W latach 90. reprezentacja Bułgarii święciła największe sukcesy. Z Bułgarami liczyć musiał się każdy przeciwnik, a postać Christo Stoiczkowa na zawsze wryła się w pamięć fanów futbolu. Od pamiętnego mundialu z 1994 roku minęło niecałe 30 lat. Dziś bułgarska piłka jest na peryferiach poważnego futbolu, a reprezentacja dostaje oklep od Gruzji i nie potrafi pokonać Gibraltaru. Jakie czynniki spowodowały jeden z najbardziej spektakularnych upadków krajowej piłki w XXI wieku?

Choć już w 1958 roku udało im się wywalczyć olimpijski brąz, to na piłkarskiej mapie świata Bułgarzy zaczęli znaczyć coś więcej w latach 60. XX wieku. Wtedy to cztery razy z rzędu zakwalifikowali się na mistrzostwa świata, grając na turniejach w Chile, Anglii, Meksyku i RFN. Na samych turniejach nie udało im się co prawda wygrać ani jednego meczu, co nie oznacza, że był to czas naznaczony brakiem jakichkolwiek sukcesów. Te przyszły w roku 1968, kiedy to Lwy sięgnęły po srebrny medal Letnich Igrzysk Olimpijskich w Meksyku. W ćwierćfinale wyeliminowali Izrael po losowaniu – w regulaminowym czasie gry było 1:1, w kolejnej rundzie pokonali faworyzowanych gospodarzy. Finału, rozegranego na oczach 75 tysięcy kibiców wygrać się jednak nie udało. Ulegli w nim reprezentacji Węgier 1:4. I choć wynik na to nie wskazuje, wszelkie zachowane relacje mówią, że był to mecz zacięty i wyrównany. Dość powiedzieć, że Bułgarzy kończyli go w… ósemkę. Trzech piłkarzy wyleciało wówczas z boiska z czerwonymi kartkami.
To był ostatni sukces okraszony jakimkolwiek medalem, choć ludzie zdecydowanie częściej wspominają bułgarską złotą generację z lat dziewięćdziesiątych.
Złota Generacja
Bułgarzy na mundial wrócili w roku 1986, w jakże szczęśliwym dla nich Meksyku. Tam znów jednak nie udało się osiągnąć żadnego znaczącego sukcesu, znów skończyło się bez ani jednego zwycięstwa. Wtedy jednak do głosu powoli dostawało się nowe pokolenie. Pokolenie, które zszokowało świat na turnieju w 1994 roku.
Paryż. 17 listopada 1993 roku. Mecz, który miał zadecydować o tym, kto pojedzie na turniej do USA, Francja mierzy się z Bułgarią. W 90. minucie spotkania jest 1:1, gospodarze dośrodkowują w pole karne rywali, ale piłka trafia do nikogo. Przejmują ją goście z Bułgarii, którzy wyprowadzają kontrę. Cała akcja idzie prawą stroną boiska, w końcu do piłki dopada Emil Kostadinow i potężnym, precyzyjnym strzałem umieszcza ją pod poprzeczką francuskiej bramki. Gospodarze w szoku, stadion momentalnie milknie. Deschamps, Blanc, czy Papin sensacyjnie nie pojada na mistrzostwa świata. Zatrzymali ich niesamowici Bułgarzy, na których przecież tak niewielu stawiało. A oni pokazali, że trzeba się z nimi liczyć. Że teraz nie będą już chłopcami do bicia. Czas na złotą generację.
Co ciekawe – Kostadinow i Ljubosław Penew mogli w ogóle nie zagrać w tym meczu. Przed wyjazdem na mecz okazało się bowiem, że obaj panowie nie mieli ważnych wiz do Francji! BFS zdecydowała się więc na tajną operację nielegalnego przekroczenia granicy. Georgi Georgiew znał przejście graniczne między Niemcami a Francją, gdzie strażnicy nie zatrzymywali samochodów mających tablice rejestracyjne z tych dwóch państw. Kostadinow i Penew w Niemczech zostali więc wrzuceni do lokalnych samochodów i wjechali na terytorium Francji, gdzie nie mieli prawa przebywać. Po tym czym prędzej udali się na paryskie lotnisko, gdzie uregulowali wszystkie prawne zobowiązania.
Na mundialu w USA w 1994 roku podopieczni Dymitara Penewa trafili do grupy z Argentyną, Nigerią i Grecją. Choć rozpoczęli od porażki z ekipą z Afryki, wygrali dwa pozostałe spotkania i awansowali do fazy pucharowej z drugiego miejsca. W 1/8 finału zmierzyli się z Meksykiem, który pokonali po serii rzutów karnych. W nich bułgarski bramkarz wybronił trzy jedenastki z rzędu, dzięki czemu pobił mundialowi rekord. Ćwierćfinał to potyczka z Niemcami, w której znów nikt nie widział Bułgarów w roli faworytów. I znów zszokowali świat, tym razem w trzy minuty. Lothar Matthaus wyprowadził swój zespół na prowadzenie w 47. minucie, ale pół godziny później sytuacja zmieniła się o 180 stopni. W 75. minucie Bodo Illgnera pokonał legendarny Christo Stoiczkow, a niecałe 240 sekund później swoich rodaków do strefy medalowej MŚ pierwszy raz w historii wprowadził Jordan Leczkow.
I choć ostatecznie medalu zdobyć się nie udało, bo w półfinale lepsi okazali się Włosi, a w meczu o brąz Szwedzi – do dziś nikt nie ma wątpliwości, że to właśnie reprezentacja ze Stoiczkowem (który został wówczas królem strzelców), Kostadinowem, Leczkowem, Sirakowem czy Bałykowem była najlepszym zespołem w historii bułgarskiego futbolu. Wielu ówczesnych reprezentantów podejmie później próbę ponownego wzniesienia kadry na szczyt – tym razem jako selekcjonerzy – ale z marnym skutkiem.

Kapitanem tamtego zespołu był wówczas bramkarz – Borisław Michajłow, który w historii upadku bułgarskiej piłki odegra jeszcze niezwykle istotną rolę.
Powolna degrengolada
EURO 1996 i mundial w 1998 roku to turnieje, w których blask złotej generacji powoli gasł. Na obu turniejach Bułgaria zagrała, ale nie wyszła z grupy. Po nieudanych eliminacjach do EURO 2000 buty na kołku zawiesił Christo Stoiczkow, co było najjaśniejszym symbolem zakończenia pewnej ery. Jak się później okazało – ostatniej dobrej w historii bułgarskiej piłki.
