Reklama

Pioli w ogniu. Co się dzieje z Milanem?

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

02 lutego 2023, 08:55 • 7 min czytania 8 komentarzy

Ból. Tego słowa użył trener AC Milan Stefano Pioli, by opisać, co czuje po porażce z Sassuolo 2:5, w sumie już czwartej w styczniu. Osiem miesięcy po wygraniu Serie A Rossoneri wyglądają jak mistrzowie Włoch wyłącznie za sprawą symbolicznej tarczy na przedzie koszulki.

Pioli w ogniu. Co się dzieje z Milanem?

Maj 2022. Stało się. Po 11 latach długich jak makaron spaghetti Milan znowu ze scudetto. Co prawda pechowo się złożyło, że medale i trofeum trzeba było odebrać na murawie MAPEI Stadium, ale grunt, że udało się pokonać Sassuolo i nie wypuścić z rąk mistrzostwa. Zlatan Ibrahimović wychodzi na boisko jak szef, z wielkim cygarem w dłoni, a prawdziwi szef, Stefano Pioli, uśmiecha się, bo wreszcie własna matka przestanie mu wypominać, że nigdy nic nie zdobył.

Styczeń 2023. Stało się. Czwarta porażka w siedmiu rozegranych w styczniu meczach. Odpanięcie z Coppa Italia po dogrywce z Torino. Przegrany Superpuchar po surowym laniu od Interu. Wypadnięcie z TOP 4 po bęckach od Lazio i Sassuolo. Historia zatoczyła koło. Tak jak zwycięstwo nad Neroverdimi było wisienką na torcie najlepszego sezonu od dawna, tak rozjechanie przez ekipę z regionu Emilia-Romania wyrosło na podsumowanie najgorszego miesiąca od dwóch lat.

AC Milan – kryzys

San Siro zna to doskonale. Wystarczą pierwsze takty i już tłum wydaje z siebie pomruk zadowolenia. Głowy zaczynają się ruszać w rytm muzyki, dłonie klaszczą. Głos Gali Rizzatto – miejscowej dziewczyny, która w drugiej połowie lat 90. nagrała nieśmiertelny hit dance – wybrzmiewa z głośników, ale z wielotysięcznej publiczności mało kto zna słowa. Wszyscy czekają na refren. I jest!

Pioli is on fire! – trybuny śpiewają po swojemu „Freed from desire”. W ten sposób oddają cześć trenerowi, który przywrócił im dumę. Komuś, kto poprowadził ich drużynę w górę tabeli, choć już świętej pamięci Sinisa Mihajlović twierdził, że zdoła to zrobić tylko egzorcysta. „On fire” ma wydźwięk pozytywny, należy te słowa rozumieć jako dobrą passę, ale w dosłownym tłumaczeniu to znaczy „być w ogniu”. I w ostatnich tygodniach dużo bardziej do sytuacji szkoleniowca pasuje literalna translacja…

Reklama

Co się właściwie stało z Milanem? Skąd ten kryzys?

Po pierwsze, a może drugie i trzecie – letnie mercato. Dyrektor techniczny Paolo Maldini i dyrektor sportowy Frederic Massara bezsprzecznie odegrali gigantyczną rolę w odbudowie Rossonerich. Bez wielkich pieniędzy ściągali zawodników, którzy stawali się wielcy (przynajmniej w skali ligi włoskiej). Po Theo Hernandeza Maldini poleciał na Ibizę i Francuz wciąż nie chce zdradzić, co usłyszał, ale do Mediolanu zawitał. Mike Maignan twierdzi, że przyjął ofertę właśnie po rozmowie z Maldinim i Massarą. Massimo Cellino i Sandro Tonali pod ich wpływem zdecydowali się obniżyć oczekiwania – pierwszy co do wykupu z Brescii, drugi – pensji, która w trakcie drugiego sezonu pomocnika na San Siro była niższa niż podczas pierwszego. Agentowi Ismaela Bennacera powiedzieli, że albo transfer dojdzie do skutku teraz, zaraz, albo w ogóle. Pierre’a Kalulu wyszperali z rezerw Lyonu, kazali się pilnie uczyć i czekać na szansę. I tak dalej, i tak dalej. Z obecnej drużyny jedynie Davide Calabria został ściągnięty przed rozpoczęciem rządów Maldiniego i Massary.

