Reklama

Gangi, sprzedany dom i myśli o końcu kariery. Sylwetka rywalki Igi Świątek

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

02 czerwca 2022, 12:15 • 12 min czytania 8 komentarzy

Wychowała się w mieście owładniętym przez przestępczość i gangi. Rodzice sprzedali dom, by mogła grać w tenisa. Trener wprost powiedział jej kilka lat temu, by skończyła karierę. Uderzała się rakietą na korcie, bo chciała „wymierzyć sobie karę”. W wywiadach regularnie otwarcie mówi o wielu trudnych kwestiach i, choć jest Rosjanką, poparła decyzję Wimbledonu o niedopuszczeniu rosyjskich zawodników do gry w tym turnieju. Daria Kasatkina, z którą dziś zagra Iga Świątek, to naprawdę interesująca postać. 

Gangi, sprzedany dom i myśli o końcu kariery. Sylwetka rywalki Igi Świątek

Świątek vs Kasatkina. Starcie numer pięć

Jeśli wyciągać jakieś wnioski z dotychczasowych starć Igi Świątek i Darii Kasatkiny, to głównie takie, że Rosjanka nie powinna mieć dziś z Polką szans. Owszem, jeden mecz wygrała – ale w zeszłym roku, gdy forma Igi mocno falowała, a Daria grała znakomity sezon. W tym roku na Świątek nie ma mocnych i Kasatkina już kilkukrotnie się o tym przekonała. Ich bezpośrednie mecze wyglądają tak:

  • Eastbourne 2021: Daria Kasatkina – Iga Świątek 4:6 6:0 6:1
  • Australian Open 2022: Iga Świątek – Daria Kasatkina 6:2 6:3
  • Dubaj 2022: Iga Świątek – Daria Kasatkina 6:1 6:2
  • Doha 2022: Iga Świątek – Daria Kasatkina 6:3 6:0

Trzy tegorocznego spotkania to ledwie jedenaście gemów ugranych przez Rosjankę. Nie wystarczyłoby nawet na dwa pełne sety. Naprawdę trudno więc przypuszczać, by Daria miała nagle Igę pokonać. Ale to tenis, wiele może się wydarzyć. A Kasatkina stara się robić dobrą minę przed czekającym na nią wyzwaniem. – To dobrze dla mnie, że gramy na ceglanej mączce. Mam teraz dobrą passę na tej nawierzchni, dobrze się tu czuję. To będzie zupełnie inny mecz niż poprzednie – mówiła na konferencji prasowej.

Reklama

Ma w tym trochę racji, bo mączka to zdecydowanie nawierzchnia najbardziej odpowiadająca jej grze. – Im wolniejsza nawierzchnia, tym lepiej dla niej – powiedziała kiedyś Caroline Woźniacki po meczu z Kasatkiną. Daria lubi bowiem grać z okolic linii końcowej, zamęczając rywalki zmianami tempa i opierając się raczej na technice, nie sile uderzeń. Choć jej forehand potrafi siać spustoszenie, a z backhandu – którym potrafi grać i jedną, i dwiema rękami – doskonale posyła za to slajsy i skróty. Sama mówi, że jako dziecko uwielbiała oglądać Justine Henin i to zdecydowanie widać. Choć porównywana do Belgijki raczej nigdy nie była, częściej do Andy’ego Murraya (przez backhand i grę w defensywie), a nawet Rogera Federera (za sprawą techniki oraz różnorodności uderzeń).

Portal News18 napisał kiedyś artykuł pod tytułem „Daria Kasatkina ma odwagę być inną w erze mocy”. Bo i faktycznie, kiedy na szczyt wchodziły głównie te młode tenisistki, które dysponowały niesamowicie silnymi uderzeniami – Naomi Osaka, Bianca Andreescu i inne – Kasatkina się wyróżniała. Sęk w tym, że równocześnie to ta odmienność nie pozwoliła jej na razie w pełni rozwinąć skrzydeł. Bo bez wspomnianej mocy obecnie po prostu bardzo trudno wygrać wielkie turnieje. Już dekadę temu przekonywała się o tym Agnieszka Radwańska.

Co nie oznacza, że to niemożliwe. I Kasatkina stara się to udowodnić. A pytana o sukcesy Sofii Kenin, Igi Świątek czy wspomnianej Osaki, mówiła, że im zazdrości. Ale nie w tym negatywnym sensie – to dla niej motywacja do dalszej, wytężonej pracy. Bo wierzy, że też może wygrać turniej wielkoszlemowy. Dokładnie tak jak one. A bliżej niż na Roland Garros 2022 nigdy tego nie była – to jej pierwszy półfinał imprezy tej rangi.

Choć jeszcze kilka lat temu wydawało się, że na ten poziom powinna dojść o wiele szybciej.

