Reklama

Legia wygrała po widowisku godnym murawy w Gliwicach

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

19 lutego 2023, 20:28 • 3 min czytania 77 komentarzy

Piast Gliwice zaimponował nam ekspansywnością w swojej grze przeciwko Zagłębiu Lubin, ale dziś chciał już przede wszystkim przeszkadzać Legii. I kto wie, czy nie przyniosłoby to zamierzonych efektów, gdyby Kamil Wilczek nie pudłował jak junior, a wciąż będący młodzieżowcem Ariel Mosór nie spóźnił się o ułamki sekund w starciu z Tomasem Pekhartem. 

Legia wygrała po widowisku godnym murawy w Gliwicach

Prowadzący gospodarzy Aleksandar Vuković, dla którego był to mecz szczególny, doszedł do tyleż prostego, co słusznego wniosku, iż większość ofensywnej roboty w Legii wykonuje Josue. A skoro tak, trzeba go odciąć od grania, żeby co najwyżej przy stałych fragmentach stanowił większe zagrożenie.

Piast – Legia 0:1. Tomasiewicz zatruwał życie Josue

Zadanie bycia „plastrem” dla Portugalczyka otrzymał Grzegorz Tomasiewicz i sumiennie się z niego wywiązał. Wędrował za Josue jak cień – istniała obawa, że z rozpędu pójdzie za nim do szatni gości – i ten potrzebował dopiero rzutu karnego, żeby mocniej zaznaczyć swoją obecność na boisku. Wcześniej ze dwa razy groźnie dośrodkował z rzutów wolnych, raz mocnym dograniem omal nie znalazł Tomasa Pekharta i to tyle w jego wykonaniu.

Aż dziw bierze, że sztaby szkoleniowe przeciwników Legii tak rzadko decydują się na wyłączanie Josue w ten sposób. W poprzednim sezonie tę samą rolę w Jagiellonii otrzymał Karol Struski i także mocno ograniczył działania portugalskiego playmakera.

Niestety z perspektywy widza zachowawcze nastawienie Piasta oznaczało, że ten mecz przez większość czasu męczył, zwłaszcza że utrudnieniem była tradycyjnie kiepska murawa w Gliwicach, której na dodatek nie oszczędzał dziś deszcz (ze względu na te warunki do pierwszego składu za Kapustkę wskoczył Sokołowski). Teraz jeszcze w roli gospodarza eksploatuje ją Ruch Chorzów, więc chyba będziemy musieli poczekać do maja, żeby nie odstawała ona od boisk większości ligowców.

Reklama

Kamil Wilczek nie super star

Mimo to Piast nie musiał przegrać, a nawet mógł wygrać i nie chodzi tylko o słupek Patryka Dziczka. Kamilowi Wilczkowi odgwizdano spalonego po kompromitującym kiksie metr przed bramką, ale powtórki pokazały, że gdyby padł gol, prawdopodobnie decyzja zostałaby zmieniona. Doświadczony napastnik poszedł za złym ciosem i w samej końcówce zmarnował świetną okazję, posyłając piłkę obok słupka. Tym samym zabrał asystę Arielowi Mosórowi, który zrehabilitowałby się za sprokurowanie karnego. Pekhart okazał się minimalnie szybszy i sprytniejszy, Damian Sylwestrzak po obejrzeniu powtórek wskazał na jedenasty metr.

Josue przed tygodniem fatalnie wykonał jedenastkę z Cracovią, ale przy Okrzei zachował zimną krew, nic sobie nie robił z tańca Frantiska Placha i spokojnie strzelił do boku.

Piłkarzem meczu wybralibyśmy Bartosza Slisza, gdyby do końca potrafił być opanowany. A tak kusił los i wreszcie się doigrał. Naszym zdaniem drugą żółtą kartkę powinien dostać już za zagranie ręką. Sędzia go oszczędził, ale Slisz po chwili głupio sfaulował i już nie było „zmiłuj się”. Trudno jednak nie dostrzec, że pomocnik ten notuje zwyżkę formy. Do swoich podstawowych atutów dokłada więcej spokoju i pomysłowości z piłką przy nodze, nie zadowala się podaniami do najbliższego. Z Cracovią zaliczył asystę, dziś obił poprzeczkę po ładnym woleju.

Reklama

Legia nadal traci siedem punktów do Rakowa, za to Lechowi odskoczyła już na sześć „oczek”. Piast ze względu na niespodziewane zwycięstwo Zagłębia w Poznaniu wrócił do strefy spadkowej.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. FotoPyK

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

77 komentarzy

Loading...