Reklama

Dudek pierwszy, Zmarzlik drugi! Biało-czerwone Grand Prix Niemiec!

Szymon Szczepanik

Autor:Szymon Szczepanik

04 czerwca 2022, 22:36 • 9 min czytania 2 komentarze

Co za dzień polskiego sportu! Po południu Iga Świątek wygrała French Open, a wieczorem za ciosem Polki poszli nasi żużlowcy. W rozgrywanym dziś Grand Prix Niemiec Patryk Dudek odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Mało tego, zaraz za nim, na drugim miejscu rywalizację ukończył Bartosz Zmarzlik! Chociaż w pewnym momencie zawodów niewiele wskazywało na to, by aktualny wicemistrz świata miał osiągnąć taki rezultat. Tym samym drugi z Polaków umocnił się na pozycji lidera klasyfikacji Grand Prix, w której zgromadził 62 punkty.

Dudek pierwszy, Zmarzlik drugi! Biało-czerwone Grand Prix Niemiec!

NA DWÓCH BIEGUNACH

Polscy kibice mieli powody do optymizmu przed Grand Prix Niemiec. W końcu w czubie tabeli, na dwóch pierwszych miejscach widniały nazwiska naszych rodaków. Prowadził Bartosz Zmarzlik, który uzbierał 44 punkty. Zaraz za nim, z jednym oczkiem mniej, znajdował się Maciej Janowski. Dwójkę Polaków gonił duet Duńczyków – Leon Madsen oraz Mikkel Michelsen.

Teterow ogólnie dobrze kojarzył się naszym zawodnikom, choć w ostatnich dwóch sezonach cykl Grand Prix nie zawitał do Niemiec. W szczególności mógł tego żałować Zmarzlik, który w przeszłości bardzo dobrze radził sobie na niemieckim torze.

Orlen baner

Reklama

– Tylko raz jeździłem tam w otwartych zawodach, reszta startów to były same rundy Grand Prix. Trzy razy byłem w nich na podium, a raz zaliczyłem chyba jeden z moich najgorszych występów w cyklu. Ale generalnie bilans wynosi trzy do jednego, więc mam stamtąd dobre wspomnienia – mówił Zmarzlik w materiale wideo, który opublikował w swoich mediach społecznościowych.

Kiedy dodamy do tego fakt, że ostatnie zawody Grand Prix w Teterowie, które miało miejsce w 2019 roku, wygrał Janowski, to mieliśmy sporo powodów do optymizmu.

Ale poza Zmarzlikiem oraz Janowskim, w cyklu Grand Prix mamy jeszcze dwóch Polaków. Niestety, w ich przypadku moglibyśmy zaintonować przyśpiewkę „odwróć tabelę, Polacy będą na czele”. Paweł Przedpełski zajmował ostatnie miejsce wśród stałych uczestników Grand Prix. Uzbierał zaledwie 12 punktów, z czego 9 w Warszawie – na sztucznym torze. Ale od Pawła trudno było oczekiwać znakomitych rezultatów. W końcu w roli stałego uczestnika zaliczał w tym sezonie debiut.

Więcej można było spodziewać się po występach Patryka Dudka. Tymczasem drugi z jeźdźców For Nature Solutions Apatora Toruń zajmował w tabeli przedostatnią, czternastą lokatę. Wprawdzie w ostatnich dwóch sezonach nie widzieliśmy Dudka w Grand Prix, ale to doświadczony rajder, indywidualny wicemistrz świata z 2017 roku. Patryk to zawodnik na tyle wysokiej klasy, że po prostu stać go na wyniki w granicach pierwszej szóstki. Czyli walkę o miejsce w następnym sezonie SGP. Tymczasem Polak punktuje stabilnie, ale – nieco wygładzając treść znanego mema – mizernie. Po każdej z trzech rund dopisywał do klasyfikacji generalnej pięć punktów.

OMINĄĆ KRAWĘŻNIK SZEROKIM ŁUKIEM

Wczorajsze kwalifikacje tradycyjnie już wygrał Zmarzlik, ale tym razem wicemistrz świata nie wybrał piątego miejsca w zestawieniu. Polak zdecydował się na start z trzynastego miejsca, co miało wpływ na układ pól, z których startował.

