Raków Częstochowa poszedł za ciosem po rozgromieniu Legii, końcowy wynik w pełni się zgadza, ale mecz z Radomiakiem dla piłkarzy Marka Papszuna bardzo długo wcale nie był spacerkiem. Kto wie, jak by się potoczył, gdyby nie błysk geniuszu Fabiana Piaseckiego.
Radomiak prawie przez całą pierwszą połowę potwierdzał, że umie zabijać spotkania. W ofensywie niczego nie wykreował, bezradny Maurides dobrze radził sobie w powietrzu, wygrywał pojedynki, ale nie miał z kim grać. W akcie desperacji pozostawały mu próby strzałów z trzydziestu metrów.
Raków Częstochowa – Radomiak Radom 3:0. Fantastyczny gol Fabiana Piaseckiego
Za to w defensywie goście naprawdę sprawiali problemy Iviemu Lopezowi i spółce. Nim Piasecki zachwycił całą Polskę i okolice, najciekawszym momentem była jego sytuacja, w której już trochę rzutem na taśmę dziubnął piłkę przed wychodzącym Kobylakiem, ale nie zdołał go tym zaskoczyć. Jak sam przyznał w wywiadzie w przerwie, nie chciał atakować z większym rozpędem, żeby nie zrobić krzywdy bramkarzowi.
Aż wreszcie nadszedł ten moment. Svarnas posłał wysokie dośrodkowanie w pole karne, a Piasecki zrobił TO:
Ten gol jest absolutnie wspaniały pod każdym względem: technicznym, stopnia trudności i tak dalej. Napastnik Rakowa stał przecież bokiem do bramki, daleko od jej światła, przed strzałem musiał się kilka razy cofnąć. Uderzyć w takich okolicznościach tak perfekcyjnie to niebywała sztuka. Filip Mladenović ze swoim pięknym wolejem nie będzie miał nawet bramki kolejki. Ot, ironia losu. A Piasecki tym razem bez żadnego naciągania będzie mógł za jakiś czas odbierać nagrodę za gola sezonu. Piszemy „naciągania”, bo jego przewrotka z Gliwic w barwach Śląska była bardzo ładna, ale jednak mieliśmy wtedy kilku znacznie mocniejszych faworytów do zwycięstwa. Teraz prawdopodobieństwo, że ktoś go przebije jest minimalne. A i FIFA w kontekście nagrody Puskasa powinna się zainteresować.
Radomiak bezradny w ofensywie
Dzięki błyskowi geniuszu urodzonego we Wrocławiu 27-latka, z Rakowa zeszło całe ciśnienie, odblokował się. Radomiak natomiast po zawaleniu się planu A nie miał żadnego planu B. A jeśli miał, to kompletnie nie potrafił wcielić go w życie.
Jakby tego było mało, zespół spod Jasnej Góry zaraz po przerwie załatwił sprawę. Najpierw Svarnas wykończył wypieszczone dośrodkowanie Iviego Lopeza z rzutu wolnego. Sędziowie początkowo bramki nie zaliczyli, ale po analizie na wozie VAR uznali, że spalonego nie było, choć na pierwszy rzut oka z telewizyjnych ujęć wydawało się, że jest inaczej. Chwilę potem Matos stracił piłkę przed polem karnym, podanie Nowaka zostało trącone i Ivi przy pasywnej postawie Rossiego bez problemów posłał piłkę przy słupku obok bezradnego Kobylaka.
Raków mógł wygrać jeszcze wyżej, ale Piasecki zmarnował sytuację sam na sam (Matos wybił piłkę sprzed bramki), Kobylak szczęśliwie obronił strzał Gutkovskisa, a parę kontr powinno zostać lepiej rozegranych. Radomiak sprawdził Kovacevicia tylko po mocnym strzale Mauridesa z rzutu wolnego.
W wielu fragmentach ciężko się ten mecz oglądało, dużo było brutalnej gry. Tomasz Musiał odgwizdał aż 40 fauli i pokazał siedem żółtych kartek, a powinien jeszcze więcej. Drugie „żółtka” dla Matosa i Nascimento były wręcz obowiązkowe. Dla odmiany nadal nie pojmujemy, jakim cudem Musiał wyjściowo pokazał czerwony kartonik Rossiemu za trącenie Tudora przy linii bocznej. Nie było innej możliwości jak zmiana tej decyzji po interwencji VAR-u. Kolor kartki został zamieniony na żółty, a i nawet taka kara nie wydawała się obowiązkowa. Generalnie sędzia z Krakowa kolejny raz nie do końca panował nad boiskowymi wydarzeniami.
Mimo zaległego meczu z Piastem Raków jest już wiceliderem. Radomiak doznał trzeciej porażki w ostatnich czterech kolejkach i za każdym razem przegrywał do zera. Mariusz Lewandowski musi przede wszystkim popracować nad ofensywą.
WIĘCEJ O ESTRAKLASIE:
Fot. Newspix