Reklama

Wszyscy jesteśmy kibicami. Ale czy wszystkim wypada?

Kacper Bagrowski

Autor:Kacper Bagrowski

17 czerwca 2022, 15:22 • 7 min czytania 25 komentarzy

Szybsze bicie serca, pewnego rodzaju zaangażowanie sprawiają, że od tylu lat miliony ludzi jarają się futbolem. Każdy, kto śledzi piłkę nożną, jest w jakimś stopniu kibicem. Nawet ci, którzy mówią, że to wszystko jest im obojętne, że na piłkarskim Tinderze żadnego klubu nie przesuwają w prawo. Każdy z nas ma jakieś sympatie zrodzone w różnych okolicznościach. Jednym miłość do klubu zaszczepił tata, inni czują się związani z regionem. Ktoś ma dobre wspomnienia, bo w dzieciństwie oglądał dany zespół w telewizji, a ktoś trzyma kciuki za klub, bo widzi w nim dobry projekt, fajną wizję i zmysł taktyczny trenera.

Wszyscy jesteśmy kibicami. Ale czy wszystkim wypada?

Kibicem w jakimś stopniu jest więc każdy. Ale czy każdy powinien? Czy członkowi sztabu reprezentacji narodowej wypada wspierać wychowanków tylko jednego klubu, a piłkarzowi życzyć w mediach klubowi zniszczenia od środka? Jak oceniać Ćorlukę, Koseckiego i inne przypadki?

Kiedy nie wolno patrzeć sercem

Ogromną burzę w Chorwacji wzbudziły ostatnio słowa Vedrana Ćorluki. Niegdyś świetnego obrońcy, reprezentanta kraju, członka zespołu, który odbierał srebrne medale na rosyjskim mundialu w 2018 roku. Dziś Ćorluka jest jednym z najbliższych asystentów selekcjonera, Zlatko Dalicia. Mówi się o nim, że ma niesamowity posłuch wśród graczy. Jest wobec nich szczery do bólu. 36-latek to człowiek niezwykle bezpośredni, który nie gryzie się w język, czego próbkę dał podczas zakończonego niedawno zgrupowania reprezentacji podczas Ligi Narodów.

Otóż – podkreślmy to – asystent selekcjonera reprezentacji Chorwacji w wywiadzie udzielonym portalowi Sportske Novosti powiedział, że ceni umiejętności Mislava Orsicia wyżej, niż Marko Livaji, bo Orsić – tak jak Ćorluka – jest wychowankiem Dinamo. I to właśnie jego będzie wspierał w reprezentacyjnej drodze.

– Będę szczery – jestem wychowankiem Dinama i nie sądzę, aby Marko Livaja był największą gwiazdą ligi. Oczywiście to dobry piłkarz, członek kadry narodowej, wniósł do Hajduka dużo polotu i jakości. Może być gwiazdą w Dalmacji, ale na pewno nie w Zagrzebiu. Dla mnie, jako wychowanka Dinamo, najlepsi są Oršić i Livaković. Moje wsparcie zawsze będzie trafiało do nich.

Reklama

Ćorluka dodał jeszcze, że reprezentacji brakuje napastnika, który obecnie byłby w stanie strzelił ponad 20 goli w sezonie. Jakby kompletnie zapominając o tym, że Livaja zakończył ostatnie rozgrywki z 32 bramkami zdobytymi w 40 meczach…

