Reklama

Dlaczego Elche jest najgorszym zespołem z lig TOP5?

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

12 stycznia 2023, 16:52 • 8 min czytania 9 komentarzy

Mniej więcej połowa sezonu za zespołami występującymi w topowych pięciu ligach, więc już teraz można dostrzec kilka drużyn, które wyraźnie odstają od reszty stawki. W przypadku ligi hiszpańskiej mowa o skandalicznie słabym Elche. Los Franjiverdes znajdują się w bardzo trudnej sytuacji i ciężko im będzie się wygrzebać z ligowego dna. O sytuacji klubu, o problemach, o przyczynach niepowodzeń i o tym, jak hiszpańska ekipa wypada na tle pozostałych zespołów z topowych pięciu lig.

Dlaczego Elche jest najgorszym zespołem z lig TOP5?

Klub ten nie jest szczególnie popularny w Polsce. Może kojarzyć się z występów Przemysława Tytonia, Antoniego Łukasiewicza i Tomasza Frankowskiego, ale sam fakt tego, że grali tam Polacy, nie wzbudza szczególnych emocji. Trudno się też temu dziwić. Ponad 100 lat historii, ale tylko 24 sezony w najwyższej klasie rozgrywkowej i osiągnięć jak na lekarstwo. Największym sukcesem tego klubu było osiągnięciu finału Pucharu Hiszpanii w czasach, gdy jeszcze nazywano go Pucharem Generała. Zatem bardziej mowa o zespole, który pojawia się i znika, niż o potentacie, który przyciąga spojrzenia.

Dlaczego Elche jest najgorszym zespołem z lig TOP5?

Miało być już dobrze

Sytuacja Elche pokazuje, jak wiele może zmienić się w ciągu kilku miesięcy. Na tym samym etapie minionego roku Los Franjiverdes byli w niesamowitym gazie. W pierwszych pięciu ligowych meczach 2022 roku byli niepokonani i uzbierali 11 punktów, przy czym udało im się pokonać Villarreal i zremisować z Realem Madryt. Co więcej, toczyli z Królewskimi wyrównany bój również w Pucharze Króla. Zabrakło wówczas tylko skuteczności, bo w podstawowym czasie gry byli lepsi od faworytów, ale ostatecznie w dogrywce dali sobie odebrać awans.

W tamtym czasie zespół prowadził Francisco Rodriguez. W jego przypadku zadziałał efekt nowej miotły i zrobił szybkie porządki po swoim poprzedniku – Franie Escribie. Elche zaczęło prezentować się ładniej, skuteczniej i całość zaczęła nabierać sensownego kształtu. Wielu piłkarzy zaczęło błyszczeć. Dobrze prezentowali się zwłaszcza Fidel, Pere Milla i Lucas Boye. W przypadku Argentyńczyka wystrzał formy był niesamowity, a musicie wiedzieć, że przez lata uchodził za skrajnie nieskutecznego napastnika. Nagle zaczął grać zdecydowanie lepiej i jego notowania zaczęły szybować do tego stopnia, że klub z prowincji Alicante nie chciał go sprzedać za mniej niż 20 milionów, co skutecznie odstraszyło potencjalnych kupców.

Reklama

Z czasem zespół Francisco ściągnął nogę z gazu, grał już w kratkę, ale nadal regularnie punktował.

Sezon 2021/22 Elche zakończyło na przyzwoitej, 13. pozycji – i co ważniejsze – wywalczyło upragnione utrzymanie trzy kolejki przed końcem rozgrywek. Zatem wiedzieliśmy, że ciągłość tego klubu w Primera Division zostanie zachowana i trzeci sezon z rzędu rozpocznie w hiszpańskiej elicie.

Sen letni i błędne decyzje

Wydawało się, że wiele rzeczy na Estadio Manuel Martinez Valero zmierza ku dobremu, ale pozytywne sygnały zmiotła szara rzeczywistość. Latem ociągano się z transferami i z tego powodu było trochę zamieszania. Zatrudniano piłkarzy w ostatniej chwili i choć w przypadku wielu z tych wzmocnień można się było doszukać sensu, to jednak nie wszystko poszło po myśli Francisco i jego zespołu.

Co więcej, już po siedmiu kolejkach trener ten stracił pracę. Wyniki wymknęły się mu spod kontroli, ponieważ jego drużyna zdobyła zaledwie jeden punkt na 21 możliwych. Zatem nie dziwi, że morale podupadły i potrzebny był impuls, by przestać szorować po dnie ligowej tabeli.

Popełniono jednak kolejny błąd.