Wszystko było dobrze

Jej kariera do pewnego momentu rozwijała się bardzo harmonijnie. Świetnie radziła sobie wśród juniorek, w wieku niespełna 16 lat zadebiutowała w seniorskim tourze, ale nadal grała w największych juniorskich turniejach świata. Opłaciło się, bo w Roland Garros 2014 nie była w stanie jej pokonać żadna rywalka i 17-letnia Daria Kasatkina została mistrzynią wielkoszlemową. Niespełna półtora roku później zadebiutowała za to w imprezie tej rangi wśród seniorek. Na US Open weszła do głównej drabinki jako szczęśliwa przegrana z kwalifikacji, ale z szansy skorzystała. Doszła do trzeciej rundy i wzbudziła zainteresowanie wielu osób.

– To wtedy uwierzyłam, że mogę pokonywać dobre rywalki. Świetnie poradziłam sobie też w Kremlin Cup [turniej w Moskwie – przyp. red.], gdzie doszłam do półfinału, przechodząc wcześniej przez kwalifikacje, a do tego wygrałam w deblu razem z Jeleną Wiesniną. Zyskałam mnóstwo pewności siebie – wspominała.

Reklama

Jeszcze w 2015 roku zadebiutowała w TOP 100 rankingu. Dwa lata później zdobyła swój pierwszy tytuł – w Charleston pokonała w finale Jelenę Ostapenko. W Moskwie z kolei musiała uznać wyższość Julii Goerges, ale sezon i tak zaliczyła do bardzo udanych. Udowadniała też, że nie boi się marzyć. W wywiadach powtarzała, że chciałaby wygrać Złotego Wielkiego Szlema – cztery turnieje wielkoszlemowe i igrzyska olimpijskie w jednym roku – co udało się do tej pory tylko Steffi Graf. – Usłyszałam o tym, gdy miałam dziewięć lat. Od razu wiedziałam, że też chcę coś takiego osiągnąć – wspominała.

Rok 2018 sugerował, że owszem, może i to marzenie wydaje się niemożliwe do osiągnięcia, ale na pojedyncze triumfy w Wielkim Szlemie może być ją stać.

To wtedy doszła bowiem do dwóch wielkoszlemowych ćwierćfinałów. W Roland Garros zaskoczyła tym nawet samą siebie, bo po wygranej w IV rundzie opowiadała, że… wynajęła dom w Paryżu na zbyt krótki czas i musi zmienić miejsce pobytu. Na Wimbledonie nie popełniła już tego błędu. Pokazała też wtedy, że niestraszne jej różne nawierzchnie i nawet na szybkiej trawie może być groźna. Przekonała się o tym między innymi Ashleigh Barty, którą Kasatkina odprawiła w trzeciej rundzie.

Do tego wszystkiego trzeba doliczyć dwa finały imprez WTA 1000 – w Dubaju i Indian Wells – oraz upragniony tytuł w Moskwie, gdzie w finale pokonała Ons Jabeur. – Od dzieciństwa o tym marzyłam, chciałam wygrać przed własną publicznością. Jestem niesamowicie szczęśliwa, nie mogę w to wszystko uwierzyć. Publika była tak niesamowita, że czułam się, jakbym grała w Pucharze Federacji [rozgrywki reprezentacji, dziś znane jako Billie Jean King Cup – przyp. red.], bo było też wielu kibiców z Tunezji, którzy wspierali Ons. To było wspaniałe, bo w sporcie chodzi właśnie o tę pasję – mówiła tuż po finale.

Po tym zwycięstwie awansowała na najwyższe w karierze, dziesiąte miejsce w rankingu WTA. Naprawdę trudno było przypuszczać, że przed nią najtrudniejszy rok w jej życiu.

„Chciałam zrobić sobie krzywdę”

Sezon 2019 był dla niej niezwykle wymagający. Stała się wtedy jedną z wielu przeciętnych zawodniczek, nigdzie nie wyszła poza ćwierćfinał. Z presją nie radziła sobie mentalnie, emocje przejmowały nad nią górę. Już w lutym, gdy w Sankt Petersburgu przegrała niespodziewanie z Wierą Zwonariewą (wówczas 97. na świecie), było to widać doskonale. – Pierwszy raz w karierze uderzyłam wtedy siebie na korcie. Najpierw się spoliczkowałam, potem biłam po nogach rakietą. Chciałam sobie zrobić krzywdę, wymierzyć jakąś karę – wspominała później.

To też po tamtym meczu pokłóciła się ze swoim ówczesnym trenerem, Philippem Dehaesem. Człowiekiem, który sezon wcześniej doprowadził ją do ścisłej światowej czołówki.

