Reklama

Sofyan Amrabat, czyli maszyna z Maroka. „Człowiek z misją, stworzony do futbolu”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

13 grudnia 2022, 14:33 • 14 min czytania 6 komentarzy

Czerwono-zielona koszulka, okrągła buzia i bijąca z oczu miłość do futbolu. Sofyan Amrabat jest dziś królem dżungli, maszyną do pressingu i być może najlepszym defensywnym pomocnikiem mistrzostw świata w Katarze. Marokańczyk takim samym kozakiem był jednak i dwadzieścia lat temu, gdy czerwień i zieleń jego stroju dotyczyła nie reprezentacji kraju, a lokalnego klubiku z Huizen.

Sofyan Amrabat, czyli maszyna z Maroka. „Człowiek z misją, stworzony do futbolu”

“NH Nieuws” pokazuje przebitki z usłanego jesiennymi liśćmi betonowego placu. Otoczone wysokim, metalowym ogrodzeniem boisko nie ma nawet bramek z siatkami — robią za nie dwa wgłębienia w płocie. Mahmoud opowiada reporterom o czasach, w których razem z braćmi Amrabat zdzierał kolana, walcząc o piłkę w tej specyficznej klatce. Mówi płynnym holenderskim, ale arabski akcent przebija się z niego bardzo wyraźnie. Podobnie jak Sofyan i Nordin ma marokańskie korzenie. Jego rodzina także przyjechała do Europy szukać lepszego życia.

Mohammed Amrabat je znalazł, skończył dwie szkoły, został inżynierem. Synom też kazał się uczyć, jednocześnie zachęcając ich do związania przyszłości z boiskiem. Już nie betonowym, ale tym wyśnionym — trawiastym. Gdy inna holenderska stacja, „NOS”, przepytuje go w Katarze, nie kryje radości i wzruszenia.

– W naszym domu piłka była obecna zawsze. Chłopcy ciężko pracowali na to, co udało im się osiągnąć. Dziś czuję wielką dumę.

Dlaczego Maroko broni tak dobrze?

Reklama

Sofyan Amrabat. Kim jest lider reprezentacji Maroka?

Huizen jeszcze nigdy nie było fotografowane i filmowane tak często, jak po niespodziewanym sukcesie Marokańczyków w Katarze. Trenerzy z Zuidvogels, pierwszego klubu braci Amrabat, twierdzą, że ich wyczyn stał się przykładem dla młodych adeptów futbolu, rozbudził ich wyobraźnię. Nordin co prawda leczy uraz i na mundialu oglądamy go tylko wtedy, gdy przed kamerami całuje brata w czoło, roniąc przy tym łzy radości, ale swoje w piłce osiągnął. Premier League, LaLiga, mistrzostwo Turcji, triumfy w Arabii Saudyjskiej — to wszystko kariera dziewięć lat starszego brata Sofyana, który za młodu usłyszał, że z tak pokiereszowanymi kolanami wiele w piłce nie osiągnie. Nie dość, że zadał kłam tym wróżbom, to jeszcze natchnął juniora do przebicia jego wyczynów.

Nordina pamiętam jeszcze z czasów pracy w akademii Ajaksu Amsterdam — mówi nam Robin Pronk, który prowadził obydwu reprezentantów Maroka. – To bardzo ważna postać w karierze Sofyana. Był wobec niego bardzo krytyczny, ale w pozytywny sposób, pchał go do przodu. Rodzina wspierała braci, ale nigdy nie wychylała się z cienia. W odpowiedni sposób stymulowali ich do rozwoju, dbając też o to, żeby byli skromni, dobrze wychowani.

W mediach społecznościowych viralem niesie się zdjęcie, na którym Nordin z pasją w oczach opowiada dziennikarzowi o stojącym obok knypku, zachwalając jego talent do futbolu. Brat chciał, żeby młodziak miał więcej szczęścia od niego. Nordin był w topowych akademiach, ale ostatecznie do kariery startował z amatorskich drużyn, łącząc grę w piłkę z pracą na zmywaku. Planował studia z ekonomii i prawa, jednak jeden sezon sprawił, że wrócił na wysoki poziom, którego już mu nie wróżono. Po latach młodszy z braci stwierdzi, że Nordin to najlepszy — obok Robina van Persiego — zawodnik, z jakim grał.