W kolejnych latach Lwy stały się zwyczajnym europejskim średniakiem. Awansowali na portugalskie EURO 2004, ale w grupie trzykrotnie wyraźnie przegrywali. Odpadali w kolejnych eliminacjach, zaliczając w nich prawdziwe sinusoidy. Kończyli na trzecim miejscu w grupie eliminacyjnej (MŚ 2010), by za chwilę skończyć na samym dnie (EURO2012). Wciąż rotowali selekcjonerami, a na dłużej zatrzymano tylko Stoiczkowa. Prowadził kadrę przez trzy lata, ale w połowie eliminacji do EURO 2008 odszedł do Celty Vigo w atmosferze skandalu. Skandalu, który wywołał wówczas… remis z Albanią.
Próbowano z wieloma szkoleniowcami. Powrócono do legendarnego Penewa, spróbowano z Matthausem, znalazło się nawet miejsce dla Iwajło Petewa. Wszyscy jednak odchodzili po porażkach, lub z powodów finansowych. Bułgaria przestała być jakkolwiek atrakcyjnym miejscem pracy, z posady selekcjonera rezygnowały nawet legendy ze złotej generacji. Nawet te, którym udało się nieco wyjść z ogólnego marazmu i dać nadzieję na lepsze jutro. Bo Bułgarzy miewali przebłyski.

W latach zerowych ich sprawcą był głównie Dymityr Berbatow, który stał się wówczas najlepszym strzelcem w historii reprezentacji Bułgarii. W 79 meczach w narodowych barwach pokonywał rywali 48 razy. O tym, jaki regres zaliczyła bułgarska piłka niech świadczy fakt, że jest on jedynym piłkarzem na liście dziesięciu najlepszych strzelców, który grał w XXI wieku. Szarpał więc Berbatow, szarpali Petrowowie, ale na niewiele się to zdawało. W kraju zapanowała narracja (znana nam skądinąd), że „Berba” to potrafi strzelać gole tylko za angielskie pieniążki w Manchesterze, a w reprezentacji to mu się już nie chce. Nie powinno więc dziwić, że jego zapał do gry w kadrze gasł z każdym kolejnym meczem, po którym był wygwizdywany. W końcu zrezygnował przez to z gry w reprezentacji. Dopiero po latach wielu kibiców zrozumiało, jak ważnym i wielkim piłkarzem był w tym okresie Berbatow. Wielu, bo nie wszyscy – prezes Slawii Sofia, Wencisław Stefanow do dziś nazywa go przecież zdrajcą.
Szansą na ostatni przebłysk była pierwsza edycja Ligi Narodów. Dzięki zajęciu drugiej pozycji w dywizji C, trafili do baraży o awans na EURO2020. W decydującym meczu okazali się jednak dużo słabsi od Węgrów, przegrywając 1:3 i tracąc nadzieję na pierwszy awans na wielki turniej od 2004 roku. Człowiekiem, który podłączył Bułgarów do tlenu był Petyr Chubczew. W kluczowym momencie porzucił on jednak kadrę, na rzecz pracy w Lewskim Sofia. Tyle oto znaczyła dla legend bułgarskiego futbolu praca selekcjonerska.
Jego następny nie byli w stanie wykrzesać z tego zespołu już nic. Ani Bałakow, ani nielubiany przez piłkarzy, stosujący staromodne metody Deremdżijew, ani kreowany na rewolucjonistę Petrow, ani Iwanow. Za każdego kolejnego selekcjonera reprezentacja wyglądała coraz gorzej, nie było widać ni krzty postępu. I choć może trudno w to uwierzyć – poza boiskiem działo się jeszcze gorzej…
Cyrk w związku
Kulminacją wszechobecnego burdelu w bułgarskim futbolu była porażka 0:6 z Anglią w 2019 roku i jej konsekwencje. Podczas meczu doszło bowiem do skandalu z udziałem bułgarskich kibiców, którzy na trybunach „heilowali” sobie w najlepsze. Premier Bojko Borisow zdecydował się po nim na niezwykle populistyczny, ale też idealnie podsumowujący jego kadencję ruch. Zagroził, że jeżeli prezes związku – Borisław Michajłow nie ustąpi ze stanowiska, to odetnie bułgarski futbol od pieniędzy. Oczywiście nie było to zgodne z przepisami UEFA, które kategorycznie zabraniają organom państwowym ingerencji w stanowiska w związkach piłkarskich. Ostatecznie prezes zrezygnował, a premier zrobił z siebie prawdziwego bohatera. Tylko że… ta historia wcale tak się nie skończyła.
Na marzec 2020 roku zaplanowano wybory na nowego prezesa Bułgarskiego Związku Piłki Nożnej. Ale przyszła pandemia COVID-19, która uniemożliwiła walne zebranie delegatów, przez co wybory zostały przełożone. Ostatecznie przekładano je trzykrotnie, a cały proces trwał ponad rok. Co działo się w międzyczasie? Inne wybory. Parlamentarne. Te z kolei musiały odbyć się trzykrotnie, bo Bułgarzy nie byli w stanie utworzyć rządu. To udało się ostatecznie w listopadzie 2021 roku, kiedy to władzę przejęła koalicja stworzona z kilku mniejszych ugrupowań, a na jej czele stanął 41-letni Kirił Petkow, który miał być nadzieją na oczekiwane zmiany i rozwój kraju. Miał, bo teraz jego rząd stał się rządem mniejszościowym i Bułgarom grożą czwarte wybory parlamentarne w ciągu kilkunastu miesięcy… Niemniej jednak cała okołowyborcza afera sprawiła, że pozycja ówczesnego premiera-populisty Borysowa mocno podupadła. Wykorzystał to Michajłow, który wrócił do związku na białym koniu. I to w nieprzypadkowym momencie.
27 kwietnia swój start w wyborach na nowego prezesa BFU zapowiedziała legenda najnowszej bułgarskiej piłki – Dymityr Berbatow, z hasłem „(R)evolution is here!” na ustach. Wspierali go dwaj inny słynni piłkarze – Martin i Stilijan Petrow. Były piłkarz m.in. Manchesteru United chciał zrewolucjonizować piłkę w swojej ojczyźnie. Odciąć się od wszechobecnej korupcji, zainwestować w szkolenie, wprowadzić pełną przejrzystość działań związku, które do tej pory budziły spore wątpliwości.

