W kontekście Lechii Gdańsk i jej nowego trenera padało nazwisko Bartosza Grzelaka, mówiło się o Aleksandarze Vukoviciu. Ale najgorszy zespół Ekstraklasy postanowił zaskoczyć i… nie zaskoczyć. Nowym trenerem Lechii został Marcin Kaczmarek, który ostatni raz trenował jakikolwiek zespół ponad dwa lata temu. Ale też jest lechistą, mieszka w Gdańsku i zostawił w klubie dobre wspomnienia.
Gdyby Kaczmarek jeszcze w rundzie wiosennej prowadził jakiś klub w pierwszej lidze, to wieść o jego zatrudnieniu przyjęlibyśmy z jakimś zrozumieniem. Na ogół kluby w nienajlepszej kondycji finansowej i kluby w poważnym kryzysie sięgają po kartę “bierzemy gościa stąd!”. Pojawiają się hasła o tym, że facet “wie, ile waży koszulka Lechii Gdańsk”, że “będzie wiedział, ile dla tego miasta znaczy ten klub”, no i klasyczne “jemu na pewno będzie zależało”. Bo Kaczmarek to przecież facet, który prowadził już Lechię w niższych ligach, pozostawił po sobie dobre wspomnienia i cały czas był na miejscu.
Problem w tym, że mówimy o trenerze, który ostatni raz na ławce trenerskiej zasiadł w lipcu 2020 roku. I to nie w Ekstraklasie. Nie nawet na poziomie 1. ligi. A w drugiej lidze – razem z Widzewem wywalczył awans, ale w Łodzi uznali, że wiosną zespół prezentował się na tyle przeciętnie, że awans wywalczył słabością innych i mimo zajęcia pierwszego miejsca rozstał się z Kaczmarkiem.
Od tego czasu w polskiej piłce trochę się zmieniło. Lato 2020… Mówimy tutaj o czasie, gdy trenerem Legii był jeszcze Aleksandar Vuković, ŁKS spadał z Ekstraklasy, Śląsk prowadził Lavicka, a Kacpra Kozłowskiego kojarzyliśmy głównie z tego, że to ciekawy junior Pogoni.
Z tej perspektywy ruch Lechii trąci desperacją. Bo przypuszczamy, że Kaczmarek w ostatnim czasie nie przebierał w ofertach i nie było tak, że co tydzień kolejny prezes dzwonił i pytał “Marcin, fajnie komentujesz w tym Polsacie, może byś nas poprowadził?”. Nazwisko Kaczmarka nie pojawiało się nawet zbyt często w spekulacjach dotyczących wymiany trenera. I nie mówimy nawet o Ekstraklasie, a zespołach pierwszoligowych. To nie tak, że facet był na aucie kariery zawodowej, ale faktycznie był już dość poważnie zapomniany.
Możemy skontrować sami siebie i powiedzieć – Jacek Zieliński też nie pracował nigdzie przez dłuższy czas, a jednak wziął Cracovię i nie wygląda to źle. Ale dobrze wiemy, że to dwa różne przypadki. Zieliński był już w takim miejscu kariery, że nie musiał się łapać nowej roboty i w spokoju mógł siedzieć na bezrobociu. Kaczmarek? Z Widzewa odchodził jako 46-latek, który ma coś do udowodnienia. A jednak przez blisko 30 miesięcy nie prowadził żadnego zespołu.
Ale tutaj znów wraca wątek “bycia lechistą”. Zerknęliśmy sobie w nasze archiwum, a tam wywiad z 2016 roku z Kaczmarkiem i taki fragment: – Wielu ludzi, też często moich bliższych lub dalszych znajomych, uważa się za lechistów. Często w sposób uprawniony, czasami mniej. Ja mogę powiedzieć, że ja jestem lechistą. Wychowałem się w tym klubie, od trampkarza do seniora, z tego klubu zostałem wytransferowany, dałem mu też w jakiś sposób zarobić, potem wróciłem w trudnym momencie i też jakąś cegiełkę do jego odbudowania dołożyłem. I w związku z tym na pewno zawsze będzie leżał mi na sercu los Lechii. To jest moje rodzinne miasto, mieszka w nim moja rodzina, żona pracuje, dzieci chodzą do szkoły, mam tu rodziców, którzy pomieszkują trochę w Gdańsku, trochę pod nim. I niewątpliwie każdy chciałby być w domu. Ja nie ukrywam, że jeśli kiedykolwiek oferta z Lechii jeszcze się pojawi, czy to będzie w bliższej czy dalszej przyszłości, to zawsze ją rozważę. To jest mój klub i nie wyobrażam sobie, by mogło być inaczej.
Dlatego mamy mieszane uczucia. Z jednej strony – rozumiemy tę całą retorykę tożsamościową, w którą zapewne będzie szła Lechia przy wyjaśnienia dlaczego akurat ten trener. Ale jest też druga strona. Lechia jest dzisiaj kompletnym bałaganem. Kwasy w szatni, gra wygląda fatalnie, punktowo jest katastrofa, w gabinetach nie wiadomo o co chodzi, zaraz nie będzie Mandziary, podobno ma przyjść dyrektor sportowy…
W plotki o przyjściu Bartosza Grzelaka nie wierzyliśmy, bo Lechia nie jest na ten moment fajnym miejsce do budowania sobie CV. Zwłaszcza po obiecującej historii w Szwecji. Ale ten Vuković brzmiał już sensownie po tym względem, że facet wydawał się strażakiem zdolnym do opanowania pożaru panującego w szatni. Tymczasem Lechia bierze trenera, który ostatni raz w Ekstraklasie pracował jeszcze w Płocku i to ponad pięć lat temu.
Czy trąci to desperacją i nerwowym szukaniem kogokolwiek, kto weźmie ten bałagan na barki i spróbuje sobie z nim poradzić? Trochę tak.
Ale czy jesteśmy przekonani, że Lechia będzie się tylko zakopywać głębiej w tym kryzysie? Niekoniecznie. Natomiast nie mamy przekonania, że to jest wybór idealny.
Choć zapewne nie zabraknie głosów o tym, że to wybór świetny. Bo Kaczmarek zna bardzo dobrze 1. ligę (ponad 160 meczów z Wisłą i Termalicą, ostatnio komentował te rozgrywki w Polsacie), a Lechia zmierza powoli w stronę spadku…
WIĘCEJ O LECHII:
- Kiedy jesteś za Lechią i zerkasz na tabelę
- Proces sprzedaży Lechii wstrzymany
- Oficjalnie: Adam Madziara odchodzi z Lechii
fot. FotoPyk