Na szczęście start, choć był istotny, nie wpływał na wynik w takim stopniu, jak podczas nudnego Grand Prix Czech. Bo w Pradze liczył się niemal wyłącznie start z dobrego pola. W Teterowie najkorzystniejsze było ruszenie do rywalizacji w żółtym kasku, ale akcji na torze nie brakowało. Również z tego względu, że nawierzchnia w Niemczech nie była najlepiej przygotowana. Na torze szybko pojawiło się sporo dziur, które nie wybaczały błędów.

Reklama

W trzecim biegu przekonali się o tym Martin Vaculik oraz Tai Woffinden. Kiedy Słowak i Brytyjczyk znajdowali się na pierwszym łuku, obaj upadli w tym samym momencie, ale… będąc dobre dwadzieścia metrów od siebie. Ot, w tym samym czasie wjechali w inne koleiny, jednak efekt był identyczny. Gleba i wykluczenie z biegu. Ale w powtórce, pomimo skromnego, dwuosobowego składu i tak zobaczyliśmy dobre ściganie. Patryk Dudek dwoił się i troił by wyprzedzić startującego z dziką kartą Kaia Huckenbecka. I był naprawdę blisko tej sztuki. Polak i Niemiec wpadli na metę niemalże równocześnie. O tym, że Huckenbeck był jednak minimalnie szybszy, zdecydowała fotokomórka.

– Czwarte i pierwsze pole są dobre, ale z pierwszego problem jest taki, że zawsze mocno wyłamuje się motor. Można by było wysunąć się trochę do przodu, ale tam [na wirażu – dop. red.] są dwie duże koleiny. Wjechanie wyłamanym motorem w te koleiny skończyłoby się tym, że maszyna uciekłaby w powietrze, co groziłoby jeszcze większą utratą pozycji – tłumaczył przed kamerami Eurosportu Bartosz Zmarzlik.

Pomimo tego, że tor był trudny, jako kibice nie mogliśmy na to narzekać. W końcu coś działo się na trasie. Kto wjeżdżał w krawężnik, sporo ryzykował, stąd większość żużlowców omijało kredę – nomen omen – szerokim łukiem.

PRZEBUDZENIE DUDKA

Ale ryzyko czasami się opłacało, o ile ktoś potrafił wykorzystać tę przyczepniejszą część toru. Jednym z takich zawodników był Patryk Dudek. Popularny Duzers już w pierwszym starcie naprawdę nieźle się zaprezentował, a kolejne dwa wygrał. W Czechach Patryk do ostatniego biegu musiał walczyć o półfinał i ostatecznie ta sztuka mu się nie udała. W Niemczech miejsce w półfinale miał pewne już po trzech seriach. Dobrze było znowu zobaczyć Dudka, który jest w stanie ścigać się z najlepszymi.

Ciekawie oglądało się też poczynania Roberta Lamberta. Anglik był szybki – udowodnił to już we wczorajszej próbie czasowej, w której uległ tylko Zmarzlikowi. Ale przy tym Lambertem miotało po całej szerokości toru, stąd tasował się z przeciwnikami w praktycznie każdym biegu, w którym uczestniczył.

W pierwszych trzech seriach na wymagającym torze nieźle radził sobie Zmarzlik choć tego akurat mogliśmy się spodziewać. Polak spotkał się w dwunastym biegu z Janowskim, a skład uzupełnili Jason Doyle oraz Kai Huckenbeck. Wprawdzie to Bartek zameldował się na na mecie jako pierwszy, ale największe show zrobił Kai. Niemiec najpierw wywiózł Jasona Doyle’a (co wykorzystał jadący wówczas ostatni Janowski), a później do ostatnich metrów gonił Zmarzlika. I był naprawdę blisko, by połknąć Polaka – do tego zabrakło mu trochę prostej.

