Reklama

Szymański w krainie możliwości

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

23 lipca 2022, 15:01 • 6 min czytania 38 komentarzy

Holendrzy szczerze wierzą, że „pieniądze drukują się w Rotterdamie”. W tym portowym mieście, powstałym z wojennych popiołów i inspirowanym wizją nowoczesnej amerykańskiej metropolii, rządzi ukochany klub lokalnej społeczności, Feyenoord Rotterdam, w którego domu – na wrzącym i dudniącym De Kuip – rodzą się gwiazdy światowego futbolu. W przyszłym sezonie o starodawnej potędze tej organizacji przekona się Sebastian Szymański. 

Szymański w krainie możliwości

Reprezentant Polski szykowany jest do roli gwiazdy w klubie, który piętnastokrotnie zdobywał mistrzostwo Holandii, trzynastokrotnie wygrywał Puchar Holandii, dwukrotnie sięgał po Ligę Europy i raz triumfował w Lidze Mistrzów. Szymański trafia do miejsca, które bulgocze własną historią, ale ciężar niegdysiejszych trofeów nie powinien ciążyć na jego plecach.

Lud chce igrzysk

Feyenoord dumnie tytułuje się mianem „Klubu Ludu”. Największe sukcesy odnosił na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych minionego wieku, kiedy na ulicach odbudowywanego po niemieckich bombach Rotterdamu unaoczniał się kontrast wobec nietkniętego skazą zniszczeń Amsterdamu. W stolicy hippisi luzowali się na Placu Dam i popalali trawkę w Vondelparku, a na rotterdamskiej ziemi robotnicy harowali w porcie i przeliczali zarobione pieniądze w okolicznych barach. Minęły całe dziesięciolecia, zniknęli prawdziwi hippisi i prawdziwi dokerzy, rewolucję przeszła niderlandzka mentalność, miasta się do siebie upodobniły, ale De Kuip wciąż usiłuje hołdować własnej tradycji.

Od dekad Feyenoord szczyci się prawdopodobnie najbardziej szaloną i najbardziej zróżnicowaną grupą kibicowską w Holandii.

Od dekad Feyenoord chełpi się drugą najlepszą frekwencją stadionową po Ajaksie Amsterdam.

Reklama

Od dekad Feyenoord chlubi się najbardziej odjechanymi, odwalonymi, przypałowymi i porypanymi fetami po pojedynczych sukcesach.

„Pojedynczych”, bo współczesna historia Portowców wcale nie obfituje w spektakularne sukcesy. Po 1974 roku sięgnęła ona po zaledwie cztery mistrzostwa kraju, dopiero po dwudziestu latach od ostatniego wygranego Pucharu UEFA udało się jej dojść do finału innych europejskich rozgrywek i przegrać z Romą w batalii o zwycięstwo w premierowej edycji Ligi Konferencji. Ba, w 2010 roku niegospodarny Feyenoord znalazł się na skraju bankructwa, a kiedy chwilowo dźwignął się znad przepaści i odgonił widmo upadku zaraz dostawał 0:10 od PSV w Eredivisie i musiał odradzać się po wylądowaniu na dziesiątym miejscu w tabeli.

Rzuty wolne, tarcia w szatni i brutalny mord w tle. Jak Feyenoord zwyciężył w Pucharze UEFA

Organizacje na miarę Feyenoordu są jednak równie szanowane i wzniosłe, jak żywotne i prawie niezniszczalne. To tu rodziły się legendy Robina van Persiego i Dirka Kuyta. To tu błyszczeli Georginio Wijnaldum czy Stefan de Vrij. To tu siedem lat po wydarzeniach z 2010 roku roku znów zawitało upragnione mistrzostwo Holandii. I nic, że po tym tytule zespół z portowego miasta ani razu nie zdobył nawet srebrnego medalu, pojawiły się także problemy finansowe, które doprowadziły do głośnej i gorącej sagi transferowej: odejścia gwiazdy, kapitana i lidera Stevena Berghuisa do największego rywala: Ajaksu Amsterdam. Nic, bo te wszystkie opowieści, perypetie i zakręty wpisują się w klimat Klubu Ludu, a rotterdamski lud chce igrzysk, nawet tych tragicznych.

Kraina możliwości

W minionej kampanii Feyenoord dotarł do finału Ligi Konferencji. Po drodze zmiótł Maccabi Hajfa, Union Berlin, Partizan Belgrad, Slavię Praga i Marsylię. Zatrzymał się dopiero na Romie i kunszcie Jose Mourinho. W trzynastu meczach Duma Północy przegrała tylko raz, strzeliła dwadzieścia osiem goli, dała kilka niezłych show i dominowała we wszelkiego rodzaju zaawansowanych rubrykach statystycznych: liczbie oddanych strzałów, liczbie podjętych dryblingów i pojedynków, liczbie kontaktów z piłką w polu karnym rywala, prostopadłych, progresywnych, inteligentnych i penetrujących podaniach. Nie było w tym za wiele przypadku, bo tak wyglądał sezon 21/22 w Eredivisie w wykonaniu tego zespołu:

Reklama
  • expected points: 2. (68,4),
  • posiadanie piłki: 2. (57,7%),
  • strzały na bramkę: 2. (16,98),
  • kontakty z piłką w polu karnym – 2. (27,21),
  • prostopadłe podania – 2. (9,74),
  • kluczowe podania – 2. (5,02),
  • podania w tercję ataku – 3. (65,51),
  • podania na minutę posiadania – 4. (14,7),
  • inteligentne podania – 3. (6,81),
  • progresywne podania – 4. (77,93),
  • podania penetrujące – 3. (12,42),
  • PPDA – 3. (8,4).