I pominiemy przy tym szerszy kontekst i skutki tej wypowiedzi. W kraju oczywiście wybuchła medialna burza, ale sam Dalić (który jest zadeklarowanym kibicem Hajduka Split) poproszony o komentarz stwierdził „dbam o zdrowie, nie śledzę mediów”. Paradoksalnie wypowiedź Ćorluki jest związkowcom na rękę. HNS lubi uderzać w Dinamo. Nikomu nie przeszkadza przecież, że „góra” w związku kibicuje Hajdukowi i ma nadzieję na rychłe odrodzenie ekipy ze Splitu. Nikt nie reagował aż tak histerycznie, gdy Nikola Vlasić apelował o wykluczenie Dinamo z europejskich pucharów. Pokazanie ludzi związanych z klubem z Zagrzebia w złym świetle sprzyja pogarszaniu jego prasy, a przecież w HNS wszyscy zdają sobie sprawę, że obecny asystent Dalicia prędzej czy później zostanie trenerem Plavich i opuści reprezentacyjny pokład. Bardzo łatwo będzie wtedy pójść w narrację „patrzcie ludzie, jacy źli Dinamowcy, zostawiają nasze dobro narodowe dla klubu”. Ale zostawmy to.

Faktem jest, że na miejsce w reprezentacji zasługują i Orsić, i Livaja. To świetni piłkarze. Ćorluce zdecydowanie zabrakło taktu, wyczucia. Będąc człowiekiem odpowiedzialnym za selekcję piłkarzy do reprezentacji narodowej, kluczowymi czynnikami powinny być umiejętności czysto piłkarskie, dyspozycja zawodnika, a nie jego przynależność klubowa. Nierzadko ta z przeszłości. To klasyczny przykład momentu, w którym człowiek nie potrafi stać się profesjonalistą pełną gębą i odciąć swoich prywatnych poglądów i sympatii kibicowskich od wykonywanej pracy. A przecież od członka sztabu szkoleniowego właśnie czegoś takiego wymagamy.

Sędziowie – musimy zacząć wam ufać

Problem z potencjalnymi prywatnymi sympatiami nie dotyczy jednak tylko szkoleniowców. Co jakiś czas wchodzimy w dyskusję na temat sędziowania w Polsce. Kluby otwarcie mówią o tym, że nie chcą, aby ten czy inny arbiter sędziował ich mecze, bo w jakimś stopniu jest związany z miastem, z którego wywodzi się drugi klub. Tylko ostatnie miesiące przyniosły nam przykłady Legii, która nie chce sędziego Frankowskiego czy Rakowa, który ma problem z sędzią Przybyłem. W drugą stronę, jak głośne były głosy sugerujące, że Daniel Stefański nie powinien sędziować Legii, bo może podejmować decyzje na jej korzyść. Wciąż rodzą się w nas mniej lub bardziej uzasadnione obawy dotyczące tego, czy ludzie podejmujący decyzje na polskich boiskach, aby na pewno zachowają się profesjonalnie, przyzwoicie.

Mamy nawet przepis, który zabrania sędziemu prowadzić spotkań zespołu z miasta, z którego dany arbiter pochodzi. Z góry zakładamy, że coś w tych meczach może pójść nie tak. Że sędzia zachowa się nie tak, jak trzeba, że będzie stronniczy. Jesteśmy nieufni. Wymagamy pełnego profesjonalizmu, a gdy nadarzy się okazja do zrobienia „sprawdzam” – z góry zakładamy, że wystąpią problemy. Że to nie wyjdzie.

Reklama

A przecież nie mamy do czynienia z ludźmi z łapanki, którzy byliby w stanie poświęcić swoją karierę tylko dlatego, żeby ich ulubiony zespół wygrał nic niewarte spotkanie w ósmej kolejce ekstraklasy. Czy pewnego rodzaju otwartość nie rozwiązałaby problemu? Nie zabraniajmy arbitrom możliwości sędziowania Zagłębiu tylko dlatego, że urodził się w szpitalu w Lubinie. Sędziowie to kolejna grupa, od której mamy prawo oczekiwać pełnej bezstronności i profesjonalizmu w wykonywanych obowiązkach.

Piłkarze? Pozwólmy im na emocje

Jeszcze inna kategoria to wypowiedzi samych piłkarzy czy ludzi związanych z klubami. W ostatnim wydaniu Stanu Futbolu szerokim echem odbiły się słowa Jakuba Koseckiego, który powiedział:

Nie życzę zbyt dobrze Lechowi, więc mam nadzieję, że wezmą kogoś, kto od środka to zniszczy.

