Reklama

“Na każdy turniej jedzie się, by wygrać”. Hurkacz powalczy na Wimbledonie

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

25 czerwca 2022, 19:39 • 11 min czytania 0 komentarzy

Rok temu był w półfinale. I gdyby nie to, że to był pojedynczy wyskok w jego wielkoszlemowych występach, można by tylko na podstawie tego wyczynu, uznać, że będzie też faworytem tegorocznego Wimbledonu. A tak – mieliśmy wątpliwości. Wygranym turniejem w Halle przekonał jednak wszystkich, że faktycznie można go umieścić wśród najpoważniejszych kandydatów do triumfu w Londynie. Hubert Hurkacz udowodnił bowiem, że na trawie czuje się znakomicie.

“Na każdy turniej jedzie się, by wygrać”. Hurkacz powalczy na Wimbledonie

Sezon niezły, choć bez szału

Forma Huberta Hurkacza w tym roku? Gdyby oceniać sezon jako całość, określilibyśmy ją pewnie słowem “solidna”, choć z wpadkami – choćby w Australian Open, gdzie mimo rozstawienia z “10” odpadł już w II rundzie. I to przegrywając łatwo, w trzech setach, z Adrianem Mannarino. Hubert nie zdołał też powtórzyć sukcesów sprzed roku, gdy wygrywał w imprezach w Delray Beach (tam w tym sezonie nie wystąpił) i Miami (w tym sezonie półfinał).

W gruncie rzeczy nie było jednak źle. Polak zanotował kilka niezłych zwycięstw (nawet jeśli z zawodnikami notowanymi na podobnych lub wyższych pozycjach w rankingu zwykle przegrywał) i utrzymywał się blisko najlepszej “10” rankingu. Szału nie było, ale nie było też przesadnych powodów do zmartwień.

Reklama

Tym bardziej, że bardzo dobrze – jak na siebie – poradził sobie na mączce. W zeszłym sezonie właściwie nie istniał na tej nawierzchni, w tym za to dotarł do ćwierćfinałów w Monte Carlo i Madrycie, a w Roland Garros osiągnął IV rundę. I zawsze przegrywał z rywalem – w tym Rzymie, gdzie odpadł w pierwszym meczu – z którym porażkę dało się wytłumaczyć i zrozumieć. Byli to Grigor Dimitrow, Novak Djoković, David Goffin oraz Casper Ruud, późniejszy finalista French Open.

Do tego dopisać można sukcesy deblowe. W Miami Hubert, w parze z Johnem Isnerem, wygrał cały turniej, pokonując po drodze kilku naprawdę uznanych deblistów. W Stuttgarcie, po przejściu na trawę, też dołożył do kolekcji kolejne trofeum – tym razem wspólnie z Mate Paviciem.

Tyle że Stuttgart mógł równocześnie zaniepokoić. Bo czekaliśmy na to, by Hubert mógł pokazać się na trawie, a ten… przegrał tam swoje pierwsze spotkanie, w trzech setach ulegając Martonowi Fucsovicsowi. Jasne, Węgier to solidny zawodnik. Ale nie tego oczekiwaliśmy po Polaku na zielonej nawierzchni.

Na szczęście potem przyszło Halle.

Wystrzał

– Hubertowi zajęło trochę czasu na przestawienie się z “mączki” na trawę, bo specyfika gry na tych dwóch nawierzchniach jest bardzo różna. Ale w swoim pierwszym starcie na trawie wygrał turniej deblowy i widać było, że z meczu na mecz radzi sobie coraz lepiej. W Halle, choć Felix Auger-Aliassime i Nick Kyrgios zdominowali go pod względem podania, to on również źle nie serwował i był w stanie z nimi powalczyć. A potem przyszedł finał, gdzie Daniił Miedwiediew nie serwował już tak dobrze. Poza tym w poprzednich meczach z Rosjaninem Hubert zawsze się dobrze prezentował i tym razem też tak było. To przeciwnik, którego styl mu odpowiada.

To słowa Craig Boyntona, trenera Huberta, z wywiadu dla Polskiej Agencji Prasowej. I faktycznie, Halle pokazało to, co z jednej strony wiedzieliśmy, a z drugiej czekaliśmy na potwierdzenie – że polski tenisista na trawiastych kortach odnajduje się doskonale. Wygranie turnieju, po pokonaniu specjalistów od tej nawierzchni (Felix i Nick), a także ograniu lidera rankingu (Daniił), to najlepszy tego dowód. Swoją drogą Hurkacz został w ten sposób pierwszym polskim singlistą w XXI wieku, który wygrał ze światową jedynką.

