Reklama

Czy Zagłębie się ogarnie?

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

07 lipca 2022, 19:18 • 11 min czytania 14 komentarzy

Rok temu w Zagłębiu Lubin odczuwano niedosyt, bo drużyna przegrała ostatni mecz z Wisłą Płock aż 0:4 i zamiast zająć czwarte miejsce, dające szansę pokazania się na międzynarodowej arenie, skończyła na miejscu ósmym. Trener Martin Sevela w rozmowie z nami narzekał, że właśnie na tym etapie zatrzymała się mentalność jego zawodników. Z perspektywy ostatniego sezonu takie żale brzmią dość zabawnie, bo postawa „Miedziowych” okazała się wielkim rozczarowaniem. Widmo spadku na finiszu zaczęło naprawdę mocno zaglądać w oczy, utrzymanie zapewniono sobie dopiero na kolejkę przed końcem. 

Czy Zagłębie się ogarnie?

Ekstraklasa. Zagłębie Lubin – zapowiedź sezonu 2022/2023 (skarb kibica)

Trener Piotr Stokowiec zdał wtedy egzamin z zarządzania drużyną. Po przegranej 2:4 z Górnikiem Zabrze zmienił ustawienie z 4-3-3 na 4-2-3-1, odszedł od skomplikowanych rozwiązań taktycznych i przemodelował tyły. Strzałem w dziesiątkę okazało się przesunięcie na prawe skrzydło Kacpra Chodyny (cztery gole w trzech ostatnich meczach). Jego miejsce na prawej obronie wypełnił Bartosz Kopacz, a z kolei na środku defensywy w odstawkę poszedł Jhon Chancellor i duet stoperów stworzyli odkurzony Aleks Ławniczak z Saszą Baliciem. Dzięki temu na lewej stronie do łask wrócił Mateusz Bartolewski. Stokowiec dał też sobie spokój z niespełniającym oczekiwań Aleksandarem Scekiciem, który się nie zaaklimatyzował i już nie ma go w klubie. Znów więcej zaczął grać Łukasz Poręba, szykujący się do wyjazdu do Francji.

To wszystko zdało egzamin. Zagłębie mimo odrobienia dwubramkowej straty z Lechią Gdańsk mogło mieć poczucie, że remis 2:2 to niemalże jak zwycięstwo dla ich rywala. Później rozgromiło Radomiaka i sensacyjnie pokonało Raków, zapewniając sobie ligowy byt i przy okazji tytuł mistrzowski dla Lecha Poznań.

Tym razem udał się uciec spod topora. Pytanie, co dalej? Drugi tak słaby sezon nie ma prawa się powtórzyć.

Ocena rozdania (1-5): 2,5

W Lubinie najwyraźniej uznali, że najlepsze są te piosenki, które już znają. Z sześciu dotychczas sprowadzonych zawodników jedynie Szymon Kobusiński jest zupełnie nową twarzą. To jednocześnie największa zagadka. Pozyskany z Puszczy Niepołomice 24-latek dopiero od półtora roku gra na poważnie na szczeblu centralnym. W tym czasie w czterdziestu pięciu pierwszoligowych meczach strzelił 15 goli, z czego 11 w minionym sezonie. Wcześniej na zapleczu Ekstraklasy miał jedynie epizod w Garbarni Kraków, a tak cały czas grał w III lidze. Wygląda na to, że początkowo będzie atakował z tylnego szeregu.

Reklama

Kilku piłkarzy do Zagłębia wraca. O Boharze zaraz napiszemy więcej. Jarosław Jach w 2018 roku był sprzedawany przez „Miedziowych” do Crystal Palace i niestety stracił mnóstwo czasu. To jedna z najgorzej poprowadzonych karier polskich zawodników w ostatnich latach. Od sierpnia ubiegłego roku ani razu nie pojawił się na boisku, zaczyna w zasadzie od zera. A przecież będąc jeszcze w Zagłębiu grał już w reprezentacji i miał szansę wyjazdu na mundial w Rosji. Mimo to, w dłużej perspektywie można go traktować jako duże wzmocnienie zespołu.

Arkadiusz Woźniak wraca bardziej pod kątem drugoligowych rezerw, ale nie będziemy zdziwieni, jeżeli dostanie swoje szanse w Ekstraklasie. Pod wodzą Stokowca rozegrał 125 meczów, panowie wzajemnie się cenią. To samo zresztą dotyczy Tomasza Makowskiego, który należał do ulubieńców Stokowca w Lechii Gdańsk i gdyby nie jego osoba, raczej dziś nie byłoby go w Zagłębiu, zwłaszcza że nie ma już statusu młodzieżowca.