Podjęto decyzję o zatrudnieniu Jorge Almirona, który już w przeszłości prowadził Elche, ale po serii 16 spotkań bez zwycięstwa został zwolniony i nikt po nim nie płakał. Powrót tego szkoleniowca skomentował właściciel klubu, który przekazał, że decyzja ta jest kontrowersyjna, ale potrzebna. Mylił się. Almiron do ostatnich dni drugiej kadencji zapewniał, że zaraz podniesie zespół, aż ostatecznie sam podał się do dymisji. Cyrk na kółkach rodem z ekstraklasowego podwórka.

Reklama

Jedyny plus sytuacji stanowił moment przeprowadzenia kolejnych zmian, które zaszły tuż przed przerwą na mundial.

Sergio Mantecon, dyrektor sportowy, podkreślał, że muszą być samokrytyczni, wziąć winę na siebie i szybko znaleźć właściwego człowieka, zanim będzie za późno.

W gronie kandydatów na nowego szkoleniowca – lepiej byłoby powiedzieć strażaka – wymieniano Jose Bordalasa, Juana Ignacio Martineza i Pablo Machina. Ostatecznie Christian Bragarnik postawił na ostatniego z wymienionych.

Jeszcze kilka lat temu Machina wymieniano w gronie trenerów, którzy doskonale się zapowiadali. Z powodzeniem prowadził Gironę, po czym otrzymał Sevillę, ale tam nie podołał wyzwaniu. I od tego momentu zaczął się jego zjazd. Niepowodzenia w Espanyolu i Deportivo Alaves przełożyły się na kolejne decyzje 47-latka. Następnie zdecydował się na dwie krótkie przygody poza Europą w saudyjskich Al-Ain i Al-Raed, które sprawiły, że już tylko końcówkami palców trzymał się karuzeli trenerów Primera Division.

Kto wie, czy Elche nie będzie jego ostatnim klubem na tym poziomie.

Ostatnia szansa na utrzymanie się Elche, być może ostatnia dla Machina, by udowodnić swoją wartość.

Do tej pory Hiszpan poprowadził zespół w czterech meczach. Zanotował jedną wygraną z czwartoligowcem w krajowym pucharze i trzy porażki – z Atletico, trzecioligową Ceutą (Puchar Króla) i Celtą Vigo. Machin podkreśla, że wierzy w powrót drużyny na właściwe tory. Mówi o tym, że jego zdaniem na tej spalonej ziemi wyrastają zielone pędy, ale ciężko brać te słowa na poważnie, bo od boku prezentuje się to nieco inaczej. Sytuacja jest krytyczna.

Elche nie ma już czasu na potknięcia i na naukę.

Czy da się jeszcze przywrócić ten klub do życia?

Czy pozycja Elche wynika z pecha? Nie, tego z pewnością nie można powiedzieć. To drużyna, która w tym sezonie jest po prostu koszmarnie słaba pod wieloma względami.

Od samego początku da się zauważyć kilka istotnych problemów. Co sezon w tym klubie kwitnie handelek piłkarzami, bo Bragarnik jest uznanym w Argentynie agentem, który nieoficjalnie zarządza karierami około setki zawodników, którymi stale rotuje. Z klubu odszedł Johan Mojica, który dobrze spisywał się w obronie i niesamowicie napędzał ataki Elche. Długo urazy dokuczały Lucasowi Boye, przez co grał na pół gwizdka. Problemy zdrowotnie miał też niezwykle ważny dla tej drużyny Fidel. Środek pola rzadko podłącza się do ataku i skupia się głównie na ciężkiej pracy w destrukcji. Skuteczności brakuje Rogerowi Martiemu, w którego bardzo wierzono, gdy latem został sprowadzony za kilka milionów euro. Elche popełnia też mnóstwo indywidualnych błędów, które prowadzą do utraty bramki. Takie mają na koncie choćby Gonzalo Verdu i Enzo Roco, którzy zazwyczaj występują na środku obrony. I tak można wyliczać bolączki Elche jeszcze przez kilkanaście minut.

Oto kilka innych przykładów na podstawie statystyk z FBREF:

  • drugi najgorszy zespół w lidze pod względem goli oczekiwanych,
  • najgorszy zespół w lidze pod względem goli strzelonych,
  • najgorszy zespół w lidze pod względem oczekiwanych goli straconych,
  • najgorszy zespół w lidze pod względem goli straconych,
  • zespół, który przyjmuje najwięcej strzałów w światło bramki,
  • zero czystych kont,
  • sami oddali najmniej strzałów,
  • pięciokrotnie strzelali gola jako pierwsi, ale nie potrafili utrzymać korzystnego wyniku do końca.
  • najlepszy strzelec w zespole ma zaledwie trzy gole na koncie.