Michajłow pojawił się już dzień później. Aby konkurować z Berbatowem w wyborach? Nic z tych rzeczy. Prezes, piastujący swoją funkcję od 2005 roku stwierdził, że on tak naprawdę wcale nie podał się do dymisji. Jego kadencja wcale nie wygasła, a jedynie została zawieszona. Dlatego też wraca on na stanowisko prezesa Bułgarskiego Związku Piłki Nożnej, a jego kadencja skończy się dopiero w 2022 roku. Michajłow stwierdził, że okres, w którym nie pełnił oficjalnie roli prezesa nie wlicza się do czasu trwania jego kadencji, bo przecież w czasach covidowych i tak nie grało się w piłkę – więc po co komu prezes.
– Wracam przy wsparciu moich kolegów z Zarządu. Federacja otrzymała w tym czasie 353 prośby, by prezes powrócił na stanowisko i dokończył swoją kadencję. Dlatego też jestem – mówił.
Jak można było się spodziewać – rozwścieczyło to Berbatowa, który domagał się swoich racji w sądzie. Ten stanął po jego stronie i w październiku 2021 roku ostatecznie odbyły się wybory na prezesa BFU, które wygrał… Borisław Michajłow, stosunkiem głosów 241-230. Do dziś trwają spory o to, czy były one uczciwe. Berbatow utrzymuje, że jego delegaci byli zastraszani, a część klubów dających mu poparcie nie została dopuszczona do wyborów. Związkowy beton miał bowiem tuż przed wyborami zmienić przepisy tak, aby mniejsze kluby (które w większości popierały zmiany) nie miały prawa głosu. Michajłow nie był mu dłużny i twierdził, że delegaci Berbatowa próbowali przekupić głosujących w związkowych toaletach, dając im wódkę i pieniądze.
Ostatecznie jednak protesty „Berby” nic nie dały, a władzę utrzymał związkowy beton.
Opleceni winoroślą nieufności
Fani niemalże wszystkich klubów bojkotowali powrót prezesa na stanowisko, wyrażali wsparcie dla Berbatowa. Ultrasi CSKA Sofia rozbili nawet miasteczko namiotowe pod siedzibą związku, gdzie przez kilka dni protestowali i obrzucali budynek wszystkim, co tylko wpadło im w ręce. Ale nie tylko fanatyków można nazwać przeciwnikami Michajłowa. Także zwyczajni kibice nie są przekonani do tej postaci i związkowego betonu, który nieodłącznie kojarzy im się z korupcją i defraudacją pieniędzy. Dlatego też Bułgarzy masowo odwracają się od reprezentacji. Ludzie przestali chodzić na mecze i nie chcą kibicować takiej drużynie. Na meczach kadry trybuny świecą pustkami. Niewielu zdecydowało się przyjść nawet wtedy, gdy związkowcy postanowili rozdawać darmowe bilety.
Trudno znaleźć jakąkolwiek rzecz, która w Bułgarii funkcjonowałaby dobrze. Albo chociaż przyzwoicie. Problemem jest bowiem także infrastruktura. Przykład? Ostatnie mecze Bułgarzy rozgrywali nie na narodowym w Sofii, ale w Razgradzie, na obiekcie Łudogorca. Dlaczego? Obiekt w Sofii przestał spełniać wymogi UEFA dotyczące lumenów. Teraz to właśnie razgradzki stadion jest najnowocześniejszym w kraju, choć znajduje się w miejscowości zamieszkanej przez raptem 47 tysięcy mieszkańców. Dla porównania stolica kraju, Sofia liczy sobie ponad 1,2 miliona mieszkańców. W 2014 roku rozpoczęto budowę stadionu w Botewu Płowdiw.
Oczywiście, miało to miejsce przed wyborami i do dziś obiekt nie jest ukończony. Prace wznowiono po wkroczeniu do klubu rosyjskiego inwestora, ale te znów stanęły, gdy zaprotestowały władze Lokomotiwu Płowdiw. Lokalny rywal Botewu domaga się także renowacji swojego obiektu z publicznych pieniędzy. Na większości obiektów stosowane są jednak tylko środki doraźne, takie jak wymiana krzesełek czy ławek rezerwowych. Żeby po prostu jakoś to wyglądało. Inwestuje się jednak tylko w stadiony, a nie w ośrodki treningowe czy akademie. Nie istnieją plany szkoleniowe. I to jest dziś bolączka bułgarskiego futbolu.
Syf pudrowany Europą
No ale skoro jest tak źle, to dlaczego bułgarskie kluby grają w europejskich pucharach?! No właśnie. Mamy tu do czynienia z klasycznym „pudrowaniem syfa”, bo te sukcesy rzeczywiście są. Ale jakim kosztem…
W ostatnich pięciu sezonach zespoły z tego kraju siedmiokrotnie meldowały się w fazach grupowych europejskich pucharów. W Lidze Europy pięć razy pokazał się Łudogorec Razgrad, a CSKA Sofia raz zagrała w LE i raz w Lidze Konferencji Europy. Jest to skutek budowania klubów na „tu i teraz”, bez myśli o przyszłości. Cierpi na tym bułgarski futbol reprezentacyjny. W zespole Łudogorca w zeszłym sezonie zagrała łącznie dwóch zawodników poniżej 21 roku życia. To 20-letni Brazylijczyk Igor Thiago i 21-letni Bułgar Dominik Jankow. Na podobnej zasadzie działa większość klubów w tym kraju. Najważniejsze są sukces na już, próba zdetronizowania ekipy z Razgradu, awans do grupy w Europie. Choćby miało się do odbywać za pomocą podstarzałych piłkarzy z Brazylii. Młodzi Bułgarzy nie znajdują sobie miejsca we własnej lidze, nikt nie daje im czasu na adaptację i rozwój.

Oczywiście to nie tak, że na tej piłkarskiej pustyni nie ma żadnych samorodnych talentów. Oczywiście, tacy gracze są. Ale nie mają się gdzie szkolić i… grać. Przebijają się tylko nieliczni – ci, na których kluby mogą bardzo szybko zarobić, a pieniądze zainwestować w kilku graczy z Ameryki Południowej czy trzeciej ligi francuskiej. Lub schować je do kieszeni. Utalentowani młodzieżowcy bardzo szybko wyjeżdżają z kraju, nie zastanawiając się nawet, czy miejsca, do których się udają będą dla nich dobre. Czym prędzej uciekają z Bułgarii, choćby do włoskich Primaver (Inter, Fiorentina). Niestety – tak szybko, jak wyjeżdżają, tak szybko przepadają.