Marko Poletanović wyrobił sobie markę na polskiej ziemi występami w Jagiellonii, Rakowie i Wiśle Kraków. Pół roku w barwach „Białej Gwiazdy” indywidualnie miał dobre i nie dziwi, że cieszył się sporym zainteresowaniem. „Miedziowi” rywalizację o niego wygrali właśnie z Lechią.

Na papierze te ruchy w większości wyglądają zachęcająco, ale wciąż jest ich za mało. Pomijając Rosjan, z którymi rozstano się jeszcze w trakcie trwania poprzedniego sezonu i mało istotnych ogniw typu Patryk Kusztal czy Daniel Dudziński, klub latem opuściło dziesięciu zawodników, na czele z Patrykiem Szyszem, Łukaszem Porębą i Dominikiem Hładunem. Można wręcz mówić o rewolucji kadrowej. Na wielu pozycjach brakuje jeszcze głębi składu, dlatego zakładamy, że w Zagłębiu prace nad transferami będą trwały do końca okienka.

Nowy as w talii: Damjan Bohar

Nie jest to skrzydłowy szczególnie efektowny, dla którego kibice przychodzą na stadion, ale za to bardzo efektywny, gwarantujący liczby. Jego drugi mariaż z Zagłębiem powinien wyjść na dobre obu stronom. Klub zasypał dziurę po odejściu Szysza, natomiast Bohar ma szansę znów błyszczeć i być ważną postacią zespołu, co pozwoliłoby wrócić do reprezentacji Słowenii. Tego brakowało mu przez ostatni rok w NK Osijek, jego akcje wyraźnie spadły. Całościowo jednak w Chorwacji się nie zakopał. Przez dwa lata w tamtejszej ekstraklasie zdobył 11 bramek i sześć kolejnych wypracował. Do tego to właśnie on asystował przy zwycięskim golu w dwumeczu z Pogonią Szczecin.

To nadal może być czołowa postać naszej ligi. – Wybrałem bezpieczną opcję, ale na pewno nie przyjechałem tu odcinać kuponów. Przyjechałem dobrze grać w piłkę – zapewnia Bohar w wywiadzie, który dopiero co opublikowaliśmy.

Reklama

Bohar: Teraz po prostu jestem szczęśliwy [WYWIAD]

Blotka: napastnicy

Tak naprawdę poza środkiem pola można mieć obawy o każdą formację w Zagłębiu. Wśród bramkarzy o miejsce w składzie po Hładunie walczą mało doświadczony Kacper Bieszczad i chyba będący już trochę po drugiej stronie rzeki Jasmin Burić. Ostatnie dwa lata w jego wykonaniu to raptem siedem ligowych występów (jeden w Polsce, sześć w Izraelu). Bieszczad bronił w końcówce poprzedniego sezonu. Przeważnie spisywał się solidnie, choć na razie nas nie zachwycił, natomiast jeden bardzo słaby mecz już zaliczył (0:4 z Wartą Poznań). Na skrzydłach wybór całościowo jest dość ograniczony, a w jeszcze większym stopniu dotyczy to defensywy.

Najbardziej jednak obawiamy się o lubiński atak. Martin Doleżał wiosną zaliczył dwa mecze z dwoma golami, wtedy był bohaterem. W pozostałych nie było z niego większego pożytku. To taki typ napastnika, którego w razie braku ofensywnych konkretów trudno pochwalić za coś innego. Raczej nie wyróżnia się walką z obrońcami, stwarzaniem miejsca dla kolegów czy aktywnością w pressingu. Konkurencji zbyt dużej nie ma. Skoro Karol Podliński został odsunięty do rezerw, realnie ogranicza się ona do wspomnianego Kobusińskiego, który jest znakiem zapytania. Od biedy rolę „dziewiątki” może pełnić Bohar, ale wtedy robi się ubogo na skrzydłach.

Rozdający: Piotr Stokowiec

Stokowiec to szkoleniowiec pracujący długodystansowo. Przy pierwszym pobycie w Zagłębiu przyszedł na sam koniec sezonu spadkowego w Ekstraklasie i cudu nie dokonał, ale po roku w świetnym stylu awansował i w roli beniaminka wywalczył awans do pucharów. W Lechii, do której zawitał w marcu 2018, zaczął od trzech porażek. Ostatecznie utrzymał zespół na najwyższym szczeblu, a sezon 2018/19 to już było miejsce na najniższym stopniu podium i triumf w Pucharze Polski. Niektórzy zarzucali mu, że w lidze mógł wycisnąć jeszcze więcej, ale i tak były to historyczne osiągnięcia. Rok później Lechia ponownie znalazła się w finale krajowego pucharu (porażka z Cracovią), wcześniej zaś wywalczyła Superpuchar Polski.

