Reklama

Niedziela w Ekstraklasie: grają sami zwycięzcy z poprzedniej kolejki

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

21 sierpnia 2022, 10:41 • 6 min czytania 3 komentarze

Okrojona niedziela w Ekstraklasie ma dość nietypowy zestaw. Dlaczego? Ponieważ wszystkie cztery drużyny, które zobaczymy na boisku wygrały swoje mecze sprzed tygodnia. W przypadku jednych było to po prostu pójście za ciosem, w przypadku drugich natomiast oznaczało odskoczenie znad przepaści. Siłą rzeczy dziś na koniec dnia nie wszyscy będą zadowoleni. 

Niedziela w Ekstraklasie: grają sami zwycięzcy z poprzedniej kolejki

W najtrudniejszej sytuacji nadal znajduje się Piast Gliwice. Zaczął sezon fatalnie nawet jak na siebie, gdy kiepski początek niejako jest wkalkulowany.

Piast Gliwice – Stal Mielec

Trzy z rzędu porażki do zera nie są czymś, nad czym można przejść do porządku dziennego, bo drużyna musi się rozkręcić, zwłaszcza że tak naprawdę jedynym większym problemem kadrowym – poza wchodzącym z ławki Damianem Kądziorem, potrzebującym chwili po kontuzji – był brak następcy dla Martina Konczkowskiego. Wciąż zresztą nim pozostaje. Arkadiusz Pyrka w tej roli sobie nie radził. Na wiele pozwalał rywalom w defensywie i na dodatek mało dawał w ofensywie. Gdzieś zatracił swój błysk, który wcześniej czasami pokazywał w roli skrzydłowego.

W efekcie Waldemar Fornalik z Cracovią poszedł w lekką desperację, przechodząc na klasyczną czwórkę z tyłu i ustawiając z prawej strony mało zwrotnego Constantina Reinera. O dziwo zdało to egzamin, wcześniej słabo spisujący się Austriak wypadł przyzwoicie. Pyrka został przesunięty do przodu i znów rozczarował, więc można zakładać, że to kwestia najbliższego czasu, gdy na stałe w składzie zluzuje go Jorge Felix. Hiszpan zaliczył wejście smoka po powrocie do Piasta i momentalnie po wejściu z ławki strzelił ładnego gola na wagę zwycięstwa nad Cracovią. Dziś prawdopodobnie Pyrka jeszcze z braku laku dostanie szansę od początku, ale na dłuższą metę jest skazany na rolę dżokera, chyba że nagle eksploduje życiową formą. Na to się jednak nie zanosi.

Fornalik na przedmeczowym briefingu nie ukrywał, że nadal liczy na jakieś transfery do klubu. I trudno mu się dziwić. Będziemy zdziwieni, jeżeli konkretne działania w tym okienku zakończą się na Tomasiewiczu i Felixie.

Reklama

Gdy przed sezonem w Gliwicach patrzyli w terminarz, domowy mecz ze Stalą uznali pewnie za jedną z najbardziej oczywistych okazji do zdobycia kompletu punktów. Obecnie jednak nikt w Ekstraklasie nie cieszy się na starcie z mielczanami, bo ci stali się sensacją początku rozgrywek i naprawdę nie widać przesłanek ku temu, by nagle coś miało się gwałtownie posypać. Nie znajdziemy w drużynie Adama Majewskiego jakiegoś istotniejszego słabego punktu. Jest pewny bramkarz, solidność defensywna całego zespołu, są ofensywne gwiazdy w osobach Hamulicia i Domańskiego, są siły do biegania i sensowna taktyka. Stal nie jest zespołem efektownym, często gra z kontry, a do meczu z Górnikiem gole strzelała głównie ze stałych fragmentów. Mimo to całościowo ogląda się ją całkiem przyjemnie. Nie jest to cotygodniowe wykrwawianie się za punkty, co zawsze wzbudza szacunek w przypadku maluczkich, lecz niekoniecznie cieszy oko widza – zwłaszcza postronnego.

Na tę chwilę wydaje się, że jedyne, co może zastopować Stal to większa liczba absencji. Wtedy problemem stanie się krótka kołdra na niektórych pozycjach. Prawdopodobnie Majewski prędzej czy później będzie musiał się z tym zmierzyć, ale przy takiej formie jego piłkarzy do tego momentu pozycja w tabeli powinna być komfortowa.

Jeżeli Piast pokona dziś Stal, uznamy, że zadyszka go opuściła. Wiele będzie zależało od Kamila Wilczka, który w sezon wszedł jeszcze słabiej niż cały zespół. Po obiecującym początku w rundzie wiosennej, doświadczony napastnik spuścił z tonu i pozostaje w tym stanie. Osiem meczów bez gola (633 minuty) – nie tego się po nim spodziewano, zwłaszcza że czas miał działać na jego korzyść po problemach w FC Kopenhaga, a jest odwrotnie.