Reklama

W Halle Polak pokazał pełnię swoich możliwości – świetnie serwował, doskonale radził sobie przy siatce, nie ulegał potężnym zagraniom Kyrgiosa. Przede wszystkim jednak był niesamowicie mocny mentalnie. Z Augerem-Aliassimem zagrał dwa tie-breaki. Wygrał oba, mimo że przez większość meczu serwis Kanadyjczyka był dla niego nienaruszalny. Z Kyrgiosem przegrał pierwszego seta, ale nie podłamał się tym i zgarnął dwa kolejne. Ponownie – oba w tie-breakach.

Orlen baner

Hubert, tak się wydaje, był pewny siebie, ale i miał sporo luzu, spokoju w swoich poczynaniach. Z takim postawieniem sprawy zgadza się Marek Furjan, komentator tenisa na antenach Canal+ Sport i Eurosportu.

– Gratulując Hubertowi po tym turnieju, pogratulowałem mu nie tylko tego co na korcie, ale i tego co poza nim. Bo po raz pierwszy od dawna (a możliwe, że i po raz pierwszy w ogóle) Hubert wyszedł poza pewne schematy w wypowiedziach pomeczowych na korcie. Oczywiście, te wywiady na kortach często są przewidywalne, “płaskie” pod względem treści. W Halle Hubert trochę sobie jednak pożartował. On na ogół jest naturalny w swoich zachowaniach, ale takie wypowiedzi jak w tamtym turnieju – choćby o zegarze, na który patrzył, żeby zdecydować, w którą stronę pójdzie przy serwisie Felixa – to dla mnie oznaka luzu i pewnej pewności siebie.

Oczywiście, ten luz i pewność siebie bierze się też z tego, w jakiej formie się jest. A Hubert w Halle był w wybitnej i sam zdawał sobie z tego sprawę. Zresztą zapytaliśmy o to i jego, ale też poruszając inny ważny temat: czy to aby nie nakłada na niego dodatkowej presji przed Wimbledonem?

Każde takie zwycięstwo na pewno dodaje pewności siebie. Presja? Największą zawsze nakładam na siebie ja sam, bo uwielbiam grać i wygrywać. Na każdy turniej jedzie się z marzeniem o wygranej i robi się wszystko żeby tę wygraną osiągnąć, więc nie powiedziałbym, że zwycięstwo w Halle dodało jakąś dodatkową presję – mówi nasz zawodnik.

Zagrać jak rok temu

Przed rokiem był wspaniały turniej, uwieńczony dwoma wygranymi, które trudno zapomnieć – w pięciu setach z Daniiłem Miedwiediewem i w trzech z Rogerem Federerem (z 6:0 w ostatniej partii). I choć Hubert zakończył ubiegłoroczny Wimbledon na półfinale, to i tak był to z jego strony znakomity występ.

A przy okazji – mogłoby się wydawać – wypadek przy pracy. Bo przed tamtym Wimbledonem w turniejach wielkoszlemowych nigdy przesadnie mu się nie wiodło (najlepszym występem była III runda Wimbledonu 2019). A i na trawie miał spore problemy. W tym roku pokazał już, że w Szlemie może powalczyć nawet na najgorszej dla siebie nawierzchni (mączce), a do tego potwierdził jak groźny jest na trawie.

Swoją drogą – sam Hubert na pytanie, z czego wynika jego świetna gra na tej nawierzchni, nie bardzo potrafi odpowiedzieć. Mówi po prostu – w swoim stylu – że ją lubi i dobrze się na niej czuje. Craig Boynton w wywiadzie dla PAP choć rozwinął wypowiedź bardziej, to też nie był przesadnie konkretny.

– Gra w Halle uzewnętrzniła jego walory i pokazała, że to nawierzchnia, która może mu sprzyjać. Pasuje mu do tego, co zamierza na korcie zrobić. […] Hubert po prostu jest tak dobry, że potrafi już wygrywać na różnych nawierzchniach. Ja zawsze wiedziałem o tym, że taki moment nadejdzie. Mówiłem mu, że jak wskoczy na odpowiednio wysoki poziom, to będzie w stanie wygrywać wszędzie. To dowodzi tego, że wciąż się uczy i rozwija.

Pytamy więc o to Marka Furjana. A ciekawi jesteśmy tym bardziej, bo na pierwszy rzut oka gra Huberta mogłaby sugerować, że trawa nie będzie dla niego najlepszą nawierzchnią. W rzeczywistości, jak wiemy, jest jednak zupełnie odwrotnie.