Przykłady? Walentin Antow był kapitanem CSKA Sofia, grał w reprezentacji Bułgarii. Najpierw odbił się od Bologni, potem od drugoligowej Monzy. Zagrał w sześciu meczach, resztę sezonu przesiedział na ławce. Przepadł. Filip Krastew, zauważony przez Manchester City, został wykupiony przez City Football Group do Lommel SK – belgijskiego drugoligowca. Bezradność, szereg wypożyczeń, w końcu powrót do Bułgarii. Stanisław Szopow wyjechał z Botewu Płowdiw do holenderskiego Heerenveen, za chwilę wróci na mocy transferu definitywnego do kraju, tym razem co CSKA Sofia.
Braki w szkoleniu sprawiają, że produkowani są piłkarze, którzy wyjeżdżają do takich klubów jak Sparta Praga, Hajduk Split czy wspomniane wyżej Heerenveen. I to dla znamienitej większości jest niestety maksimum możliwości.
Kadra w rozkładzie
Wszystko to przekłada się na grę reprezentacji. Selekcjoner ma bowiem do wyboru albo słabych piłkarzy w rytmie meczowym, albo młode talenty, które przesiedziały większość sezonu na ławce.
Rotacja selekcjonerów trwa, ale to często nie jest ich wina. Przeciwnie, ciągłe zmiany działają na niekorzyść kadry, nowi selekcjonerzy muszą co chwila poznawać i zgrywać zespół, ich wizje często kłócą się ze sobą. Sytuację bułgarskiej piłki reprezentacyjnej dość dobrze obrazują też ostatnie wyniki.
- Gruzja – Bułgaria 0:0
- Gibratlar – Bułgaria 1:1
- Bułgaria – Gruzja 2:5
- Bułgaria – Macedonia Północna 1:1
- Chorwacja – Bułgaria 2:1
- Katar – Bułgaria 2:1
- Szwajcaria – Bułgaria 4:0
- Ukraina – Bułgaria 1:1
- Bułgaria – Irlandia Północna 2:1
- Litwa – Bułgaria 3:1
Patrząc na klasę rywali, bilans 1W-4R-5P jest co najmniej kompromitujący. Warto spojrzeć też na to, w jakich klubach grają piłkarze występujący w reprezentacji. Weźmy na tapet chociażby ostatni mecz z Gruzją, zremisowany 0:0
Lewski Sofia – CSKA Sofia, Stal Mielec, Maccabi Netanja, Łudogorec Razgrad – Sparta Praga, Arsienał Tuła, Lewski Sofia, Lewski Sofia – Ascoli, Lewski Sofia.

Delikatnie rzecz ujmując – nazwy tych klubów nie porywają. Największą gwiazdą obecnej reprezentacji jest Martin Minczew ze Sparty Praga, co może przypominać nam, Polakom, zachwyty nad występami Andrzeja Niedzielana w NEC Nijmigen. Bo mniej więcej na tym etapie jest teraz bułgarska piłka. Czołowi reprezentanci tego kraju bujają się po europejskich przeciętniakach, rzadko z sukcesami.
Iwielin Popow zwraca też uwagę na to, że gra w narodowych barwach przestała być atrakcyjna dla młodych piłkarzy. Innymi słowy – mają ogromne problemy z motywacją.
Kadra narodowa to nie jest przedszkole, gdzie przychodzisz, pokopiesz piłeczkę i każdy pogłaszcze cię po główce. Tak nie jest i nigdy tak nie było! Kiedy ja zaczynałem grę dla Bułgarii, trzeba było się starać, walczyć na każdym treningu, aby z dumą reprezentować narodowe barwy. Teraz młodzi przyjeżdżają, żadnej motywacji, żadnej ciężkiej pracy. Schodzą z treningu i siedzę na Instagramie. Nie ma tu komu pracować!
Z jednej strony pewnie ma trochę racji, z drugiej – trudno im się dziwić. Grają przecież dla reprezentacji, której mało kto chce teraz kibicować, gdzie ciągle zmieniają się selekcjonerzy, a jakichkolwiek perspektyw i nadziei w tym momencie brak.
Wszystko wskazuje na to, że jedyną szansą na zmiany w futbolu w tym kraju są zmiany w związku. Bułgarom pozostaje mieć nadzieję, że Berbatow ostatecznie nie zniechęci się i będzie walczył o posadę prezesa w następnych wyborach. To w nim upatruje się teraz szansę na odratowanie będącej w agonii bułgarskiej piłki. Postrzega się go jako człowieka z zachodnimi standardami, który już swoje w życiu zarobił – dlatego nie będą interesowały go łapówki. Jest człowiekiem z zewnątrz. Nie jest umoczony w korupcyjnym bagnie, trzyma się z dala od starego, związkowego betonu. Ma pomysł na rozwój młodzieży i rozpoczęcie jakiegokolwiek programu szkoleniowego. Na kogoś takiego liczą teraz kibice. Pytania pozostają dwa – czy Berbatowowi wystarczy determinacji, aby walczyć z Michajłowem i… czy wybory, w których potencjalnie wystartuje będą przeprowadzone uczciwie. Bo w takim środowisku, jak BFU, nie można być pewnym absolutnie niczego.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
- Nie liczy się cel, tylko droga
- Wróg mundialu. Dlaczego Katar więzi Abdullaha Ibhaisa?
- Krzesło dla Bońka. Narodziny zbawcy narodu
- Pokłócił się z futbolem, więc będzie grał w Fortnite’a
- Blamaż i co dalej? Klęski reprezentacji Polski i ich następstwa
- Miała być gra o stawkę, jest turniej towarzyski? Ocena Ligi Narodów
fot. Newspix
Dobry art. Mysle, ze nie pomaga tez emigracja, z prawie 9-milionowego narodu nawet 2mln ludzi wyjechalo do pracy na zachod w ostatnich latach.
Z drugiej strony, z Polski też sporo osób wyjechało po wejściu do UE. Zalewski i Cash to właśnie przez to.
Tylko Bułgarzy musieliby swoich „Cashów” przekonać, że lepiej grać dla Bułgarii niż powiedzmy Szwajcarii czy Austrii.
Ale popatrz procentowo.
Jest jeszcze jeden powod – ekonomiczny. O jakosci kariery pilkarskiej decyduja detale. Zeby miec detale wypracowane idealnie, to trzeba mlodosc na pilke poswiecic. I teraz wyobraz sobie, ze musisz zdecydowac czy syna pchac w pilke nozna, czy moze bezpieczniej np w programowanie. Na zachodzie nie ma tego dylematu – jakos to bedzie, jest socjal, sa opcje. W Polsce dopoki tez bylo ciezko, to i w pilce byly remisy z San Marino.
Nie kłam nie było remisoe
W polsce tez króluje socjal i nieróbstwo
Nieprawda. Praca jest.zarobki s dobre. Tylko polaczkii chcą więcej i więcej. A social nie myl pojecia z bezrobociem
Co ty bredzisz, nigdy nie zremisowaliśmy z San Marino.
