Tomasz Kaczmarek przed tygodniem po porażce z Koroną Kielce powiedział, że był to najgorszy mecz Lechii Gdańsk pod jego wodzą. Dziś chyba musi zaktualizować tę wypowiedź, bo jego podopieczni ośmieszyli się w Radomiu. Gdyby gospodarze wykorzystali tylko te bardzo dobre sytuacje, które sobie stworzyli, wynik zakręciłby się w okolicach dwucyfrówki.
Istnieje duże prawdopodobieństwo, że żaden duet czy też tercet stoperów w tym sezonie Ekstraklasy nie wypadnie już słabiej niż panowie Michał Nalepa i Mario Maloca. To, co wyczyniali, nie mieści się w głowie. Kompilacja ich występu to byłoby takie nagromadzenie błędów i nieporadności, że nawet administratorzy różnych “out of contextów” czy innych piłkarskich jaj zastanawialiby się, czy to na pewno nie są sfabrykowane nagrania. Na tym tle nawet środkowi obrońcy Miedzi Legnica wydają się profesorami w swoim fachu.
Radomiak – Lechia Gdańsk 4:1. Katastrofalna postawa Malocy i Nalepy
Nalepa zaczął od przedziwnego minięcia się z górną piłką, a Maloca był tak kulturalny przy odprowadzaniu Mauridesa w kierunku własnej bramki, że gdyby trzeba było, to by do niej wszedł. Brazylijczyk biegł, biegł, lekko skiksował samemu sobie asystując i wreszcie strzelił. Kopnął na tyle mocno, z na tyle bliskiej odległości, że Buchalik już niewiele mógł zrobić.
Przy drugiej bramce Maloca położył się przed dośrodkowującym do Alvesa Mauridesem, choć wydawało się, że napastnik gospodarzy zbytnio się nie rozpędził. Trzeci gol to złe wybicie Malocy, kontra i Nalepa blokujący ręką strzał Machado, za co bez dyskusji był rzut karny interweniującego i żółta kartka (pewnym egzekutorem Nascimento). Czwarta bramka? Feliks w tłoku łatwo doszedł do strzału głowu, Nalepa był jednym z tych, którzy powinni doskoczyć. Cały czas mówimy tylko o akcjach bramkowych, a słabszych momentów ta dwójka miała znacznie więcej, szczególnie Maloca. Czy teraz szefowie Lechii nadal będą przekonywali, że drużyna nie potrzebuje pilnych wzmocnień?
Przy stanie 2:0 poprzeczkę bramki Buchalika w krótkim odstępie obijali Maurides (strzał głową po dośrodkowaniu Abramowicza) i Grzybek (uderzenie z rzutu wolnego). W drugiej połowie w słupek po interwencji Buchalika trafił Feliks. Przed przerwą sytuacji sam na sam nie wykorzystał Machado, który wcześniej ośmieszył pozornie mającego wygraną pozycję Steca. W końcówce Alves fatalnie spudłował po dobitce strzału Pika, który z łatwością przepchnął Malocę. Przez chwilę Radomiak fetował też piątą bramkę, ale powtórki wykazały, że tym razem Feliks faulował Malocę w powietrznej walce.
Przełomowy występ Roberto Alvesa?
W Lechii zdecydowanie ponad resztę wyrastał Flavio Paixao. Portugalczyk pewnie wykorzystał rzut karny podyktowany za zagranie ręką Cichockiego po strzale debiutującego Dominika Piły (generalnie bardzo słaby występ) i stworzył kolegom kilka niezłych sytuacji.
Gdańszczanie złapali kontakt w najmniej oczekiwanym momencie, gdy wszyscy zastanawiali się, kiedy Radomiak podwyższy na 3:0, ale nie potrafili pójść za ciosem. W drugiej połowie mieli pojedyncze okazje, interwencja Majchrowicza po główce Nalepy była wręcz z gatunku tych ponadprzeciętnych, ale całościowo nic się w ekipie z Trójmiasta nie kleiło. Tomasz Kaczmarek dał szansę od początku Pile i Diabate. Musiał kombinować również dlatego, że z powodu kontuzji pleców, która odnowiła się w… autokarze, poza kadrą meczową znalazł się Łukasz Zwoliński. Te roszady nie przyniosły efektu, choć trudno mieć o nie pretensje, bo Durmus, Terrazzino czy Clemens wcześniejszymi występami nie dawali argumentów, żeby na nich stawiać.
Radomiak wreszcie zagrał na miarę oczekiwań kibiców i potrafił to udokumentować. Być może przełomowy występ zaliczył Roberto Alves. Pięknie wykończył dośrodkowanie Mauridesa, dograł z rzutu wolnego gola Feliksa i miał duży wpływ na grę, również tę defensywną. W takich okolicznościach nawet to wspomniane pudło można mu wybaczyć. I tylko z perspektywy Lewandowskiego szkoda kontuzji Mauridesa, który – mając już wcześniej problem mięśniowy – poślizgnął się bez udziału przeciwnika i musiał zostać zmieniony. Nie ma tego złego, Feliks dał bardzo dobrą zmianę, ale Brazylijczyk osiągnął taką formę, że jakakolwiek pauza byłaby stratą dla drużyny.
WIĘCEJ O LECHII GDAŃSK:
Fot. Newspix