Reklama

Wyrzut sumienia polskiej piłki: gdy ostatni raz wygrywaliśmy na wiosnę, istniała jeszcze Czechosłowacja

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

16 lutego 2023, 14:19 • 4 min czytania 9 komentarzy

Jeśli ktoś urodził się w pierwszy dzień kalendarzowej wiosny 1991 roku, mógł przeżyć już wiele. Skończyć szkołę, zakochać się, ożenić, rozwieść, założyć firmę, zbankrutować, potem założyć kolejną, być świadkiem wejścia Polski do NATO, Unii Europejskiej, śmierci Jana Pawła II, triumfów Małysza, kryzysu Małysza, naszej reprezentacji na mundialach, nawet rozwiązana 40 lat temu ABBA zdążyła wydać nową płytę. Generalnie: działo się prawie wszystko. Prawie, bo jednak żaden polski zespół nie wygrał dwumeczu na wiosnę w europejskich pucharach.

Wyrzut sumienia polskiej piłki: gdy ostatni raz wygrywaliśmy na wiosnę, istniała jeszcze Czechosłowacja

20 marca 1991 roku – wtedy po raz ostatni można było świętować taki sukces. Legia Warszawa zremisowała na wyjeździe 2:2 z Sampdorią, w pierwszym meczu było 1:0, więc to Wojskowi przeszli dalej. Zresztą mało komu trzeba o tym przypominać, bo raczej każdy pamięta. Gdyby po drodze takich historii było co najmniej kilka, pamięć mogłaby być zawodna, ale że nie było żadnej… Cóż kojarzyć, jak nie to.

Kiedyś odliczaliśmy czas od ostatniego występu naszego klubu w Lidze Mistrzów i się wstydziliśmy. Kolejny krok, kolejna mniejsza lub większa porażka, czasem wręcz hańba. Mapa Europy kolorowała się na coraz ciemniejsze kolory – na pewno pamiętacie te zestawienia. My w elicie kilkanaście lat temu, ci niedawno, a tamci jeszcze w bliższej przeszłości. Jak odjeżdżali bogaci z Zachodu, to jeszcze w porządku, natomiast jak zaczęli odjeżdżać równie ubodzy kuzyni z Europy Środkowej, kibic miał ochotę zapaść się pod ziemię.

O bieżącym odliczaniu nie mówi się tak wiele, natomiast to przecież podobnie wielki wstyd. 32 lata bez wygrania ani jednego pieprzonego dwumeczu na wiosnę. Żaden rywal nie puścił nas dalej. Pewnie więcej rodaków odwiedziło przez ten czas Koreę Północną niż sensownie pograło w polskich barwach po nowym roku.

Bo owszem, parokrotnie mieliśmy nadzieję. W pierwszych meczach Lech ogrywał Bragę 1:0, remisował 2:2 z Udinese, Legia tyle samo ze Sportingiem, Wisła Kraków dawała sobie nadzieję ze Standardem czy – przede wszystkim – Lazio. Jednak potem zawsze w łeb, zawsze nie tak. A to Bakero oszalał, wystawiając Rudnevsa na skrzydle, a Stilicia na szpicy, Wilk trafił w poprzeczkę i Kolejorz odpadł (zresztą z późniejszym finalistą). Wisła harcowała z rzymianami, nawet prowadziła, jednak sędzia doznał kontuzji, rytm się gdzieś zagubił, a Żurawski nie podał do Kuźby. Było jeszcze „Jezus Maria, ależ błąd Kikuta”, ale wtedy akurat przy wyniku, który i tak nie dawał Lechowi awansu.

Reklama

Drzwi zamknięte na cztery spusty.

Porównajmy się w tym względzie do innych europejskich krajów. Oczywistym jest, że sprawdzanie tej przypadłości w TOP10 rankingu UEFA nie ma sensu, natomiast idąc dalej – te kraje wygrały przynajmniej jeden dwumecz na wiosnę od 1992 roku (by zostawić sobie rok marginesu):

  • Serbowie,
  • Turcy,
  • Szwajcarzy,
  • Czesi,
  • Norwegowie,
  • Ukraińcy,
  • Duńczycy,
  • Chorwaci,
  • Grecy,
  • Izraelczycy,
  • Cypryjczycy,
  • Szwedzi (choć tu należy dodać, że była to grupa Ligi Mistrzów w marcu 1993 roku i 6:1 w dwumeczu z PSV, co ostatecznie awansu nie dało, no ale potem był już tylko finał, a Goteborg zajął drugie miejsce w grupie),
  • Rumuni,
  • Bułgarzy.

Patrząc więc na kraje, które są przed nami w rankingu UEFA, towarzyszy niedoli mamy tylko dwóch – Węgrów i Słowaków. Reszta potrafiła sobie choćby raz poradzić na wiosnę w Europie, bo najwyraźniej nie jest to aż taka wielka filozofia. Natomiast, żeby to wybrzmiało, podajmy jeszcze parę wybranych faktów na ten temat.

1) Norwegowie wcale nie musieli czekać na śliczną historię Bodo/Glimt sprzed roku. Choćby w sezonie 20/21 Molde wyrzuciło Hoffenheim z 1/16 Ligi Europy.

2) Czesi śmieją się nam w twarz. Jedna Slavia wygrała osiem dwumeczów na wiosnę od 1992 roku, a skalpy mają też Sparta Praga czy Viktoria Pilzno.

Reklama

3) Cypryjski APOEL nie dość, że wygrał dwumecz na wiosnę, to jeszcze przecież w Lidze Mistrzów – kiedy odpalił Olympique Lyon.

4) Bułgarzy nie płaczą po Lazio. Łudogorec wyrzucił rzymian z pucharów w sezonie 13/14.

5) Pamięcią sięgać do XX wieku nie muszą Rumuni, bo w XXI wieku Steaua ogrywała Heerenveen, Real Betis, Ajax, Valencię, a Rapid – Herthę i HSV.

A więc: nikt przecież nie oczekuje od polskich klubów, by te rozbijały się w Europie z rozmachem największych, bo każdy ma świadomość, że nie ma ku temu możliwości sportowych, finansowych, organizacyjnych. Natomiast powyższe przykłady wskazują, iż ci mniejsi tez mogą przeżywać jakiekolwiek przygody i nie zamykać straganu wraz z pierwszymi dniami futbolowej wiosny.

32 lata to szmat czasu i po prostu jeden wielki wyrzut sumienia naszego futbolu. A że trochę tych wyrzutów sumienia jest, to wypada się choćby akurat tego pozbyć. Przed taką szansą stoi Lech. Dajmy już odpocząć wspomnieniom o Sampdorii.

Najwyższy czas.

WIĘCEJ O MECZU Z BODO/GLIMT:

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
1
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Komentarze

9 komentarzy

Loading...