Zakuć, zdać, zapomnieć. Taką zasadą musiał kierować się Lech Poznań, gdy planowano wyjazd na pierwszy wiosenny mecz w Lidze Konferencji. Kolejorz wkrótce wyruszy na północ Norwegii, jednak nie zabawi tam długo. W jednym z najmniej przyjaznych — pod względem sportowym — dla gości miast na pucharowym szlaku mistrz Polski ma proste zadanie: ugrać jak najwięcej i szybko wrócić do domu.
Cała eskapada do Bodo potrwa nieco ponad 24 godziny. W środę około godz. 10:30 piłkarze i działacze Lecha Poznań wyruszą do Norwegii lotem czarterowym. Około 13:00 dotrą prosto na miejsce, do miasta, z którego — jak mówił Gregg Broughton, były dyrektor akademii Glimt — na lotnisko można dotrzeć spacerem w kwadrans. Powrót do Wielkopolski planowany jest natomiast po zakończeniu spotkania, więc drużyna spędzi w Norwegii tylko jedną noc.
Jak Bodo/Glimt przedarło się na salony?
Lech Poznań – Bodo/Glimt. Jak “Kolejorz” przygotowuje się do meczów w Lidze Konferencji?
Przechadzka, choć niekoniecznie z lotniska, lechitów pewnie czeka, bo to zawsze dobry pomysł na wypełnienie poranka w dniu meczowym. Wieczorem jednak o spacerku można zapomnieć, bo północ Europy jest wyjątkowo niegościnna dla przyjezdnych. Od kiedy Glimt przekształciło się z wańki-wstańki, zespołu, który przeplatał spadki z awansami, w regularnego pucharowicza, nietrudno o lanie w Bodo. Specyficzne boisko ze sztuczną nawierzchnią, żywiołowo reagujące trybuny, kapryśna pogoda i wreszcie solidny, otrzaskany w grze na wysokim poziomie rywal — to sporo przeszkód, którym trzeba stawić czoła, żeby wracać do domu w dobrych nastrojach.
Friend of mine (@Ron_Coppens) is out in Norway with his team PSV and I think we all need to add FK Bodø/Glimt to our bucket lists. Just look at the pre-match snaps. Where do we sign, @Glimt_En/@Glimt? pic.twitter.com/QWctaGIDsR
— Danny Last (@DannyLast) November 3, 2022
Nic dziwnego, że Bodo/Glimt raczej żegna przeciwników posiniaczonych na zewnątrz i rozbitych w środku. Kilka spotkań z pewnością zapadło w pamięć kibiców noszących żółte barwy:
- Żalgiris Kowno (20/21) – 6:1
- AS Roma (21/22) – 6:1
- Linfield (22/23) – 8:0
- Żalgiris Wilno (22/23) – 5:0
Przez długi czas jedynym zespołem, który nie przegrał w Bodo była… Legia Warszawa. W pierwszych 17 pucharowych spotkaniach — licząc od 2020 roku — jedynie Polacy wyjeżdżali z północy Norwegii z czymś więcej niż ładną fotką zorzy polarnej w telefonie. Dopiero w obecnym sezonie twierdzę ekipy Glimt udało się zdobyć ponownie. Najpierw uczynił to Arsenal, potem PSV. W obydwu przypadkach chodziło o skromne, jednobramkowe zwycięstwo.
Bodo/Glimt trenowało w Hiszpanii
Lech Poznań takim rzecz jasna nie pogardzi, dlatego od niedzieli w Wielkopolsce trwa misja Glimt. Poznaniacy mają za sobą luźniejszy dzień, który mogli poświęcić na regenerację. Na poniedziałek i wtorek Kolejorz zaplanował najważniejsze treningi przed meczem w Bodo. W środę, po tym, jak delegacja z Wielkopolski dotrze do celu, drużyna odbędzie lekki trening (godz. 18), po którym w terminarzu widnieje oficjalna konferencja prasowa (ok. godz. 18.45). Rano na boisku pojawi się za to ekipa gospodarzy.
