Złotej Piłki, Karim Benzema. Jego zdjęcia z daktylami co roku obiegają internet, a wyjątkowa forma w trakcie Ramadanu stała się już pewną legendą.

Reklama

– Dla mnie jest to bardzo pozytywne uczucie. Post pozwala mi utrzymać koncentrację, a to przekłada się później na boisko – przyznał facet, który zapakował aż sześć bramek w trzech ostatnich meczach ligi hiszpańskiej.

Gdyby Benzema zdecydował się jednak na powrót do Ligue 1, podobne zachowanie nie byłoby zbyt mile widziane. Nawet w kontekście tak wielkiej gwiazdy. Zdaniem francuskiej federacji, futbol ma być bowiem dyscypliną świecką – oddaloną od aspektów religijnych oraz politycznych.

Coraz częściej gryzie się to z działaniami prezydenta Macrona, który niejednokrotnie ocieplał swój wizerunek w blasku piłkarskich gwiazd. W mediach pojawiały się nawet sugestie, że to właśnie on (a nie Didier Deschamps czy ówczesny prezydent związku – Noel Le Graet) był największym zwolennikiem powrotu gwiazdy Realu Madryt do reprezentacji. Pod koniec zeszłego sezonu, miał także namawiać Kyliana Mbappe do pozostania w Paryżu. Nawet jeśli prywatnie pozostaje kibicem Olympique Marsylii.

Pojęcie bezstronności, czystości futbolu jest więc aż nadto utopijne – co dobitnie pokazały nam ostatnie mistrzostwa świata. Pod kątem religijnym jest podobnie. Koniec końców, na boisko wychodzą przecież ludzie, którzy odkładają swoje przekonania tylko na moment. Na dodatek wracając do nich często podczas celebrowania bramek. Pomimo tego – zdaniem Romaina Moliny – we Francji coraz częściej pojawiają się naciski na muzułmańskich graczy.

Reklama

I niestety, nie jest to żadna nowość. Już w 2021 roku, dziennikarz oskarżył bowiem trenera Stéphane’a Moulina o islamofobię. Były szkoleniowiec Angers odgryzł się wówczas w dość odważny sposób:

– Pracuję w tym fachu od 23 lat i nigdy nie miałem z tym problemu. Wystarczy spojrzeć na fakty, zamiast rzucać bezpodstawne oskarżenia. Dwóch ostatnich kapitanów Angers to właśnie muzułmanie – mowa o Cheicku Ndoye i Ismaëlu Traoré, którzy byli filarami mojej drużyny.

– To, co robiłem w Angers, zdarza się w każdej drużynie we Francji. Podczas dnia meczowego zawsze prosimy naszych zawodników, aby przerwali swój post – mogą go przecież przełożyć. Warto zaznaczyć, że jeszcze nigdy nie otrzymałem odmowy.

– Co do tego gościa, będzie musiał pokazać jakiekolwiek dowody. Moi zawodnicy potwierdzą, że nigdy nie zabroniłem im praktykowania Islamu.

Było więc bardzo blisko medialnej afery, lecz całość rozeszła się po kościach. Raz, że Angers nie jest na tyle medialnym klubem, aby wywołać za jego pośrednictwem międzynarodowy skandal, a dwa, że sam trener – Stephane Moulin potrafił w miarę dyplomatycznie wytłumaczyć się z oskarżeń. Poza tym pracował już wówczas w Caen, a nie Angers. Jednym słowem – zła osoba, zły czas i złe miejsce.

Molina dobrze wiedział jednak, że granica między zakazem a sugestią pozostaje bardzo cienka. Co więcej, wypowiedź Moulina już wtedy mogła wydawać się niepokojąca. W potoku słów zasugerował bowiem, że podobny nacisk na zawodników jest obecny w całej Francji. Po części miał rację. Nie minęły nawet dwa lata, a podejście krajowego związku do muzułmańskich sportowców wywołało całą lawinę kontrowersji.