NIgdy nie zremisowaliśmy, bo Furtok zdobył bramkę ręką, tylko dlatego
jezeli dobrze pamietam to rowniez w tamtym meczu pilkarz San Marino strzelil nam w poprzeczke, wiec moglo byc 1-0 w druga strone
piekne czasy 😀
Ta, na pewno. Na Zachodzi dobrze grają, bo jest socjal, więc można se kopać. W Ameryce Łacińskiej bo go nie ma i to jedna z niewielu dróg do bogactwa. Tylko Polska jest pośrodku, za biedna i za bogata, by dobrze brać w piłkę.
Cash wyjechał po wejściu do UE?- intrygujące.
Polscy Dziadkowie Casha trafili do UK w okresie II wojny i PRL
Rozice Zalewskiego wyemigrowali w 1989.
Na zakola
Bułgarski futbol upadł przez to, że na weszło nie ma pół słowa o Cześku
I o zespole z Bułgarskiej ulicy, o tym samym
Któremu Czesław kupował mecze
Spokojnie, za chwilę będziemy na ich miejscu.
patrząc na to, że Polska ma 4 razy więcej mieszkańców od Bułgarii, to w sumie taką Bułgarią jesteśmy, tylko z lepszym PRem. Młodzi tak samo uciekają gdzie się da (niektórzy również do Primavery) i ze względu na nędzny poziom szkolenia, muszą tam nadrabiać braki długi czas nim zadebiutują. Infrastruktura w Polsce jest w 90% dzięki Euro. Problemy z kibicami i betonem związkowym te same. Kluby tak samo w pucharach grają głównie zagranicznym szrotem, a pozostałe ściągają go na potęgę, by z nimi nawiązać rywalizację.
Ja wiem, że się nie znam, ale dla mnie regularne awanse na ostatnie turnieje i dostawanie w ryło dopiero tam, to jednak zupełnie co innego niż wpierdol od Gruzinów. Chyba jednak jesteśmy kilka półek wyżej i raczej wielu analogii nie widzę.
Porównaj sobie szkolenie i piłkę klubową, to zobaczysz analogie.
Mając cztery razy większy liczebnie naród, łatwiej ulepić jedenastkę. Bułgarii tez trafił się Berbatov czy Petrov w okresie, gdy polski piłkarz w polu w drużynie premiership wydawał się s-f. Gdyby było ich cztery razy więcej, to mieliby może ośmiu grajków na takim poziomie zamiast dwóch i też by się kilka lat po wielkich imprezach pobujali.
Argument o liczebności narodu totalnie nie trafiony, według tego to Indie i Chiny powinny być potęgami, a Chorwacja nigdy nie powinna zostać wicemistrzem świata. Może nie jest u nas kolorowo, ale akurat Bułgarzy to są jeszcze z 20 lat za nami i raczej szybko nas nie dogonią w tej kwestii.
Przecież cały czas jesteśmy na tym samym miejscu poza tym be, Lew f go możemy grać lepiej
Wielki turniej w 1986… A dostali mega oklep od Szwecji w meczu o 3 miejsce. Żenada.
Ja pierdziele ten mit Niedzielana powtarzany na Weszlo i że ktokolwiek się nim kiedykolwiek zachwycał. Zachwycalismy się Żurawskim nie Niedzielanem.
Bo Niedzielan wyjechał do Nijmegen w 2004, Żurawski w 2005, więc ten jeden rok na pewno zachwyty były nad „Wtorkiem”
To już chyba Rasiak zrobił większą karierę od Niedzielana.
Zrobił, ale w drugiej lidze. Kogo w Polsce wtedy interesowało Derby i Southampton?
A kogo NEC Njimegen?
to wtedy było tak pompowane, że oglądałem sporo ich meczów, coś w tym jest
nie gadaj, Niedzielan mial swoj czas i wtedy dawal rade naprawde, razem z Rasiakiem
Niedzielan dawał radę tylko 1-2 sezony w polskiej lidze i tyle
Podobnie ja Rumunia
*jak
Rumunia ma wyhodowana już nową generację piłkarzy chodzi o te roczniki co Racovitan, Ghita itd
Fajny artykuł. Więcej takich poproszę! Zawsze dobrze poczytać o peryferiach tej największej piłki.
Polska inwestuje w szkolenia, promowanie młodzieży w klubach. Drogie kontrakty i kilku piłkarzy grajacych na poziomie europejskim.
I co z tego że potrafimy awansować na turnieje jeśli jesteśmy tylko tłem.
Ich piłka klubowa jest dla nas nieosiągalna. CO z tego ze starymi brazylijczykami stoją
A my kim stoimy?
Starymi Słowakami?
Z tymi „inwestycjami w szkolenia” to największy nonsens. Nawet jeśli zbuduje się po orliku przy każdym osiedlu, to na koniec liczy się determinacja i podejście związane z potencjalnym zawodem, determinacja. Jak ludzie chcą grać, to zawsze znajdą gdzie – vide Brazylia itp.
Inwestycją powinny być systemowe rozwiązania, które te orliki zapełnią. Niemcy i Holandia wyszły z wieków ciemnych po reorganizacji systemu szkolenia, a nie postawieniu paru boisk.
Powinni wprowadzić przepis o młodzieżowcu. Takie proste rozwiązanie, a jakże skuteczne.
fajny tekst, są drobne literówki i transkrypcja pojedynczych nazwisk na angielski zamiast polski, poza tym fajnie sie czytało
„W 75. minucie Bodo Illmera pokonał legendarny Christo Stoiczkow”. Serio? On miał na nazwisko Ilgner. Błędów gramatycznych i stylistycznych nawet nie chce mi się przytaczać, a są w każdym niemal akapicie. Przeczuwam, że to będzie krótki staż w Weszło.
No właśnie też sie zastanawiałem że to chodziło chyba o Bodo Ilgnera
A zresztą nudzi mi się, więc proszę:
„Wtedy jednak do głosu powoli dostawało się nowe pokolenie.” – do głosu się dochodzi, a nie dostaje.
„W kolejnych latach Lwy stały się zwyczajnym europejskim średniakiem. Awansowali na portugalskie EURO 2004″ – jeżeli Lwy – to awansowały, a nie awansowali.
„Te z kolei musiały odbyć się trzykrotnie, bo Bułgarzy nie byli w stanie sformułować rządu.” – rząd się formuje, a nie formułuje.
„Fani niemalże wszystkich klubów bojkotowały powrót prezesa na stanowisko” – jeśli bojkotowały, to raczej fanki.