– To on podsunął mi wtedy pomysł zakończenia kariery. Powiedział, żebym przestała się tym wszystkim bawić i pomyślała o czymś innym. Bardzo mnie to zraniło. Dałam mu dokończyć, a potem wstałam, wzięłam swoją torbę i wyszłam płacząc. Dwa kolejne dni spędziłam zamknięta w hotelu. Winię go za to, bo nie rozumiem, jak w ten sposób może mówić do ciebie osoba, która powinna cię najbardziej wspierać – wspominała.

Wpadła w dołek, po czasie przyznawała, że zmagała się z depresją. Wygrzebała się z niej w dużej mierze za sprawą rozmów z rosyjskimi zawodnikami i ich żonami przy okazji Indian Wells 2019. Ponoć zwłaszcza Karen Chaczanow i jego partnerka byli dla niej dużym wsparciem, dzięki nim przemyślała swoje problemy. Uznała, że nie ma zamiaru się poddać. Zamiast tego zmieniła trenera, nowym został Carlos Martinez, który dostał za zadanie odbudowanie Kasatkiny. Przede wszystkim mentalne, bo z jej tenisem wcale nie było tak źle.

Daria Kasatkina

Z kolei w głowie Darii działo się wiele. Kiepski sezon przełożył się na wiele negatywnych komentarzy ze strony fanów. Nie tylko tych dotyczących jej gry, ale też wyglądu. Gdy ważyła 70 kilogramów przy 170 centymetrach wzrostu (sama przyznała, że to za dużo jak na tenisistkę) kierowano do niej sporo obelg związanych właśnie z tą kwestią. Zresztą gdy schudła, ale nie stała się nagle drugą Marią Szarapową, wiele się nie zmieniło. – Kiedyś miałam na tym punkcie bzika, teraz jednak śmieje się z niektórych komentarzy. Ostatnio ktoś oznaczył mnie i Anastasiję Pawluczenkową, pisząc, że jesteśmy grube – mówiła w zeszłym roku.

To – obok gorszej gry – też była rzecz, którą musiała przepracować. I zrobiła to. W dużej mierze za sprawą nowego trenera, który okazał się dla niej idealny. – Wie dokładnie, co zrobić w danej sytuacji, dla mnie to bardzo ważne. Ma dużo doświadczenia, od lat jest obecny w tourze. To pomaga. Umie mnie przekonać, że jeden przegrany mecz niewiele znaczy w dłuższej perspektywie. Uczę się tak traktować porażki. Z nim to łatwiejsze, bo widzę, że oboje zmierzamy w tym samym kierunku – opowiadała.

Kierunek ten okazał się zresztą bardzo dobry. Możliwe, że już w 2020 Kasatkina dobitnie by to udowodniła, ale pandemia nie pozwoliła jej rozwinąć skrzydeł. Za to w 2021 roku wróciła do swojej najlepszej gry. Była wtedy w finałach czterech turniejów WTA, wygrała dwa z nich (w Melbourne i Petersburgu), na powrót wspięła się do szerokiej czołówki rankingu. W tym sezonie do finału jeszcze nie doszła, ale jest regularna i zbliża się do najwyższej lokaty w karierze. Po Roland Garros będzie już na pewno dwunasta. Gdyby pokonała Igę Świątek wespnie się na co najmniej dziewiąte miejsce.

Nieźle, jak na dziewczynę z miasta, które jeszcze do niedawna znane było głównie za sprawą gangów i narkotyków.

Prochy i gangi

To miasto zwie się Togliatti. Włosko brzmiącą nazwę czerpię od nazwiska tamtejszego komunisty, Palmira Togliattiego. Dziś to całkiem normalna miejscowość, a przy okazji z ważniejszych centrów motoryzacji w Rosji, mieści się w nim fabryka WAZ. Jednak jeszcze w latach 90., po zmianie ustroju, szalało tam bezrobocie i gangi. Niczym dziwnym nie były ponoć bomby pod samochodami czy porwania. Szerzył się też narkobiznes.

Sama Daria niewiele z tego pamięta, więcej wie jej starszy o dwanaście lat brat, Aleksander (to dzięki niemu zaczęła grać w tenisa). Jeden z jego kolegów ze szkoły przedawkował narkotyki, kilku innych nimi handlowało. A on i tak należał do swego rodzaju miejskiej elity, jego rodzice mieli dobre posady (inżynier i prawniczka), a także przeszłość w sporcie – ojciec grał w hokeja, matka była lekkoatletką. Gdyby nie to, Daria zapewne mogłaby tylko pomarzyć o tenisowej karierze.

Orlen baner

Zresztą pieniędzy i tak im brakowało. Kasatkina wspominała, że gdy już zaczęła karierę, to kilkukrotnie do jej rodziców przyszli ludzie z „ofertami nie do odrzucenia”, głównie pożyczkami na poczet tenisa właśnie. Jej ojciec odsyłał ich jednak z kwitkiem, bo warunki były śmieszne – na zasadzie zwrotu 100 rubli za każde pożyczone 10. Ostatecznie żeby spłacić dług, które namnożyły się z wielu różnych powodów, rodzina sprzedała swój dom. Daria miała wtedy 12 lat.

