Reklama

Xavi Simons – głodne gry złote dziecko La Masii wraca do ojczyzny

Kacper Bagrowski

Autor:Kacper Bagrowski

30 czerwca 2022, 13:38 • 8 min czytania 16 komentarzy

Xavi Simons to nazwisko, które od lat grzeje kibiców śledzących losy młodych piłkarzy na całym świecie. Złote dziecko barcelońskiej La Masii, które nieoczekiwanie zamieniło stolicę Katalonii na Paryż jeszcze przed debiutem w seniorskiej piłce. Teraz piłkarz kolejny raz zaskakuje, odrzucając ofertę przedłużenia kontraktu z PSG i wracając do ojczyzny. Dlaczego Holender zdecydował się na Eindhoven?

Xavi Simons – głodne gry złote dziecko La Masii wraca do ojczyzny

O Simonsie głośno zrobiło się już kilka lat temu. W 2017 roku, na punkcie mającego wówczas 14 lat piłkarza oszalało pół Hiszpanii. Jego Instagrama śledziły setki tysięcy fanów (dziś to 4,2 miliona), a jego menedżerem już wtedy chciał zostać Mino Raiola. Jako najmłodszy piłkarz w historii podpisał kontrakt z Nike.

– Wciąż pamiętam mecz z Belgią. Ludzie desperacko chcieli zobaczyć Xaviego. Po meczu 300 dzieci czekało przed autobusem drużyny. Simons potrzebował bezpieczeństwa, aby przedostać się przez tłum. Ale poradził sobie z tym bardzo profesjonalnie. Jak na swój wiek był bardzo dojrzały. Często ci młodzi, utalentowani gracze nie są zbyt pracowici i myślą, że dotrą na szczyt bez niczego. On był zupełnie inny. Imponujące było to,  jak dużo pracował. – wspominał Peter van der Veen, trener młodego piłkarze w reprezentacji Holandii U15 w rozmowie z DAZN.

Charakterystyczny wygląd i sposób prowadzenia social mediów sprawił, że młodzian niezwykle szybko dorobił się łatki złotego dziecka La Masii. Dziecka, o którym marzyli w przeżywającej kryzys szkółce od dawna. W końcu dziecka, które nieoczekiwanie porzuciło swój matecznik i wybrało Paryż.

Tydzień nieustannych łez

Simons do Barcelony trafił w wieku siedmiu lat, w 2010 roku i z miejsca stawał się gwiazdą każdej grupy wiekowej, do której przechodził. Wielu trenerów z La Masii mówiło o nim to samo niezwykle inteligentny, szybki, agresywny w odbiorze, dysponujący dobrym podaniem i strzałem. Miał opinię urodzonego przywódcy co pozwoliło mu dumnie nosić opaskę kapitana w młodzieżowych zespołach Blaugrany. Holender kreowany był na postać, która miała odnowić legendę barcelońskiej szkółki i w przyszłości stać się nową supergwiazdą katalońskiego klubu. Nawet imię młodemu piłkarzowi nadane zostało przecież na cześć legendy Barcelony, Xaviego Hernandeza. Ale przyszło lato 2019 roku.

Reklama

To właśnie wtedy, w lipcu podjęto decyzję o transferze Simonsa do Paris Saint Germain. Otoczenie piłkarza po długich analizach i rozmowach z władzami Blaugrany doszło do wniosku, że taka decyzja będzie dla piłkarza najlepsza. Barcelona nie potrafiła zagwarantować, że Simons będzie mógł zadebiutować w seniorskim zespole jeszcze przed ukończeniem 18. roku życia, a właśnie taki warunek miał postawić wówczas ojciec Holendra.

Kibice byli wściekli. Nie mogli pogodzić się z tym, że klub wypuszcza swoją największą perełkę do Paryża. Z chłodną i do bólu skalkulowaną decyzją swojego ojca nie mógł pogodzić się także sam Xavi Simons. Szczegóły tamtych wydarzeń na łamach L’Equipe przedstawił bliski piłkarzowi trener, Ferney Agueldo.

