Reklama

“Wygrywaliśmy ligę szwedzką, mając w składzie siedmiu wychowanków!”

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

16 stycznia 2023, 12:53 • 10 min czytania 26 komentarzy

Linus Wahlqvist trafił do Pogoni Szczecin kilka tygodni temu. Został nowym-starym elementem układanki Jensa Gustafssona, który dobrze zna 26-latka ze wspólnej pracy w Szwecji. Linus, sześciokrotny reprezentant swojego kraju, opowiedział nam m.in. o początkach w seniorskim futbolu, patencie na zdobycie mistrzostwa Szwecji, posiadanych walorach w roli kapitana, specyfice rodzinnego Norrkoping czy wartościach zaczerpniętych od ojca-strażaka. Zapraszamy.

“Wygrywaliśmy ligę szwedzką, mając w składzie siedmiu wychowanków!”

Za tym wywiadem stoi krótka historia, którą rzecznik prasowy Pogoni będzie mógł wypominać mi przy każdej możliwej okazji. Oczywiście pozdrawiam, sam się z tego śmieję, natomiast do błędu trzeba się przyznać. Pomyliłem bowiem hotele. Z Szymonem Janczykiem mieliśmy przygotowaną listę obiektów, w których przebywają wszystkie kluby Ekstraklasy. Okazało się, że ten Pogoni był jedynym błędnie wpisanym. No i zamiast pojechać do “Gloria Sports Arena”, pocałowałem przysłowiową klamkę w “Gloria Golf Resort”.

Rzecz jasna, nie przyjechałem na umówioną porę. Spóźniłem się 20 minut. Miałem szczęście, że Linus był cierpliwy i nie poszedł sobie w cholerę. Fajny z niego gość, przede wszystkim emanujący dojrzałością i wyważeniem w opisywaniu rzeczywistości.

Turcja, wywiad szósty.

***

Reklama

“Potop szwedzki” – mówi ci to coś?

Tak, ale jestem bardzo słaby z historii!

W takim razie pogadajmy o czymś, w czym jesteś dobry. Twoje pierwsze zdjęcie na Instagramie: koszulka reprezentacji Szwecji i opaska kapitańska przygotowane do założenia. 10 lat temu.

Funkcja kapitana to coś, co było w moim życiu od zawsze. Od najmłodszych roczników, przez U-17, U-19 i U-21, aż po piłkę seniorską. Ostatnio w Szwecji byłem wicekapitanem, ale kolega z zespołu miał kontuzję i mogłem przez dłuższy czas go zastępować. Podoba mi się ta rola. Bardzo ważna jest dla mnie rozmowa w szatni i generalnie komunikacja werbalna na boisku. To część mojego futbolu.

Zauważam, że z wiekiem bycie liderem coraz bardziej mi służy. Mam więcej doświadczeń jako człowiek, zależy mi na dzieleniu się nimi szczególnie z młodzieżą. Chcę pomagać każdemu, kto jest w mojej drużynie.

Urodziłeś się do bycia liderem?

Reklama

Nie wiem, ale lubię dużo gadać i kierować kolegami z zespołu, odkąd pamiętam. Jestem zwykłym gościem, który zawsze potrzebował dyskusji, wymiany myśli, opinii. Uważam, że to ważny element piłki nożnej. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania w drużynie bez otwartych rozmów na różne tematy, nie tylko piłkarskie. Bez nich trudno o rozwój całej grupy.

Różni są kapitanowie, a ty nie sprawiasz wrażenia “krzykacza”.

Możemy wyróżnić przykład Messiego, który niewiele mówi, ale przewodzi gestami i tym, co robi z piłką. Ma swoją aurę, a dzięki niej posłuch – to taki typ kapitana. Ja bym tak nie mógł. Może nie krzyczę aż tak bardzo, ale też nie ma mowy o ciszy. Możesz mi wierzyć, że jeśli byłbym milczący na boisku, nie grałbym na swoim optymalnym poziomie. Kogoś to może dziwić, ale tak już mam. Jeśli mam słabszy dzień, staram się to nadrabiać podpowiadaniem innym. Nie jestem piłkarzem, który poprowadzi pozostałych za pomocą goli czy sztuczek, jednak dzięki słownemu wsparciu też mogę zdziałać niemało z myślą o korzyści dla drużyny.

Czyli, jeśli Linus jest na boisku cichy, coś jest nie tak.

Można tak powiedzieć!

Myślisz, że jesteś dobrym przykładem dla młodszych piłkarzy?

Uważam, że tak. Po to zbierałem doświadczenia przez dotychczasowe lata, żeby móc również pomagać młodszym od siebie. Zrozumiałem, że nawet jeśli wykonuje się dobrą pracę, często to tylko złudne wrażenie, bo można zrobić zdecydowanie więcej. Musisz dobrze jeść, spać, regenerować się, dbać o ciało, pracować dodatkowo na siłowni… Sam uczę się pewnych rzeczy z wiekiem, ale w profesjonalnej piłce jestem już prawie 10 lat. Mogę zatem pomagać w zrozumieniu, że bycie piłkarzem nie polega tylko na podstawowych treningach pod okiem trenera, meczach i powrocie do domu.