Lechitów w Norwegii powinna przywitać niezła pogoda, choć na północy Europy zdarzają się wariacje. Dla przykładu poniedziałek w Bryne był nadzwyczajnie dobry, jeśli chodzi o warunki atmosferyczne, mimo że kilka dni wcześniej jednego dnia można było doświadczyć tu śniegu, deszczu i wiatru. Wysunięte za koło podbiegunowe Bodo także jest wietrznym miastem, a lokalni działacze pół-żartem pół-serio opowiadali o burzach śnieżnych i mini-orkanach nawiedzających ich region. Jeden z kibiców relacjonuje, że ostatnie dni upływają pod znakiem intensywnych opadów. Na ten moment prognozy nie zapowiadają jednak najbardziej ekstremalnych atrakcji.
Środowe zajęcia będą bardziej przedmeczowym rozruchem niż zaawansowaną grą taktyczną — to stała praktyka pucharowiczów, którzy nie chcą ryzykować przejrzenia strategii przez gospodarza obiektu. Glimt i tak ma jednak sporo materiału do analizy, bo Lech ma za sobą kilka ligowych spotkań. Norwegowie takiego komfortu nie mieli, dla nich spotkanie z mistrzem Polski będzie pierwszym po zgrupowaniu w Hiszpanii. Podopieczni Kjetila Knutsena w zasadzie dopiero co zakończyli przygotowania: do domu wrócili w piątek, 10 lutego.
Śnieżki i szczoteczki. Czego spodziewać się w Bodo?
Od tamtej pory w Bodo mobilizacja meczowa osiągnęła jeszcze wyższy etap. Klubowi działacze mówią nam, że ciężko spodziewać się innego scenariusza niż wyprzedanie miejsc na stadionie. Bilety są jeszcze dostępne, ale została ich garstka, a optymizm lokalsów nie dziwi — do tej pory pucharowe spotkania zawsze przyciągały tłumy na trybuny. Aspmyra Stadion, bo o tym obiekcie mówimy, niedawno przeszedł sporą rozbudowę i dziś mieści nieco ponad 8200 miejsc. Jesienią zainteresowani rosło wraz z kolejnymi rundami. Na pierwszą rundę eliminacji sprzedano około 4200 biletów, na ostatnią — blisko 7800. W fazie grupowej około 8000 osób oglądało mecze z FC Zurich oraz Arsenalem; podobnej frekwencji należy spodziewać się teraz, choć w sprzedaży zostały najmniej atrakcyjne wejściówki (odkryta trybuna), na co też trzeba brać poprawkę.
Jens-Petter Hauge. Talent z Bodo, czyli końca świata
Na spotkaniach w Bodo bywa ciekawie. Gdy do Norwegii przyjeżdżał Arsenal, lokalsi zostali poproszeni o to, żeby nie pojawiać się w koszulkach londyńskiej ekipy na stadionie. Kraj szaleje na punkcie Premier League, więc taka konfrontacja była epokowym wydarzeniem dla fanów angielskiej piłki. Włosi z kolei przeżyli bliskie spotkanie ze śnieżkami, którymi miejscowi kibice obrzucali ławkę AS Romy. Klub przeprosił za ten incydent, oficjalne fankluby także, zganiając winę na niekumatych pikników, którym zebrało się na żarty.
Na co jeszcze można liczyć? Na wielką szczoteczkę do zębów. Dla kibiców Glimt jest to nieodłączny symbol ich tożsamości. W ten sposób w przeszłości odpowiadali fanom drużyn z południa, którzy uważali mieszkańców Bodo za niezadbanych wieśniaków. Kilkadziesiąt lat temu futbol na północy kraju borykał się z problemem wykluczenia: jego przedstawiciele nie mogli brać udziału w oficjalnych rozgrywkach ligowych. Także dlatego ostatnie sukcesy Glimt są dumą dla całego regionu. O tym, jak rósł dwukrotny mistrz Norwegii, przekonamy się na własne oczy i przekażemy wam to z pierwszej ręki. “Weszło” zamelduje się w Bodo na dwa dni przed meczem, żeby sprawdzić na ile sekund lechici uciszą Aspmyra Stadion poznać sekrety nowej siły norweskiej piłki.
WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:
- Lech Poznań w poszukiwaniu skuteczności
- Budowanie pomostów z doświadczenia – jak Lech korzysta z ekspiłkarzy
- Burman zakończył karierę przez wadę serca. Lech wyciągnął do niego rękę
fot. 400mm.pl