Dobrze to wróży „Miedziowym” w kontekście nowego sezonu, bo druga kadencja Stokowca trwa dopiero od pół roku. On sam zresztą niedawno w rozmowie z Weszło jasno mówił, że nie interesuje go tkwienie w takim marazmie. – Wiele ekstraklasowych zespołów z minionego sezonu marzyłoby o roli średniaka, którego stać na pewne utrzymanie na wiele kolejek przed końcem sezonu, ale zapewniam, że aspiracje całego lubińskiego środowiska piłkarskiego zawierają w sobie silną potrzebę wyjścia z tego marazmu. Moja ambicja po prostu nie pozwala na taką przeciętność. Chcę wygrywać – zapewniał.

Jednocześnie nie deklarował od razu walki o najwyższe cele: – To nie jest właściwy moment na deklarowanie prognozowanych miejsc i zakładanych celów. Chcemy włączyć się do walki o czołówkę tabeli. Czy to stanie się już w tym sezonie? Chcielibyśmy, żeby tak się stało. Na razie bardziej skupiam się na selekcji, na doborze kadry, na wprowadzaniu nowych zawodników, na solidnym przygotowaniu. Odbudowywanie marki klubu to proces. Niewątpliwie celujemy w poprawienie wyniku z poprzedniego sezonu.

Dżoker: Adam Ratajczyk

Najwyższy czas, żebyśmy przestali go kojarzyć z jednej genialnej akcji bramkowej, w której jako piłkarz ŁKS-u ośmieszył bramkarza i obrońców… Zagłębia Lubin.

Niedługo potem trafił do zespołu „Miedziowych”, kosztował kilkaset tysięcy euro, ale na razie jest inwestycją nietrafioną. W pierwszym sezonie był zmiennikiem, a jeśli już dostawał szansę w dłuższym wymiarze, to jej nie wykorzystywał. W poprzednim sezonie wyhamowały go kontuzje. Jesienią pauzował przez ponad miesiąc i wrócił na końcówkę rundy. Wskoczył do składu, dał dobrą zmianę z Wisłą Kraków (udział przy obu golach odwracających losy meczu), ale niestety problemy zdrowotne powróciły. Przez nie spisał na straty praktycznie całą wiosnę. W Ekstraklasie zagrał minutę, w rezerwach pięć meczów.

Teraz wreszcie Ratajczyk jest zdrowy i normalnie pracuje w okresie przygotowawczym. Nie zakładamy, że stanie się już dziś kluczową postacią, ale powinien być przydatny jako dubler. Pora zacząć spłacać kredyt zaufania.

Świeżak: Tomasz Pieńko

Wyróżniamy Pieńkę nie tylko dlatego, że w Lidze Minus pompuje go Paweł Paczul. Chłopak naprawdę zdradza nieprzeciętny potencjał i nawet doczekał się już premierowego gola w Ekstraklasie, który dobił Radomiaka Radom. Stokowiec będzie miał spory wybór wśród młodzieżowców, bo wciąż są nimi Bieszczad, Ratajczyk i Łukasz Łakomy, ale spodziewamy się, że rola Pieńki w drużynie stanie się ważniejsza niż wcześniej. Kibice obawiają się tylko, żeby utalentowany junior zaraz nie wyfrunął z klubu. Jego umowa po sezonie wygasa i na razie nie słychać, by było blisko przedłużenia współpracy.

Zagłębie Lubin – przewidywany skład na sezon 2022/2023

Okiem eksperta: Jakub Żubrowski

Zacznijmy od ciebie i spraw zdrowotnych, które od pewnego czasu są w twoim przypadku na pierwszym planie.

Niestety tak. Upadek w meczu z Lechią Gdańsk nie wyglądał najkorzystniej. Każdy lekarz oglądający to zdarzenie, mówił, że powinienem się cieszyć, że nic się nie zerwało. Wszystkie więzadła i struktury zostały zachowane, ale pomniejsze problemy okazały się na tyle poważne, że leczenie przebiega długo i jeszcze trochę potrwa. Muszę przejść artroskopię, żeby wyczyścić kilka rzeczy i doleczyć kolano. Trzeba się liczyć z kolejnymi dwoma miesiącami przerwy. Patrząc realnie, jeżeli wszystko dobrze pójdzie w trakcie rehabilitacji, będę gotowy do gry pod koniec września, po przerwie reprezentacyjnej. Chcę wrócić jak najszybciej, ale jednocześnie nie chcę niczego zrobić za szybko.

Na co dzień nie przebywasz teraz w szatni, ale i tak chyba wyczuwasz, że w klubie panuje powszechna mobilizacja i chęć rewanżu po bardzo słabym sezonie.