Zagłębie Lubin – Radomiak Radom

Zagłębie się rozkręca. Najsłabiej, mimo że wywalczyło punkt, zaprezentowało się chyba w pierwszej kolejce ze Śląskiem Wrocław. Z Legią przy Łazienkowskiej w drugiej połowie podopieczni Piotra Stokowca zyskali pewną dominację, której nie potrafili wykorzystać, ale sama gra wyglądała już dobrze. Później poszły za tym wyniki:

Reklama
  • 1:0 w Gliwicach
  • 1:1 u siebie z Lechem
  • 1:0 w Legnicy

Jedyne większe zmartwienie Piotra Stokowca to obsada pozycji napastnika. Martin Dolezal niezmiennie jest irytujący. Często mało go w grze, a jak już ma sytuacje, to ich nie wykorzystuje. Oddał już sześć strzałów, z czego trzy celne, ale ciągle nic nie wpadło do sieci. Na bramkę czeka od 8 kwietnia, gdy dwukrotnie pokonał Rafała Strączka ze Stali. Łącznie to już 613 minut snajperskiej niemocy.

Gorzej, że główną alternatywą dla Czecha pozostaje Szymon Kobusiński, który ewidentnie musi się oswoić z Ekstraklasą i na razie na boisku prezentuje się dość nieśmiało. Jeśli jednak Dolezal się nie ogarnie, pewnie prędzej niż później sprowadzony z Puszczy Niepołomice zawodnik i tak wskoczy do składu.

Stokowiec ma za to komfort na innych pozycjach. W środku pola zaczyna brakować miejsca dla Poletanovicia, bo dobrze spisują się Łakomy z Makowskim. Na skrzydłach z Miedzią korzystnie wypadli Dieng i Chodyna, a przecież w odwodzie pozostają niedawny buntownik Bohar i wracający po zawieszeniu za czerwoną kartkę Gaprindaszwili. Na lewej stronie obrony trwa zacięta rywalizacja między Giorbelidze i Bartolewskim. Kokiego Hinokio chętnie wziąłby niejeden klub Ekstraklasy, a Japończyk w tym sezonie jak dotąd ma rozegranych 13 minut w jednym meczu. Jest z kogo wybierać.

„Miedziowi” staną naprzeciw Radomiaka, który także zaczyna się wznosić. O ile wygrana w ostatniej akcji w Białymstoku grając jedenastu na dziewięciu oznaczała głównie uniknięcie kompromitacji, o tyle rozgromienie Lechii Gdańsk zrobiło wrażenie. Jasne, goście byli fatalnie dysponowani, ale to przecież dopiero co był nasz pucharowicz, a w Radomiu równie dobrze mógł stracić osiem goli.

Na szczęście dla radomskich kibiców nic poważnego nie stało się Mauridesowi, który z Lechią przymusowo opuścił murawę. Okazało się, że powodem były tylko mocne skurcze. Mariusz Lewandowski liczy na pójście za ciosem Roberto Alvesa, który tydzień temu wreszcie pokazał, że świetne liczby wykręcone w drugiej lidze szwajcarskiej coś znaczą. Generalnie druga linia Radomiaka zaczyna się podobać. Coraz lepiej gra Thabo Cele, a Filipe Nascimento w równie dobrej formie znajdował się co najwyżej na początku ubiegłego sezonu w meczach z Lechem i Legią.

Filipe Nascimento: Bryant zmienił moją mentalność. Jeśli chcesz odnieść sukces, musisz go słuchać [WYWIAD]

Lewandowskiego jako byłego zawodnika defensywnego na pewno martwi fakt, że od chwili jego debiutu (0:0 w Zabrzu) Radomiak nie potrafi zachować czystego konta. Osiem kolejnych meczów ze straconym golem sygnalizuje, że sprawa jest poważniejsza. Zapewne w sporej mierze wynika ona z ofensywnego nastawienia drużyny, co zresztą przyznaje sam trener. Seria ta zaczęła się od sześciu bramek wpakowanych przez Zagłębie, więc aż się prosi, żeby teraz z Zagłębiem ją zakończyć i raz na zawsze zasklepić blizny po tamtym upokorzeniu.

Kursy na niedzielne mecze 6. kolejki Ekstraklasy w Fuksiarz.pl:

 

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Gdyby to była Fifa, Widzew rozwaliłby pada o ścianę po golach Warty

Paweł Paczul
0
Gdyby to była Fifa, Widzew rozwaliłby pada o ścianę po golach Warty
Polecane

„Nie oczekiwałem takiego sukcesu”. Skąd się wziął Jak Jones, sensacyjny finalista MŚ w snookerze?

Sebastian Warzecha
0
„Nie oczekiwałem takiego sukcesu”. Skąd się wziął Jak Jones, sensacyjny finalista MŚ w snookerze?
Niemcy

Bayern stracił piłkarza przed najważniejszym meczem sezonu

Szymon Piórek
0
Bayern stracił piłkarza przed najważniejszym meczem sezonu

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Gdyby to była Fifa, Widzew rozwaliłby pada o ścianę po golach Warty

Paweł Paczul
0
Gdyby to była Fifa, Widzew rozwaliłby pada o ścianę po golach Warty
Niemcy

Bayern stracił piłkarza przed najważniejszym meczem sezonu

Szymon Piórek
0
Bayern stracił piłkarza przed najważniejszym meczem sezonu

Komentarze

3 komentarze

Loading...