– To nie była kwestia pieniędzy. Winę za odejście Simonsa ponosi sama Barcelona, a Xavi ucierpiał na tym najbardziej, Przez tydzień po podjęciu decyzji siedział zamknięty w swoim pokoju i płakał. Nie mógł pogodzić się z odejściem z ukochanego klubu. Ale dla wszystkich stało się jasne, że w tym środowisku wtedy doszliśmy do sufitu.

Paryski zawód

I tak oto zapłakany 16-latek opuścił Hiszpanię, aby przenieść się do akademii PSG. Władze paryskiego klubu zapewniły ojca Simonsa, że poprowadzą karierę młodego piłkarza tak, żeby ten faktycznie mógł zacząć grać w pierwszej drużynie PSG jeszcze przed osiemnastką. Takiej deklaracji zabrakło w Barcelonie.

I faktycznie trzeba przyznać, że Francuzi słowa dotrzymali, choć zapewne nie do końca o to chodziło środowisku piłkarza przy podpisywaniu kontraktu.W lutym 2021roku Simons dostał 11 minut w czwartej rundzie Pucharu Francji, a dokładnie 11 dni przed swoimi osiemnastymi urodzinami zadebiutował w Ligue 1. Trener Mauricho Pochettino dał mu zagrać… minutę w spotkania przeciwko Strasbourgowi.

Reklama

W sezonie 2021/2022 miało być jednak lepiej. I znów słowo „miało” jest kluczowe, bo Holender niemalże całą pierwszą część sezonu grał w drużynach młodzieżowych. Tam oczywiście czarował w swoim stylu. W siedmiu meczach Młodzieżowej Ligi Mistrzów strzelił cztery gole i zanotował siedem asyst, będąc prawdziwym liderem PSG. Klub odpadł z rozgrywek w ćwierćfinale, przegrywając z RB Salzburg. W tym meczu jednak Simons nie zagrał, był bowiem zawieszony za żółte kartki. Dość dobrze pokazuje to, jak kluczowym piłkarzem był on w tej drużynie.

Już wtedy otoczenie Holendra zaczęło wysyłać sygnały, że w związku piłkarza z paryskim klubem nie wszystko wygląd tak, jak powinno. Do mediów zaczęły wypływać pierwsze pogłoski mówiące o tym, że wygasający wraz z końcem czerwca 2022 roku kontrakt nie zostanie przedłużony, bo ustalenia były inne. Cała jesień spędzona wśród juniorów nie satysfakcjonowała ani piłkarza, ani jego otoczenia. W listopadzie chęć ponownego przyjęcia Simonsa pod swoje skrzydła wyraziła Barcelona.

Pochettino? Nieprzyjaciel

Pod wpływem nadciągających zewsząd nacisków Mauricio Pochettino zdecydował się w końcu skorzystać z usług Holendra, choć sam nie był do niego do końca przekonany. Pierwszą szansę dał mu w grudniu, w meczu trzeciej rundy Pucharu Francji. Rywalem był wtedy jednak piątoligowy Entente Feignies Aulnoye FC. Żadne to wyzwanie i pole do sprawdzenia piłkarza w boju. Podobnie jak mecz z czwartoligowym Vannes, w którym młody piłkarz zaliczył asystę przy jednej z bramek Mbappe.

W meczu z poważniejszym rywalem z Nicei, Simons pojawił się na boisku zaledwie na dziesięć minut i przestrzelił decydujący rzut karny. PSG odpadło wtedy z rozgrywek, a na trenera wylało się prawdziwe morze krytyki – ludzie zastanawiali się, dlaczego desygnował osiemnastolatka do wykonywania tak kluczowej jedenastki. Argentyńczyk postanowił jednak od razu „umyć ręce”. Oświadczył, że to nie on decydował o tym, kto ma wykonywać karne po pierwszej piątce. Ta deklaracja wcale nie pomogła trenerowi, który zrzucił wtedy cała odpowiedzialność na młodego piłkarza. Zarzucano mu, że tymi słowami mógł narazić 18-latka na spory uraz psychiczny.

