Reklama

Szczęśliwa trzynastka. Just Fontaine, Maroko i Francja

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

08 marca 2023, 14:38 • 6 min czytania 0 komentarzy

Kilka miesięcy temu reprezentacja Maroka odniosła największy sukces w historii. Czwarte miejsce na mundialu, wpisanie się do wieczystej księgi pod pozycjami: pierwszy afrykański półfinalista mistrzostw świata oraz pierwszy arabski półfinalista mistrzostw świata. To wszystko robi wrażenie, ale mało kto wie, że w księdze zasług i chluby najważniejszego piłkarskiego turnieju globu Maroko istniało już wcześniej. W osobie Justa Fontaine.

Szczęśliwa trzynastka. Just Fontaine, Maroko i Francja

Just Fontaine, czyli Francuz tak bardzo francuski, że trójkolorowe barwy reprezentował także jako żołnierz i członek wojskowej drużyny narodowej, ma w sobie pierwiastek Maroka. Absolutnie nie chodzi o to, że Fontaine lata temu był selekcjonerem kadry Lwów Atlasu. Wybitny piłkarz, król strzelców mistrzostw świata i rekordzista pod względem liczby bramek zdobytych na pojedynczym turnieju (13), z afrykańskim krajem był związany od pierwszych sekund swojego istnienia.

Całkiem dosłownie, bo mówimy o człowieku, który urodził się w Marrakeszu.

Żaden z rodziców przyszłej gwiazdy reprezentacji Francji nie jest jednak obywatelem kraju, w którym Fontaine przyszedł na świat. Ot, zrządzenie losu. Całe Maroko pozostawało wówczas pod paryską protekcją; ojciec Justa po prostu przyjechał znad Sekwany do pracy w lokalnej fabryce tytoniu. Matka, akurat nie Francuzka, ale Hiszpanka, opiekowała się familią. Dość liczną, trzeba dodać, bo francuskie źródła informują o siedmiorgu rodzeństwa. Rodzina mieszkała w Gueliz, dziś całkiem ekskluzywnej dzielnicy, także z racji „europejskiej” przeszłości.

Maroko a sprawa arabska

Reklama

Just Fontaine. Autor 13 bramek na mundialu, rekordzista, reprezentant Francji

Fontaine miał w życiu sporo szczęścia. Po pierwsze dane mu było przenieść się do Casablanki, miasta, które od narodzin Justa praktycznie nie pozwalało na to, żeby mistrzostwo Maroka opuściło mury któregoś z tutejszych klubów. Razem z topowym klubem, USM, zdobywał tytuły zarówno krajowe, jak i międzynarodowe. Największym sukcesem Fontaina było jednak to, że jego idol, Mario Zatelli, stwierdził kiedyś, że młokos potrafi kopać piłkę. Tak Just trafił do Francji i rozpoczął piękną przygodę, której owoce zna dziś każdy fan piłki w tym kraju.

  • 34 gole dla Reims w mistrzostwach Francji 1957-1958 dały mu tytuł króla strzelców tych rozgrywek
  • 28 trafień dwa lata później sprawiły, że powtórzył ten sukces

W lidze-poprzedniczce Ligue 1 Just Fontaine trafił do siatki 164 razy, co w momencie zawieszenia butów na kołku dawało mu miejsce w TOP 10 klasyfikacji wszech czasów. Już w pierwszym roku pobytu w ojczyźnie zdobył z przeciętnym OGC Nice Puchar Francji. Dwa lata później doprowadził ten klub do tytułu, żeby zamienić Niceę na potenta – Reims. Tylko raz w ciągu sześciu sezonów Fontaine i Reims nie zdołało zakończyć ligi na podium, zajmując czwarte miejsce. Pozostałe przypadki to:

  • 3. miejsce – 1957 rok
  • mistrzostwo – 1958 rok
  • mistrzostwo – 1960 rok
  • 3. miejsce – 1961 rok
  • mistrzostwo – 1962 rok

Just Fontaine

Just Fontaine – król strzelców Pucharu Europy

Lata największych popisów Justa Fontaine’a przypadły na rok 1958 i kolejny. W tym okresie reprezentacja Francji zdobyła za jego sprawą 25 bramek, w tym wspomniane już 13 trafień na samym mundialu. Urodzony w Marrakeszu napastnik hattricka sieknął już w narodowym debiucie, ale co innego wypatroszyć Luksemburg w meczu towarzyskim, a co innego rozbić Paragwaj w debiucie na największej piłkarskiej imprezie świata. 24 miesiące życia Justa, w których musiał latać kilkanaście centymetrów ponad chodnikami, to same tego typu dziwy.

34 bramki wieńczące sezon 1957-1958 na francuskim podwórku.

Reklama

Brązowy medal mundialu, turniej zwieńczony czterema trafieniami z Niemcami.

