Reklama

Słabi Bednarek i Kiwior nie sprawiają, że Glik staje się dobry

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

25 marca 2023, 17:01 • 5 min czytania 65 komentarzy

W przypadku reprezentacji Polski najczęściej największymi wygranymi meczów są ci, których nie ma, bo tacy nie popełniają błędów. Tym razem kadra narodowa dostała wciry bez Kamila Glika, więc wiadomo, to z powodu braku Kamila Glika. Proste. Bo gdyby był, to by dopiero było! Byśmy trzy punkty przywieźli z Pragi i jeszcze Zaolzie siłą rozpędu odzyskali…

Słabi Bednarek i Kiwior nie sprawiają, że Glik staje się dobry

Jan Bednarek i Jakub Kiwior na Fortuna Arenie sprawiali wrażenie, jakby założyli się, który da radę zagrać gorzej. Ten pierwszy zaczął spektakularnie i na powitanie pozwolił się przeskoczyć Ladislavowi Krejciemu po rzucie z autu. Starsze panie w kościele z większą werwą zrywają się do „Ojcze Nasz” niż obrońca Southampton do podania górą Czechów. Na koniec jeszcze rozłożył ręce, jakby jednak chciał się pomodlić.

Ale ten drugi nie pozostał dłużny, bo nie minęły dwie minuty i pozwolił uciec Tomasowi Cvancarze. Defensor Arsenalu był tak spóźniony w stosunku do napastnika Sparty Praga, jak Polskie Koleje Państwowe do rozkładu jazdy. Brakowało tylko komunikatu, że opóźnienie może ulec zmianie… Następnie by ostatecznie rozstrzygnąć zakład zgubił Jana Kuchtę i bach, 0:3.

To rzecz jasna tylko gafy, które skończyły się golami przeciwników, ale było ich więcej. Bednarek z Kiwiorem zaprezentowali się dramatycznie słabo i należy to podkreślić. Jednak ich mierność nie sprawia, że Kamil Glik na obecnym etapie kariery to dobry środkowy obrońca i musi czym prędzej wracać do reprezentacji, jak zwykle posklejany trytytkami.

Reklama

W ostatnich miesiącach Glik z Grzegorzem Krychowiakiem urośli do miana symboli problemów kadry narodowej. Wolni, ociężali, mało kreatywni. Z nimi na boisku zespół musi bronić głęboko, głęboko na własnej połowie, bo ani jeden, ani drugi nie wygra pojedynku biegowego, a w ataku pozycyjnym żaden nie czuje się swobodnie z piłką przy nodze. Krótko – pierwsi do przeszkadzania, o ile nie trzeba za dużo się ścigać, ostatni do budowania akcji.

Obu nie powołał Fernando Santos. Krychowiaka pominął po prostu, Glika być może z powodu urazu. Być może, bo selekcjoner nie miał chęci tłumaczyć się z wyborów personalnych i już. W każdym razie wielu cieszyło się z ich nieobecności, jako że ten brak równał się obietnicy zmiany. W końcu kadra narodowa podejmie próbę grania w piłkę i nie będzie skupiać się jedynie na uniemożliwieniu tego rywalom.

Można było w ciemno stawiać, że jeśli coś pójdzie źle, zaczną się tęskne westchnienia do nich i tak też się stało. Do Krychowiaka mimo wszystko nieśmiałe, więc udajmy, że ich nie słychać. Za to do Glika – głośne i buńczuczne, obok których trudno przejść obojętnie.

Z Glikiem byłoby inaczej! Glikson by nie pozwolił! Kamil by nie dał!

Zapanowała jakaś zbiorowa amnezja, jakby ileś ostatnich meczów 35-latka nigdy się nie wydarzyło. Bo Glik by nie przegrał głowy jak Bednarek? Cóż, żeby daleko nie szukać – jakoś z Garethem Bale’em w czerwcu w Lidze Narodów przegrał i tylko poprzeczka nas uratowała.

Reklama

Mało? W poniedziałek zmierzymy się z Albanią, pewnie większość (o ile nie wszyscy) pamiętamy, w jakich okolicznościach biało-czerwoni pokonali tę drużynę w eliminacjach Euro 2020 na Narodowym 4:1. W skrócie – oni grali, myśmy strzelali, m.in. Lewandowski Krychowiakiem. Tak, w tamtym spotkaniu błąd przy bramce popełnił Bednarek, ale wystarczy odwinąć skrót, by zobaczyć, jak często mylił się „potężny” Glik. Oto kilka przykładów.

