Reklama

Rok zaciskania pasa i zaciskania zębów. Legia nie ma powodów, by się napinać

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

27 czerwca 2022, 15:19 • 6 min czytania 115 komentarzy

Jacek Zieliński we wczorajszym programie „Pogadajmy o piłce” Meczyków opowiadał sporo o planie na Legię. Padały zwroty o tym, że „celu sportowego nie ma, bo nie wiemy, jaka jest kadra” czy „mistrzostwo to marzenie, puchary są już bardziej realne”. Generalnie dało się wyczuć, że w Legii nikt nie zawiesza przed sobą poprzeczki na poziomie szybkiego odzyskania tytułu mistrzowskiego. Czy to naturalna wypadkowa błędów z przeszłości? A może w Warszawie cenią się za nisko i stać ich na powrót na szczyt?

Rok zaciskania pasa i zaciskania zębów. Legia nie ma powodów, by się napinać

Zieliński mówił tak:

Mistrzostwo będzie marzeniem, a puchary czymś realnym pod warunkiem, że zrobimy dobre okno transferowe. Mamy stawiać sobie cele w sferze marzeń, a nie realnych przesłanek? Nie będzie oszukiwał i mówił teraz „tak, będziemy mistrzem”. Wolę robić coś, a nie mówić.

Nie będziemy faworytami do mistrzostwa. Będą inne zespoły, które można uznać za większych faworytów. Ale nie będziemy bez szans. Nie mamy założonego celu sportowego. Jak mamy go założyć, jeśli kadra nie jest kompletna i do końca okienka jest daleko? 

Jesienią groził nam spadek, a teraz mamy mówić o mistrzostwie? Chcemy być w czołówce, ale nie zakładamy sobie pierwszego miejsca. Spójrzmy na konkurencje. Czy Raków, Pogoń i Lech będą słabsze? Piast zawsze ostatnio jest w czołówce. My się przebudowujemy, jest nowy sztab, nowy trening. Nie chcę, by dochodziło do eskalacji oczekiwań.

Reklama

Z jednej strony — to dość sensowne podejście, by o tym co kadra zespołu może osiągnąć wypowiadać sobie dopiero po tym, gdy ta kadra faktycznie zostanie zbudowana. Legia póki co jest jeszcze w proszku — zmienił się trener, doszło do przetasowań w kadrze, transferów decydujących o obliczu wyjściowej jedenastki póki co nie widać zbyt wielu. Można oczywiście — na miejscu Zielińskiego — wyjść przed szereg i wykrzyczeć „TO JEST LEGIA WARSZAWA, TO MÓWI WSZYSTKO, ZAWSZE WALCZYMY O MISTRZOSTWO!”. Ale jeśli najciekawszym wzmocnieniem ofensywy będzie koniec końców Robert Pich, to dyrektor sportowy takimi słowami by się po prostu ośmieszył.

Ale z drugiej strony – kto jak nie Jacek Zieliński ma teraz wiedzieć „jak będzie wyglądała Legia?”. My może się zastanawiać, kibice Legii mogą dumać, obserwatorzy Ekstraklasy mogą rozważać, ale jeśli ktoś ma wiedzę o tym ile jest kasy do wydania, kogo przynieśli skauci i jakie są zapotrzebowania Legii, to właśnie dyrektor sportowy. I skoro on podchodzi do tego z bardzo dużą rozwagą i ostrożnością, to obawiamy się, że kasy dużo nie ma, nazwiska na listach skautingowych nie porywają, a zapotrzebowanie pozostaje spore.

Zgadzam się co do stwierdzenia, że „lepiej dużo robić niż dużo mówić”. A najlepiej – robić dużo, ale przede wszystkim mądrze. Bolączką Legii w ostatnich latach było to, że potrafiła rozrysować kapitalną strategię, cudownie opowiadać o wizji przeszłości i pouczać innych. A gdy przychodziło co do czego, to ta lepka poezja strategii nie tylko rozmijała się z rzeczywistością budowy wielkiej Legii, ale i efekty ośmieszały założenia.

Trudno odnieść inne wrażenie niż to, że kibice Legii mają już dość wypowiedzi Dariusza Mioduskiego, a woleliby konkretów. I może i dobrze, że Zieliński stara się malować ostrożną politykę medialną. Ostatnie czego Legii dziś potrzeba, to nakręcania się swoją manią wielkości.

Zastanówmy się jednak — czy ustalanie swoich ambicji na poziomie „celem realnym są puchary, bo pamiętajmy, że dopiero co biliśmy się o utrzymanie” jest sensowne?

Reklama

Spójrzmy na zespół, który zestawić będzie mógł Runjaic. Strzelamy, zamiast Charatina może zagrać Slisz, zamiast Kramera Lopes, a zamiast Ribeiro Mladenović, ale oszacujmy mniej więcej jak mogłaby wyglądać Legia na dziś:  Tobiasz – Jędrzejczyk, Nawrocki, Wieteska, Ribeiro – Sokołowski, Charatin – Pich, Josue, Kapustka – Kramer.