Cztery gole w pierwszym występie w europejskich pucharach — północnoirlandzkie Ards przyjęło od niego łącznie sześć sztuk.

Tytuł króla strzelców (10 trafień) Pucharu Europy i finał rozgrywek przegrany z Realem Madryt.

Chłopak wychowany w Maroku o takich triumfach mógł marzyć tylko w odważnych i śmiałych snach. Spełniał je jednak bez większego trudu. Irlandię Północną gnębił nie tylko w meczach klubowych – w fazie pucharowej mundialu dwukrotnie pokonał jej bramkarza, dając Francji awans do strefy medalowej. Reims też ciągnął za uszy. Kiedy Liege było już jedną nogą w półfinale czegoś, co dziś nazywamy Ligą Mistrzów, Just zapakował dwie sztuki, dając awans swojej drużynie na 120 sekund przed końcem spotkania.

Just Fontaine wciąż miał fortunę po swojej stronie. Nie dołączyłby przecież do Reims, gdyby nie to, że Real Madryt zagiął parol na Raymonda Kopę. Nie zostałby gwiazdą mundialu, gdyby nie urazy jego rywali, bardziej doświadczonych snajperów, których zastąpił na tyle udanie, że trener Trójkolorowych ani myślał wracać do starych opcji.

Los w piłkarskiej karierze zawiódł go tylko raz. Fontaine byłby dziś mistrzem świata, co prawda wojskowych, ale jednak. W latach 50. zorganizowano turniej mistrzowski dla drużyn powiązanych z armią. Just dał Francji awans na tę imprezę, natomiast zakończył służbę na tyle wcześnie, że ominął go największy splendor.

Europejska reprezentacja afrykańska – skąd się wzięły gwiazdy Maroka?

Just Fontaine a Maroko

– Chcę oddać Maroku to, co mi dało – oznajmił Just Fontaine, kiedy zabrał się do pracy jako selekcjoner kadry Lwów Atlasu. Marokańczycy byli zaszczyceni, bo niecodziennie zdarza się, żeby tak wybitna persona z wielkimi chęciami i szczerą wolą garnęła się do pracy w ich kraju. Był rok 1979 i reprezentacja z północy Afryki pozostawała zupełnym kopciuszkiem.

Jedyny wyjazd Marokańczyków na mundial skończył się w grupie, bez zwycięstwa.

W 1976 roku wygrali Puchar Narodów Afryki w swoim drugim starcie w tych zawodach, choć trzeba przyznać, że było w tym sporo szczęścia. W rundzie finałowej (turniej rozgrywano w dwóch fazach grupowych) Lwy Atlasu dosłownie każdy mecz rozstrzygały rzutem na taśmę.

  • Egipt: gol na 2:1 w 88. minucie gry
  • Nigeria: z 0:1 na 2:1 w 82. i 87. minucie gry
  • Gwinea: gol na 1:1 w 86. minucie gry

Wystarczy dodać, że pięć minut przed końcowym gwizdkiem mistrzem była Gwinea. W każdym razie Maroko potęgą nie było, dwa lata później straciło tytuł, wygrywając tylko jeden mecz w grupie. Fontaine miał sprawić, że Lwy Atlasu wrócą na ścieżkę sukcesu. Awans na PNA w 1980 roku przyszedł stosunkowo łatwo, decydujący dwumecz zakończył się po 90 minutach — wpakowaniem siedmiu bramek reprezentacji Togo. Turniej finałowy także zakończył się świetnie: Maroko wywalczyło kolejny medal, tym razem brązowy.

Problem — dla Fontaine’a — jest taki, że nie było go na ławce trenerskiej, gdy jego drużyna fetowała sukces. Francuz kilka dni przed turniejem miał wypadek samochodowy, w którym ucierpiał na tyle mocno, że na czas mistrzostw oddał zespół pod opiekę swoich współpracowników. Kolejnej szansy na medale już nie było: Just do pracy wrócił, ale już w 1981 roku opuścił stanowisko. Marokańczykom pomógł po latach, w inny sposób: promując ich kandydaturę do roli organizatora mistrzostw świata.

Walid Regragui, nowy idol Maroka

***

Just Fontaine zmarł na początku marca 2023 roku. Określenie go legendą marokańskiej piłki będzie przesadą. Ale już najlepszym piłkarzem, jaki urodził się w Marrakeszu, jak najbardziej. Miasto to nigdy później nie wydało na świat tak wybitnych postaci — najwięcej osiągnął Tahar El Khalej, który 58 razy wystąpił dla Lwów Atlasu, grając na dwóch mundialach. Ekspiłkarz Benfiki Lizbona czy Southampton nawet w małym stopniu nie nawiązał jednak do sukcesów Justa.

***

Sprawdź, ile możesz wygrać w Lotto! Aktualne kumulacje znajdziecie na www.lotto.pl!

WIĘCEJ O AFRYKAŃSKIE PIŁCE:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...