I znów głosy oburzenia. Tylko… Kim jest teraz Jakub Kosecki? Złośliwi powiedzieliby, że nikim. Ale w kontekście naszych dzisiejszych rozważań jest w tym sporo prawdy. To nie jest dziś sędzia piłkarski. To nie jest członek sztabu reprezentacji Polski. To po prostu kibic. Taki sam jak wielu innych na trybunach, z tą różnicą, że przez parę lat zawodowo kopał piłkę, a nie rowy. Nicki Bille przecież też z lubością popijał kawkę nienawiści do Legii. I humor gituwa. Wzajemne podszczypywanie się dodaje rozgrywkom kolorytu i generuje coraz większe emocje, co może przekładać się na coraz większe zainteresowanie i zaangażowanie kibiców.

Czy Kosecki mógł to lepiej ubrać w słowa? No mógł. Czy powinien pohamować swoje emocje na antenie popularnego telewizyjnego programu? Być może tak. Ale czy w ostateczności zrobić coś złego? Nie.

Tak samo jak piłkarze Lecha, Legii, Rakowa, czy jakiegokolwiek innego klubu, którzy cieszą się z kibicami po sukcesie. Tak samo jak fani intonujący nie zawsze przyjazne przyśpiewki na stadionach. Czy mogą zachowywać się bardziej kulturalnie? Tak, jasne. Ale czy musimy tego wymagać i piętnować za każde tego typu zachowanie? No nie. Piłkarze – zwłaszcza wychowankowie – nierzadko też są przecież zagorzałymi kibicami.

Pozwólmy cieszyć im futbolem tak, jak chcą – oczywiście w granicach prawa, dopóki nikomu nie dzieje się realna krzywda. Od piłkarza nie musimy wymagać bezstronności czy chodnej kalkulacji. Przeciwnie. Tu kluczowe są emocje, zaangażowanie, przywiązanie do barw i społeczności. Pewnego rodzaju uszczypliwości są solą całej tej zabawy.

Oczywiście w tej grupie są też wyjątki, takie jak Etienne Capoue. Piłkarz hiszpańskiego Villarreal przyznał, że piłki nie ogląda, nie lubi, nie pasjonuje się nią. Nie chce, by futbol był jego życiem. Capoue nie jest jedynym takim przypadkiem. I to też jest okej. W świecie futbolu potrzebujemy postaci wyrazistych w różnych kierunkach – zarówno fanatyków, jak i sceptyków. Pozwólmy im przeżywać to tak, jak chcą. W przypadku piłkarzy nie musimy wymagać żadnego specjalnego etosu zachowań.

Sędzia piłkarski czy członek sztabu szkoleniowego reprezentacji narodowej pełnią nieco większą rolę. To ludzie, których profesję można podpiąć pod coś na kształt zawodu zaufania publicznego. W przestrzeni publicznej i w pracy oczekujemy od nich bezwzględnej bezstronności i profesjonalizmu.

Nikt nie zabrania Ćorluce być kibicem Dinama, tak jak nikt nie zabrania sędziemu X zabierać syna na mecze zespołu Y. Nikt nie chce zabraniać ludziom kibicowania, radości, cieszenia się futbolem. Przecież po to w ogóle ta cała piłka nożna powstała. Żeby dawać emocje.

W przypadku niektórych ludzi wszyscy chcemy jednak profesjonalizmu. Tak jak w każdej innej branży. Po prostu.

WIĘCEJ O FUTBOLU:

Fot. Newspix.pl

Rodem z Wągrowca, choć nigdy nie pokochał piłki ręcznej. Woli tą kopaną, w wydaniu polskim i chorwackim. Student dziennikarstwa, który lubuje się w felietonach i reportażach. Miłośnik absurdu i Roberta Makłowicza.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
54
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

25 komentarzy

Loading...