Literówek i złych końcówek jest kilkanaście, ogarnij się Panie Bagrowski, bo to nie jest szkolna gazetka, tylko poważne medium sportowe. Podobno.
weszło i poważne medium? XDDDD w powaznych mediach to jest ktoś taki jak korektor, który wyłapuje literówki i błedy w długich tekstach i je poprawia, no ale komus ewidentnie żal siana na profesjonalizacje serwisu
A ty płacisz ze dostęp do tych tekstów? Jak masz za darmo to nie wymagaj z dużo, bo ” poważne” media za darmochę nie są
Co ciekawe, nazwiska starej generacji zapisane są poprawnie, a najnowszych grajków już nie. Podejrzewam, że Wikipedia była w użyciu.
Gdyby w ostatnich latach PZPN nie promował szkolenia w Polsce to byśmy skończyli podobnie jak Bługarzy. Taki Probierz pasuje jak ulał do Ligi Bługarskiej wynik na tu i teraz. Nie no może aż tak źle by nie było bo mam akademie Lecha, Zagłębia i Pogoni oraz raczkujące Górnika i Wisły.
Akurat Michał Probierz to Kazimierz Wielki rozbudowy bazy szkoleniowej, której budowe za jego kadencji zainicjowano w Jagiellonii i Cracovii.
zapomniałeś o Legii
Legia proszę ciebie od dawna nic nie wygrywają w CLJ, 2 drużyna nadal siedzi w 3 lidze. Młodzież jest słaba źle szkolona
Mysle ze podobnie wyglada polski Bayern i Barcelona razem do kupy razem wzieta z miasta na W . Tez Gibraltar klody jej pod nogi rzucał
Kraj przeżarty korupcją. Wszędzie idą macki mafii, tam nie ma się nic rozwijać, tam ma być grunt do przekrętów.
Całkiem jak w Polsce, tylko u nas nawet nie potrzeba mafii, wystarczą politycy których kraj sam sobie wybiera.
Pier**nie.
Nie chciałbyś aby było u nas jak w Bułgarii. To jest jednak półka wyżej w sztuce przekrętów.
to tak jak u nas.
U nas jest Czesław i Lech Poznań, super mafia bo nawet nikt im nic nie zrobił do tej pory.
Mam w Bułgarii rodzinę, to często tam jeżdżę. Generalnie piłka nikogo nie obchodzi. Niestety, panuje też marazm w całym społeczeństwie, przez co mają bajzel taki, jak z opisanymi w artykule wyborami.
Co do piłki, dodam jeszcze tylko fragment przetłumaczony z angielskiej wiki:
Pomiędzy 2003 a 2013 zamordowano 15 prezesów lub byłych właścicieli klubów z najwyższej bułgarskiej ligi piłkarskiej.
We Francji poznałem Bulgarke z którą pracowałem, potem zostaliśmy para, dzięki temu poznałem inne osoby tej nacji. Kilka spraw: każdy tylko o pieniądzach rozmawia, samochód to jest najwazniejsza rzecz w życiu(w tym bardzo podobni do Rumunów)wziąć trzeba też to, że właściwie przez setki lat osmańskie królestwo rządziło na ziemiach dzisiejszej Bułgarii, stąd też „egzotyczna” natura i wygląd większości z nich. Zapachy trudne do zniesienia (nie nasz „klimat”). Do tego dochodzi wielką bieda w Bułgarii, gdzie za 20tys dolarów już sobie mieszkanie kupisz. W życiu spotykałem się z amerykanka, angielka, Irlandka, Ukrainka, słowaczka i szwedka. Tutaj, więc pod nacionalizm nie można podczepić, a jak ktoś ma możliwość i chciałby się spotkać z z tak daleka kulturą od naszej, to niech się dwa razy zastanowi. Nie ma za co!
To teraz jeszcze czas na Francuzkę wyznającą islam, Włoszkę z rumuńskiej emigracji i na końcu Polkę.
p0lkę? A fuj!
Ale tylko taka po erazmusie w Hiszpanii
To bądź dalej singlem xd
Nie przejmuj się, teraz jest polka.
w Serbii czy Bośni też rządzili Turcy, nie mówiąc o samej Turcji (gdzie jeżdżą miliony Polaków), a nie czuć tam „zapachów” i przepaści cywilizacyjnej. Więc nie wiem, o czym mówisz, znawco
Sądzę, że w tych krajach też rozmawiają o samochodach i pieniądzach.
Nie byłem nigdy w Bośni, ale Serbowie zupełnie inaczej wyglądają niż sniadzi bulgarzy, domniemam że podobnie jest w Bośni, więc przykład z dupy. Okay, rozmawiać można na różne tematy, ale tak poznałem ich priorytety, gdzie do każdego podchodzą, aby móc tylko zarobić na upragnionego mercedesa.
Bułgarzy mają język słowiański ale, to lud pochodzenia turańskiego. Jak Turcy. I co z tego, nikt przecież nie mówi, że Turcja to jakaś przepaść cywilizacyjna.
Btw Macedończycy są blisko spokrewnieni z Bułgarami, język macedoński to w zasadzie jak język bułgarski.
Od razu przypominają się eliminacje kadry Wójta i mecz z Bułgarami, który bodajże wygraliśmy w Burgas 3:0. Ale było wtedy jaranko tym wynikiem. Dużo to mówi o ówczesnym statusie obu kadr. U nas sprzedawano to w rachitycznych mediach jako wielki sukces i budowano na tym nadzieję na pierwszy od lat awans na dużą imprezę. Nikt nie oczekiwał wygranej z Bułgarami, raczej wszyscy spodziewali się że bedzie „jak zwykle” w łeb i po kolejnych eliminacjach. Jak się skończyło – wiadomo. Dopiero potem przyszedł „pyzaty niuniuś” i zrobił awans. Mecz z Bułgarami nie okazał się przebudzeniem z dna marazmu naszej kadry, takie coś wydarzyło się dopiero w pierwszym meczu z Ukrainą na wyjeździe w eliminacjach do WC 2002.
Wujo te mecze załatwił ze Stoiczkowem. Stąd wygrane. W eliminacjach od Euro 2000 i tak mieli mocniejszą kadrę od naszej, zremisowali z Anglikami na Wembley, z którymi Polacy dostali trójkę. Gdyby nie znajomości Wójcika, spokojnie by nas wtedy powieźli.