31. minuta. Glik nie skacze do górnej piłki, odwraca się plecami do przeciwnika i – o dziwo – nie potrafi zablokować strzału. Dobra interwencja Wojciecha Szczęsnego.

65. minuta, na kilku metrach ucieka mu Rey Manaj, Glik powala go wślizgiem, ale jakimś cudem nie ma karnego.

71. minuta, Glik w taki sposób nieatakowany podaje do Krychowiaka, że kreuje kontratak Albanii. Na szczęście wyprowadzony niezdarnie i zakończony niecelnym uderzeniem głową.

Żadna z tych sytuacji golem się nie skończyła, co nie znaczy, że należy udawać, iż ich nie było. Tym bardziej że prędko można przywołać podobny błąd, którego finałem była bramka zdobyta przez rywali – trafienie Stevena Bergwijna dla Holandii w Lidze Narodów.

Akcja zaczęła się od niecelnego podania Glika podczas rozegrania, a po chwili stoper tak skutecznie pilnował Vincenta Janssena, że ten bez większych kłopotów zagrał „ściankę” z Bergwijnem. Dwa w jednym – strata i błąd w kryciu.

W przypadku Glika ani wiek nie stanowi problemu, ani kopanie w drugiej lidze włoskiej w Benevento, a po prostu dyspozycja. Czasu się nie oszuka, motoryka nie ta (a też nigdy nie była główną zaletą), stoper w defensywie notorycznie bywa spóźniony, często nie nadąża, a w trakcie budowania akcji staje się kompletnie nieprzydatny. Słowem – słabo broni, słabo atakuje.

Z Glikiem przeciwko Czechom byłby większy spokój!

Ale jakim cudem? Jak przy tak agresywnym pressingu miałby pomóc? Przecież pod presją robi to, co pod koniec pierwszej połowy spotkania z Meksykiem podczas mundialu – wybija, byle gdzie, byle dalej. Może w tym sensie byłby spokój, że tak naciskany w ciągu kwadransa wywaliłby wszystkie piłki poza stadion i nie byłoby czym grać?

A w defensywie? Dlaczego do tej pory ociężały Glik miałby zatrzymać tańczących Kuchtę czy Cvancarę? Prędzej pozrywałby resztę więzadeł.

Bo doświadczenie!

Tak, mityczne doświadczenie. Szkoda, że nikt nie powiedział debiutantom – Cvancarze i Davidowi Juraskowi, że bez doświadczenia to się nie da. Szok – umiejętności i forma ważniejsze od liczby meczów w nogach. I druga sprawa – poza Michałem Karbownikiem trudno któremuś z naszych zarzucić brak ogrania na poziomie kadry narodowej.

Ale wojownik!

Fakt, przydałby się ktoś z charakterem Glika. Jednak z charakterem, nie sam Glik, któremu samą zawziętością już nie udaje się nadrobić braków szybkościowych. A niełatwo walczyć z kimś, kogo się nie da dogonić, prawda?

Jeszcze raz – tak, Bednarek z Kiwiorem słabizna, ale od dawna Glik również słabizna. Wiara, że nagle, cudownie przestałby popełniać błędy, to inaczej naiwność. Defensor Benevento napisał piękną kartę w historii kadry narodowej i chwała mu za to. Chwała, nie miejsce w składzie. I co dalej? Glikowi pamiątkowy dyplom i trzeba szukać dalej. Bednarek wygląda jak ktoś, kto lwią część sezonu przesiedział na czterech literach, a Kiwior jakby właśnie ugrzązł w rezerwie, więc należy kombinować. Może Paweł Dawidowicz, może Bartosz Salamon, później może Mateusz Wieteska i Kamil Piątkowski.

Powrót do Glika to żadne rozwiązanie – młodszy się nie robi, lepszy już nie będzie, a ostatnio wcale nie był dobry.

WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:

foto. TVP Sport

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Awans do wyższej ligi, czyli „wyrok” dla polskich trenerów

Bartosz Lodko
0
Awans do wyższej ligi, czyli „wyrok” dla polskich trenerów

Felietony i blogi

1 liga

Awans do wyższej ligi, czyli „wyrok” dla polskich trenerów

Bartosz Lodko
0
Awans do wyższej ligi, czyli „wyrok” dla polskich trenerów

Komentarze

65 komentarzy

Loading...