Feyenoord prezentował bezpośredni, naciskający styl gry oparty na wysokiej intensywności, dynamicznej wymianie pozycji, kompaktowej organizacji, posiadaniu inicjatywy w ofensywie i defensywie. Takie pryncypia wpoił swoim podopiecznym Arne Slot, który w ostatnich latach urasta do rangi nowego złotego dziecka holenderskiej myśli szkoleniowej. Pisaliśmy: „Analitycy twierdzą, że Arne Slot gra w szachy na boisku. Każe swoim zawodnikom zajmować konkretne przestrzenie, żeby wymuszać ruchy rywala i szukać w tym swojej przewagi. Zawodnicy czerpią z gry radość, za czym idzie poprawa wyników i rosnące ambicje zespołu. Z drugiej strony sam zainteresowany jest ponoć zaskoczony, że przyswojenie jego pomysłów przyszło ekipie z De Kuip tak szybko”.

Arne Slot. Nowa nadzieja wśród holenderskich trenerów

Drużyna Slota jest krainą ofensywnych możliwości. Najczęściej stosuje system 1-4-3-3, w którym linia pomocy i ataku składa się z dwóch piłkarzy usytuowanych stosunkowo nisko, dwójki dynamicznych skrzydłowych, jednego klasycznego ofensywnego pomocnika i jednego napastnika. Czy to działa? Cyriel Dessers, dziewiątka wypożyczona z Genku, sieknął dwadzieścia jeden goli we wszystkich rozgrywkach i został królem strzelców Ligi Konferencji. Luis Sinisterra, sprzedany do Leeds United za 25 milionów euro, zaliczył trzydzieści siedem wpisów do klasyfikacji kanadyjskiej w czterdziestu siedmiu występach w minionym sezonie. Guus Til, który w przyszłym sezonie zagra w PSV Eindhoven, legitymował się bilansem dwudziestu jeden strzelonych goli i pięciu zaliczonych asyst. To idealne środowisko do kultywowania filozofii futbolu skupionej wokół ładowania piłki do siatki drużyny przeciwnej. I kuszące okno wystawowe na świat większego futbolu.

Co czeka Szymańskiego w Feyenoordzie?

Po wypożyczeniu Sebastian Szymański wskoczy w buty wspomnianego Guusa Tila. Polak jest rocznikowo dwa lata młodszy od Holendra, ale w Feyenoordzie nikt nie ma wątpliwości, że stać go na zastąpienie swojego poprzednika. Obaj są świetnie wyszkoleni technicznie, obaj dysponują nieprzeciętnym przeglądem pola, obaj dużo widzą dookoła siebie, obaj potrafią i strzelić, i podać, i dośrodkować, obaj z łatwością i gracją przenoszą ciężar gry z jednej na drugą flankę, obaj lubią czuć piłkę przy nodze, ale nie przesadzają z jej holowaniem. To też jest niezwykle istotne w systemie Arne Slota, który ceni sobie grę na jeden kontakt, nieszablonowane rozwiązania akcji i błyskawiczne transportowanie piłki pod bramkę rywala.

Guus Til – na tym etapie kariery – wydaje się bardziej nastawiony na wykręcanie liczb, ale całkiem niewykluczone, że Szymański rozkręci się w tej kwestii po przenosinach do radosnej i ofensywnej Eredivisie. 24-letni Holender – mniej więcej w wieku polskiego pomocnika i na trochę przed rozbłyskiem w Feyenoordzie – strzelił dwa gole i zaliczył trzy asysty na rosyjskich boiskach w barwach Spartaka Moskwa, a piętnastokrotny reprezentant Polski w czasie swoich trzech ostatnich sezonów na wschodzie mógł pochwalić się takimi statystykami:

  • 2019/20: 22 mecze, 1 gol, 1 asysta,
  • 2020/21: 28 meczów, 1 gol, 6 asyst,
  • 2021/22: 27 meczów, 6 goli, 8 asyst.

Ciągły rozwój, ciągłe podwyższanie poprzeczki. Holenderska piłka powinna mu posłużyć. Polskim piłkarzom, często mniej utalentowanym i gorszym technicznie niż on, zaskakująco często wiedzie się w Eredivisie, więc dlaczego miałoby nie udać się Szymańskiemu, którego już w tym okienku transferowym kusiło wiele klubów z najsilniejszych europejskich lig? Polak wybrał przystanek przejściowy. Skosztuje zachodniego klimatu, pokopie w silnym zespole, a za rok…

Wciąż wszystko będzie przed nim. Feyenoord posiada opcję pierwokupu. Wątpliwe jest, żeby wyłożył za niego jedenaście milionów euro, bo to też nie jest klub, który szasta pieniędzmi na prawo i lewo, ale przecież wcale nie tak nieprawdopodobnie brzmi scenariusz, w którym Szymański potwierdza swoje umiejętności i lideruje Klubowi Ludu, zgłasza się większy klub z propozycją przewyższającą dwadzieścia milionów, a wtedy puzzle składają się już same i rozpoczyna się transferowy efekt domina.

Ale spokojnie, jak mawia klasyk. Jego regularna gra i dobra dyspozycja w Eredivisie będą szalenie istotne również dla losów reprezentacji Polski przed katarskimi mistrzostwami świata, bo Czesław Michniewicz twardo stawia na ustawienie z dwójką ofensywnych pomocników z Piotrem Zielińskim i właśnie Sebastianem Szymańskim za podwójną kierownicą. Pozornie wybór Feyenoordu wydaje się racjonalny, ale nie takie słowa i sądy trzeba było już w przeszłości odszczekiwać, więc z ewentualną euforią należy wstrzymać się przynajmniej do późnej jesieni.

Czytaj więcej o Feyenoordzie Rotterdam:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Komentarze

38 komentarzy

Loading...