Sofyan szybko uczył się co jest pięć, rywalizując ze starszymi od siebie. Nawet w lokalnej szkole wspominają, że gdy miał sześć lat, jeździł na turnieje z ośmiolatkami. Jego wuefista, Willem Dubbeldam, mówi dziennikarzom „IJmuider Courant”, że młodszy z braci Amrabat nie był talentem totalnym. Na boisku wymiatał, ale oszczepem rzucić nie potrafił. W dzienniku z ocenami też nie błyszczał, jednak gdy Utrecht zagroził, że wyrzuci go z drużyny, jeśli nie podciągnie się w nauce, zdał do następnej klasy bez większego problemu.

Reklama

Właśnie napisał do mnie Sofyan. Wolałem go spytać, czy nie ma nic przeciwko, że wam o nim opowiem. Zgodził się, ale tylko pod warunkiem, że opiszę go jako wzorowego ucznia! — zdradza dziennikarzom Bill van Delft, nauczyciel matematyki. – Jestem z niego bardzo dumny. Cały czas nas odwiedza, zresztą widzicie, że na ścianie wiszą jego koszulki z każdego klubu, w którym grał. Brakuje tylko Fiorentiny, ale jestem pewien, że gdy tylko będzie w Holandii, to nam ją przywiezie — zachwala byłego podopiecznego.

Zuidvogels i Huizen stały się dla Sofyana za małe w 2007 roku, kiedy trafił do akademii Utrechtu. Spędził w niej dekadę, zapisując całą księgę doświadczeń. Gdy trafił do Florencji, opowiadał dziennikarzom o tym, jak trudna droga wiedzie na szczyt. Z dwustu kolegów z drużyny, którzy przewinęli się przez młodzieżowe zespoły “Utreg”, do pierwszego zespołi i profesjonalnej piłki przebiło się trzech, może czterech chłopaków. I — jak to bywa w takich historiach — Amrabat wcale nie był tym najbardziej utalentowanym.

Jak zaczynał Sofyan Amrabat? „W Utrechcie pokazywał topowy potencjał”

W Utrechcie razem z Hennym Lee wdrażaliśmy bardzo szczegółową strategię indywidualnego rozwoju zawodników. Zanim jeszcze Sofyan dołączył do zespołu do lat 19, miał nakreślony konkretny plan dotyczący jego rozwoju w roli środkowego pomocnika. Tyle że początkowo był zbyt… leniwy. Zaczął siadać na ławce i wtedy zrozumiał, że musi pracować ciężej na boisku i na siłowni, jeśli chce coś osiągnąć — opowiada nam Pronk.

Sofyan Amrabat kochał piłkę, ale nie zawsze była to miłość szczęśliwa. Sam zainteresowany wspominał, że gdy zaczynały się zimowe ferie i na dwa tygodnie łapał oddech od szkoły i treningów, korciło go, żeby rzucić to wszystko w cholerę i żyć jak każdy jego ziomek. Mieć paczkę przyjaciół, z którymi spędza się codziennie czas, przestać drenować swoje ciało do maksimum i pilnować zdrowej diety oraz dbać o sen. Koniec końców łapał się jednak na tym, że zaczynało mu brakować rutyny zaszczepionej mu w akademii. Po paru dniach znów myślał już tylko o tym, żeby o ósmej rano wsiąść na rower, spędzić sześć godzin w szkole, wskoczyć w autobus i pojechać na trening.

Bardzo wcześnie dostrzegliśmy, że Sofyan zalicza się do grona topowych talentów na pozycji defensywnego pomocnika. Miał umiejętności techniczne, był dobrze zbudowany, trzeba było tylko pomóc mu rozwinąć jego silne strony tak, żeby opanował je na wybitnym poziomie — tłumaczy nam Henny Lee, koordynator akademii Utrechtu. – Patrząc na mecze w lidze i w drużynie narodowej widzieliśmy, że Amrabat może się rozwinąć. W miarę chętnie do tego podchodził, ale był uparty. To może być dobra cecha i wróżba, ale tylko wtedy, gdy uda się to połączyć z wykonywaniem założeń zespołu.

Reprezentant Maroka przyznaje, że motywacją byli dla niego rodzice, którzy na każdym kroku przypominali mu, że bez pracy nie ma kołaczy. Za cel postawił sobie, że pewnego dnia sprawi, że będą z niego dumni. Kiedy wyczerpany czekał na autobus powrotny do domu, przypominał sobie o tym i energia wracała. Robin Pronk także potrafił zmotywować młodego Sofyana. Pewnego dnia zaskoczył go, powierzając mu funkcję kapitana drużyny.

Miał na tyle duży potencjał, że chciałem, żeby poczuł się odpowiedzialny za zespół. Pokazywałem mu filmy i wycinki z meczów najlepszych piłkarzy na świecie na jego pozycji. Starałem się stawiać mu wyzwania, wyznaczać wyższe cele, myśleć o swoich występach i o tym, co może poprawić. Mieliśmy wobec niego bardzo wysokie wymagania, oczekiwaliśmy tylko perfekcji. U młodego piłkarza kluczem jest to, jak reaguje na podnoszenie mu poprzeczki, jak adaptuje się do nowych zadań. W przypadku Sofyana odpowiedź zawsze była pozytywna — wyjaśnia były trener Amrabata.

Talent pomocnika był rzeczą oczywistą, skoro już jako 15-latek otrzymywał powołania do młodzieżowej reprezentacji Holandii. Marokańczyk nigdy nie odcinał się od swoich korzeni, ale w ojczyźnie jego rodziców i dziadków nie było jeszcze pomysłów na to, jak zagospodarować pulę talentów wychowanych poza granicami kraju. “Oranje” działali za to szybko — Amrabat zdążył zagrać w dwóch rocznikach „młodzieżówki”, zanim odebrał telefon od Pima Verbeeka, koordynatora marokańskiej federacji na Holandię, który chciał, żeby Sofyan został częścią kadry „Lwów Atlasu” na nadchodzący mundial do lat 17. Od tamtej pory afrykańska reprezentacja regularnie zapraszała go na zgrupowania, ale walka o to, dla kogo będzie grał, wciąż nie była na poważnym etapie. W końcu w tamtym okresie był to tylko kolejny nastolatek.

Miał mentalność zwycięzcy, potrafił świetnie bronić w sytuacji jeden na jednego, odzyskiwać piłki w środkowej strefie boiska. Umiał doskonale połączyć obronę i atak poprzez krótkie podania i ochronić piłkę przed rywalem dzięki swojej sile fizycznej. Pracowaliśmy razem przez trzy lata i w końcu zdobyliśmy mistrzostwo kraju — wspomina Robin Pronk.

Ok, mała poprawka. Kolejny piekielnie utalentowany nastolatek.

Maroko i Holandia. Jak Sofyan Amrabat wybrał drużynę narodową

W 2016 roku, gdy Sofyan Amrabat i Robin Pronk odnieśli sukces z drużyną U-21, defensywny pomocnik był już kimś więcej niż gościem wyróżniającym się na krajowej arenie. Miał za sobą debiut w Eredivisie i powołanie do seniorskiej reprezentacji Maroka. W towarzyskim spotkaniu z Urugwajem nie podniósł się jednak z ławki rezerwowych. Wkrótce w obroty wziął go Erik ten Hag, ale wejście do seniorskiej piłki zaliczył jeszcze pod okiem Roba Alflena.