Byłeś kiedyś w akademii Arsenalu, prawda? Masz zdjęcie z Thiago Silvą, ubrany w dres “Kanonierów”.

Kiedy miałem 14-15 lat, trenowałem już z pierwszym zespołem Norrkoping. Wtedy zaczęły spływać zaproszenia z różnych klubów Europy i tak znalazłem się w Arsenalu. Byłem też na testach w Benfice i Sunderlandzie, z którym nawet weszliśmy w fazę negocjacji. Chciałem jeszcze udać się do AC Milanu, ale przez burze śnieżne lot nie był możliwy. Drugiego zaproszenia z Włoch nigdy nie dostałem. Generalnie to był dobry czas, bo mogłem poznać różne miejsca i filozofie gry w piłkę. Warto czerpać z takich testów, bo nigdy nie wiesz, czy akurat nie trafi się okazja, albo po prostu nauczysz się czegoś nowego.

Nie żałowałeś później, że w żadnym z tych miejsc nie zostałeś na stałe?

Wierzę, że wszystkie rzeczy w naszym życiu dzieją się z jakiejś przyczyny, dlatego niczego nie żałuję. Tym bardziej jako piłkarz, który nie może robić wszystkiego, co mu się podoba. Twoja przyszłość często leży w rękach innych ludzi, ktoś mówi “tak” lub “nie”. Skończyło się tak, że w wieku 16 lat podpisałem pierwszy profesjonalny kontrakt z Norrkoping. Zadebiutowałem jako 17-latek, a rok później grałem już w najwyższej lidze w Szwecji. Dobrze to się potoczyło. Nie mogłem na nic narzekać.

W Skandynawii kluby generalnie lubią szybko dawać szanse młodym piłkarzom. Flagowym przykładem z Norwegii jest Martin Odegaard, który grał w lidze już jako 15-latek.

Dokładnie. Wiele klubów w Szwecji, a jest tak zapewne w innych krajach skandynawskich, nie ma aż tylu pieniędzy. Dla nich kluczowe są akademie, dzięki którym mogą zarabiać najwięcej pieniędzy. Właśnie stąd biorą się tak młodzi nastolatkowie w seniorskim futbolu. Szybko dostają szansę, ale są do tego odpowiednio przygotowywani. Ci najwięksi i najbogatsi nie mają na to aż takiej presji, choć i tak świetnie szkolą piłkarzy. Każdy widzi w tym zysk, bo przecież zawodnik z grup młodzieżowych nic nie kosztuje.

Ty chyba jesteś dobrym przykładem na działanie takiego zjawiska. Piłkarsko nie dorastałeś w wielkim klubie, a samo miasto ma 100 tysięcy ludzi.

Kiedy wygrywaliśmy mistrzostwo Szwecji w 2015 roku, w składzie było siedmiu zawodników wychowanych w akademii Norrkoping! Byliśmy najmłodszym zespołem w lidze złożonym w większości z chłopaków z tego miasta. To było coś niesamowitego.

Domyślam się, że w takim miejscu łatwo o stworzenie rodzinnej atmosfery.

Rzeczywiście byliśmy jak jedna wielka rodzina. Znaliśmy się wzajemnie od lat, dorastaliśmy w strukturach akademii. Wszystko przychodziło łatwiej, bo atmosfera była bardzo dobra. Może nie jestem tutaj tak długo, ale podobną czuję w Pogoni.

Największe kluby, które regularnie wygrywają trofea, mają to do siebie, że na każdym kroku jest ogromna presja ze strony włodarzy i kibiców. W nieco mniejszych, mniej utytułowanych, łatwiej o stworzenie familijnych więzi. Mam wrażenie, że w takich miejscach cieplej traktuje się wszystkich ludzi wokół. Da się złapać większy dystans, który może nie tu i teraz, ale w nieco dalszej przyszłości potrafi przynosić sukcesy.

Jak zdobywa się mistrzostwo w lidze, w której tak wiele zespołów może po nie sięgnąć? Nie byliście wtedy największym klubem w Szwecji, a mimo to wygraliście.

Podstawą jest jakość piłkarska, a tak się złożyło, że w 2015 roku w jednym zespole spotkało się wielu dobrych zawodników. Kolejna sprawa to więzi ludzkie. Spędzaliśmy wolne chwile razem, drużyna była zgrana poza boiskiem. Każdy traktował klub jak miejsce, w którym spotyka się drugą, przyszywaną rodziną. Nie byliśmy najlepsi indywidualnie, ale mieliśmy najlepszy zespół. To drugie jest najważniejsze, jeśli chcesz zdobywać trofea. Kiedy spędzasz z kimś dnie i noce, darzysz sympatią i zaufaniem z wzajemnością, istnieje większa szansa, że to przełoży się na mecze. A to z kolei na fakt, że jeden będzie chciał poświęcać się dla drugiego. Taki stan osiągnęliśmy w Norrkoping.

W takim ujęciu futbol musi być czymś więcej niż praca. Bez wielkiej pasji zapewne nie dałoby rady.