Co do Zmarzlika – chociaż Bartek wygrał w tym biegu, to widać było, że na trasie jego maszyna się męczy. Zmarzol miał bezpieczną sytuację w tabeli zawodów (8 punktów po trzech startach), stąd mógł spokojnie szukać lepszych ustawień. I w swoim czwartym występie Polak ewidentnie poszedł w złym kierunku. Został na starcie, a na trasie nie dał rady wyprzedzić nawet słabiutkiego dziś Maxa Fricke’a. Tym samym Bartek przerwał swoją świetną serię pięćdziesięciu pięciu biegów w cyklu Grand Prix z rzędu, w których ani razu nie przejeżdżał na ostatniej pozycji.

Niestety, pod względem przywiezienia do mety śliwki w czwartej serii, Maciej Janowski wykazał się solidarnością ze swoim rodakiem. Magic przejechał nawet za plecami Mikkela Michelsena. Duńczyk zaliczył świetny początek sezonu, ale tydzień temu w Pradze poszło mu katastrofalnie – wywalczył tam zaledwie trzy punkty w zawodach. W Teterowie było z nim tak samo źle. Po trzech przywiezionych zerach, Mikkel był na najlepszej drodze do skompletowania popularnego Audi. Ale od tego wątpliwego dla każdego żużlowca zaszczytu wybawił go właśnie Janowski, na którym Michelsen wywalczył punkcik. Ostatecznie zakończył zawody z trzema oczkami na koncie.

Co jeszcze zapamiętamy z Grand Prix Niemiec? Z pewnością Leona Madsena. Duńczyk chyba wyznaje zasadę „ciszej jedziesz, dalej zajedziesz”. Kolejny już raz w Grand Prix punktował niepozornie i wydawało się, że jest tłem dla rywali. Ale ciułał punkty na tyle skutecznie, że zameldował się w półfinale zawodów.

Dobrze radzili sobie również Brytyjczycy – Tai Woffinden już w Pradze zdradzał objawy tego, że powraca do formy. Lecz rodacy Tajskiego również mieli powody do zadowolenia. Dan Bewley po fazie zasadniczej miał na koncie 12 punktów, a Robert Lambert zgromadził ich 9. A całą rundę zasadniczą wygrał nie kto inny, jak Patryk Dudek, który zdobył 13 oczek.

Do jeźdźców, którzy dzisiejszego występu nie zaliczą do udanych, z pewnością należy zaliczyć Maćka Janowskiego. Wprawdzie Magic rozpoczął ściganie od trójki, ale im dalej w zawody, tym Polakowi szło gorzej. Swoje ostatnie dwa starty ukończył na ostatnich pozycjach. W sumie uzbierał 6 punktów, przez co nie dostał się do półfinału. Po ostatnim starcie, znajdujący się w sztabie Polaka Greg Hancock tłumaczył, że w drugiej fazie zawodów zupełnie zawiódł ich sprzęt.

TETEROW JEST POLSKI!

W pierwszym półfinale pod taśmą stanęli Dudek, Woffinden, Madsen i Lambert. Polak zaraz po wyjściu ze startu zamknął Tajskiego i wysunął się na pierwsze miejsce. Ale zaraz za nim, po szerokiej szalał Robert Lambert, który z jednej strony naciskał na Dudka, a z drugiej sam musiał bronić się przed niebezpiecznym Woffindenem. Ostatecznie Robert dojechał do mety na drugim miejscu, pierwszy raz meldując się w finale zawodów Grand Prix.

W drugim biegu półfinałowym jechał Bartosz Zmarzlik i… wcale nie byliśmy tacy przekonani, że Polak z łatwością ogra resztę stawki, którą stanowili Fredrik Lindgren, Jack Holder i Dan Bewley. Po pierwsze, Polak dziś na torze nie miał tej kosmicznej prędkości, z której słynie. Po drugie, jego ostatnie występy w biegach półfinałowych kończyły się pechowo. W tej fazie zawodów odpadł zarówno w Warszawie, jak i Pradze. Biorąc pod uwagę to, jak dziś prezentowali się Lindgren (11 punktów po fazie zasadniczej) i Bewley, to w nich można było upatrywać głównych kandydatów do jazdy w finale.