Mieliśmy dwóch bardzo utalentowanych chłopaków z tego rocznika, którzy wchodzili do pierwszej drużyny. Jednym był Sofyane, drugi to Bart Ramselaar. Z tej dwójki to Bart robił lepsze wrażenie. Z piłką przy nodze był wybitny, miał wysokie umiejętności i kapitalnie spisywał się w grach na małej przestrzeni. Amrabat był niezły, ale aż tak się nie wyróżniał — opowiada nam Alflen. – Nadal był jednak w dwójce największych talentów w drużynie, był bardzo silny i miał kapitalną mentalność. To był człowiek z misją, powołany do piłki. Myśleliśmy jednak, że nie jest jeszcze gotowy na grę z seniorami, dlatego to Ramselaar jako pierwszy dostał szansę. Nie dawało mu to spokoju i przychodził do mnie chyba co tydzień, mówiąc: trenerze, jestem gotowy, dam sobie radę, Bart nie jest lepszy ode mnie. Musi mi pan pozwolić trenować z pierwszym zespołem. Właśnie to miałem na myśli, mówiąc o jego misji. Dziś, w Katarze, widzę w nim ten sam zapał, to samo zacięcie. Dlatego rządzi na boisku.

Misję miał jednak nie tylko Sofyan. Po sezonie 2016/2017, w którym Amrabat był jednym z najlepszych pomocników ligi, jednocześnie zgłosiły się po niego Feyenoord Rotterdam i Ruud Gullit. Legenda holenderskiej piłki odwiedziła Sofyana wspólnie z selekcjonerem kadry “Oranje” – Dickiem Advocaatem. Cel wizyty był prosty: przekonać Amrabata, że Herve Renard już o nim zapomniał, że po debiucie w towarzyskim spotkaniu kolejne powołania nie przychodziły z jakiegoś konkretnego powodu. A jeśli wybierze kraj, w którym się urodził, przychodzić będą regularnie, co potwierdzał obecny na miejscu Advocaat.

Maroko a sprawa arabska

Rozmawialiśmy przez dwie godziny, przekonywał mnie, że chce na mnie stawiać w drużynie narodowej i zacząłem mieć wątpliwości. Dorastałem przecież w Holandii. W moich żyłach płynie marokańska krew, jednak z Holandią łączy mnie specjalna relacja. Spędziłem tam całe młodzieńcze życie — tłumaczył w jednym z wywiadów.

“New York Times” parę lat później, gdy Sofyan Amrabat dostanie powołanie na mistrzostwa świata w Rosji, napisze jednak, że Gullit od początku wiedział, że jest na straconej pozycji. Starszy brat Nordin, który zaliczył nawet debiut w drugiej reprezentacji Holandii, razem z rodziną, przekonywał utalentowanego pomocnika, że nie ma innego wyboru niż Maroko. W końcu do sprawy włączyli się najważniejsi ludzie w kraju przodków Sofyana.

Fouzi Lekjaa, prezydent federacji, zaprosił mnie i rodziców do siebie, zorganizowali wszystko na tip-top. Poszliśmy razem na mecz eliminacji do mistrzostw świata w Casablance. Zobaczyłem stadion wypełniony przez 70 tysięcy osób, poczułem na własnej skórze tę atmosferę i wiedziałem już, że chcę grać dla Maroka. Zadzwoniłem do Advocaata i powiadomiłem go o tym, bardzo żałował. Do dziś pamiętam, co powiedział mi wtedy Lekjaa: Holendrzy cenią twoje umiejętności i dlatego chcą, żebyś dla nich grał, ale pamiętaj, że 35 milionów Marokańczyków chce cię nie dlatego, że dobrze kopiesz piłkę, ale dlatego, że jesteś jednym z nas — wspominał Amrabat.

„Najlepszą sztuczką techniczną Amrabata jest użycie barku do obioru piłki”

Sofyan połączył się z Marokiem w nierozerwalny sposób. Wakacje spędza w Marrakeszu i innych tamtejszych miastach, a jego profil zalewają zdjęcia w czerwono-zielonej koszulce — i tym razem nie chodzi już o Zuidvogels. Historia Amrabata w drużynie narodowej nie jest jednak pieśnią o niekończącym się sukcesie, tak jak i nie jest nią cała jego kariera. Pojechał na mundial w Rosji, jednak Herve Renard wpuścił go tylko na 14 minut, w ostatnim meczu. Zwycięski dla „Lwów Atlasu” Puchar Narodów Afryki ominął go zupełnie. Także zmiany klubów powodowały u niego turbulencje. W ciągu dwóch lat w Feyenoordzie i Club Brugge rozegrał łącznie 2000 minut w lidze. Jego transfer do Serie A był totalnym zaskoczeniem, nawet jeśli przyjmiemy, że ściągnął go Hellas Werona, czyli klub z niekoniecznie wysokiej półki.

