Reklama

Top 10 polskich piłkarzy, którzy w 2022 roku najbardziej zwiększyli swoje notowania

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

29 grudnia 2022, 18:27 • 11 min czytania 25 komentarzy

Kończy się kolejny rok, a to sprzyja wielu podsumowaniom, co od paru dni widzicie na naszym portalu. I jeszcze trochę zamierzamy w te klimaty iść. Tym razem zajmiemy się tymi, którzy naszym zdaniem przez ostatnie 12 miesięcy najbardziej zwiększyli swoje notowania w polskiej piłce i z szerokim uśmiechem mogą wznosić sylwestrowe toasty. 

Top 10 polskich piłkarzy, którzy w 2022 roku najbardziej zwiększyli swoje notowania

Obsada czołowych lokat raczej nie wzbudzi większych dyskusji, pewne nazwiska były oczywiste. Więcej pola manewru mieliśmy pod koniec rankingu. Musieliśmy rozstrzygnąć, czy bardziej cenimy solidność Bartosza Mrozka z tygodnia na tydzień, czy kilka strzeleckich przebłysków Szymona Włodarczyka. Czy prędzej nagrodzimy udany rok w Widzewie Bartłomieja Pawłowskiego czy pojawienie się Mateusza Łęgowskiego w pierwszym składzie Pogoni i zaliczenie przezeń debiutu reprezentacyjnego. A gdzieś tam w tle przewijali się jeszcze Dawid Abramowicz, Patryk Stępiński, Ariel Mosór czy Damian Michalski.

Koniec końców wybraliśmy następującą dziesiątkę.

Top 10 polskich piłkarzy, którzy w 2022 roku najbardziej zwiększyli swoje notowania

10. Bartosz Mrozek

Jeszcze niewiele ponad pół roku temu cały jego dorobek poza występami w II lidze zamykał się w dwóch występach między słupkami Lecha w Pucharze Polski. Mrozek przychodząc do Stali Mielec na awaryjne wypożyczenie pod koniec ubiegłego sezonu nie miał nawet przetarcia na ekstraklasowym zapleczu. Wypożyczenia do Elany Toruń i GKS-u Katowice oraz rezerwy “Kolejorza” – wszystko to dotyczyło II ligi.

Reklama

Wchodzi taki gość do Ekstraklasy i nie spala się. Cudów ze Śląskiem Wrocław (1:1) i Wisłą Płock (0:3) nie wyczyniał, ale pozostawił po sobie korzystne wrażenie. Na tyle korzystne, że Stal latem sięgnęła po niego ponownie, tym razem na zasadzie normalnego wypożyczenia.

Chyba nie przesadzimy ze stwierdzeniem, że Mrozek jesienią zrobił furorę. Wielokrotnie ratował swój zespół, imponował refleksem i świetnie bronił sytuacje sam na sam. Żadnego meczu nie zawalił, trudno wytknąć mu jakiś naprawdę poważny błąd.

To także dzięki niemu Stal ponownie jest rewelacją rozgrywek i zamiast rozpaczliwie walczyć o utrzymanie, zerka w górę tabeli. A Lech zapewne zaciera ręce, bo Mrozek może wrócić na Bułgarską jako gotowy kandydat do wyjściowego składu. Może wreszcie w Poznaniu doczekają się młodego polskiego bramkarza z prawdziwego zdarzenia.

9. Mateusz Łęgowski

W rundę wiosenną wchodził jako zawodnik z jednym występem od początku w Ekstraklasie. Dość niespodziewanie jednak to on najlepiej spośród młodzieżowców Pogoni wykorzystał sprzedaż Kacpra Kozłowskiego i w drugiej części sezonu zaczął odgrywać znacznie ważniejszą rolę w drużynie “Portowców”.

Zmiana trenera i przyjście Jensa Gustafssona nie zahamowało tego procesu. Gdybyśmy jednak mieli wskazać jakiegoś nowego zawodnika z polskiej ligi, który już zasługuje na powołanie do dorosłej reprezentacji, Łęgowskiego byśmy nie wskazali. Po prostu. Miewał dobre momenty, ale generalnie nawet w skali samej Ekstraklasy nie wyróżniał się jeszcze na tyle, żeby jego wrześniowy debiut z Holandią uznać za coś naturalnego, logicznie wynikającego z dotychczasowej postawy. Chyba wydarzyło się to za szybko, bo po powrocie ze zgrupowania chłopak obniżył loty, nie potwierdzając, że słusznie został wyróżniony.

Reklama

Łęgowski pozostaje zagadką. Dopiero się przekonamy, czy to na pewno jest zawodnik na poważne granie. Nie zmienia to faktu, że jego akcje przez ostatnie miesiące wzrosły niesamowicie.

Grał tak, że pytali: „Na czym on jedzie?!”. Tak Łęgowski dorósł do kadry

8. Jakub Kamiński

Rok zaczął średnio. Poza samym początkiem, wiosnę w Lechu miał słabszą względem rundy jesiennej, w której zdecydowanie odbił się po strasznie rozczarowującym sezonie 2020/21.

Od stycznia było już wtedy wiadomo, że latem przeniesie się do Wolfsburga. Mimo że już tak nie imponował liczbami, odszedł w glorii mistrza Polski, pożegnał się w najlepszy możliwy sposób.

W Niemczech odnalazł się dobrze, może nawet zaskakująco dobrze. Od razu stał się elementem rotacji, a od 8. kolejki już nie zdarzyło mu się nie wybiegać na boisko od pierwszego gwizdka sędziego. “Wilki” w tym czasie ani razu nie przegrały w Bundeslidze. Kamiński z ofensywnych konkretów uzbierał trzy asysty. Czasami jeszcze brakowało mu trochę szaleństwa z przodu i większej niekonwencjonalności. “Kicker” tylko raz ocenił go powyżej noty “3”, ale i tak premierową rundę za zachodnią granicą trzeba ocenić jednoznacznie pozytywnie.

Dzięki temu “Kamyk” pojechał na mundial, mimo że jego notowania u Michniewicza we wrześniu nie stały zbyt wysoko. Mało tego: zagrał we wszystkich meczach, z czego z Meksykiem i Francją w podstawowym składzie. Na tle wielu innych reprezentantów spisał się nieźle, choć znów wracamy do tego, że przydałoby się więcej jakości w fazie ataku.

Kamiński to aktualnie nasza największa nadzieja w temacie jakości na reprezentacyjnym skrzydle. Tym bardziej trzymamy kciuki za dalszy rozwój.

7. Mateusz Wieteska

Wydaje się, że wyjechał w ostatnim możliwym momencie, żeby później nie żałować i nie mówić, że zasiedział się w Legii. Przy Łazienkowskiej raczej więcej już osiągnąć nie mógł i wejść na wyższy poziom też nie.

Transfer do Francji pozwolił mu odżyć i zyskać nową motywację. Wielu, nie bez przyczyny, powątpiewało, czy odnajdzie się w czołowej lidze zachodniej. Na razie wychodzi, że były to obawy niepotrzebne. Wieteska z miejsca zyskał plac w Clermont i odkąd zadebiutował, w Ligue 1 nie zszedł z boiska choćby na minutę. Szału może nie robi, ale solidności nie sposób mu odmówić. A przebłyski się zdarzały. Po występie z Ajaccio “L’Equipe” uznało go piłkarzem meczu i w tym przypadku można to wyróżnienie potraktować poważnie.

Wieteska doczekał się szansy w reprezentacji. Zadebiutował w czerwcu z Belgią w Lidze Narodów. Po raz drugi wystąpił z Chile tuż przed MŚ. Nie dał dobrej zmiany w końcówce, pierwsze dwa zagrania oznaczały kłopoty dla biało-czerwonych. W kadrze do Kataru i tak się znalazł, nie zagrał tam ani razu, ale całościowy bilans za minione 12 miesięcy wychodzi mu na duży plus.

6. Kamil Grabara

Pewne miejsce między słupkami FC Kopenhaga miał już jesienią 2021, zaraz po transferze. W nowym roku jeszcze umocnił swoją pozycję. Nie przez przypadek dopiero co w głosowaniu samych kolegów po fachu został uznany najlepszym bramkarzem w Danii. Polak bez wątpienia nie gra tylko z powodu polityki klubu, chcącego promować młodzież. Sugerował to rywal Grabary, Mathew Ryan, co doprowadziło do kontry naszego rodaka na Twitterze, gdy Australijczyk zawalił gola w 1/8 finału z Argentyną.

Konfliktowy jak Kamil Grabara

Jesienią pochodzący z Rudy Śląskiej golkiper pokazał się szerszej publiczności w Lidze Mistrzów. Na stadionie Manchesteru City skapitulował pięciokrotnie, a i tak po meczu chwalił go sam Pep Guardiola, co nie uszło uwadze mediów.

Pierwotnie Grabara nie był przewidziany w kadrze na MŚ, ale skorzystał na kontuzji Bartłomieja Drągowskiego i w ostatniej chwili został dowołany. Gdyby nie poważny uraz twarzy, którego doznał w lipcu, do Kataru poleciałby już jako piłkarz jednego z europejskich gigantów. Najbliżej mu było do Napoli, Piotr Dumanowski informował, że ustalił już nawet warunki kontraktu, ale kontuzja wszystko zepsuła. Oby jedynie na chwilę. Sam Grabara dopiero co mówił wprost w rozmowie z “Tipsbladet”, że wkrótce chciałby już grać w topowej lidze. – Jeśli mając 25 czy 26 lat nie jesteś wystarczający dobry, by tam być, to już nigdy nie będziesz – argumentował.

5. Kacper Tobiasz

Wiosnę spędził na wypożyczeniu w Stomilu Olsztyn. Bronił świetnie, ale i tak najgłośniej zrobiło się o nim wtedy, gdy pokazał gest Kozakiewicza kibicom Podbeskidzia, za co został zawieszony na dwie kolejki I ligi.

Przed sezonem wrócił do Legii, został numerem jeden i szybko wyrósł na czołowego bramkarza Ekstraklasy oraz ulubieńca trybun. Tobiasz jest bardzo pewny siebie, ale przy tym unika arogancji i bufonady, trudno go nie lubić. Sportowo wyraźnie słabszy dzień – jak cały zespół – miał z Rakowem. Oprócz tego poniżej solidnego poziomu nie schodził, a z Lechem czy Śląskiem robił rzeczy ponad stan.

W nagrodę pojechał z reprezentacją na mistrzostwa świata. Nie został zgłoszony, był czwartym bramkarzem, ale mógł od kulis zobaczyć największą piłkarską imprezę globu. Dla kogoś, kto jeszcze pod koniec maja martwił się o czyste konto z Puszczą Niepołomice i musiał przełknąć gorycz spadku do II ligi, rzecz absolutnie nie do pomyślenia.

4. Dawid Kownacki

W październiku 2021 “Bild” nazywał go najgorszym transferem w historii Fortuny Duesseldorf. Kownacki, będący wciąż najdroższym zakupem w dziejach klubu, był w trakcie leczenia poważnie kontuzjowanego kolana. W grudniu dwa razy wszedł na ligowe końcówki i runda się skończyła. Zimowy obóz nie zapowiadał przełomu, dlatego na początku lutego “Kownaś” na zasadzie wypożyczenia wrócił do Lecha.

Wydawało się, że “Kolejorzowi” nie jest niezbędny, że był to pokaz siły poznaniaków, ale w trakcie rundy Kownacki chwilami okazywał się bezcenny. Łatał wszystkie dziury – czy to chodziło o skrzydło, pozycję “dziesiątki” czy nawet wysuniętego napastnika. Tak zagrał w Płocku za nieobecnego Mikaela Ishaka i zdobył zwycięską bramkę. Z Legią miał asystę, z Pogonią po wejściu z ławki strzeliła gola i wywalczył rzut karny. W kluczowych momentach potrafił robić różnicę. Bez niego mistrzostwa mogłoby nie być.

Kibice z olbrzymim rozczarowaniem przyjęli fakt, iż Kownacki po sezonie wrócił do Fortuny i nie został wykupiony. Piłkarz przyznawał w Kanale Sportowym, że była taka możliwość, dał zielone światło, ale mistrzowie Polski nie chcieli zapłacić tyle, ile musieli.

Mimo kilku innych ofert został w Fortunie i okazało się, że wiele na tym wygrał. Wychowanek Lecha prezentował najlepszą formę od czasu trafienia do Niemiec. Sześć goli i sześć asyst w siedemnastu meczach 2. Bundesligi mówi samo za siebie. Nagle z najgorszego transferu Kownacki stał się gwiazdą drużyny i kimś, z kim trzeba byłoby przedłużyć kontrakt. To się jednak nie stanie. Polak odrzucił taką możliwość i najpóźniej latem odejdzie za darmo w ciekawsze miejsce.

Kolejny przykład, że rok w piłce to czasem wieczność.

3. Nicola Zalewski

Rok 2022 zaczynał mając na koncie godzinę w pierwszym zespole Romy (siedem epizodów). Można było zakładać, że z czasem dostanie więcej szans, ale tak szybkiego wypłynięcia na głębsze wody chyba nikt się nie spodziewał.

Trochę pomogły Zalewskiemu okoliczności (zwłaszcza kontuzja Spinazzoli), wymuszające na Jose Mourinho odejście od ustawienia 4-2-3-1 na rzecz systemu z trójką stoperów i wahadłowymi. Na lewą stronę “The Special One” wstawił młodego Polaka i się nie rozczarował. Od lutego nie pominął go w żadnym spotkaniu. Zalewski regularnie występował nie tylko w Serie A, ale także w Lidze Konferencji. W ćwierćfinale z Bodo/Glimt i półfinale z Leicester zanotował asysty. W zwycięskim finale z Feyenoordem rozegrał 67 minut.

Malutki, ale z piłką unosił się nad boiskiem. Tak zaczęła się kariera Zalewskiego w naszych kadrach

Nic dziwnego, że Czesław Michniewicz zaczął wysyłać mu powołania (wypracował gola Casha z Holandią) i zabrał na mundial. W Katarze jednak 20-latek nie wytrzymał presji. Na rozpoczęcie rywalizacji w fazie grupowej spalił się mentalnie i już w przerwie meczu z Meksykiem powędrował do szatni. Następną szansę dostał dopiero w 1/8 finału z Francją i też grał nerwowo.

Słabsza jesień w Romie nie była dziełem przypadku. Zalewski w tym sezonie nadal zbiera sporo minut – wreszcie po raz pierwszy udało mu się zagrać pełne 90 w lidze – ale jego pozycja w ekipie “Giallorossich” nie była już tak mocna, a za swoją postawę zbierał gorsze noty. W jego poczynaniach brakowało konkretów.

Zbliżający się rok będzie dla niego niezwykle istotny. Okres ochronny powoli się kończy, już więcej będzie musiał, a mniej mógł.

2. Michał Skóraś

Olbrzymi progres. Cały poprzedni sezon w Lechu miał słaby, co skutkowało tym, że nie zawsze mógł liczyć na wyjściowy skład. Jeszcze w pierwszych letnich występach irytował nieskutecznością i złą decyzyjnością w kluczowych momentach. Mogło się już nawet wydawać, że nic z niego nie będzie, że to nie ten rozmiar kapelusza i niedługo trzeba będzie się pożegnać.

I nagle – coś mu przeskoczyło w głowie. Pomogło m.in. odcięcie się od mediów społecznościowych i opinii zewnętrznych.

Skóraś w obliczu odejścia Jakuba Kamińskiego do Wolfsburga i kontuzji Adriela Ba Louy zyskał spory komfort jeśli chodzi o wyjściową jedenastkę. Nowy trener John van den Brom w zasadzie musiał na niego stawiać. Urodzony w Jastrzębiu-Zdroju skrzydłowy zaczął mu się odpłacać. Przełomem okazał się… przełom sierpnia i września. Najpierw gol i asysta w Gdańsku, potem gol i asysta z Villarrealem w Lidze Konferencji, po kilku dniach kolejna bramka – z Pogonią, a następnie trafienie z Austrią Wiedeń. Wreszcie Skóraś zyskał powtarzalność na dobrym poziomie. Ukoronowaniem fantastycznego okresu był wrześniowy debiut reprezentacyjny z Holandią u siebie (0:2).

Środek rundy był już w jego wykonaniu trochę słabszy, ale na koniec znów dał czadu, strzelając kolejne dwa gole Villarrealowi. Czesław Michniewicz wziął go na mundial i wpuścił na drugą połowę spotkania z Argentyną. Indywidualnie nie za bardzo jest o czym mówić, ale sam zainteresowany na pewno nie zapomni tamtego dnia do końca życia.

W Lechu są pogodzeni z odejściem Skórasia i potrzebą wykonania następnego kroku, choć nastawiają się, że raczej nastąpi to dopiero za pół roku.

1. Jakub Kiwior

Bez dwóch zdań zaliczył największy postęp w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy w polskiej piłce. Dziś trudno w to uwierzyć, ale Kiwior poprzedni sezon rozpoczynał jeszcze w barwach MSK Żylina i wraz z kolegami dostawał łupnia w eliminacjach Ligi Konferencji od FK Jablonec (1:5, 0:3).

Po transferze do Spezii na ligowy debiut czekał do 1 grudnia. Od tego momentu wskoczył do składu, ale już do końca rozgrywek był wystawiany w roli defensywnego pomocnika. Dopiero od początku tego sezonu znów jest w swoim klubie stoperem i to bez wątpienia najlepszym. 22-latek otrzymuje bardzo dobre recenzje i jest uważany za jednego z najbardziej obiecujących środkowych obrońców w Serie A. Łączy się go już z największymi markami, że wspomnimy o Juventusie i Napoli. W doniesieniach medialnych padają wielomilionowe kwoty.

Kiwior z drzwiami i futryną wszedł do seniorskiej reprezentacji. Zadebiutował w czerwcu przeciwko Holandii na wyjeździe (2:2) i praktycznie z miejsca zaczął być naszą główną nadzieją na zmianę sposobu gry w wykonaniu biało-czerwonej defensywy. W przeciwieństwie do Glika i Bednarka, potrafi on dobrze wyprowadzać piłkę i nie boi się ryzykować. Wszystko to potwierdził dużym udziałem przy zwycięskim golu z Walią w Lidze Narodów.

Możliwe nawet, że oczekiwania względem niego były aż za duże i pojawiły się zbyt szybko. Mundial pokazał, że Kiwior nadal ma nad czym pracować. Wywalczył miejsce w składzie kosztem Bednarka, całościowo wypadł w miarę przyzwoicie, ale praktycznie w każdym meczu popełniał przynajmniej jeden poważny błąd, co często wynikało właśnie z chęci ryzykowania z piłką przy nodze.

Nie zmienia to faktu, że za nim niesamowity rok, w którym błyskawicznie przeskoczył o kilka poziomów w swojej karierze. Oby teraz potrafił pójść za ciosem.

WIĘCEJ RANKINGÓW ZA 2022 ROK:

Fot. FotoPyK/Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Media: Zadebiutował w Ekstraklasie w wieku 15 lat. Teraz może trafić do Włoch

Bartosz Lodko
1
Media: Zadebiutował w Ekstraklasie w wieku 15 lat. Teraz może trafić do Włoch

Ekstraklasa

Piłka nożna

Media: Zadebiutował w Ekstraklasie w wieku 15 lat. Teraz może trafić do Włoch

Bartosz Lodko
1
Media: Zadebiutował w Ekstraklasie w wieku 15 lat. Teraz może trafić do Włoch

Komentarze

25 komentarzy

Loading...