Tyle że ostatniego lata ten duet najwyraźniej się pomylił.

Nie żyje nam rezerwa

Charles De Ketelaere, Malick Thiaw, Aster Vranckx, Divock Origi, Sergino Dest oraz wracający z wypożyczeń Tommaso Pobega i Yacine Adli stanowili znikome wsparcie dla zawodników, którzy musieli łączyć rywalizację w Serie A z Ligą Mistrzów. Po 17 kolejkach portal Rivista Undici podsumował, ile w każdym klubie ligi włoskiej „nowi” rozegrali minut i strzelili goli oraz zanotowali asyst. Milan wypadł zdecydowanie najgorzej pod względem czasu na murawie – 2001 minut to aż 1160 mniej niż 19. w tej klasyfikacji Inter. W kanadyjskiej było ciut lepiej – dwie bramki i trzy ostatnie podania to przedostatni rezultat (Nerazzurri byli gorsi o asystę). Bieda i rozczarowanie.

W Serie A De Ketelaere występował najwięcej spośród letnich nabytków i 685 minut dało mu 12. miejsce w zespole. Pobega był 14. (569), Origi – 20. (503), Dest – 21. (325), Thiaw – 23. (123), Adli – 24. (115) i wreszcie Vranckx – 25. (71). Origiego czy Desta ograniczyły problemy zdrowotne, ale przecież ostatnia trójka nie załapałaby się nawet do drugiej jedenastki Rossonerich.

Reklama

Przede wszystkim zdaje się, że Maldini z Massarą nie wyważyli proporcji i przesadnie postawili na młodość, bo tylko 27-letniego Origiego można uznać za ukształtowanego zawodnika. Średnia wieku pozostałej szóstki w momencie transferu/powrotu to 20,8 roku. Każdy z nich to bardziej obietnica niż faktyczna pomoc na tu i teraz. A tego wymagała drużyna. Zdobycie scudetto przez ekipę z tyloma problemami należy rozpatrywać jako kolejną odsłonę cyklu o oszukiwaniu przeznaczenia.

Milan wygrał ligę bez prawego skrzydła i ofensywnego pomocnika. Dość napisać, że sam Rafael Leao – lewa flanka – wykręcił lepsze liczby (11 goli, 10 asyst) niż trzech piłkarzy zabezpieczających prawą – Junior Messias, Alexis Saelemaekers oraz Samu Castillejo (6 goli, 7 asyst). Brahim Diaz – numer 10 – nie miał bezpośredniego udziału przy trafieniu od grudnia i potyczki z Salernitaną. Do tego w połowie sezonu wypadł Simon Kjaer, tyle że na szczęście okazało się, iż Kalulu dorósł do występów w lidze włoskiej. W zasadzie wiele z kluczowych postaci nie miało dublerów, jak choćby Olivier Giroud (Ibrahimović 16 meczów stracił w związku z kontuzjami).

Tak naprawdę temu mistrzostwu Rossonerich blisko do triumfów Cagliari z 1970 roku czy Verony z 1985 roku, kiedy scudetto trafiało do zespołów z mnóstwem ograniczeń, budowanych bez wielkich inwestycji, po kosztach. Ale wiecznie ze źle zbilansowanym zespołem, ponadto bez części zamiennych, wygrywać się nie da.

Czarny styczeń

Inna sprawa to brak zaufania Piolego do nowych, bez względu na formę reszty. Przypadki Tonalego i Leao dobitnie pokazały, że potrzeba czasu, by przystosować się do poziomu Milanu, tyle że obaj rośli poprzez regularne granie. Tymczasem o istnieniu Thiawa czy Adliego tifosi drużyny z Mediolanu mogliby zapomnieć. Być może szkoleniowiec daje im za mało szans? Jak dowodził James Horncastle z The Athletic, w tym wypadku winę za marginalny wkład nowych należy rozłożyć nie tylko na szefostwo, lecz także na trenera.