Po 16 kolejkach Elche ma tylko cztery punkty (cztery remisy – Almeria, Mallorca, Valencia i Espanyol), co jest drugim najgorszym wynikiem w historii ligi hiszpańskiej na tym etapie rozgrywek. Gorzej radził sobie tylko Sporting Gijon w sezonie 1997/98, który uzbierał wówczas trzy punkty. To tylko pokazuje, że Los Franjiverdes są już jedną nogą w Segunda Division.

W Hiszpanii zwykło się mówić, że gwarancją utrzymania jest zdobycie 40 punktów. W większości przypadków to twierdzenie się sprawdzało. Zatem Elche brakuje teraz 36, by móc doskoczyć do tej granicy. Zatem sporo, choć zostały 22 kolejki do końca. To oznacza, że teraz najsłabsza drużyna ligi musiałaby wykręcać średnią na poziomie 1,63 punktu na mecz, czyli na poziomie Villarrealu i Atletico. Trudno to sobie wyobrazić.

Tym bardziej że, wciąż nie wygrali ligowego meczu w tym sezonie i co tydzień oglądamy serial pt. „Czy Elche w końcu wygra?”. W ten sposób nawiązują do „popisów” Levante z minionych rozgrywek. Granotas potrzebowali wówczas aż 20 kolejek, by odnieść upragnione zwycięstwo, ale grali bez porównania lepszy futbol – byli niezdarni, ale potrafili zdobywać bramki. Mieli lepszą drugą część sezonu, jednak i tak zaliczyli spadek, więc to doskonały przykład, jak można sobie zaszkodzić słabym wejściem w sezon.

Na tle innych lig

Teraz Elche traci jedenaście punktów do pierwszego bezpiecznego miejsca. Warto porównać dorobek punktowy zespołów zamykających stawkę w pozostałych ligach TOP5 i stratę do pierwszego miejsca nad kreską (liczby w nawiasach):

  • Anglia – Southampton 12 pkt (3)
  • Niemcy – Schalke 9 pkt (5)
  • Włochy – Cremonese 7 pkt (6)
  • Francja -–Angers 8 pkt (6)

Jak widać Elche jest zdecydowanie w najgorszej sytuacji i to nie podlega dyskusji. Już dokonano trzech transferów. Wypożyczono prawego obrońcę Jose Angela Carmonę z Sevilli (mają opcję na kupno), środkowego defensora Lisandro Magallana, z którym Ajax rozwiązał kontrakt,  i wzięto już na stałe Lautaro Blanco, który był jeszcze na moment wypożyczony do Rosario Central. Te ruchy raczej nie zbawią Elche, ale sugerują, że ktoś jeszcze chce reanimować trupa.

W tym roku Los Franjiverdes świętują stulecie. Tym bardziej wszystkim zależy, żeby godnie spuentować okrągłą rocznicę, ale na ten moment zapowiada się stypa. Nie dziwi, że kibice wściekają się na właściciela. Zrzeszenie sympatyków Elche wydało komunikat, w którym prosi o zmianę nastawienia i sprofesjonalizowanie klubu. Sugerują też, że są zostawiani nieco na boku i mają poczucie wyparcia, podczas gdy są ważną częścią tego klubu.

Zarządzanie Elche jest bardzo specyficzne. Co sezon powtarza się ten sam schemat. Jeden autobus zawodników przyjeżdża, drugi odjeżdża. Za moment następuje zmiana trenera, walka o utrzymanie i tak w kółko. Ciężko w ten sposób zbudować coś trwałego. Raczej ten okres Elche w Primera Division będzie kojarzył się z braniem wielu wypalonych piłkarzy w tym Javiera Pastore, którego nie udało się już odbudować, niż złotą erą.

A może być jeszcze gorzej. Niewykluczone, że po spadku, który na ten moment się zapowiada, klub trafi w nowe ręce. Istnieją jednak obawy, że to jeszcze skomplikuje sytuację i pakiet akcji posiądzie ktoś, kto nie podoła zostawionemu bałaganowi. Zatem mówimy o klubie, który ma  długą – niekoniecznie bogatą – historię, ale w dalszym ciągu pozostaje wydmuszką.

 

WIĘCEJ O LIDZE HISZPAŃSKIEJ:

Fot. Newspix.pl

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

9 komentarzy

Loading...