Zdecydowanie. Kierunek, w jaki poszedł klub też to pokazuje. Może „rewolucja” to za duże słowa, ale na pewno zmiany są znaczące. Taka była też struktura kontraktowa w wielu przypadkach. Wielu odeszło, więc wielu musiało przyjść. No i same wyniki mieliśmy znacznie poniżej oczekiwań, dlatego to naturalna kolej rzeczy, że część kadry trzeba było wymienić i poszukać wzmocnień. Teraz pozostaje to przełożyć na ligowe boiska.

Uważasz, że kadrowo jesteście obecnie mocniejsi? Strata Hładuna, Szysza i Poręby to jednak duże osłabienia. Bohar, Jach czy Poletanović na papierze są wzmocnieniami, ale czy to już równoważy straty?

Przekonamy się w praktyce. Teoria nie zawsze idzie z nią w parze. Przykładem Aleksandar Scekić. Na papierze wszystko się zgadzało, a na murawie już nie do końca. Miał trochę problemów z aklimatyzacją. Dołączył do nas w trudnym momencie, nie wyglądało to najlepiej i jego przygoda z Zagłębiem szybko się zakończyła. Zawsze sporo czynników ma wpływ na to, jak piłkarz będzie się prezentował. Mam nadzieję, że chłopaki szybko potwierdzą jakość, którą niewątpliwie mają. Jarek czy Bohi dobrze znają klub i miasto, więc powinno być im trochę łatwiej. Marko w Polsce gra od kilku lat, więc sądzę, że też się u nas odnajdzie i pokaże z dobrej strony. Wiadomo, że kilka ważnych ogniw straciliśmy, Patryk Szysz wyróżniał się na tle całej ligi i trudno będzie go zastąpić, ale liczę, że Damjan nawiąże do sezonu, po którym odchodził z Zagłębia. Jest z nami praktycznie od początku przygotowań, powinien być dobrze przygotowany i sądzę, że da kibicom sporo powodów do radości.

Zagłębie nie ma szerokiej kadry na wielu pozycjach, ale akurat w środku pola ma, co niekoniecznie jest dla ciebie dobrą wiadomością.

Dlaczego? Każda drużyna potrzebuje rywalizacji. Tutaj mamy po dwóch na każdą pozycję w środku i bardzo dobrze.

Trener Stokowiec mówił u nas o chęci wyjścia z marazmu w Zagłębiu. Co dla ciebie będzie tym wyjściem z przeciętności: dopiero europejskie puchary czy już na przykład miejsce ósme?

Zdecydowanie górna połówka tabeli. Sezon wcześniej zajęliśmy ósmą lokatę, ale zabrakło nam dwóch punktów, żeby być w pucharach. Szczerze mówiąc, byłoby to jednak na wyrost w odniesieniu do naszego potencjału i tego, co graliśmy w tamtym czasie. Myślę, że teraz moglibyśmy się pokusić o miano czarnego konia rozgrywek, tyle że podobny plan ma wiele innych drużyn i pod tym kątem dokonuje transferów.

Cudów deklarować nie możesz, ale chyba możesz zadeklarować kibicom, że ten sezon będzie lepszy od poprzedniego.

Zdecydowanie. Teoretycznie mogłoby być jeszcze gorzej, bo możemy się utrzymać na miejscu czternastym lub piętnastym, minimalny margines błędu chroniący przed katastrofą nadal jest. Nikt w zespole nie patrzy jednak w tych kategoriach. Klub się trochę ustabilizował na różnych obszarach, dlatego mierzymy znacznie wyżej.

Okiem ankietowanych:

Gdyby rozdanie było GIF-em:

Ekstraklasa. Zagłębie Lubin – prognoza Weszło na sezon 2022/2023

Oceniając na tu i teraz, Zagłębia raczej ma za mało jakości i głębi składu, żeby walczyć o europejskie puchary. Wydaje się jednak, że miejsca w granicach 6-8 są realnym celem dla zespołu Stokowca i usadowienie się w tym przedziale można byłoby już potraktować jako deklarowane przez trenera wyjście z marazmu.

WIĘCEJ O ZAGŁĘBIU LUBIN:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Patryk Fabisiak
0
Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”
Ekstraklasa

Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Jakub Białek
0
Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”

Patryk Fabisiak
0
Podolski potwierdził, że ktoś nasłał na niego policję. „To znaczy, że się mnie boją”
Ekstraklasa

Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Jakub Białek
0
Vusković, czyli pieniądze w piłce nie grają [KOZACY I BADZIEWIACY]

Komentarze

14 komentarzy

Loading...