W Brugii najczęściej pełnił rolę centralnego środkowego obrońcy w trzyosobowym bloku defensywnym. W Holandii natomiast grał jako dynamiczny środkowy pomocnik, także dlatego, że w tamtejszej lidze jest więcej przestrzeni w fazie ataku i więcej czasu na grę piłką. Najprościej byłoby go nazwać „raiderem” – wyjaśniał analityczny portal “L’Ultimo Uomo”, gdy okazało się, że 23-latek z Huizen jest odkryciem sezonu włoskiej ekstraklasy i czołowym pomocnikiem w lidze.

Defensywnego pomocnika z najwyższej półki zrobił z niego Ivan Jurić. Sofyan Amrabat stał się książkowym przykładem tego, jaką rolę odgrywa dopasowanie konkretnego zawodnika do stylu i taktyki szkoleniowca. Jako „szóstka” wykorzystywał swoją siłę fizyczną, umiejętność zabrania się z piłką i przeniesienia akcji w pobliże bramki rywala (czołówka ligi pod względem progresywnych biegów) oraz niebywałą wydolność, która pozwalała mu zakładać pressing zawsze i wszędzie. Po paru miesiącach Jurić zapytany o znaczenie Marokańczyka dla Hellasu odparł, że Amrabat będzie u niego grał bez przerwy, aż umrze.

Sprawia wrażenie gościa z końskim zdrowiem wśród grupy obłożnie chorych. Mówimy o piłkarzu, którego najbardziej charakterystyczną cechą, najlepszą sztuczką, jest to, w jaki sposób używa barku do odebrania piłki rywalowi. Nie chcemy jednak obrazić jego techniki: pod względem udanych dryblingów jest to najlepszy piłkarz Hellasu. Nie musimy jednak o kimś, kto po odbiorze piłki szuka skomplikowanego zagrania do napędzenia akcji ofensywnej. Amrabat przede wszystkim chroni piłkę w sposób przypominający ojca zasłaniającego ją przed synem — kontynuują włoscy analitycy.

“StatsBomb” zauważył, że Sofyan był drugim najczęściej zakładającym pressing piłkarzem Hellasu (18,9/90 minut), co dawało drużynie z Werony wiele opcji zyskania przestrzeni na boisku. Był także 25. piłkarzem ligi pod względem przebiegniętych kilometrów (średnio 10,8/90 minut). Ivan Jurić dowodził ekipą, która przodowała w lidze pod względem wysokich odbiorów piłki. Miguel Veloso, partner Amrabata ze środka pomocy, był mistrzem podań, z kolei Marokańczyk potrafił zaskoczyć dryblingiem i odważnym rajdem przez pół boiska. Kibice błyskawicznie go pokochali, co zresztą przełożyło się także na Fiorentinę. Defensywny pomocnik jest tam uwielbiany nawet mimo faktu, że w drugim sezonie usiadł na ławce i do łask wrócił dopiero teraz. Nie przeszkadzało to jednak nikomu w ułożeniu przyśpiewki na jego cześć.

To piłkarz-fetysz dla tych fanów, którzy uwielbiają wszystkich zawodników pokazujących zaangażowanie i niewyczerpywalną energię na boisku. Zamienia swoje mecze w sekwencję niekończących się pojedynków, które są użyteczne dla zespołu i spójne z taktyką drużyny — pisze “L’ Ultimo Uomo”.