– Na pewno groźniejszą bronią staje się na trawie jego serwis, który w dodatku – takie mam wrażenie – Hubert cały czas poprawia i serwuje aktualnie lepiej, niż jeszcze dwa czy trzy lata temu. Druga rzecz, że on ma coś, czego brak u wielu innych tenisistów – dość naturalny ciąg na siatkę. Lubi tam chodzić, lubi bawić się wolejem. Jest też tenisistą, jak na swoje gabaryty, bardzo zaawansowanym technicznie – mówi Furjan. I dodaje: – Odnoszę wrażenie, że Hubert ma świadomość, jaką nawierzchnią jest trawa i że trudno tam coś ugrać pracując daleko za linią końcową. Dlatego staje się na niej maksymalnie agresywny. Bo na przykład na mączce są fragmenty meczów, gdy wycofuje się za kort i gra nie do końca tak, jakby tego pewnie chciał. Na trawie z kolei już pierwszym uderzeniem stara się atakować. Mam przez to olbrzymią przyjemność z oglądania Huberta na kortach trawiastych, bo łączy takie dwa style – oldschoolowy, z ciągiem na siatkę i bajecznym wolejem, oraz ten nowoczesny, czyli solidną pracę zza linii końcowej.

Na Wimbledonie pokazał to przed rokiem. Z Federerem – choć potem okazało się, że Roger nie był w pełni sprawny – był w stanie wyeksponować własne atuty nad te Szwajcara. A to na tych kortach naprawdę rzadkość, zwykle potrafili to robić tylko najwięksi tenisiści – czyli głównie Rafa Nadal czy Novak Djoković (przy czym pierwszy z nich wygrał tylko raz, w 2008 roku).

Nie dziwi, że w tym roku wszyscy czekają na jego dobry występ.

Hubert wśród najlepszych

– W tym sezonie czuję się zdecydowanie lepiej przed Wimbledonem. W zeszłym roku nie czułem się zbyt mocny, bo po przebytej infekcji miałem serię siedmiu porażek przed wyjazdem do Londynu. Na szczęście odpowiednia dyspozycja przyszła w najlepszym momencie. Teraz miałem okazję pograć trochę więcej na trawie dzięki meczom w Halle i można powiedzieć, że czuję się bardzo dobrze. Teraz pora to przełożyć na moją grę w Londynie – mówi sam Hubert.

Nie dziwi, że uznanie zyskał też w oczach ekspertów czy bukmacherów. Powszechnie typowany jest jako jeden z głównych faworytów do wygrania całej imprezy. Oczywiście, nie jest pierwszym, bo przed nim są Novak Djoković czy Matteo Berrettini (ubiegłoroczny finalista). Często wymienia się też Rafę Nadala, choć o jego dyspozycji i zdrowiu wiemy na ten moment niewiele. Potem są Felix Auger-Aliassime, Carlos Alcaraz i właśnie Hubert Hurkacz.

Choć on sam z jednej strony mówi, że zawsze chce wygrywać, a z drugiej… że nie czuje się faworytem.

– Nie wydaje mi się żebym był jednym z głównych faworytów do wygrania Wimbledonu w tym roku, bo jest tu kilku zawodników, którzy potrafią fantastycznie grać na tej nawierzchni. Jest Matteo, Novak, Rafa, Felix też gra dobrze… Dla mnie to czy jestem w gronie faworytów czy nie, ostatecznie nie ma większego znaczenia. Tu trzeba być skoncentrowanym na 100 procent już od pierwszego spotkania.

To ostatnie zdanie to oczywiście prawda. Tym bardziej, że Hubert nie trafił najlepiej, bo w meczu pierwszej rundy zmierzy się z Alejandro Davidovichem Fokiną, z którym jego bilans wynosi 2:2 (choć to Polak wygrał dwa ostatnie spotkania). Inna sprawa, że naturalnym królestwem Hiszpana jest raczej mączka. Na trawie Hurkacz powinien być zdecydowanie faworytem do wygrania tego meczu.

Davidovich Fokina to bardzo groźne nazwisko, Hurkacz ma się mu za co rewanżować, bo grali w przeszłości w turnieju wielkoszlemowym [US Open 2020] i Hubert przegrał. Hiszpan jest agresywny, buńczuczny, gra widowiskowo, ale nie robiłbym z niego mistrza kortów trawiastych. W żadnym stopniu nie da się go na tej trawie zestawić z Hubertem. To nie znaczy, że będzie łatwym rywalem, ale jeżeli mówimy o Hubercie w kontekście drugiego tygodnia Wimbledonu, to Davidovich Fokina jest tu rywalem do ogrania – mówi Furjan.