Dobrze że Wójcik był legendą światowej piłki i mógł sobie u Stoiczkowa załatwić co tylko zechciał. Aż dziwne że z Anglikami nie załatwił…
To nie jest głupia teoria. Stoiczkow znał polski, a Wójcik nie musiał znać angielskiego. Wójcik działał w sporcie już za komuny i był partyjny, więc jak najbardziej mógł mieć kontakty w innym kraju Układu Warszawskiego. W Anglii niekoniecznie… Tylko dziwne, że Stoiczkow zgodził się na sprzedaż meczu kadry. Z drugiej strony to zajebisty zawodnik, ale też niezły pojeb. Skoro potrafił chlać przed meczem o 3 miejsce… Myślę, że u nas takie coś by nie przeszło, a on nie był przecież wyjątkiem w swojej kadrze. Poza tym Bułgaria ani razu nie przegrała z Anglią w tych eliminacjach.
„ Myślę, że u nas takie coś by nie przeszło”
Przeczytaj biografię Iwana – opisuje w niej,jak to w 1982 w przerwach pomiędzy meczami grał na hajs w pokera i chlał z Młynarczykiem.
A część Francuzów po porażce w półfinale z RFN to myślisz,że co zrobiła,że w meczu o 3 miejsce z nami wyszli na wpół rezerwowym składem.
Czytałem. Ale weź pod uwagę, że tu chodziło tylko o jednego zawodnika (Iwan był „na wakacjach”), a nie o cały zespół. Poza tym Młynarczyk w końcu się ogarnął. Iwan mu „pomógł”, możemy tylko gdybać, czy sam by to zrobił. A Francja? Ja o dupie, a ty o zupie. Co ma Francja do Polski? Wymień jeszcze jakichś Hiszpanów albo Włochów, to będzie równie sensowne porównanie.
Czerszewski i mecz w Burgas…
Najzabawniejsze, że i tak mają lepszą ligę niż my 😀
Nie mają. To Łudogorec nabija im współczynnik.
A nam kto? 😀
Żeby nie Legia, to nie 30, a 40 miejsce przez ostatnie 10 lat i 3 drużyny w pucharach. W sumie to i tak niewielka różnica 30, a 40 w europie, gdzie jest 50 Państw(Izralela, Kazachstanu, Rosji-nie liczę.
Valeri Bojinov – złote dziecko w Fifie. W trybie menedzerskim dokrecal do ponad 90 overall
W FM-achczęsto sie na niego polowało:)
Plus Pazzini i atak marzeń i Boubocar? Kamara z Violi na trzeciego
To już wiadomo czemu Amika gra na Bułgarskiej.
No dobrze, a my w pucharach czym możemy się pochwalić? Lechem i Legią, które awansują raz na 5 lat do fazy grupowej i biorą w łeb od każdego?
Czasem sobie myślę, że może to budowanie klubów na tu i teraz nie jest takie złe. Talenty i tak będziemy brali coraz częściej od emigrantów, a niech kibice mają jakąś radochę chociaż.
Artykuł fajny, jednak z dużym błędem odnośnie tych medali. Medal olimpijski nie byl ostatnim medalem Bułgarów. Mają oni w dorobku brązowy medal Mistrzostw Świata w 1994 roku.
Uwaga, będzie ciekawostka dla młodszych czytelników jak i dla autora który też ma prawo, z racji wieku nie znać tego faktu. Otóż do 1994 roku przyznawano cztery komplety medali. Zwycięzca finału dostawal złote medale. Przegrany finału dostawal tzw. medale „pozłacane” Zwycięzca meczu o trzecie miejsce dostawał medale srebrne, a przegrany brązowe. Stąd właśnie Bulgaria jest zdobywcą medalu mistrzostw świata. A Polska mimo że dwa razy zajęła trzecie miejsce ma w kolekcji dwa srebrne medale.
Dlaczego zmieniono ten zwyczaj? Właśnie z powodu Bułgarów. Po przegranym półfinale uznali że czas oblać sukces. Było tak grubo że oni nie tyle grali ze Szwecją na kacu, co wręcz nawaleni. FIFA już wcześniej miała kłopoty z motywacją drużyn grajacych po przegranym półfinale. Akcja Bułgarów przelała czarę goryczy. Pamiętam ten mecz. Bardzo liczylem na Bułgarię w meczu ze Szwecją… Tego nie dało się oglądać. Oni byli gorsi niż Polska pod wodzą Michniewicza i Brzęczka razem wziętych. Wiem że trudno w to uwierzyć, ale tak było…
Jedno się nie zgadza – Szwedzi za wygranie meczu o 3 miejsce nie dostali srebnych medali.
„ Przed meczem dowiedzieliśmy się, że FIFA zdecydowała o tym już wcześniej. Dostaliśmy informację, że zarówno trzeci, jak i czwarty zespół mistrzostw otrzyma brązowe medale – wyjaśnił Cwetanow.
To, że brązowe medale otrzymali nie tylko Szwedzi, ale również i Bułgarzy, zostało potwierdzone przez przedstawicieli FIFA, którzy przypomnieli, że w latach 1986, 1990 i 1994 roku medalami nagradzane były cztery pierwsze zespoły, a nie tylko trzy.”
Jak to miło się czyta, że gdzie indziej mają burdel większy od naszego.
Do końca życia nie zapomnę Stoiczkowa i jego złotego łańcucha….
mają ten sam burdel, tylko mniejszą liczbę ludności, więc rzadziej trafi się zakłamujący obraz wyjątek od reguły, jak u nas Lewy czy Zielu.
A co ma liczba ludności do rzeczy? W przypadku San Marino i Andory tak, ale już Islandia 350 tys. mieszkańców coś potrafi zdziałać. Urugwaj z 3 mln to tradycyjnie silny futbolowo kraj produkujący talenty. Bułgaria ma jakieś 7 mln. Chiny, Indie i Indonezja powinny być potęgami według waszych standardów. Bułgaria to najgorszy pierdolnik UE i widać to nawet po sporcie. Piłka im upadła, podnoszenie ciężarów też. Gorzej niż Polska czy Czechy przeszli transformację ustrojową.
Dopiero w Tokio nieco odbili jeśli chodzi o zdobycze medalowe, ale Londyn i Rio to było dno. Jedynie to tam jeszcze siatkówka męska wygląda względnie przyzwoicie, choć i tak gorzej niż jeszcze kilka lat temu. Bieda, zacofanie, sport leży. Jedynie pogodę mają latem spoko.
MICHNIEWICZ OUT!!!
teraz juz nie obronisz kolezki stano…..
Od 711 połączeń do trenera kadry…nic o ostatnim artykule
Na każde pytanie odnośnie zapaści polskiej, bułgarskiej, rumuńskiej, czeskiej czy dowolnej innej reprezentacji z naszego regionu jest jedna odpowiedź: DEMOGRAFIA.
