Te obrazki obiegły świat. Leo Messi podchodzi do rzutu karnego, który sam wywalczył. Uderza silnie i mocno w swoją prawą stronę, ale Wojciech Szczęsny tylko na to czeka i odbija piłkę do boku. To był moment chwały polskiego bramkarza na katarskim mundialu.
Potem Argentyna strzeliła dwa gole i wygrała 2:0, a szeroko komentowane było inne wydarzenie – w pewnym momencie doszło do spięcia między Messim a Lewandowskim, w czasie którego ten drugi sfaulował tego pierwszego, a ten pierwszy początkowo nie chciał przyjąć przeprosin tego drugiego.
– Nauczyli mnie, że wszystko, co dzieje się na boisku, zostaje na boisku, tak samo w szatni. Rzeczy, o których ze sobą rozmawiamy, nigdy nie wyniósłbym poza murawę – skomentował argentyński piłkarz, który rozegrał swoje dwudzieste drugie spotkanie na mundialu i tym samym ustanowił reprezentacji Argentyny, wyprzedzając Diego Maradonę.– Dopiero niedawno się o tym dowiedziałem, nie wiedziałem o tym wcześniej. Miło, że udało mi się coś takiego osiągnąć. Myślę, że Diego byłby ze mnie dumny, bo zawsze był względem mnie bardzo życzliwy. Zawsze był szczęśliwy, gdy mi się powodziło.
Czytaj więcej o reprezentacji Polski:
- Zagrali na 0:2. I awansowali!
- Oceny Polaków po Argentynie. Szczęsny i długo, długo nikt
- Koniec złudzeń: Bielik i Krychowiak to nie jest duet na mundial
- Szczęsny: – Po raz pierwszy w życiu cieszę się z przegranej
- Michniewicz: – W pełni zasłużyliśmy na ten awans
Fot. Fotopyk