Dlaczego reprezentacja Włoch nie ma „domu”, tylko jeździ od góry do dołu Półwyspu Apenińskiego? Dlaczego w ostatnich 11 meczach w roli gospodarza grała w 10 różnych miastach? Dlaczego zmieniają się lokalizacje, ale stadiony z reguły są tak samo stare i zniszczone? Dlaczego tak trudno w Italii cokolwiek wybudować? Odpowiadamy.

Reprezentacja Włoch gra w całym kraju, z reguły na ruinach
Pozorne zjednoczenie
Bolonia, Cesena, Cagliari, Florencja, Mediolan, Palermo, Parma, Reggio nell’Emilia, Rzym, Turyn – tam w ostatnich 11 spotkaniach Squadra Azzurra podejmowała przeciwników. 10 miast z siedmiu różnych regionów. Od północy (Lombardia, Piemont, Emilia-Romania, Toskania) przez centrum (Lacjum) aż po wyspy na południu (Sardynia, Sycylia). La Nazionale ma łączyć i przypominać, że wszyscy koniec końców są Włochami.
Ostatnie mecze Włoch u siebie:
🇭🇺Cesena
🇩🇪Bolonia
🇲🇰Palermo
🇨🇭Rzym
🇧🇪Turyn (LN)
🇪🇸Mediolan (LN)
🇱🇹Reggio Emilia
🇧🇬Florencja
🇨🇿Bolonia
🇸🇲Cagliari
🇬🇧(NIR) Parma11 meczów – 10 miast.
Wiadomo LN narzucona. ME pominąłemJesteście zwolennikami tej formy czy stałego domu dla kadry?
— Michał Mączka #Futboholik (@futboholik1947) June 8, 2022
Naprawdę koniec końców. W Italii funkcjonuje pojęcie „campanilismo”, co można przetłumaczyć jako lokalny patriotyzm lub bardziej negatywnie – skrajny prowincjonalizm. Nazwa wywodzi się od słowa „campanile”, czyli „dzwonnica”, bo kiedyś o tym, kto swój, a kto obcy, decydował… słuch. Włosi od średniowiecza przez setki lat nie ufali nikomu, kto nie słyszał uderzeń tego samego dzwonu, co oni. Proste, a dzisiaj wciąż aktualne w tym sensie, że „swoje” jest najważniejsze. Najpierw rodzina, dalej wieś lub miasto, potem region i gdzieś daleko, daleko państwo. Albo jeszcze dalej…
„Il Risorgimento” – „Zjednoczenie” – nastąpiło w 1861 roku, ale w głowach mieszkańców ten proces ciągle trwa. Pierwszy król Wiktor Emanuel II nieporównywalnie swobodniej czuł się w języku francuskim i podobnym do niego dialekcie piemonckim, niż w oficjalnym włoskim opartym na „fiorentino”, odmianie toskańskiego, dlatego doskonale nadawał się na symbol nowego kraju. Miażdżąca większość obywateli wolała właśnie lokalne dialekty. I woli do dzisiaj – przecież Gennaro Gattuso nie ukrywał, że chętniej myśli po kalabryjsku, natomiast Lorenzo Insigne znacznie lepiej zna neapolitański niż „italiano standard”.
A różnice są wyraźne, jako przykład weźmy tamtejsze powiedzenie: „Ma głowę tylko, by nosić uszy”. Po włosku: „Quello ha la testa per dividere le orrecchie”. Po neapolitańsku: „Chill ten a capa pe spart e recchie”. No brzmi inaczej, prawda?
Handel kontra rolnictwo
Dlatego przed „Il Risorgimento” turyńczyk miał pod każdym względem więcej wspólnego z Francuzem czy Szwajcarem niż neapolitańczykiem czy Sycylijczykiem, a władze nowego kraju jeszcze pogłębiły te różnice. Już w momencie „Zjednoczenia” północ z Turynem, Mediolanem i Genuą (wyrosłe na kupieckich miastach-państwach) była bardziej rozwinięta gospodarczo niż leżące na południu terytoria dawnej monarchii Burbonów, rolnicze i niepiśmienne. Co prawda ekonomicznie nie było przepaści, najważniejszy ośrodek dolnej części półwyspu – Neapol – był uważany za jedną z trzech wielkich stolic Europy obok Londynu i Paryża, tyle że czerpano bogactwo z różnych źródeł. Północ z handlu, a południe z rolnictwa.