Myślę, że gdyby piłkarzom brakowało pasji, szybko kończyliby kariery. Choćby ze względu na duże pieniądze, których szybko można się dorobić. Dlatego też bycie piłkarzem to styl życia. Tak uważam.

Dlaczego zdecydowałeś się na opuszczenie Szwecji?

Kocham swój kraj, ale chciałem spróbować czegoś nowego. Podpisałem czteroletni kontrakt z Dynamem Drezno, tylko że sprawy się skomplikowały. Klub po dwóch sezonach spadł do trzeciej ligi, więc chciałem odejść. Wróciłem do Szwecji w 2020 roku, lecz zanim do tego doszło, świat został opanowany przez koronawirusa. W Niemczech w ogóle nie mogłem wychodzić z domu, co było trudnym przeżyciem. Radość z grania w piłkę nożna spadła, a relegacja dodatkowo wzmocniła negatywne odczucia. Na początku szukałem opcji w Holandii, byłem ciekaw tej ligi, ale stwierdziłem po jakimś czasie, że najlepszy będzie powrót do domu. Ważnym czynnikiem był dla mnie fakt, że w Szwecji nie było restrykcji związanych z pandemią. Mogłem normalnie widzieć się z rodziną i pomagać przy dziecku.

Moje drugie podejście do Norrkoping było jednak trudniejsze. To nie był ten sam okres, kiedy wygrywaliśmy mistrzostwo i odchodziłem do Niemiec. Przez dwa ostatnie lata cierpieliśmy. Dość powiedzieć, że przez 2,5 roku miałem aż trzech trenerów, a pozycja w tabeli była słabsza niż w poprzednich sezonach. Wydawało mi się, że w drużynie, która radziła sobie nie najlepiej, wypadałem dobrze. Dlatego pomyślałem, że fajnie będzie znów spróbować nowego otwarcia. Pod tym względem Polska sprawiała wrażenie właściwego kierunku.

Wróćmy do Norrkoping. Czym wyróżnia się miejsce, z którego pochodzisz?

To robotnicze miasto: fabryki, magazyny, strefy przemysłowe… Nie wiem, czy jest nawet w dziesiątce największych w Szwecji, ale na pewno wyróżnia się osiągnięciami w sporcie. Mamy najlepszą drużynę koszykarzy w kraju, jedną z najlepszych w piłce nożnej, a także dobry klub hokejowy. Życie ludzi w Norrkoping jest proste: praca w tygodniu, sport w weekendy.

Czyli też jesteś z typowej pracującej rodziny w Szwecji?

Dokładnie. Mój tata był strażakiem, a mama pracowała w przedszkolu. Mieliśmy zwykły dom z ogródkiem, rodzice zaś przeciętne zarobki. Nic specjalnego, szczerze mówiąc.

Chciałeś zostać strażakiem na wzór taty?

Zawsze chciałem zostać piłkarzem! Nie było innego marzenia.

To kim byłbyś, gdyby nie piłka nożna?

Nigdy o tym nie myślałem, bo tak kocham futbol. To całe moje życie, wręcz styl życia, tak jak ci mówiłem.

Czego nauczyłeś się od ojca?

Pracy z ludźmi. Pomagania im, dbaniu o nich. W pracy strażaka, policjanta czy kogokolwiek innego można znaleźć wiele podobieństw do pracy piłkarza. W każdym z tych miejsc masz do czynienia z ludźmi, dlatego tak ważne jest bycie dobrym człowiekiem.

Jakie są twoje marzenia?

Mieć zdrową rodzinę, szczególnie żonę i dzieci.

Proste, ale jak ważne.

To prawda. Masz dzieci?

Mam 24 lata, ale o dzieciach jeszcze nie myślałem.

Widzisz, ja pierwsze miałem w wieku 22 lat. Kiedy zostałem ojcem, przekonałem się, ile to wszystko znaczy. Życie z ludźmi, których kochasz najbardziej, jest pięknym uczuciem. Ono sprawia, że inne rzeczy nie mają znaczenia, oczywiście z wyjątkiem futbolu.

Futbol bez rodziny byłby dla ciebie pusty?

Kiedy już wiem, jak to smakuje, mogę powiedzieć, że tak. Kiedy jest się młodym piłkarzem, myśli się tylko o piłce, piłce i piłce. Kiedy jest się ojcem-piłkarzem, perspektywa się zmienia. Wiem, że to nudna odpowiedź, ale wydaje mi się, że w życiu każdego z nas są pewne wyższe wartości, za którymi warto podążać niezależnie od pełnionego zawodu.

WIĘCEJ MATERIAŁÓW ZE ZGRUPOWANIA W TURCJI:

 

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą

Szymon Janczyk
0
Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą
Inne kraje

Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia

Szymon Piórek
1
Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia
Ekstraklasa

Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Jakub Radomski
1
Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Piłka nożna

Ekstraklasa

Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą

Szymon Janczyk
0
Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą
Inne kraje

Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia

Szymon Piórek
1
Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia
Ekstraklasa

Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Jakub Radomski
1
Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Komentarze

26 komentarzy

Loading...