Mistrzostwa Świata 2022. Sofyan Amrabat jednym z najlepszych piłkarzy turnieju

Sofyan Amrabat nigdy nie był pomocnikiem, który przykuwał uwagę liczbami, jednak jesienią zdążył odkleić od siebie łatkę gościa, który wyróżnia się głównie siłą fizyczną. W obecnym sezonie jest w czołówce pod względem podań w tercję ataku. Już rok temu chciał go Antonio Conte, a po mundialu kolejka chętnych jest jeszcze dłuższa. Bo Marokańczyk może być kochaną przez kibiców maszyną w swoich klubach, jednak dopiero w narodowych barwach zamienia się w superbohatera nie do zatrzymania. W meczach „Lwów Atlasu” notuje najwięcej:

  • przebiegniętych kilometrów
  • szybkich biegów
  • prostopadłych piłek łamiących linię rywala
  • bezpośrednich pressingów
  • zebranych wolnych piłek

Według danych “Opta” żaden zawodnik na mundialu nie odzyskał tak wielu futbolówek co Sofyan Amrabat, z kolei “WyScout” zauważa, że Marokańczyk stoczył największą liczbę defensywnych pojedynków na Mistrzostwach Świata w Katarze. Co więcej — wygrał 72% z nich, co tłumaczy, dlaczego tak trudno jest przedrzeć się przez zasieki drużyny Walida Regraguiego. “Szóstka” pierwszego afrykańskiego półfinalisty w historii to idealny przykład potwierdzający tezę o istnieniu zawodników, którzy w narodowych barwach zyskują trzecie płuco.

Jest bohaterskim piłkarzem. W zwartej w defensywie drużynie Maroka łata niewielkie dziury i przestrzenie, którymi mógłby przedostać się przeciwnik. Jest gigantem, jeśli chodzi o odzyskiwanie piłki i zatrzymywanie rywali — oceniają włoscy analitycy, którzy przyglądają się Amrabatowi także podczas mundialu.

Dla nich jest to być może jedna z ostatnich szans na podziwianie Marokańczyka w akcji. Może i mistrzostwa świata w grudniu nie wpływają tak na potencjał sprzedażowy zawodników, jak turnieje rozgrywane po sezonie, jednak „Lwy Atlasu” po tak heroicznej grze zyskają w oczach wielu. O Amrabacie mówi się w kontekście przejścia do Premier League, z kolei jego brat wprost apeluje do prezydenta PSG — jeśli nas oglądasz nie zastanawiaj się i dzwoń do Sofyana. Jest stworzony do gry w paryskim Galacticos.

Młodszy z braci, jak na skromnego i oddanego drużynie narodowe chłopaka przystało, o transferze chce jednak pomówić dopiero po mundialu. W Katarze wciąż ma do spełnienia misję, która pomoże mu zapisać się w historii marokańskiego futbolu — zdobycie medalu mistrzostw świata. Żeby spełnić to marzenie, przesiaduje nocami w gabinetach fizjoterapeutów, którzy „sklejają” go po kolejnych heroicznych bataliach i sprawiają, że jest gotowy na kolejne.

Jestem Marokańczykiem, moi rodzice i dziadkowie są Marokańczykami, mam marokańską krew. Za każdym razem, gdy odwiedzam mój kraj, czuję wewnątrz coś, czego nie da się opisać słowami — mówi dumnie Sofyan.

Betonowe boisko w niewielkim Huizen wychowało gościa, z którym każdy chciałby iść w bój — z wyjątkiem tych, którzy znajdują się po przeciwnej stronie placu.

WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA 2022:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Inne kraje

Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Damian Popilowski
3
Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Mistrzostwa Świata 2022

Inne kraje

Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]

Damian Popilowski
3
Świetna dyspozycja Michała Skórasia. Polak trafił do siatki w starciu z Genk [WIDEO]
1 liga

Lechia ogrywa Polonię. Jeszcze chwilka i przywitamy ją w Ekstraklasie

Paweł Paczul
9
Lechia ogrywa Polonię. Jeszcze chwilka i przywitamy ją w Ekstraklasie

Komentarze

6 komentarzy

Loading...