Dwa pięciorundowe starcia na pełnym dystansie obejrzeli kibice na UFC 276 w co-main evencie i w samej walce wieczoru. Stało się to, co miało się stać – mistrzowie obronili pasy i zachowali status quo w dywizjach. Alexander Volkanovski nadal rządzi w kategorii piórkowej, a Israel Adesanya ponownie nie dał sobie zrobić krzywdy w kategorii średniej.
No na ten moment bodaj najbardziej zabetonowane dywizje w UFC. O ile w piórkowej jest jeszcze wielu pretendentów, o których mówiło się, że mogą postawić Volkanovskiemu bardzo trudne warunki, o tyle dla Adesanyi każda kolejna obrona pasa wygląda na formalność.
UFC 276. Adesanya wygrał i wskazał następnego rywala
Albo w drodze po pas mistrzowski, albo już po jego zdobyciu wygrywał z każdym zawodnikiem z czołówki dywizji. Z Whittakerem wygrał dwa razy, bez problemów rozbił Vettoriego, znokautował Costę, zanudził lecz wygrał z Romero, odhaczył Gasteluma (tutaj faktycznie był w tarapatach), zwycięstwo z Brunsonem ma za sobą. I dzisiaj w nocy dołożył do tego kolejne nazwisko – Jareda Cannoniera. Sęk w tym, że po Adesanyi oczekujemy fajerwerków: jego styl oparty na maestrii technicznej w kick-boxingu pozwala oczekiwać spektakularnych kopnięć, wielu trików i przyruchów, ciekawych kombinacji bokserskich.
Tymczasem kibice zgromadzeni w Las Vegas mogli się poczuć rozczarowani. Mistrz wygrał pewnie, bez najmniejszych problemów, ale starcie to było szachami kick-boxerskimi z elementami walki klinczowej. Sam mistrz nie wyglądał na zachwyconego swoim występem – ot, po prostu zrobił swoje. Odhaczył kolejne nazwisko na liście pretendentów, ale tuż po walce zadeklarował: – Wszyscy wiemy kto jest następny…
A następny w kolejce do walki o mistrzostwo dywizji średniej UFC jest rzecz jasna Alexsandro Pereira, który walczył dziś na tej samej karcie. Brazylijczyk to jedyny zawodnik, który znokautował Adesanyę, ale było to jeszcze na zawodach z kick-boxingu. Brazylijczyk wszedł do świata MMA i błyskawicznie buduje swoją karierę. W UFC ma bilans 3:0, dziś dołożył do tego efektowny nokaut na twardym Seanie Stricklandzie. Pięknie pocelował swoim firmowym lewym sierpowym, poprawił prawym prostym i Amerykaninowi zgasło światło. To był eliminator do walki o pas i sporo mówiło się o tym na konferencjach przed galą. Skoro potwierdził to i sam mistrz, to wydaje się, że następnego rywala Nigeryjczyka faktycznie już znamy.
I akurat na to starcie będzie warto poczekać. Osobisty podtekst z przeszłości, świetna historia obu zawodników, a potężna moc ciosów Pereiry może zagrozić mistrzowi czyszczącemu dywizję.
UFC 276. Volkanovski pokonał Hollowaya
Kapitalnie zapowiadało się z kolei starcie na szczycie kategorii piórkowej. Z jednej strony mistrz niepokonany w UFC Alexander Volkanovski, z drugiej Max Holloway niesiony passą efektownych wygranych na czołowymi pretendentami. Obaj zawodnicy mieli zwieńczyć trylogię swoich starć. Nowozelandczyk w 2019 odebrał pas Hawajczykowi, a następnego roku obronił go w rewanżu. Holloway zasłużył jednak na to, by raz jeszcze spróbować odebrać pas mistrzowi – po porażkach z nim pokazał się z spektakularnej strony w bojach z Calvinem Kattarem i Yairem Rodriguezem, a niesiony dwoma zwycięstwami nad nimi zapowiadał równie efektowną walkę na UFC 276.
Ale tak jak Holloway w przeszłości demolował Kattara czy Ortegę, tak dziś Volkanovski zdemolował Hollowaya. Aż momentami przykro patrzyło się na manto zbierane przez przesympatycznego Hawajczyka. Holloway bazuje na szybkości i precyzji, ale to Volkanovski wyprzedzał go w każdej wymianie, a na domiar złego trafiał niezwykle celnie. Już w drugiej rundzie bardzo poważnie rozciął łuk brwiowy nad lewym okiem pretendenta. Gdy w przerwie między drugą a trzecią rundą realizator pokazał na telebimie jak głębokie jest to rozcięcie, wówczas po hali w Las Vegas poniosło się głośne „uuuuu”. Krew sączyła się z rany i wydawało się, że nawet najlepszemu cutmanowi nie uda się powstrzymać tego krwawienia.
Holloway dotrwał jednak do końca i to sędziowie musieli orzec o zwycięstwie Volkanovskiego. Wszyscy trzej arbitrzy wskazali na wynik 50-45, pięciorundowe starcie do jednej bramki.
I wygląda na to, że mistrz kategorii piórkowej nabrał ochoty na spróbowanie czegoś nowego. W wywiadzie po walce wyzwał do walki Charlesa Oliveirę, który dzierżył pas wagi lekkiej, ale przez problemy z wypełnieniem limitu wagowego musiał pas zwakować. Ale to on jest na ten moment najlepszym zawodnikiem dywizji do 155 funtów. Starcie Volkanovski-Oliveira zapowiada się na gotowca pod walkę roku, aczkolwiek najpierw Brazylijczyk stanie pewnie do walki o pas dywizji lekkiej z Islamem Makaczewem.
Czytaj więcej o MMA:
- Jazda po pijaku, doping i wiele innych, czyli Jon Jones i wszystkie jego odpały
- Rasista, człowiek Trumpa i świetny zapaśnik. Colby Covington, zły chłopiec UFC
- Gdzie jest sufit Mateusza Gamrota?
- Dana White. Oto najpotężniejszy człowiek w świecie MMA
- Israel Adesanya – błąd w Matrixie, postać z kreskówki, pan żywiołów