Reklama

Niepokojący zjazd Wisły Płock

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

19 lutego 2023, 15:46 • 4 min czytania 30 komentarzy

Ludzie często powtarzają durne hasełko „miej wyjebane, będzie ci dane”. Nie wiemy, czy znalazło się ono w przedmeczowej przemowie Pavola Stano, ale obrońcom jego zespołu zdecydowanie wjechało za mocno. Tak kuriozalnej obrony (obrony – hahaha) stałego fragmentu gry chyba jeszcze nie widzieliśmy. Matynia wrzucił piłkę z rogu, a piłkarzy Wisły Płock zmroziło. Zero ruchu. Zero wyskoku. Zero jakiejkolwiek reakcji. Stali, patrzyli, a Mijusković po prostu trafił do siatki.

Niepokojący zjazd Wisły Płock

Niedaleko niego był Sulek, lecz nie zamierzał podbiegać do przeciwnika, na którego idzie wrzutka. Drapiński mógł choćby spróbować uratować sytuację, ale dajcie spokój, po co się pocić. „Nafciarze” czuli się jak Rafał Wolski na wypożyczeniu w Bari, jak Polacy-technicy po transferze do Championship. Stali, a piłka leciała im nad głową. Totalna stagnacja. Absurdalne lelum-polelum.

Lelum-polelum, którym Wisła – jako cały zespół – właśnie staje się na naszych oczach. Mieliśmy wiele powodów, by sądzić, że „Nafciarze” wreszcie ewoluują z ligowego średniaka na drużynę, na której zawsze warto zawiesić oko, coś jak kilka lat temu, gdy prowadził ją Jerzy Brzęczek. Pavol Stano wszedł do naszej ligi w imponującym stylu. Szybko poprawił nie tylko wyniki, ale i atrakcyjność gry. Jesienią z radością odpalaliśmy mecze „Nafciarzy”. A teraz, czyli w 2023 roku? No cóż – wszystko się skiepściło.

To słaba sytuacja dla płockiej ekipy zwłaszcza z tego powodu, że na przełomie kwietnia i maja ma otworzyć się nowy stadion, a choćby szczeciński przykład pokazuje, że nawet najlepsza arena nie przyciągnie publiki, jeśli drużyna gra nudno i słabo. Dzisiaj zespół z Mazowsza momenty miał, ale momenty to zdecydowanie za mało by pokonać beniaminka, który może nie punktuje tak dobrze jak wiosenna Korona, ale bez dwóch zdań zanotował progres względem rundy jesiennej.

Reklama

Zanim przejdziemy do omawiania spotkania z Miedzią, spójrzmy szerzej na całą rundę wiosenną drużyny z Płocka. Mecz z Lechią? „Nafciarze” mają jedenastkę w samej końcówce, ale ją marnują. Zamiast wygranej jest remis 1:1. Mecz z Wartą w ogóle się nie odbył (pogoda). W spotkaniu z Lechem podopieczni Stano wykazali się porażającą wręcz nieskutecznością. Mogli strzelić lekko trzy-cztery bramki, nie strzelili jednak żadnej i dali sobie zabrać komplet punktów. No i dziś, zwłaszcza na początku, był potencjał na to, by zakończyć ten mecz już w pierwszej połowie. Kończy się porażką. Niezbyt pozytywnym sygnałem jest także oddanie Davo za stosunkowo niewielkie pieniądze czy przedłużający się transfer Krywociuka. Azer może banku w Ekstraklasie nie rozbił, ale dziś, zwłaszcza dziś, bardzo by się przydał.

Pawlak, Sulek, Chrzanowski, Drapiński – taką linię defensywną był zmuszony wystawić Pavol Stano. Rzeźniczak pauzuje za czerwo, Kapaudi leczy uraz, a Krywociuk, jak pisaliśmy, odchodzi z klubu. Gol na 2:1 dobitnie pokazał, że akurat w tej formacji goście mieli dzisiaj największe braki. Z najgorszej strony pokazał się ten najbardziej doświadczony, czyli Martin Sulek, elektryk na poziomie Malocy z najlepszych czasów. Rozegranie od bramki? Nie ma sprawy, można się pogubić i spowodować rzut rożny. Prosta piłka do wybicia? Nie trzeba w nią trafiać czysto, można narobić trochę smrodu.

Przy pierwszym trafieniu zawiódł ten, po którym najmniej spodziewaliśmy się wpadki w tyłach, mianowicie Krzysztof Kamiński. Bramkarz „Nafciarzy” popełnił kilka błędów. Najpierw nie potrafił opanować piłki, przez co musiał rozpaczliwie ją gonić. Rozpaczliwa gonitwa zakończyła się faulem na Drygasie. Przy jedenastce bitej przez Henriqueza wyczuł intencje strzelca, ale wyraźnie wyszedł przed linię, zupełnie jej nie kontrolując. Doprowadził więc do drugiej próby Chilijczyka, która znalazła drogę do siatki. Napastnik Miedzi uderzył w środek.

A przecież Wisła naprawdę mogła podnieść punkty z boiska. Jej bramkowa akcja trwała 43 sekundy. Wymieniono przy niej czternaście podań. Choć w samej finalizacji było trochę przypadku – Mijusković wybił piłkę w poprzeczkę, a ta spadła na głowę Kolara, który walnął do pustaka – to samo prowadzenie przypadkowe bez wątpienia nie było. Goście potrafili stłamsić swojego rywala.

Już w trzeciej minucie przeprowadzili pierwszą nawałnicę – Chrzanowski uderzył głową w słupek, Kolar instynktownie poprawiał, a dzieła chciał dopełnić rogalem Wolski. Trzy minuty później kolejna – Kolar wychodzi sam na sam, lecz Carolina wybija mu piłkę spod nóg, ta trafia do Szwocha, jego strzał Kapino wpluwa do boku, piłka znów wraca do Kolara, lecz ten jakby znów zapomniał wcisnąć przycisk strzału na padzie. Przy tych wszystkich akcjach – a także później, choćby przy uderzeniu z dystansu Lesniaka czy próbie Kolara, którą zbił do boku, a potem odważnie za nią poszedł, udaremniając zagrożenie – z bardzo dobrej strony pokazywał się Stefanos Kapino, który zmienił w bramce Mateusza Abramowicza. Stawiamy sporą sumkę na to, że szybko miejsca w bramce nie odda.

Reklama

Miedź można było chwalić zimą za transfery, ogarnięcie defensywy czy ogólny progres w grze. Dziś można pochwalić ją także za wynik. Dwaj beniaminkowie zaczynają gonitwę za Piastem, Zagłębiem, Górnikiem, Lechią, Jagiellonią czy Śląskiem. Może będziemy mieli w tym sezonie więcej niż jednego sensacyjnego spadkowicza?

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Piorunujący początek Zagłębia. Gol Grzybka już w 17. sekundzie! [WIDEO]

Szymon Piórek
0
Piorunujący początek Zagłębia. Gol Grzybka już w 17. sekundzie! [WIDEO]

Komentarze

30 komentarzy

Loading...