Reklama

Okunuki zaskoczył Koronę, Górnik przełamał serię remisów

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

18 września 2022, 15:42 • 3 min czytania 31 komentarzy

Kanji Okunuki. Chyba trzeba będzie zapamiętać to nazwisko. 23-letni Japończyk sprawił, że Górnik Zabrze przełamał passę pięciu spotkań bez zwycięstwa i trochę pokolorował nam generalnie dość smutny mecz w Kielcach. 

Okunuki zaskoczył Koronę, Górnik przełamał serię remisów

Smutny, bo choć sam początek był obiecujący, to dość szybko widowisko zamieniło się w klasyczną rąbankę. Co chwila jakiś faul, ktoś leżący po ostrym starciu. Do tego przerwa spowodowana zadymieniem boiska przez odpalających race kibiców i długa analiza sytuacji przy golu na 1:0 sprawiły, że sędzia Damian Sylwestrzak do pierwszej połowy doliczył aż 10 minut.

Korona Kielce – Górnik Zabrze 1:2. Okunuki bohaterem gości

I właśnie po tej przerwie racowej, gdy piłkarze na chwilę nawet zeszli z boiska, Korona straciła cały swój impet. Zaczęła przecież odważnie, Śpiączka miał bardzo dobrą sytuację po prostopadłym podaniu Takaca (obronił Broll), a Podgórski jeszcze lepszą, gdy jakimś cudem nawet nie trafił w piłkę po świetnym dośrodkowaniu Łukowskiego. Dość szybko udało się objąć prowadzenie – Śpiączka w swoim stylu, idąc na „dzika” wywalczył piłkę przy linii bocznej mimo obecności dwóch rywali, a Łukowski pięknym uderzeniem od słupka pokonał Brolla. Sędziowie analizowali to jeszcze, czy nie było faulu lub zagrania ręką, ale wszystko odbyło się zgodnie z przepisami.

Potem doszło do tej przymusowej przerwy. Kilka minut w tunelu wybiło Koronę z rytmu, za to Górnik coraz bardziej się rozpędzał. Od pierwszych chwil potrafił stwarzać zagrożenie pod bramką Forenca, który z trudem odbił sytuacyjne uderzenie Okunukiego, a Dadoka po ciekawej kombinacji z Krawczykiem wślizgiem rozpaczy zatrzymał Takac. Aż wreszcie Okunuki zabawił się z Zebiciem, wpadł w pole karne, przypadkowo zagrał na ścianę z Sewerzyńskim i zachował zimną krew w tych niespodziewanych okolicznościach, uprzedzając Forenca i pakując piłkę do siatki.

Japończyk z meczu na mecz się rozkręca. Debiut w Płocku miał bardzo słaby. Zaczął od trzech fauli, później mało co mu wychodziło. Z Piastem było już trochę lepiej, robił sporo szumu, choć jeszcze więcej było w tym chaosu. Dziś przekuł to wszystko konkrety. W drugiej połowie Janża zagrał na wolne pole do Krawczyka, ten podniósł głowę i płasko wycofał do Okunukiego, który bardzo precyzyjnym uderzeniem przy słupku dał Górnikowi prowadzenie.

Reklama

Korona bez celnego strzału po przerwie

To wystarczyło. Korona do przerwy mogła jeszcze liczyć na to, że zabrzanie sami spróbują się załatwić. Raz Broll kombinował z dryblingiem i stracił piłkę na rzecz Śpiączki, który jednak dał się wypchnąć do boku i za długo zwlekał z dośrodkowaniem, przez co piłka opuściła boiska. W środku pola królował Mvondo, ale raz – jak to ma w zwyczaju – na chwilę doznał zaćmienia mózgu i zagrał nieodpowiedzialnie wszerz. Podanie przejęte, zamieszanie i ratunkowa interwencja Kotzke, który zastąpił na środku obrony kontuzjowanego Janickiego.

W drugiej odsłonie złocisto-krwiści nie oddali celnego strzału i nie doszli do żadnej godnej uwagi sytuacji. Leszek Ojrzyński nie trafił ze zmianami, z Luką Zarandią Korona w zasadzie grała w dziesięciu. Górnik nie kwapił się do kolejnych ataków, ale po wejściu Podolskiego i coraz większym odsłanianiu się rywala obowiązkiem było podwyższenie prowadzenia. Wojtuszek po „położeniu” Błanika trafił jednak w słupek, a Podolski pędząc od własnej połowy na opuszczoną przez Forenca bramkę (pobiegł do rzutu rożnego Korony) strzelił prosto w biegnącego przed nim Szpakowskiego.

Korona doznała trzeciej z rzędu porażki przed własną publicznością. Ojrzyński do pewnego stopnia może się tłumaczyć problemami kadrowymi, ale generalnie coraz mocniej rzuca się w oczy brak piłkarskiej jakości u wielu jego podopiecznych. Górnik po czterech kolejnych remisach wreszcie zgarnął pełną pulę i wbił się do pierwszej dziesiątki. Zabrzanie mają jeszcze zaległe spotkanie wyjazdowe z Lechią Gdańsk, co w tym momencie brzmi ze wszech miar zachęcająco.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Reklama

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

31 komentarzy

Loading...