Gdy Polak pokona Davidovicha Fokinę – a liczymy, że tak będzie – okaże się zresztą, że otwiera się przed nim znakomita drabinka do półfinału. Jasne, są w niej solidni zawodnicy (Grigor Dimitrow czy Tommy Paul), są też karty-pułapki jak Adrian Mannarino, który na Wimbledonie często gra naprawdę solidnie, czy reprezentant gospodarzy – Cameron Norrie. Z drugiej strony z wieloma z tych mocnych nazwisk Hurkacz może się nawet nie spotkać.

Dlatego prognozuje się, że swoją ćwiartkę powinien wygrać spokojnie. Tym bardziej, że w ćwierćfinale w teorii powinien trafić na Caspera Ruuda. Piszemy w “teorii”, bo wydaje się, że niedawny finalista Roland Garros (który pokonał tam Huberta w IV rundzie) raczej tak daleko nie dojdzie.

– Ruud to zdecydowanie najsłabiej grający zawodnik na trawie z całej czołowej “8” rozstawionych. Nie widzę go w tak zaawansowanej fazie turnieju. Jeżeli mamy przywiązywać wagę do losowania, to Hubert nie mógł trafić do lepszej ćwiartki. Mógł mieć Djokovicia, Berrettiniego czy Nadala. Nie ma żadnego z nich, a ma Ruuda – mówi Furjan.

W dodatku Hubert ma za sobą zeszłoroczne doświadczenia, którymi może się posiłkować i je wykorzystać. To głównie po to, żeby przejść przez pierwsze rundy. A potem? W opcjonalnym półfinale teoretycznie czekać powinien na niego Novak Djoković. I to będzie już najtrudniejsze możliwe spotkanie, ale wiemy też, że często im trudniejszy mecz, tym Hubert gra lepiej – na poziomie ATP nie przegrał w końcu ani jednego finału. Pięciokrotnie w takich był, pięć razy wygrywał.

Są tacy gracze, którzy — jeśli tylko są w stanie dojść do finału — wiedzą, jak zamknąć sprawę do końca. Coś w tym jest, że Hubert — po tym jak wygrywa półfinał — wie, jak sobie poradzić w decydującym pojedynku. To wspaniała sprawa, ale tak naprawdę to nie ma w tym żadnej magii lub sekretu. Przygotowujemy się do finału tak samo, jak do każdego innego meczu, a Hubert po prostu jest sobą, czyli luzakiem na korcie. Może dlatego tak dobrze sobie radzi w finałach – mówił Boynton.

Nie obrazilibyśmy się, gdyby i na Wimbledonie mógł pokazać, jak radzi sobie w finale. Choć nawet powtórzenie wyniku z zeszłego roku byłoby znakomitym rezultatem. Nawet jeśli nie obroni w ten sposób punktów rankingowych, bo – jak wiemy – ATP i WTA zdecydowały o ich nieprzyznawaniu za Wimbledon ze względu na wykluczenie tenisistów z Rosji i Białorusi. Tym jednak Hubert się nie przejmuje.

Na pewno szkoda, że nie będzie tu punków, ale od myślenia i mówienia o tym nic się już nie zmieni. Trzeba się od tego odciąć i skupić się na grze. A jak pokazuje zarówno obsada, jak i zainteresowanie tym turniejem, Wimbledon nic nie stracił. To wielka tenisowa tradycja i gra tutaj jest marzeniem każdego tenisisty – mówi. Zresztą on – podobnie jak i my – i tak ma dodatkowe powody do zadowolenia.

A jednym z nich jest łącznie siódemka polskich singlistów w pierwszej rundzie. Oprócz Huberta i Igi są to Kacper Majchrzak, Magda Linette, Magda Fręch i kwalifikantki: Katarzyna Kawa oraz debiutująca w turnieju tej rangi Maja Chwalińska, rówieśniczka Igi.

To jest superinformacja. Bardzo się cieszę, że dziewczyny tak licznie weszły do turnieju głównego i z tego, że jest w nim też Kamil. Im więcej Polaków na turnieju tym lepsza jest atmosfera i tym milej się spędza czas tutaj. Mamy naprawdę fajną grupę reprezentującą Polskę w tym roku – mówi Hubert.

I oby wszyscy mogli tą atmosferą cieszyć się jak najdłużej.

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą

Szymon Janczyk
1
Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą
Inne kraje

Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia

Szymon Piórek
1
Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia
Ekstraklasa

Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Jakub Radomski
5
Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Inne sporty

Komentarze

0 komentarzy

Loading...