WTA Finals jest ostatnim ważnym turniejem, jaki został do zgarnięcia w 2022 roku. Iga Świątek wie o tym doskonale. I już w pierwszym meczu zawodów w Fort Worth pokazała, że zbudowała na nie wysoką formę. Polka w dwóch szybkich setach uporała się z Darią Kasatkiną.
Pamiętamy, jak potoczyło się ubiegłoroczne WTA Finals. Nasza tenisistka nie najlepiej zniosła presję gry w kończącym sezon turnieju. Pod koniec meczu z Marią Sakkari rozkleiła się, co potem rozpętało dyskusję na temat przygotowania mentalnego Polki. To był zresztą okres, w którym Iga była być może najbardziej krytykowana w całej swojej karierze. Niedługo później rozstała się z trenerem Piotrem Sierzputowskim. Nikt wówczas nie mógł pomyśleć, że kilka miesięcy później Polka zacznie seryjnie wygrywać mecze i awansuje na pozycję liderki rankingu.
Cóż, progres, jaki poczyniła Świątek był gigantyczny. Rok po nieudanym turnieju znajduje się w już kompletnie innym punkcie. Jest murowaną faworytką do wygrania WTA Finals. W gronie zawodniczek, które zakwalifikowały się do tych zawodów, tylko Caroline Garcia zdołała na przestrzeni ostatnich miesięcy pokonać Polkę. Tymczasem wspomniana Sakkari czy Aryna Sabalenka mierzyły się z naszą tenisistką wielokrotnie. I za każdym razem musiały pogodzić się z porażką, często po „ostrym laniu”.
Daria Kasatkina też nie mogła być faworytką spotkania z Igą. Zawodniczki prywatnie są przyjaciółkami, ale na korcie oczywiście nie może być mowy o odpuszczaniu. Rosjanka, znajdująca się na ósmym miejscu w światowym rankingu, nie odniosła w sezonie 2022 żadnego spektakularnego sukcesu. Ale generalnie prezentowała solidną, równą formę. Co koniec końców pozwoliło jej zakwalifikować się do WTA Finals.
Na pierwszy ogień zmierzyła się z najtrudniejszą możliwą przeciwniczką.
Najwyższa forma na ważny turniej?
Trudno powiedzieć coś odkrywczego o pierwszym secie dzisiejszego meczu. Iga stopniowo „przejmowała” kolejne wymiany, przygotowując sobie grunt pod wyprowadzenie winnera. Niby popełniała więcej niewymuszonych błędów od Rosjanki, ale to nie miało żadnego znaczenia. Świetnie returnowała, bez większych problemów wygrywała punkty przy swoim podaniu. Kasatkina zagroziła jej tylko w trzecim gemie inaugurującej partii. Miała wówczas dwa break pointy – ale Polka się pewnie obroniła.
Ostatecznie seta wygrała wynikiem 6:2. A kolejnego też rozpoczęła znakomicie, z pierwszych trzynastu piłek wygrywając…. dwanaście. Zanim się zatem obejrzeliśmy, Polka prowadziła już 3:0 w gemach. Rosjanka była po prostu bezradna. Udało jej się co prawda wrócić do gry, wdać się w nieco dłuższe wymiany. Ale jej strata do Igi już była spora. I patrząc na grę naszej reprezentantki: nie zapowiadało się na to, żeby Daria mogła jeszcze wygrać dzisiejszy pojedynek.
No i faktycznie – Kasatkina walczyła, ale drugi set zakończył się tylko nieco lepszym, z jej perspektywy, wynikiem niż pierwszy. Polka oddała swojej rywalce trzy gemy. I zaliczyła bardzo przekonujące zwycięstwo, zarówno w partii, jak i całym spotkaniu. A po nim dziękowała za doping kibicom, a także podkreślała swoje zamiłowanie do stylu ubierania w Tekasie: – Po turnieju na pewno pójdę na zakupy i będę wyglądała jak kowboj – żartowała.
W pozostałych meczach grupowych WTA Finals nasza tenisistka zmierzy się z Coco Gauff oraz Caroline Garcią. Czyli prawdopodobnie drugą faworytką tej grupy, a także swoją pogromczynią z Warszawy. Spodziewamy się, że Amerykanka i Francuzka postawią Idze nieco większe wyzwanie niż Kasatkina. Ale oczywiście – porażka Igi w jakimkolwiek meczu turnieju w Fort Worth będzie sporą niespodzianką.
Iga Świątek – Daria Kasatkina 6:2, 6:3
Fot. Newspix.pl