Minimalna rola piłkarzy zatrudnionych latem była tym bardziej brzemienna w skutkach, że kontuzje regularnie eliminowały z gry tych, którym Pioli ufał. W gabinetach medycznych Milanu może nie było tłoczno jak pod Il Duomo w godzinach turystycznego szczytu, ale też miejsca brakowało. Oto, ile meczów Serie A opuścili poszczególni zawodnicy:

  • Zlatan Ibrahimović – 21 (ani razu nie wystąpił)
  • Alessandro Florenzi – 17
  • Mike Maignan – 14
  • Rade Krunić – 8
  • Ante Rebić – 7
  • Davide Calabria – 7
  • Alexis Saelemaekers – 7
  • Divock Origi – 6
  • Junior Messias – 5
  • Fode Ballo-Toure – 4
  • Simon Kjaer – 4
  • Sergino Dest – 4
  • Fikayo Tomori – 2
  • Theo Hernandez – 2
  • Mattia Gabbia – 1
  • Sandro Tonali – 1
  • Ismael Bennacer – 1
  • Charles De Ketelaere – 1

W sumie 18 piłkarzy, w tym trzech nowych. Dużo, biorąc pod uwagę, że nawet jedno spotkanie pauzy oznacza kilkudniową przerwę w treningach. Do tego trzeba dorzucić brak odpowiedniego zastępstwa dla Maignana (znów kamyczek do ogródka Maldiniego i Massary), bo Cipriana Tatarusanu nie da się określić w ten sposób, i to wszystko doprowadziło do tak tragicznego stycznia.

Dobitnie o pożarze trawiącym obrońców tytułu świadczą liczby. W dwóch meczach – z Lazio i Sassuolo – stracili dziewięć bramek, czyli tyle samo, co w całej rundzie rewanżowej ubiegłych rozgrywek. W sumie dali sobie wbić 18 goli (razem z Coppa Italia), co stanowi najgorszy wynik w ligach TOP 5 w 2023 roku, następne w kolejce Ajaccio przyjęło 15 ciosów. Ich gra jest tak słaba, że po rywalizacji z Neroverdimi widzowie na San Siro żegnali ich gwizdami, co nie zdarzyło się od stycznia 2020.

To, co działało jeszcze kilka tygodni temu, już nie działa, więc naturalnie będą zmiany – zapowiada Pioli.

Mentalny nokaut

Co więcej, trudno oprzeć się wrażeniu, że wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby nie dwa stałe fragmenty Romy, która w ten sposób odwróciła losy zawodów z 2:0 na 2:2, choć Rossoneri prowadzili dwoma golami jeszcze w 87. minucie. Od tego spotkania zespół Piolego już nie był w stanie pokonać nikogo. Jakby mentalnie padł na łopatki i nie miał siły wstać, co przypomina sytuację Interu z poprzedniego sezonu. Nerazzurri po porażce w derbach nagle stanęli i w następnych sześciu kolejkach zdobyli ledwie siedem na możliwych 18 punktów. Czy Pioli da radę natchnąć swoich piłkarzy wiarą?

Wypadałoby mu zaufać, skoro to on zdołał odbudować Milan po latach upokorzeń i najpierw dać wicemistrzostwo, a następnie mistrzostwo Italii. Tym bardziej, że o ile faktycznie pierwszy miesiąc 2023 to pasmo upokorzeń, o tyle generalnie na przestrzeni całego sezonu Rossoneri nie mają powodów do wstydu. Zebrali siedem punktów mniej niż na analogicznym etapie poprzednich rozgrywek, ale przecież jednocześnie zakwalifikowali się do 1/8 finału Champions League po dziewięciu latach przerwy. A oczekiwania, że ta drużyna w takim kształcie będzie potrafiła skutecznie bić się na kilku frontach, były niczym nieuzasadnione. Zresztą sama obrona scudetto również. To życzeniowe myślenie. Pioli ze swoimi zawodnikami oszukiwał przeznaczenie, ale koniec końców go dopadło. Po prostu. I kto wie, czy nie zapłaci podwójnie, bo niektórzy najwyraźniej uwierzyli w sportową wielkość Milanu i całą winą za ostatnie klęski obarczają szkoleniowca.

WIĘCEJ O SERIE A:

foto. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

8 komentarzy

Loading...