Tak finansowano moją karierę. Płakałam, gdy musiałam opuścić dom. Pamiętam ściany w kolarze pistacji. Powiedziałam im do widzenia. Rodzice nie wiedzieli, czy będę tenisistką, ale ja bardzo tego chciałam. A czego się w takiej sytuacji nie robi dla dziecka… Wspierali mnie, dziś to ja wspieram ich – wspominała. Przy różnych okazjach – gdy o rodzinne strony zagadywali ją zagraniczni dziennikarze – dodawała też, że dziś Togliatti wygląda już inaczej i naprawdę lubi tam przyjeżdżać.

Równocześnie jednak nie ma problemu z rozmowami o trudnej przeszłości: swojej i rodzinnej miejscowości. Bo to też jej cecha charakterystyczna – porozmawiać da się z nią o wszystkim.

Żadnego tematu się nie boi

Jej mottem jest „zawsze rób wszystko po swojemu” i faktycznie stara się go trzymać. Również w wywiadach, gdzie nie unika trudnych pytań i jeszcze trudniejszych odpowiedzi. Kiedy Wimbledon zdecydował się wykluczyć z rywalizacji rosyjskich i białoruskich tenisistów, powiedziała, że choć jej przykro, to doskonale rozumie tę decyzję, bo „ludzkie życie musi być ważniejsze, niż jakikolwiek turniej”. Jako jedna z niewielu osób z Rosji faktycznie wypowiedziała się przeciwko wojnie. I to nie raz.

W wywiadach mówiła już niemal o wszystkim. Czasem to błahostki – jak to, że jej idolem jest Rafa Nadal, ale w przeciwieństwie do niego nie kibicuje Realowi Madryt, a Barcelonie (przez brata, który jest jej fanem). A piłkę nożną lubi bardzo, choć zdarzyło jej się kiedyś skrytykować zarobki rosyjskich zawodników. Przy tej okazji mówiła też, że uważa się za chłopczycę, lubi męskie towarzystwo, nie przepada za modą czy makijażem. Od eleganckiej restauracji woli za to bar. A od oglądania kobiecego tenisa – ten męski. Bo uważa, że gra jest szybsza, a faceci lepiej ruszają się po korcie. Choć to opinia sprzed kilku lat, dziś może byłaby inna.

W wywiadach wprost ujawniała też to, w jaki sposób rozlicza się z trenerem za zarobki w turniejach, a to naprawdę rzadkość. Rok temu otwarcie mówiła za to o swojej seksualności oraz tym, że nadal ją odkrywa i gotowa byłaby spróbować związku z kobietą. A to, biorąc pod uwagę, że jest z Rosji, całkiem odważne słowa.

Wciąż nie wiem czego chcę, dopiero uczę się swoich potrzeb. Oczywiście, że chciałabym lepiej siebie zrozumieć, dokładnie wiedzieć, czego chcę. Prawdopodobnie nigdy się nie dowiem na 100 procent, kim jestem i czego potrzebuję. Może ktoś powinien mnie o to zapytać za kilka lat. […] Trudno mi powiedzieć, dlaczego dużo więcej tenisistek niż tenisistów dokonało coming outu. Wiem, że w Rosji takie rzeczy odbierane są bardzo negatywnie. Zresztą nie tylko w Rosji, tak jest na całym świecie, choć duża część Europy jest tolerancyjna […] Wielu sportowców boi się reakcji środowiska i utraty sponsorów. Dobrze jednak, że decydują się na coming out. Dlaczego mieliby ukrywać swoją prawdziwą tożsamość – mówiła wtedy.

A co powie po meczu z Igą Świątek? Wiele z pewnością zależy od tego, jaki będzie jego rezultat. Pewne jest jedno – na Darię Kasatkinę warto zwrócić uwagę nawet w późniejszych miesiącach. Bo to nie tylko utalentowana tenisistka, ale i ciekawa osoba (Polka zmierzy się z nią dziś o 15).

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

Cytaty w tekście pochodzą z konferencji prasowych, wywiadów na korcie oraz rozmów z Sofią Tartakową i portalem Tennis.com.

Czytaj więcej o tenisie:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Tenis

Świątek zrobiła swoje. Polki zagrają w finałach Billie Jean King Cup

Sebastian Warzecha
0
Świątek zrobiła swoje. Polki zagrają w finałach Billie Jean King Cup
Tenis

Zwycięstwo po ciężkim boju. Hurkacz w 2. rundzie Monte Carlo Masters

Szymon Szczepanik
0
Zwycięstwo po ciężkim boju. Hurkacz w 2. rundzie Monte Carlo Masters

Komentarze

8 komentarzy

Loading...