Tymczasem aktualny wicemistrz świata znakomicie rozegrał sytuację na pierwszym łuku. Jadąc z czwartego pola, w środku wirażu zdecydował się ściąć ścieżkę jazdy do środka, wchodząc pomiędzy Szweda i Brytyjczyka. Wciąż jednak widać było, że prędkość dziś nie jest jego największym atutem. Lindgren minął go momentalnie, a Bewley niebezpiecznie naciskał. Ale ostatecznie Zmarzlik obronił drugie miejsce… za co dziękować może też Jackowi Holderowi. Australijczyk w pewnym momencie zaatakował Dana, który musiał bardziej myśleć o obronie.

Efekt był taki, że mieliśmy ogromną szansę na to, by na niemieckiej ziemi usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego.

I Polacy nie mogli lepiej wykorzystać tej szansy. Taśma poszła w górę, Patryk Dudek fenomenalnie wyskoczył ze startu. Do zawodnika jeżdżącego na co dzień w klubie z Torunia natychmiast dołączył Zmarzlik i… to był najbardziej emocjonujący bieg, w którym nic więcej już się nie wydarzyło. Na całe szczęście, bo dzięki temu dziś wieczorem Teterow jest polski! Fredrik Lindgren nie znalazł sposobu na świetnie jadących Polaków, a jadący bardzo dobre zawody Lambert w ogóle nie liczył się w biegu finałowym.

– Jestem bardzo szczęśliwy, ale trudno mi powiedzieć cokolwiek więcej, ponieważ mam problem z moimi… jajami. Po jednym z biegów spadłem z siodełka i trochę się poobijałem…- powiedział zaraz po zwycięstwie Patryk Dudek.

Mamy nadzieję, że ból szybko minie Patrykowi, bo zarówno on, jak i Zmarzlik pokazali dziś, na tak nierównym i dziurawym torze, że mają ogromne jaja. Patryk, po trzech nieudanych występach w obecnym sezonie Grand Prix, powrócił w wielkim stylu. Z kolei Bartek powiększył przewagę w klasyfikacji generalnej cyklu. Gorzowianin po dzisiejszych zawodach zgromadził w niej 62 punkty. Drugą pozycję w generalce zachował Maciej Janowski, który ma 51 oczek. Trzeci, z jednym punktem mniej od Magica, jest Leon Madsen. Duzers z 35 punktami awansował z przedostatniego miejsca na dziewiątą pozycję. I w końcu może realnie włączyć się do walki o pierwszą szóstkę.

Grand Prix Czech, pierwsza czwórka (punkty w zawodach):

  1. Patryk Dudek (2, 3, 3, 2, 3, 3, 3)
  2. Bartosz Zmarzlik (3, 2, 3, 0, 2, 2, 2)
  3. Fredrik Lindgren (3, 1, 2, 3, 2, 3, 1)
  4. Robert Lambert (1, 1, 2, 3, 2, 2, 0)

Klasyfikacja generalna Grand Prix – pierwsza szóstka:

  1. Bartosz Zmarzlik – 62 pkt
  2. Maciej Janowski – 51 pkt
  3. Leon Madsen – 50 pkt
  4. Fredrik Lindgren – 46 pkt
  5. Tai Woffinden – 43 pkt
  6. Robert Lambert– 36 pkt

Fot. Newspix

Czytaj więcej o żużlu:

Pierwszy raz na stadionie żużlowym pojawił się w 1994 roku, wskutek czego do dziś jest uzależniony od słuchania ryku silnika i wdychania spalin. Jako dzieciak wstawał na walki Andrzeja Gołoty, stąd w boksie uwielbia wagę ciężką, choć sam należy do lekkopółśmiesznej. W zimie niezmiennie od czasów małyszomanii śledzi zmagania skoczków, a kiedy patrzy na dzisiejsze mamuty, tęskni za Harrachovem. Od Sydney 2000 oglądał każde igrzyska – letnie i zimowe. Bo najbardziej lubi obserwować rywalizację samą w sobie, niezależnie od dyscypliny. Dlatego, pomimo że Ekstraklasa i Premier League mają stałe miejsce w jego sercu, na Weszło pracuje w dziale Innych Sportów. Na komputerze ma zainstalowaną tylko jedną grę. I jest to Heroes III.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

2 komentarze

Loading...