Sukcesy w latach 60tych(Węgry, Jugosławia), 70tych(Polska, Czechosłowacja), 80tych i wczesnych 90tych(Bułgaria, Rumunia) to efekt tego że pokolenie boomu powojennego musiało mieszkać w swoim kraju, i z braku rozrywek jakie mamy teraz(TV, Internet) setki tysięcy młodych chłopaków spędzało codziennie godzinami czas na boiskach.
Ostatni wielcy piłkarze z bloku wschodniego to Nedved urodzony w 1972 i Shevchenko w 1976. Lewandowski to ewenement, wybryk i wyjątek potwierdzający regułę. Teraz młodzi Polacy, Rumuni, czy Bułgarzy w wolne chwile grają w Fortnite, oglądają Netflixa, a po skończeniu szkoły z dowodem w ręku jadą do Holandi i Niemiec zarobić na magazynach na swój pierwszy samochód. 30-40 lat temu mieli do wyboru: albo zostaniesz sportowcem albo będziesz dymać w hucie lub kopalni do emerytury.
Z drugiej strony mamy rozwój Europy Zachodniej, gdzie do tamtejszych krajów emigrują nie tylko ludzie z Europy Wschodzniej, ale również z Afryki, Turcji i wielu innych regionów. Spójrzcie na taką Belgię. Ilu tam gra rodowitych Belgów? Dzisiaj Europejska piłka ma twarz Lukaku, Mbappe czy Sterlinga. Kraje z Europy Wschodniej nie mają szans na pozyskanie takich talentów.
Raczej przemiany gospodarcze z gospodarki centralnie planowanej gdzie cały sport od dziecka do dorosłego zawodnika był utrzymywany przez państwo do kapitalizmu. W Polsce zaorano hokej, boks, sporty walki, a piłka z trudem się nieco podniosła przy czym ta klubowa nie za bardzo. Bułgarzy stracili piłkę kompletnie, byli też potęgą w podnoszeniu ciężarów i niewiele z tego zostało. Czesi w hokeju byli potęgą w latach 90. bazując na zawodnikach szkolonych jeszcze za socjalizmu. Teraz wysyłają znacznie mniej zawodników do NHL, a rywalizacja z absolutnym topem jak Szwecja, Kanada, Finlandia przychodzi knedlom z trudem. Ze Słowakami jest jeszcze gorzej. A bierze się to stąd, że hokej to drogi sport do trenowania i tak jak w czasach republiki socjalistycznej gówniarz szkolił się za państwowe, tak w latach 90. i XXI wieku musi liczyć na to, że rodzice mu kupią sprzęt i opłacą składkę. Dlatego Czechy, Słowacja obniżyły poziom, a Dania, Niemcy, Szwajcaria podniosły, bo bogate społeczeństwo stać na trenowanie dzieci i raczej rzadko imigranci w to grają. Te same procesy zaszły też w piłce, tylko z mniejszym nasilenie, bo piłka jest tańszym sportem.
Tak naprawdę obaj macie rację. Parę krajów oparło się procesowi, ale ogółem Europa Środkowo-Wschodnia czy Bałkany stały się tylko zapleczem dla zachodu. Warto jeszcze wspomnieć też o rosnącej konkurencji na świecie. Sporty niegdyś zdominowane przez Europę teraz już niekoniecznie takimi są, a Bułgarom na piłkarskim boisku skopałaby tyłki połowa Afryki.
Za to jeśli chodzi o pozyskanie talentów – jedna sprawa, że się narodzą, druga to je odkryć i potem nie stracić. Można być niemal pewnym, że ani Lukaku w DR Konga, ani nawet Mbappe w takiej Bułgarii nie wyrośliby na aż tak świetnych piłkarzy.
Zapomniałeś o wielu wielu Jugolach… Pozdrawiam
Nie ma czegoś takiego jak rodowity Belg. Belgia to zlepek różnych nacji różniących się językiem czy religią.
Cos w tym jest ale są tam prawdziwy Belgowie tylko sport reprezentują zazwyczaj murzyni albo ktoś inny
Nie wierzę, nic ani słowa o naszym super sprzedajnym trenerze, rozumiem że macie z tego kasę ale was poniosło, gość sprzedawał mecze jak truskawki i nic?
20:09 to pisałem a tutaj niby 2 godziny temu masakra
Pamiętam jak kadra Wójcika pyknęła ich 3-0 na wyjeździe w pierwszym meczu eliminacji do ME2000 – było to u nas uznawane za jeden z większych sukcesów ostatnich kilku lat.
Dobry artykuł. Mam nadzieję, że Bułgarzy chociaż częściowo nawiążą do najlepszych lat. Tak jak Polska, Rumunia, Serbia, Węgry. Ile można patrzeć tylko na sukcesy Hiszpanów, Francuzów, Niemców czy Anglików? Niech chociaż w piłce czasem wygra ktoś inny niż najbogatsi.
no jak dla mnie to pierdolnięcie kostadinowa na 2-1 to jeden z najpiękniejszych momentów w historri futbolu
W pucharach im lepiej szło w ostatnich latach.
Dokładnie to samo byłoby u nas bez przepisu o mlodziezowcu
A my mamy Lewandowskiego i nic nie znaczymy xd eh wtedy to Kowlaczyk gral
W trzydziestej sekundzie filmiku z meczu Francja-Bułgaria widać młodego Adama Nawałke.
Dokładnie u nas mlodzi siedzą na instagramie i nie trenuje. Bez Lewego ciężko by było eh
Ciekawe że taka Bulgaria gra sobie w pucharach. Stać ich na polskich piłkarzy dziwne to dla mnie
Dobry artykuł, ale i tak nie wyjaśnia.
Wszechobecna korupcja, fatalne stadiony? To jest w Chorwacji, a są wicemistrzem świat.
Zagadka, co decyduje o sukcesie bądź upadku w piłce noznej, pozostaje nierozwiązana
Myślę że ogromny wpływ ma na to sytuacja w kraju. Mimo iż Chorwacja doświadczyła okrutnej wojny domowej w latach ’90, to jednak dzięki turystyce ten kraj bardzo szybko odbudował się po konflikcie. Byłem tam. Ludzie są bardzo pozytywnie nastawieni i akywni.
Z kolei Bułgaria wizualnie przypomina Polskę zaraz po ’89 r.
Kraj się wyludnia, a społeczeńswo wydaje się być bezwładną, apatyczną masą. W takich realiach rozpada się wiele elementó życia społecznego. W tym i sport.