W drugiej połowie XIX wieku firmom z północy przyznano ulgi (z tamtych regionów pochodzili rządzący z dynastią Sabaudzką na czele), a choć południe płaciło wyższe podatki, dostawało mniej na inwestycje i wydatki publiczne, dlatego siłą rzeczy i tak raczkujący przemysł uciekał w górę półwyspu. To był początek upadku.
Różnice między przemysłową częścią a resztą rosły w zastraszającym tempie. Jak pisał Peter Robb w książce „Sycylijski mrok”, południe już nigdy nie doszło do siebie, a XX wiek nie czekał z otwartymi rękami, lecz zaciśniętymi pięściami. Po II wojnie światowej Neapol był w tragicznej sytuacji. Brytyjski reporter Norman Lewis porównywał poziom rozwoju miasta do średniowiecza. Na ulicach leżały kilkumetrowe sterty gruzu, przechodniów posypywano proszkiem mającym chronić przed tyfusem, w przypływie desperacji zjedzono tropikalne ryby ze sławnego akwarium. Miejscowi wstawali z kolan, jak potrafili, tyle że na dokładkę dostali cholerę (1973) i potężne trzęsienie ziemi (1980).
Niewiele lepiej działo się na Sycylii czy Sardynii. Na tej drugiej wyspie, której stolicą jest Cagliari, w latach 40. i 50. szalała malaria. Do dzisiaj mieszkańcy nie znajdują powodów, by czuć się Włochami i często w rubrykę narodowość wpisują „sardyńska”. Jak opisywał Piotr Kępiński w książce „Szczury z Via Veneto” od dobrych kilku lat na Sardynii działa ruch, który walczy o przyłączenie wyspy do… Szwajcarii.
To wszystko stanowiło nawóz dla mafii – cosa nostry na Sycylii, camorry w Neapolu i ’ndranghety w Kalabrii. Kiedy pod koniec XX wieku ambasador Australii chciał odwiedzić ten ostatni region, zszokowany usłyszał w Rzymie, że władze nie są w stanie mu tam zapewnić bezpieczeństwa. Mniej więcej w tym samym czasie przewodniczący komisji ds. walki z mafią napisał w raporcie, że państwo nie kontroluje części południowych terytoriów.
Nienawiść między północą i południem
Południe czuje się wyzyskiwane i oszukane, a północ nim gardzi, co doskonale widać na stadionach. „O Wezuwiuszu, umyj ich ogniem!” – śpiewano, prosząc wulkan o erupcję. Albo: „Chorzy na cholerę, ofiary trzęsienia ziemi, nigdy nie myliście się mydłem! Napoli g…wno! Napoli cholera! Jesteście wstydem Włoch!”. Lub też: „Brudasy, nie mają czystej wody, są chorzy na cholerę!”. Do dzisiaj intonuje się przeróbkę przyśpiewki tifosich ekipy z Kampanii, która w północnej wersji brzmi tak: „Będziemy z tobą i nie musisz się poddawać, mamy marzenie w sercu, Napoli skorzysta z mydła!”.
Różny język, kultura, doświadczenia i wzajemna pogarda sprawiają, że „campanilismo” nieustannie istnieje, a najlepiej sobie z nim radzi właśnie reprezentacja. Squadra Azzurra to jedno z głównych spoiw społeczeństwa. Może wręcz najważniejszy. John Foot w książce „Calcio” wspominał, że w latach 90. grupa intelektualistów na pytanie, co właściwie łączy mieszkańców Italii, odpowiedziała, że właśnie piłkarska kadra. „Wszyscy jesteśmy Niebiescy!” – taki wielki tytuł zamieszczono na pierwszej stronie „La Gazzetta dello Sport” w dniu inauguracji EURO 2020 i tak naprawdę tylko w czasie turnieju to była prawda. Reprezentacja faktycznie łączy Włochów i dlatego co mecz gra gdzie indziej. Narodowego nie ma i nie będzie.
La prima pagina della #Gazzetta oggi:
📣 SIAMO TUTTI AZZURRI
Tutte le #notizie 👉 https://t.co/3hsLOw2CL1 pic.twitter.com/imWNoxU8N8— La Gazzetta dello Sport (@Gazzetta_it) June 11, 2021
Walka z biurokracją
A dlaczego najczęściej podejmuje przeciwników na starych, zapuszczonych stadionach? Ze względu na rozbuchaną biurokrację, dodatkowo przeżartą przez korupcję, która wręcz uniemożliwia wzniesienie czegokolwiek nowego. Swego czasu Paolo Dal Pino, szef Serie A, wskazywał, że w Italii do rozpoczęcia procesu budowy potrzeba siedmiu etapów autoryzacji, dwa lub trzy razy więcej niż za granicą. To sprawia, że na Półwyspie Apenińskim średni czas postawienia nowego obiektu to od ośmiu do 10 lat, podczas gdy na reszcie kontynentu od dwóch do trzech. A często w ogóle nie dochodzi do wbicia łopaty.
W kwietniu dziennik „Il Sole 24 Ore” wyliczył, że od mistrzostw świata w 1990 roku zostało odnowionych ledwie 12% stadionów w Serie A, 5% w Serie B i 15% w Serie C. Co więcej, odpowiednio 49%, 59% i 45% tych obiektów powstało przed 1949 rokiem. Skansen na skansenie.
Sztandarowym przykładem fiaska jest niedoszła budowa stadionu AS Roma w dzielnicy Tor di Valle. Amerykański biznesmen James Pallotta od 2014 roku walczył z kolejnymi urzędami o odpowiednie pozwolenia, w międzyczasie carabinieri i Guardia di Finanza wsadzały za kratki kolejne osoby oskarżone o korupcję (przecież bez łapówki najczęściej trudno cokolwiek załatwić), aż wreszcie w grudniu 2019 sprzedał klub rodzinie Friedkinów, której głowa – Dan – szybko oznajmił to, co wszyscy wiedzieli. Żadnej budowy w Rzymie nie będzie.
Doskonale zdawał sobie z tego sprawę Claudio Lotito. Właściciel Lazio jako Włoch doskonale orientował się w stołecznych układach i pomysł postawienia stadionu porzucił gdzieś w 2009 roku.
– Panowie, nie ma sensu przepalać pieniędzy. W Rzymie stadionu się nie zbuduje – tak mniej więcej stwierdził. Amerykanin Pallotta do takiego samego wniosku doszedł po latach walki i milionach zainwestowanych w plany, ekspertyzy, etc.
Ostatnio o renowację Stadio Renato Dall’Ara w Bolonii walczy właściciel Bologna FC Joey Saputo. I walczy to odpowiednie określenie. W maju 2021 po wstępnych konsultacjach m.in. z prefekturą, strażą pożarną oraz ochroną środowiska czy zabytków szefostwo Rossoblu przedłożyło w ratuszu finalny projekt prac. I co? I oczywiście te same organy, które wcześniej zaakceptowały wszystko, w międzyczasie zmieniły zdanie i sprawa utknęła. Dopiero kilka tygodni temu tzw. Conferenza dei servizi wreszcie miała wyrazić zgodę na start robót, ale i tak nie ma szans, by do końca tego roku cokolwiek ruszyło.
Nie było też większych szans na pozwolenie na zburzenie i postawienie wszystkiego od nowa, bo stadion w Bolonii uważa się za dziedzictwo kultury, podobnie jak kilka innych np. San Siro w Mediolanie czy Stadio Artemio Franchi we Florencji. Obiekt w stolicy Emilii-Romanii był sztandarowym projektem partii Benito Mussoliniego i jeśli zastanawiacie się, co robi na nim ta wielka wieża, już tłumaczymy – 42-metrowy moloch miał symbolizować dzielność i hart ducha faszystowskiego atlety, a powstał dokładnie w miejscu, w którym w 1849 roku stracono włoskiego nacjonalistę Ugo Bassiego. Przez kilka lat u jej podnóża stał posąg Il Duce na koniu.
Takie to dziedzictwo.
I nie zmieni się nic
Stadio Renato Dall’Ara podobnie jak przygniatająca większość stadionów w Italii jest własnością miasta, co jest następnym kłopotem. Kluby muszą wynajmować od ratusza obiekty i mają mniejsze udziały w zyskach, co z kolei sprawia, że urzędnicy jeszcze mniej chętnie patrzą na próby wybudowania własnych stadionów. W Serie A „na swoim” grają Atalanta Bergamo, Juventus, Udinese oraz Sassuolo, a z czym to się wiąże, najlepiej oddadzą liczby Juve – Bianconeri na Allianz Stadium notowali 282% więcej zysku w dniu meczowym niż na miejskim Stadio Olimpico di Torino.
W związku z tym, nic dziwnego, że właściciel Napoli Aurelio De Laurentiis wreszcie stracił cierpliwość i nie zamierzał czekać na działanie radnych. Jak informowała „La Repubblica”, we wrześniu 2018 miał się spotkać z burmistrzem Melito di Napoli, miejscowości położonej mniej więcej 10 kilometrów od Neapolu, w sprawie budowy stadionu i centrum treningowego. Naturalnie, choćby jeden robotnik nie machnął kilofem.
Czas mija, a stadiony się niewiele zmieniają, dlatego Fabrizio Roncone z „Corriere della Sera” pisał, że najlepszym symbolem stagnacji włoskiego calcio jest Stadio Renzo Barbera w Palermo, na którym rozgrywano półfinał baraży o mistrzostwa świata (przegrany z Macedonią Północną 0:1). Zrujnowany. Ze zgniłymi ścianami. Z kałużami żółtawego śluzu. Zardzewiałymi balustradami. Niebezpiecznymi schodami. Wiszącymi przewodami elektrycznymi. Z obrzydliwymi toaletami z niedziałającymi drzwiami i zapchanymi muszlami klozetowymi, do których w jednej upokarzającej kolejce stali kobiety i mężczyźni w trójkolorowych ubraniach.
Na zmiany tego mało eksluzywnego krajobrazu się nie zanosi.
WIĘCEJ O WŁOSZECH:
- Najmłodszy debiutant Manciniego i zdobywca autografu Messiego. Oto Wilfried Gnonto
- Capello: Powinniśmy naśladować Niemców, bo nie będziemy grać jak Hiszpanie
foto. Newspix
Fajny tekst, dzięki
Fajny kraj w którym wszyscy machają ręką na korupcję.
no kraj unijny, skorumpowany jak unia
Dania też jest w UE a korupcji brak.
Mafia nie macha!
Bardzo dobry tekst. Dziękuję.
Niby za co? Nic ciekawego tu nie ma.
Tja… bo Ciebie interesuje wyłącznie, gdzie będzie grał Lewandowski, futbolowy specjalisto…
Mam wyjebane na bobka. 🙂 Mnie interesuje tylko jebanie po Cześku Seven Eleven i chwalenie najlepszego klubu piłkarskiego na świecie.
Fajne masz hobby. Takie rozwijające.
Glupiemu to i 3 slowa za wiele
Feedy i Dawid możecie mi zrobić lodzika???
Zawsze się zastanawiam, co pod kopułą mają autorzy takich wpisów, jak smutne życie muszą pędzić.
Jak to co mają -sieczkę i garnek z glutami.
Na dodatek ciepły.
Pewnie kibic uległej
To po kiego chuja tu wlazleś…
Żeby się przypierdolić do czegoś dla zasady.
Ryszard… i wszystko jasne. Choć bardziej wymownie byłoby „Janusz”.
Roma ,,buduje ” stadion bodajze od roku 2011 Juz Rosella Sensi miala w planie rezygnację z gry na Olimpico . Co chwile byly zmieniane lokalizacje . Co chwile ktos protestował. Wizualizacje byly swietne ale na nich sie skonczylo
ciekawy tekst.
z jednej strony o teraźniejszości, ale w historycznym kontekście i szerszej perspektywie. a że temat nie mainstreamowy to tym bardziej można się czegoś dowiedzieć.
Super artykuł, brawo dla autora. Ja mam tylko tyle do napisanie, że nie mają Narodowego to akurat nic złego.. To tylko Polska musi grać w Warszawce.. A reszta to wuj.. No czaaami jakiś ochłap rzucają innym miastom. Niemcy, Hiszpanie czy Holendrzy też grają po różnych stadionach i jest ok, a przecież stadionów mają od wuja.. Co innego Anglia zresztą oni to myślą że to nowe Wembley to świątynia futbolu i dzięki nim w ogóle się świat o piłce dowiedział no i oni wszystkich nauczyli gry w piłkę
Ten narodowy to został „domem kadry” rykoszetem, tzn. trzeba było jakoś wytłumaczyć sobie i społeczeństwu, dlaczego budujemy w Warszawie nowoczesny stadion, skoro stadion Legii nadal pachnie świeżą farbą, a i żaden klub na tym narodowym grać nie będzie.
Nikt nie wyobrażał sobie, żeby Euro nie było w Warszawie, a tamtejszy stadion klubowy jest za mały, chociaż nowy. Sami się na to skazaliśmy, że kadra musi wspierać utrzymanie narodowego.
nie przeszkadzają mi dwa stadiony w Warszawie, poza tym Narodowy ma też funkcje konferencyjne, i jest w tym celu stale używany. Gorzej, i wstyd, że Warszawa nie ma porządnej hali widowiskowo-sportowej. Tym bardziej, ze taka hala sie po prostu oplaca, bo w halach cały rok sie coś odbywa, nie tylko sport
Poza tym akurat narodowy byl jednym z najszybciej samofinansujacych sie stadionow w Europie.
Co innego Wroclaw czy Gdansk…
Dobry tekst. My mamy piękne, nowiutkie stadiony ale nie mamy piłkarzy na odpowiadającym im poziomie.
Piękne to przesada. Jedynie ten w Gdańsku można nazwać pięknym. A poza tymi z Euro, bo są unikalne, to tylko Cracovii wygląda inaczej. A resztę ciężko od siebie odróżnić. Nic specjalnego.
To sobie zobacz jak wygladaja w innych krajach i zapewniam cie nie odstaja
aha
My mamy stadiony ,super opakowaną medialnie ekstraklasę tylko nie mamy piłkarzy. Pytanie co lepsze ?
W punkt. Za tych kilka miliardow (18 druzyn x 200mln pln = 3,6mld pln) mozna by zbudowac ze 200 akademii i pewnie z 1000 boisk.
Ale co tam, zastaw sie a postaw sie….w trzydziestej lidze Europy
A po co nam 1000 nowych boisk, skoro te co już mamy świecą pustkami, bo dzieciaki grają w piłkę tylko na FIFIE?
Szkoda, że w Polsce tego nie ma. Tutaj magnaci myślą, że Polska kończy się na warszawie.
Narodowy tylko w Chorzowie!
Ale też powinniśmy grać w różnych miastach.
ale reprezentacja niemiec ma swój stadion gdzieś indziej – nie potrzebuje kolejnego w chorzowie
„Ma głowę tylko, by nosić uszy”
O! To jak zdecydowana większość „redaktorów” weszlo 🙂
Tekst bardzo ciekawy i dobrze się czytało – srogi wyjątek tutaj… Propsy dla autora 🙂
Dokładnie tlumaczac ma głowe tylko po to zeby rozdzielic uszy. Dividere Rozdzielac. Ale to w sumie szczegol wiadomo o co chodzi. Dobry artykul w odroznieniu od 80% z tej schodzacej na psy strony. Mam juz dosc czytania o jakichs ZEWNIAKACH ,BANIAKACH I DYNKACH. No chyba ze targetem sa dzieci z 8 klasy podstawowki
No i jednak da sie jeszcze na Weszlo znaleźć fajne dziennikarstwo
Świetny tekst.
