Remis z Holandią w Rotterdamie na razie nic nie znaczy, o niczym nie świadczy. Proces budowy zespołu trwa i dopiero za kilka miesięcy da się ocenić, czy rywalizacja na De Kuip prowadziła ku chwale, czy jednak w ślepy zaułek. Ale dla pięciu piłkarzy może to być zwycięski remis, dzięki któremu w reprezentacji staną się znacznie ważniejszymi postaciami niż byli do tej pory.
Holandia – Polska: oni zyskali najwięcej
Łukasz Skorupski
Doskonale odpowiedział na przyzwoity występ Bartłomieja Drągowskiego z Belgią (tak, mimo wpuszczenia sześciu bramek był przyzwoity) i zrobił bardzo dużo, by obronić pozycję numer w dwa w kadrze narodowej. „Święty Łukasz” – jak nazywają golkipera Bolognii włoskie media – przeżywa kapitalny czas. W ostatnim sezonie Serie A zachował 12 czystych kont (5. wynik w lidze), zanotował 126 interwencji (2. wynik w lidze), z czego 72% skutecznych (6. wynik w lidze, wszystkie dane za fbref.com). Osiągnął to wszystko jako zawodnik dopiero 13. drużyny rozgrywek, której defensywa co prawda poprawiła się względem poprzednich lat, ale i tak była dziurawa. Skorupski musiał sobie poradzić ze 166 celnymi strzałami i tylko trzech bramkarzy w Italii miało więcej roboty, z czego dwóch pofrunęło do Serie B – Salvatore Sirigu z Genoą i Alessio Cragno z Cagliari. Słowem – 31-latek ze Śląska pięknie się starzeje.
Z powodu kontuzji Skorupski nie poleciał na finały mistrzostw świata w Rosji w 2018 roku. Dzień po tym, kiedy okazało się, że uraz wykluczy go z turnieju, urodził mu się syn i później bramkarz przyznał, że z perspektywy piłkarza był smutny, ale przynajmniej prywatnie bardzo się cieszył. W sobotę na De Kuip spuentował znakomity sezon i bardzo zbliżył się, by na przełomie listopada i grudnia cieszyć się zawodowo z uczestnictwa w mundialu. Co więcej, pokazał w Rotterdamie, że jest dublerem o podobnej klasie, co podstawowy golkiper – Wojciech Szczęsny. Gdyby musiał wziąć sprawy w swoje ręce, nie trzeba zmawiać pacierza i trzymać kciuków. Zna się na robocie i nie pęka.
Jakub Kiwior
„Nowoczesny lewonożny stoper, o którym będzie jeszcze można usłyszeć. (…) Ma potencjał, by zaistnieć w wielkim futbolu” – pisano o nim w słowackiej prasie, kiedy występował w MSK Żilina. Jak się okazało, były to prorocze zdania.
Oczywiście, za wcześnie by ostrzeliwać sufity szampanem, na razie Kiwior udanie zadebiutował w reprezentacji seniorów, czym – podobnie jak Skorupski – potwierdził dobrą dyspozycję z poprzednich miesięcy, ale warto docenić postawę 22-latka ze Spezii. Przeciwko Holandii długo imponował ustawieniem i czytaniem gry, zanotował najwięcej wybić (osiem) oraz przechwytów (cztery), czym wysłał jasny sygnał: „Halo! Jestem gotowy!”.
Jasne, powinien zachować się lepiej przy wyrównującym trafieniu Oranje, ale tutaj znów w ogromnej mierze zawinił środek pola, który po prostu nie wracał za Davym Klaassenem. Dlatego – minus dla Kiwiora, jednak nie wyrok i wysłanie przed pluton egzekucyjny.
Tyszanin ma za sobą debiutanckie rozgrywki w Serie A i jako defensywny pomocnik (bo tam widział go trener Thiago Motta) pod względem gry w obronie był wyróżniającą się postacią w Aquilottich. Przeciętnie na mecz notował 2,3 odbioru (7. wynik w lidze, razem z sześcioma innymi zawodnikami) i 1,8 przechwytu (11. wynik w lidze wspólnie z Rogerem Ibanezem z Romy i Ethanem Ampadu z Venezii, dane za Who Scored) oraz średnio na 90 minut wykonywał 23,9 próby pressingu (za fbref.com). Te same walory potwierdził w sobotę.
Po objęciu posady selekcjonera Michniewicz marzył sobie o graniu trzema stoperami, tyle że przeszkodą nie do przeskoczenia okazały się personalia – zwyczajnie nie znalazł trzech piłkarzy o odpowiednich umiejętnościach. Premierowe spotkanie Kiwiora w kadrze daje nadzieję, że właśnie pojawił się na horyzoncie ktoś, kto może rozwiązać ten kłopot, a w przyszłości zastąpić już 34-letniego Kamila Glika.
