Bayern Monachium nie wygrał czwartego kolejnego meczu, przed własną publicznością Bawarczycy jedynie zremisowali z Eintrachtem Frankfurt.
Bayern Monachium wprawdzie wciąż jest liderem Bundesligi, jednak przewaga nad drugim Unionem Berlin stopniała do zaledwie jednego punktu. Bawarczycy sami sobie są winni takiego stanu rzeczy, po wznowieniu rozgrywek nie zdołali wygrać żadnego spotkania. Wszystkie trzy ligowe mecze od początku rundy wiosennej z udziałem Bayernu zakończyły się remisem 1-1.
Od początku starcia z Eintrachtem było widać, że zawodnikom Juliana Nagelsmanna bardzo zależało na tym, by w końcu odnieść pierwsze zwycięstwo w 2023 roku. Problem w tym, że zależało im za bardzo. W oczy od razu rzuciło się szaleńcze tempo, jakie narzucili rywalom piłkarze Bayernu. W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że próbują odrobić co najmniej czterobramkową stratę. Tak szybka gra gospodarzy jednak wcale nie zagrażała przeciwnikom. Bawarczycy na przestrzeni całego meczu wielokrotnie „popisywali się” niedokładnymi podaniami, niezrozumienie między zawodnikami było wręcz rażące.
Mimo niezwykle szarpanej gry Bayernowi udało się wyjść na prowadzenie. W 34. minucie Leroy Sane zamknął płaskie dośrodkowanie w pole karne, którego autorem był Thomas Mueller. Do przerwy wynik nie uległ zmianie.
Druga połowa w wykonaniu podopiecznych Nagelsmanna wcale nie była lepsza. Mimo korzystnego wyniku wciąż grali niespokojnie i jeszcze bardziej chaotycznie. Jakby chcieli udowodnić kibicom i sobie samym, że poprzednie ligowe potknięcia to tylko wypadek przy pracy. Cóż, tym meczem tylko nas utwierdzili w przekonaniu, że Bayern jest w kryzysie. W ciągu całego spotkania mieli swoje sytuacje, jednak zabrakło zimnej krwi przy wykończeniu, jak chociażby Kimmichowi, gdy jeszcze w pierwszej połowie dobijał strzał Sane.
Eintracht od pierwszego gwizdka przyjął postawę obronną, czemu nietrudno się dziwić. Jednak z biegiem upływających minut Eintracht pozwalał sobie na coraz więcej, regularnie kontrując gospodarzy. I to całkiem nieźle, gdyby nie ofiarna interwencja Sommera zakończona faulem poza polem karnym, to Bayern mógł stracić bramkę jako pierwszy. Swoją drogą, szwajcarskiemu bramkarzowi bardzo się upiekło, ponieważ za nieprzepisowe powstrzymanie napastnika Eintrachtu powinien obejrzeć czerwoną kartkę.
W każdym razie goście byli bardzo dobrze przygotowani do potyczki z Bayernem, cierpliwie czekali na swoje szanse, nie zostawiając przeciwnikom za dużych przestrzeni na napędzanie ataków. Konsekwencja w grze piłkarzy z Frankfurtu została nagrodzona w drugiej połowie, kiedy to w 69. minucie doprowadzili do wyrównania po jednej ze swoich kąśliwych kontr. Po szybkim odbiorze piłki defensywę Bayernu rozmontował duet Kamada – Kolo Muani. Ten drugi tuż przed zdobyciem bramki bez większych problemów ograł Upamecano i silnym niskim strzałem z lewej strony pola karnego pokonał Sommera.
Co wiemy po tym meczu? Na pewno to, że dyspozycja Bayernu jest daleka od ideału. Wiemy też, że jeszcze kilka takich meczów i ekipa Juliana Nagelsmanna sama, na własne życzenie wypisze się z walki o tytuł mistrza Niemiec. Jeżeli w Monachium chcą na koniec sezonu uzupełnić klubową gablotę kilkoma pucharami, muszą jak najszybciej otrząsnąć się z letargu. Już za da tygodnie czeka ich pierwsze starcie w 1/8 finału Ligi Mistrzów przeciwko PSG. Jeżeli przeciwko paryżanom zaprezentują się równie cienko, jak w ostatnich meczach to o awansie do kolejnej rundy Bawarczycy będą mogli tylko pomarzyć. Natomiast Eintracht coraz bardziej realnie może zacząć myśleć o zakończeniu rozgrywek w ligowej TOP 4. Mimo że do końca sezonu jeszcze daleko, forma prezentowana przez piłkarzy Glasnera zdaje się zwiastować całkiem sympatyczny wynik na zakończenie trwającej batalii w Bundeslidze.
Bayern Monachium 1:1 Eintracht Frankfurt
34’ Sane – 69’ Kolo Muani
WIĘCEJ NA WESZŁO: