Antoni Piechniczek w rozmowie z Interią skomentował zamieszanie z premiami i przyszłością selekcjonera Czesława Michniewicza.
Jego zdaniem trener i piłkarze popełnili w tej sprawie duży błąd. – Dzielili skórę na żywym jeszcze niedźwiedziu, że kłócą się o szczegóły podziału, tej premii. Do jasnej cholery… Spójrzmy jak patrzą na ten problem zawodnicy z innych wielu reprezentacji. Ja usłyszałem o takim podejściu kiedy byłem selekcjonerem reprezentacji Polki drugi raz, w latach 90. Zrobiło to na mnie wrażenie. Ci piłkarze już wtedy mówili: „zarabiamy bardzo duże pieniądze w klubach. Dlatego w reprezentacji możemy grać za uścisk dłoni, pieniądze z turnieju niech idą na cele charytatywne” – komentuje trener, który w 1982 roku wywalczył z biało-czerwonymi trzecie miejsce.
Oberwało się też premierowi Morawieckiemu. – Przecież nikt z niemieckich piłkarzy kiedy zdobywali mistrzostwo świata nie oczekiwał, że nagle pani kanclerz da im jakąś dodatkową pieniężną nagrodę. Bzdura absolutna. Współczuję premierowi Morawieckiemu, że nie znalazł w tej materii odpowiednich doradców… Że nikt nie powiedział mu: „Słuchaj stary, daj sobie z tym spokój, nie wywołuj niepotrzebnych emocji”… A gdyby Polska zdobyła mistrzostwo świata to co: miliard byłby do podziału? Ta sytuacja mogłaby też wywołać niepotrzebne wrażenie, że piłkarze bardziej koncentrują się na pieniądzach niż na samym meczu – stwierdził Piechniczek.
Były selekcjoner uważa także, że decyzja o losach Michniewicza powinna zapaść na spokojnie, bez emocji, bo fakty są takie, że zrealizował on wszystkie cele, które pierwotnie przed nim postawiono.
WIĘCEJ O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W KATARZE:
- Koźmiński: – Ważni ludzie, którzy dają pieniądze na polską piłkę, są zniesmaczeni [WYWIAD]
- Mikulski: Marciniak w finale? Jestem umiarkowanym optymistą. Decyzja w czwartek
- Sofyan Amrabat, czyli maszyna z Maroka. „Człowiek z misją, stworzony do futbolu”
- Alvarez i Fernandez – młodzież w służbie Messiego
Fot. FotoPyK