Reklama

Koncert Portugalczyków w Lizbonie. Szwajcarzy na kolanach

redakcja

Autor:redakcja

05 czerwca 2022, 23:20 • 4 min czytania 6 komentarzy

Fantastyczny był to wieczór dla portugalskich kibiców. Ich drużyna narodowa pokazała siłę i rozbiła Szwajcarów 4:0 na Estadio Jose Alvalade. Gwiazdą spotkania został, a jakżeby inaczej – Cristiano Ronaldo, który zaliczył trafienia numer 116. i 117. w kadrze, śrubując w ten sposób swój własny rekord. 

Koncert Portugalczyków w Lizbonie. Szwajcarzy na kolanach

To zdecydowanie nie był dobry dzień podopiecznych Murata Yakina. Starczyło im sił na zaledwie kwadrans niedzielnego spotkania, a później dostali całkowitego zaćmienia. Powtórzyła się sytuacja z meczu z Czechami w pierwszej kolejce Ligi Narodów, kiedy przegrali co prawda tylko 1:2, ale również się nie popisali. Przed 47-letnim selekcjonerem, który zastąpił w zeszłym roku Vladimira Petkovicia jeszcze sporo pracy.

Portugalia – Szwajcaria. Popis Cristiano Ronaldo

Portugalczycy z kolei nie zawiedli w ogóle, a wręcz zagrali doskonale. Oczywiście wykorzystywali bezlitośnie słabości Szwajcarów, którzy nie istnieli na boisku. Dziura w ich środku pola sprawiała, że podopieczni Fernando Santosa bez nadmiernego wykorzystywania własnych sił przeprawiała się pod bramkę Gregora Kobela. Właśnie to było najbardziej imponujące. Gospodarze potrafili wykorzystać każde, nawet najmniejsze potknięcie gości i transportowali piłkę w ich pole karne w błyskawicznym tempie.

Jednak jest jedno “ale”. Jako pierwszy piłkę z siatki wyciągał Rui Patricio, który został pokonany przez Harisa Seferovcia w szóstej minucie. Napastnik Benfiki wykorzystał zamieszanie w polu karnym rywali po rzucie rożnym, ale chwilę wcześniej piłkę ręką dotknął Fabian Schaer. Sędzia podbiegł jeszcze do monitora VAR, ale kiedy obejrzał sytuację, nie miał już żadnych wątpliwości. I to była w zasadzie pierwsza i ostatnia dobra okazja Szwajcarów na zdobycie bramki.

Reklama

Kiedy przyszła 15. minuta meczu, Szwajcarzy jakby zeszli z boiska. Głupi faul tuż przed polem karnym, atomowe uderzenie Ronaldo z rzutu wolnego, Kobel wypluwa piłkę przed siebie, a do bramki wbija ją William Carvalho. Piłkarz Betisu rozegrał zresztą fantastyczne zawody. Bardzo dobrze rozgrywał akcje i był cały czas pod grą. Kolejne dwie bramki to już rzeczony Cristiano Ronaldo, który dwukrotnie był w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie. Zanotował trafienia numer 116. i 117. w kadrze, śrubując swój własny rekord i jeszcze bardziej dystansując Alego Daei. Po każdej z nich realizator pokazywał matkę kapitana reprezentacji Portugalii, która kibicowała synowi i była niezwykle wzruszona.

W drugiej połowie obraz gry zupełnie się nie zmienił. Jedyne co się zmieniło to coraz większa irytacja wśród Szwajcarów, którzy popełniali bezsensowne faule.  W pewnym momencie wydawało się już, że czerwona kartka w tym spotkaniu to tylko kwestia czasu. Ostatecznie udało się tego uniknąć, ale niesmak po niedzielnym występie Szwajcarów pozostanie na długo.

Do pełni szczęścia Portugalczykom zabrakło tylko skompletowania hat-tricka przez Cristiano Ronaldo. Piłkarz Manchesteru United robił, co mógł. Miał sporo okazji, ale zawsze czegoś brakowało. Dwa razy fatalnie spudłował, raz dobrze bronił Kobel, a jedną bramkę anulowali mu przez spalonego. No nie chciało nic wpaść, choć koledzy podawali do niego, kiedy tylko mogli. W samej końcówce sędzia podyktował jeszcze rzut karny, ale został odwołany przez VAR.

Portugalia – Szwajcaria 4:0 (3:0)

  • Carvalho 15′, Ronaldo 35′, 39′, Cancelo 68′

Czechy – Hiszpania. Ból głowy Luisa Enrique

Portugalczycy sprawili przyjemność kibicom i pewnie wygrali 4:0, bo swoje trafienie dołożył jeszcze Joao Cancelo. Dzięki temu objęli prowadzenie w tabeli grupy drugiej Ligi Narodów, ale mało brakowało, żeby skończyli na drugim miejscu. Ciekawie było bowiem w drugim spotkaniu w tej grupie na Sinobo Stadium w Pradze. Czesi byli bliscy sprawienia ogromnej niespodzianki, ale ostatecznie “tylko” zremisowali z Hiszpanią 2:2.

Mecz rozpoczął się dla nich fantastycznie, bo już w czwartej minucie trafił Jakub Pesek. Hiszpanie mieli przewagę, ale zupełnie nie potrafili znaleźć drogi do bramki Tomasa Vaclika. Udało się dopiero w doliczonym czasie gry pierwszej połowy, dzięki Gaviemu. Wtedy wydawało się, że drużyna Luisa Enrique pójdzie za ciosem. I rzeczywiście, znów miała przewagę, ponad 70 proc. posiadania piłki, ale… nadal nic z tego nie wynikało. Z kolei po raz kolejny zaskoczyli Czesi. Tym razem Unaia Simona pokonał Jan Kuchta.

Wszystko wskazywało już na to, że Hiszpanie zaliczą wielką wpadkę, ale wtedy z odsieczą przyszedł Inigo Martinez. Zawodnik Athletiku Bilbao wykorzystał dobre podanie od Marco Asensio i uratował swojej drużynie punkt. Czesi stracili szanse na pozycję lidera przez bilans bramkowy, ale i tak pokazali się z fantastycznej strony. Niedługo przekonamy się, czy będą w stanie powtórzyć ten wyczyn z Portugalią.

Reklama

Czechy – Hiszpania 2:2 (1:1)

  • Pesek 4′, Kuchta 66′ – Gavi 45+3′, Martinez 90′

Czytaj więcej o piłce reprezentacyjnej:

Fot. Newspix

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

6 komentarzy

Loading...