Zadaje kłam wszystkim mądrościom telewizyjno-youtubowo-prasowym mejwenom i punditom, że bez infrastruktury i systemu szkolenia nie będzie sukcesów w piłce. Pierdolenie. Jaka infrastruktura i system szkolenia jest niby we Wloszech? Tam jeszcze nawet wszechobecna korupcja jest. Co do infrastruktury, właśnie ten tekst pokazuje, co do systemu, to chyba tylko w Niemczech jest system ogólnokrajowy, bo oni zawsze mają na wszystko system. Zwyjle wystarczą pewnie dobrzy trenerzy i dużo pieniędzy na trenerów i zawodników. Plus naturalny talent, wręcz genetyczny, jak w przypadku Wlochów, talent do piłki nożnej.
Podobny przypadek Chorwacja. Wicemistrz świata, a stadiony z okresu Tito albo niedokonczone od wielu lat jak stadion Dinama. Nawet trochę wstyd. Ale o sukcesach nie decyduje.
A nam kiedyś wmawiano, że jak nie będzie korupcji i będą stadiony to będzie lepiej. No, jest lepiej, ale nie tak jak byśmy chcieli, bo nie w tym sęk
Sęk? To gdzie ten tartak …?
Tartak będzie dziś wieczorem na De Kuip, gdy Holendrzy będą rżnąć nasze drewna.
Włochy nie potrzebują systemu szkolenia, bo mają wielkie kluby, które robią to na własną rękę – plus oczywiście naród jest zakochany w piłce, więc wszyscy się do niej garną.
U nas też coś niby drgnęło w tej kwestii, bo Lech Poznań czy Zagłębie szkolą nieźle jak na nasze warunki. Ale no właśnie – jak na nasze warunki. U nas po prostu nie ma materiału ludzkiego, nie ma odpowiedniej mentalności do piłki. Nie ma kto tych dzieciaków szkolić, a eksperci ciągle chrzanią o przygotowaniu fizycznym i dawaniu z wątroby.
Ostatni mecz z Belgią był dobrym papierkiem lakmusowym odnośnie tego, jak się u nas szkoli. Belgowie zreformowali system po Euro 2000, na którym jako gospodarz nie wyszli z grupy. 10 lat później z małym haczykiem, jechali na Mundial będąc w szerokim gronie faworytów.
Od Euro 2012 minęło już 10 lat. A czy my personalnie mamy dziś lepszą reprezentację, niż wtedy? Wyjąć z niej Lewandowskiego i chyba jest nawet gorzej… A co najbardziej wymowne – nasza kultura gry nie istnieje. Dalej bazujemy na zrywach, lagach i walce. Z Belgią tych „atutów” akurat zabrakło i była masakra.
Polecam zapomnieć o tym, że w Polsce będzie kiedykolwiek futbol na poziomie. My się do tego sportu mentalnie nie nadajemy. To nie jest nasza bajka i trzeba się z tym pogodzić. U nas nie ma ludzi do gry w piłkę. Są tylko tacy do fizycznej walki, która w piłce nożnej na najwyższym poziomie się nie sprawdza. Bo to wbrew pozorom jest bardzo skomplikowana gra, złożona z 11 różnych elementów i miliona zmiennych.
Co za gówno tekst o niczym. 🙂
Twoje IQ widocznie nie pozwala ci ogarnac tematu. Ale to juz pretensje misiu malinowy do przodkow mozesz miec .
Ale z Ciebie kawał gejozy.
Chodź się ruchać. :*
U makaroniarzy tradycyjnie burdello bum bum ale kraj i tak zajebisty. Pogoda, żarcie, historia top.