O ile w pucharowych rozgrywkach piłkarz dostawał szanse, o tyle w lidze było z tym gorzej. Na boisku pojawił się zaledwie sześciokrotnie, tylko raz wyszedł w podstawowej jedenastce. Łącznie uzbierał raptem 128 minut w Ligue 1. Pochettino ewidentnie nie chciał na niego stawiać, a presja rosła. Wszyscy w tej relacji byli niezadowoleni – klub, trener, piłkarz i jego otoczenie. I choć Paryżanie dążyli do tego, aby przedłużyć kontrakt z 19-latkiem, on był zdecydowany na inny ruch. Simons chciał grać, a PSG nie mogło mu tego zapewnić.

Powrót do ojczyzny

I choć pożegnanie Holendra z PSG na Instagramie było wypełnione emocjami i zapewnieniami o miłości do klubu…

– Jestem bardzo wdzięczny trenerom, pracownikom, moim kolegom z drużyny i całemu sztabowi. PSG zawsze będzie w moim sercu. DZIĘKUJĘ. Kocham was!

To wszyscy wiedzieli, że nie tak młodzian wyobrażał sobie paryską przygodę. Transfer do francuskiej ekipy miał dla niego oznaczać więcej szans na grę wśród najlepszych, a skończyło się na zaledwie kilku występach. Dlatego też trzeba było zrobić krok w tył, odejść na chwilę od europejskiej czołówki, aby potem móc pójść dwa kroki w przód. Sam zawodnik zdaje się mieć tego świadomość. Cytowany przez klubową stronę podkreśla też dużą rolę w transferze legendy holenderskiej piłki, a obecnie szkoleniowca PSV – Ruuda van Nisterlooya.

– Do przeprowadzki do Eindhoven przekonały mnie rozmowy z trenerem. Wyjaśnił mi szczegółowo misję klubu. Wiem, jaki styl gry chce wprowadzić i jaka ma być w nim moja rola. Jestem w takim punkcie mojej kariery, w którym muszę grać więcej meczów. Tu mam świetną okazję, aby osiągnąć swój cel i jeszcze bardziej się rozwinąć. Jestem gotowy i nie mogę się doczekać, aby naprawdę wykazać się w barwach PSV.

Zadowolenia ze ściągnięcia Simonsa do PSV nie ukrywa dyrektor sportowy klubu, John de Jong.

– Włożyliśmy dużo czasu i energii w pozyskanie Simonsa. Widzieliśmy go w akcji we wszystkich meczach, w których grał dla Holandii U19, a także oglądaliśmy go na żywo na poziomie Młodzieżowej Ligi Mistrzów w Lipsku, Paryżu, Brugii, Manchesterze i Sewilli. Jesteśmy przekonani o jego potencjale i umiejętnościach. Xavi ma wszystko, aby stać się kluczowym graczem PSV i kroczyć z nami ścieżką do sławy i sukcesu.

Wiele wskazuje na to, że Simons faktycznie może być ważnym ogniwem zespołu trenera Ruuda Van Nisterlooya. Z Eindhoven odszedł Mario Goetze, który przeniósł się do Eintrachtu Frankfurt. To jego miejsce w ofensywie miałby zająć utalentowany 19-latek. Pytanie brzmi jednak – czy jego potencjał nie był zawyżany i czy nie skończy jak wiele innych talentów młodzieżowej piłki, pompowanych od najmłodszych lat? To pokażą nam najbliższe lata. Simons związał się bowiem aż pięcioletnią umową z holenderskim klubem.

Według Le Parisien na pożegnanie PSG udało się wynegocjować specjalną klauzulę. Jeżeli po roku gry w Holandii Xavi wyrazi chęć powrotu do Paryża, jego były klub będzie miał prawo pierwokupu. Radio RMC podaje, że wynegocjowana kwota to cztery miliony euro. Wszystko będzie zależało jednak od woli piłkarza.

CZYTAJ WIĘCEJ O PSG:

fot. Newspix

Rodem z Wągrowca, choć nigdy nie pokochał piłki ręcznej. Woli tą kopaną, w wydaniu polskim i chorwackim. Student dziennikarstwa, który lubuje się w felietonach i reportażach. Miłośnik absurdu i Roberta Makłowicza.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Piotr Rzepecki
0
Myśliwiec: Mam poczucie, że bylibyśmy w stanie wygrać, gdybyśmy grali jedenastu na jedenastu

Komentarze

16 komentarzy

Loading...