Tur ze Słowenii. Blaż Kramer – nowy napastnik Legii Warszawa [SYLWETKA]

Czy to jest słaba jedenastka? No nie. Do tego dorzućmy np. Makanę Baku czy Pawła Wszołka zamiast Picha. Na ławce pozostają tacy goście jak wspomniani Slisz, Lopes, Mladenović, Rosołek, Hładun czy Jasur. Nie jest to zespół, który przy normalnym cyklu treningowym, bez kryzysów wewnątrz zespołu i bez traktowania Ekstraklasy jako rozgrywki drugiej kategorii powinien martwić się o walkę o utrzymanie. Zaryzykujemy, choć Legia potrafiła zadziwiać: nie grozi jej powtórka z poprzedniego roku.

Oczywiście są tutaj elementy do poprawy. Ciężar rozgrywania nie może spoczywać wyłącznie na barkach Josue, bo zależność kreatywna od jednego piłkarza potrafi się źle skończyć. Kapustka jest do odbudowy, zobaczymy co z Baku, sprawdzimy jak Kramer wypada w nowym zespole. Znak zapytania stoi nad kwestią młodzieżowca. Przekonamy się czy Runjaic w nowych warunkach pracy jest w stanie grać z większą presją i czy – tak jak w Pogoni – najpierw będzie chciał poukładać defensywę, a później rozruszać ofensywę.

Kadrowo Legia wydaje się dziś gdzieś mniej więcej na półce zeszłorocznej Lechii Gdańsk. Niewielu piłkarzy, którzy są gwiazdami na swoich pozycjach w lidze, solidne zgrane karty, labilne jednostki potrafiące zagrać i słabo, i dobrze; no i cały zastęp kadrowych zapychaczy. I chyba faktycznie – jeśli Legia ma w coś celować – to mniej więcej w miejsce pucharowe.

Oczywiście wiele będzie tu zależało od formy i dyspozycji pucharowiczów. Czy Legia kadrowo ma lepszy zespół od Rakowa czy Lecha? No nie, widzimy tutaj dwie różne półki jakości. Ale jeśli poznaniakom i ekipie Papszuna przyjdzie grać na trzech frontach, to wiemy jak to się kończy – ostatnie lata w Ekstraklasie są dowodem na to, że łączenie pucharów z ligą wychodzi polskim zespołom tak, jak Mioduskiemu wychodzi udawanie gościa znającego się na piłce. I wówczas przed Legią otwiera się szansa na ugranie czegoś więcej.

Trzeba jednak pamiętać o tym, że ostatecznie w futbolu liczy się kasa. Są badania, które pokazują, że długoterminowo kluby bogatsze, płacące więcej na pensje i transfery po prostu prześcigają kluby biedniejsze. Legia przez długie lata potrafiła każdy błąd zasypać pieniędzmi, grała na granicy ryzyka, wpisywała w budżet awans do europejskich pucharów. Eldorado się jednak skończyło, trzeba zaciskać pasa. Legię wyprzedził finansowo już Lech. I jej problemem może być to, że kasy będzie po prostu mniej – słabsza frekwencja, brak pucharów, mniejsze wypłaty z Ekstraklasy i brak zawodników o potencjale sprzedażowym.

No, może nie „brak”, ale zawodników mogących odejść za naprawdę poważne pieniądze w Legii jest po prostu niewielu. A już o zbijaniu fortuny na miarę transferu Majeckiego nie mówimy.

Obniżanie sobie poprzeczki sportowej jest zatem naturalną koleją rzeczy, gdy prowokuje cię do tego obniżenie możliwości finansowych.

Legia zatem musi przygotować się na chudszy sezon. Zahartowani kibice przeżyciami z ostatnich miesięcy powiedzą, że wszystko jest lepsze niż drżenie o utrzymanie, ale ci przyzwyczajeni do sięgania rok po roku po tytuł mistrzowski mogą czuć rozczarowanie. Natomiast władze klubu muszą po prostu zacisnąć pasa, następnie zacisnąć zęby, by wreszcie przez te zaciśnięte zęby wycedzić: – To nasza wina, że jesteśmy tu gdzie jesteśmy. I musimy zapracować mądrymi ruchami, by wrócić tam, gdzie już byliśmy.

Innej drogi po prostu nie ma. I nie ma chyba co się obrażać na trzeźwą ocenę, że inni stali się mocniejsi, gdy Legia słabła. Bo to po prostu fakt. Pytanie – co przy Łazienkowskiej chcą z tym zrobić?

WIĘCEJ O LEGII WARSZAWA:

fot. FotoPyK

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

115 komentarzy

Loading...