Spoko tekst mordo
I bunga bunga 😉
Włosi nie mają nowoczesnych stadionów m.in. przez Polskę i Ukrainę bo planowali wybudować nowe stadiony lub gruntownie wyremontować stadiony po wygraniu organizacji turnieju Euro 2012, tak jak wcześniej pobudowali nowe lub wyremontowali na Mundial w 1990 r. Zważywszy na poziom biurokracji i korupcji budowa od podstaw i gruntowne remonty stadionów są do zrealizowania u nich właściwie tylko przy okazji turniejów ME lub MŚ. W normalnym trybie łapówki znacznie podrażają budowy i remonty, a czas uzyskania wszystkich pozwoleń trwa jak wskazano po 8-10 lat.
Włoska flaga to trzy kolory: zielony, biały i czerwony. Teoretycznie należałoby się spodziewać, że drużyna narodowa reprezentując kraj, nałoży ubrania nawiązujące do tego zastawienia. Natomiast na boiskach piłkarzy z Włoch można rozpoznać po ich intensywnym niebieskim kolorze. Kolorem drużyny z półwyspu Apenińskiego jest niebieski (po włosku: azzurro), ma to związek z barwami dynastii królewskiej Sabaudzkiej, która zjednoczyła Włochy w 1861 r. Wybór koloru sięga czasu Wypraw Krzyżowych i nawiązuje do kultu Maryjnego, (niebieski to kolor Matki Boga, często ubrana jest w niebieskie szaty).
Holandia ma pomarancz Italia azzurro
Holandia ma pomarańcz bo flaga Niderlandów kiedyś zawierała ten kolor + oznacza ich monarchie chyba
Kolor pomarańczowy był/ jest kolorem dynastii orańskiej.
Też tak zastanawiałem się czemu grają w innych barwach niż barwy flagi narodowej dopóki nie pojechałem do Włoch i nie zobaczyłem to ich lazurowe ( azurro) niebo . To kolor ani niebieski ani błękitny . Jedyny w swoim rodzaju
Za to ludzie z Południa są przecudowni. Dobre pierwsze wrażenie i można się czuć jak rodzina.
I mają jedyną prawdziwą pizzę;)
Autor w tytule stara się czytalnikowi wmówić że potrzeba jednego miejsca i stadionu (szukanie problemu tam gdzie go nie ma, bo stadion nie gra) – „jak u innych” do zjednocznia, a w tekście tłumaczy że generalnie to granie na 1 stadionie to nie za dobry pomysł i że to nie zadziała. To się człowieku zdecyduj.
W ogóle sam pomysł że „trzeba mieć swoje wembley” to absurd. Nie każdy kraj jest jak anglia.
A tak w ogóle to co to ma wspólnego z brakiem wyników? Mistrzostwa zdobyli wygrywając na różnych stadionach. To nie ma nic do rzeczy. Oni mają problemy taktyczne. Bo jak grali te 3 mecze grupowe na euro piękną ofensywną piłkę tak w play off już ją porzucili na rzecz grania bardziej na wynik. Też mieli moc w grupie – a potem zaczeła się już bardziej gra o wynik w której mieli sporo szczęścia w każdym meczu playoff. Zwątpili w to co świetnie działało w grupie. Też widać ze to takiej gry też brakuje piłkarzy, bo jak tylko wypadł ten świetny Spinazzola to jakieś 30% siły ofensywnej znikneło. Nie łatwo było takiego gościa będącego w życiowej formie na tym turnieju, zastąpić. Gość zniknął na prawie rok – niedawno wrócił. Jest to absolutnie kluczowy piłkarz.
A w naszej ogorkowej lidze chce sie wyrzucac wicemistrza Polski bo nie ma stadionu
A mi się te włoskie stadiony bardzo podobają. Mają swój styl. Stare, nieprzystosowane, ale urocze. Nie to co te dzisiejsze – wszystkie na jedno kopyto.
Świetny tekst, dobra robota i dużo wartościowej wiedzy, dzięki!