Przemysław Frankowski
Jest, wylazł. Po czterech meczach bez gry (na marcowym zgrupowaniu w ogóle go nie było) nagle wystąpił od początku i nie zawiódł. Co prawda miał więcej roboty w obronie niż hasający po drugiej flance Nicola Zalewski (skrzydłowy RC Lens zanotował trzy odbiory, najwięcej na boisku wspólnie z Jackiem Góralskim), ale i tak zdołał zaliczyć asystę i nieźle zachował się w kilku innych sytuacjach (np. dobrze wystawił piłkę Grzegorzowi Krychowiakowi, tyle że ten kopnął niemal w środek bramki).
Początkowo Michniewicz nie darzył go zaufaniem i w zasadzie trudno było o to szkoleniowca winić. Akurat kiedy został selekcjonerem, Frankowskiego dopadł kryzys. Od początku lutego do połowy marca był rezerwowym – w pięciu spotkaniach Ligue 1 w sumie rozegrał 50 minut. Za mało i do tego za słabo na reprezentanta kraju.
Ale od drugiej połowy miesiąca zaczął się wygrzebywać z tego dołka i zasłużenie znalazł się w wagonie zawodników wezwanych przez Michniewicza. Czy Frankowski będzie zbawicielem naszej kadry? Raczej nie. Ma 27 lat, pewnego poziomu nie przeskoczy, można w ciemno stawiać, że w niedalekiej przyszłości ważniejszymi skrzydłowymi będą Zalewski i Jakub Kamiński, ale daje radę. A o niewielu z reprezentacyjnych bocznych pomocników można tak powiedzieć.
Że jedna asysta wiosny nie czyni? Jasne. Jednak Frankowski jest w tym powtarzalny. Przecież to właśnie on był najlepszym asystentem biało-czerwonych w 2021 roku z czterema ostatnim podaniami. Dlatego warto mieć go przy sobie.
Nicola Zalewski
Cieszmy się, że te sześć lat temu skauci PZPN Dawid Ambroży i Maciej Chorążyk wyszperali tego dzieciaka spod Rzymu i dali szansę występów w naszych reprezentacjach. Cieszmy się, że selekcjonerzy Robert Wójcik oraz Przemysław Małecki stawiali na niego, mimo że wyglądał, jakby był dwa lata młodszy od wszystkich i po prostu nie dawał sobie rady. Że go nie zniechęcili, nie zasiali w głowie pomysłu, by może jednak zacząć kopać we włoskiej kadrze. Cieszmy się, bo dzięki tym ludziom możemy cieszyć z gry Zalewskiego w dorosłej reprezentacji.
Krótko – jeśli ktoś po minionym sezonie Serie A i Ligi Konferencji jeszcze miał wątpliwości, czy pomocnik Romy jest gotowy do występów w kadrze seniorów, po sobocie musiał je stracić. Po prostu.
Szymon Żurkowski
Miał dobre momenty z Belgią, z Holandią dał bardzo dobrą zmianę. Biorąc pod uwagę jak wielkie problemy mamy ze środkiem pola, trzeba trzymać kciuki, by Żurkowski dalej się tak rozwijał. To nasza główna nadzieja na mobilną, fizyczną 8.
W Empoli imponował pracą wykonywaną w drugiej linii. Zanotował 477 doskoków pressingowych (2. w zespole), 52 bloki podań lub strzałów (2. w zespole), 57 przechwytów (1. w zespole), 71 prób odbiorów (1. w zespole, dane za fbref.com). Do tego dołożył sześć goli i trzy asysty. Generalnie – prezentował się bardzo, bardzo solidnie.
Tak, właśnie solidnie, żeby ktoś czasem nie pomyślał, że był gwiazdą ligi czy nawet drużyny. Występował regularnie, nie zawodził, ale świat dla niego nie zwariował. Co nie znaczy, że w przyszłości nie zwariuje, ponieważ zdaje się, że Żurkowski jest na fali wznoszącej. W sobotę pokazał tak jak reszta wymienionych, że dorósł do poziomu reprezentacyjnego.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Zgrupowanie, które daje nadzieję na lepsze skrzydła
- Remis, który trzeba szanować. Polska wywozi punkt z Rotterdamu
- Malutki, ale z piłką unosił się nad boiskiem. Tak zaczęła się kariera Zalewskiego w naszych kadrach
foto: Newspix/FotoPyk