Droga do zobojętnienia

Podczas gdy Anglicy systematycznie luzują obostrzenia i wspierają graczy w dotrzymaniu postanowień religijnych, Francuzi podchodzą do kwestii Ramadanu znacznie bardziej radykalnie. Potwierdza to mail, który francuska komisja sędziowska rozesłała arbitrom pod koniec marca. Treść wiadomości ujawniło po czasie Sky Sports oraz L’Equipe:

– Boisko piłkarskie, stadion, a nawet sala gimnastyczna nie są miejscami przeznaczonymi do wyrażania swoich przekonań politycznych oraz religijnych. Są to obiekty neutralne, w których dominować mają wartości sportowe takie jak braterstwo, sprawiedliwość oraz szacunek do pracy sędziego. Są to walory, które muszą u nas zwyciężyć – czytamy w wiadomości od obecnego prezesa Federalnej Komisji Sędziowskiej, Erica Borghiniego.

Umówmy się, zapachniało trochę wypowiedziami sklejonymi przez Chat GPT lub Jana Bednarka na konferencji prasowej. Ciekawsze wątki zostają poruszone nieco później. Komisja zasugerowała bowiem, że kilkudziesięciosekundowe przerwy na uzupełnienie pokarmów bądź płynów (będące ukłonem w stronę poszczących zawodników) są niezgodne z prawem. Każdy arbiter, który zastosuje je w grze, narazi się na postępowanie dyscyplinarne. Mówiąc wprost, jest grubo. Do sprawy odniósł się po czasie nawet 46-krotny reprezentant Francji, Lucas Digne:

– W 2023 roku sędziowie mogą wstrzymywać grę na 20 minut, aby upewnić się w swoich decyzjach, ale minutowa przerwa na nawodnienie to dla nich za dużo – zasugerował na Instagramie.

Prawdziwa burza wybuchła jednak dopiero po słowach trenera Nantes, Antoine’a Kombouare. Francuz otwarcie przyznał, że praktykowanie postu jest równoznaczne z opuszczeniem zespołu do końca Ramadanu. Już kilka dni później, mógł w ten sposób wytłumaczyć nieobecność jednego ze swoich graczy, Jaouena Hadjama. 20-letni obrońca szybko przebił się do pierwszego składu, jednak na czas święta musiał pożegnać się z resztą drużyny. Kombouare dotrzymał słowa. Pozostał nieugięty.

W Nantes od lat wiedzą, że 55-latek jest człowiekiem bezkompromisowym. Zarówno w podejściu do swoich podopiecznych, jak i przełożonych. Jego potyczki słowne z właścicielem klubu, Waldemarem Kitą to już lokalny klasyk, a wyraziste prośby o transfery są stałym elementem właściwie każdego okna transferowego. Tym razem Francuz wkroczył jednak na grunt, którego wcześniej nie ośmielił się tykać.

Tak jak pstryczki w nos wyżej postawionych osób były przez kibiców odbierane pozytywnie, tak ograniczenia kulturowo-religijne są pewną nowością. W kluczowej fazie sezonu Kombouare pragnie jednak zachować pełną koncentrację w drużynie. Szczególnie że ekipa „Kanarków” jest wciąż zaangażowana w obronę Pucharu Francji oraz – co równie ważne – walkę o bezpieczny byt w lidze. Po ostatnim „odrodzeniu” Auxerre (zaledwie jedna porażka w ostatnich dziewięciu ligowych starciach), pięć punktów przewagi nad strefą spadkową może wywołać u wielu gęsią skórkę.

W tym całym zamieszaniu, Kombouare ma więc swoje racje. Raz na dwa lata, trenerzy tracą (często kluczowych) zawodników w związku z Pucharem Narodów Afryki, następnie dostosowując się do ich religijnych praktyk. To może powodować frustrację i chęć budowy swojej drużyny na najbardziej „dostępnych” graczach. No cóż, skauting XXI wieku wymaga znacznie szerszej obserwacji zawodnika – często opartej na kalkulacji jego potencjalnych nieobecności. Pozostaje jednak pytanie, czy jest to fair wobec samych graczy.

Podwójny paszport, podwójny problem

Według doniesień Romaina Moliny, nawet 2/3 graczy praktykujących Islam, postanowiło przemyśleć swoją dalszą przyszłość w barwach “Les Bleus” po ostatnich ustaleniach federacji. Wśród nich znaleźli się, chociażby Amine Gouiri czy Rayan Cherki – absolutne gwiazdy francuskiej kadry u21. Pomimo licznych błysków na boiskach Ligue 1, wspomniana dwójka nadal ma możliwość gry dla reprezentacji Algierii. Niewykluczone, że skorzysta z niej już w najbliższych latach. Szczególnie że szlaki przetarli im ostatnio 18-letni Badredine Bouanani oraz wspomniany już wcześniej Jaouen Hadjam.

Powiedzmy sobie szczerze, jest to mocny cios w przyszłość francuskiej piłki. Zwłaszcza że znajdujemy się na samym początku procesu.

Gdy w 2018 roku ekipa Didiera Deschampsa wdrapała się na szczyt piłkarskiego świata, aż 87% drużyny stanowili zawodnicy z zagranicznymi korzeniami. Ze schematu wyłamywali się wówczas jedynie Varane, Pavard oraz Thauvin (zagraniczne, tzn. włoskie korzenie posiada nawet Olivier Giroud).

To, co stanowiło podstawę największego sukcesu ostatnich lat, zaczyna Francuzom ulatywać przez palce. Pomijając już nawet kwestie kulturowe, selekcja kadrowiczów zostanie w naturalny sposób ograniczona.

Na naszych oczach, odwracają się więc panujące trendy. Jak wspominał już kiedyś klubowy kolega Krystiana Bielika z Birmingham, Hannibal Mejbri – nowe pokolenie zawodników kładzie coraz większy nacisk na powrót do korzeni. O tym samym mówił ostatnio także Pierre-Emerick Aubameyang, który rzekomo odrzucił możliwość gry dla „Les Bleus”. Patrząc na jego rozstanie z reprezentacją Gabonu (obyczajowy skandal w trakcie Pucharu Narodów Afryki), słowa te zaczynają zalatywać jednak lekką hipokryzją.

W walce o graczy z podwójnym obywatelstwem, na korzyść afrykańskich reprezentacji działają także postawy Achrafa Hakimiego (wychowany w Hiszpanii) czy Riyada Mahreza (wychowany we Francji) oraz znakomita dyspozycja reprezentacji Maroka. Podopieczni Walida Regraguiego nie tylko dotarli do półfinału mundialu. Wraz z początkiem Ramadanu, pokonali także reprezentację Brazylii jako pierwsza arabska drużyna w historii. To pokaz siły, który może przyczynić się do zmiany podejścia całego pokolenia piłkarzy.

Jeżeli FFF nie zmieni w porę kursu, następny Pogba może grać dla Gwinei, Kante dla Mali, a Benzema w barwach Algierii.

MACIEJ SZEŁĘGA

CZYTAJ WIĘCEJ:

 

 

W Weszło odpowiada głównie za dział social media, ale w wolnych chwilach nie stroni też od pisania. Doświadczenie w mediach zaczął zbierać jeszcze przed maturą - pracując wówczas dla redakcji Meczyki.pl (choć wszystko zaczęło się od serwisu Futbolowa Rebelia). Tuż po egzaminie został natomiast odkryty przez Mateusza Rokuszewskiego, ówczesnego redaktora naczelnego. Prywatnie kolekcjoner winyli (w większości hip-hopowych), kibic Bodø/Glimt, a także współtwórca trzech przewodników kibica związanych ze skandynawskim futbolem.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

80 komentarzy

Loading...