Po finale Ligi Mistrzów porozmawialiśmy z Ryszardem Boskiem. Legendarny polski siatkarz, który w barwach Płomienia Milowice wywalczył Puchar Europy, podzielił się z nami wrażeniami z meczu. W jakim elemencie Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wywarła na mistrzu olimpijskim z Montrealu największe wrażenie? Jak ocenia grę Marcina Janusza i Kamila Semeniuka? Czy kędzierzynian czeka powtórka sprzed roku i spora rozbiórka składu po sukcesie?
SZYMON SZCZEPANIK: Kiedy rozmawialiśmy z panem po ubiegłorocznym finale Ligi Mistrzów, powiedział pan, że polska siatkówka za długo czekała na powtórzenie sukcesu Płomienia Milowice. Przypomnijmy, że oba triumfy dzieliły 43 lata. Teraz poszło dużo szybciej.
RYSZARD BOSEK: To ogromny sukces. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle zdominowała zespół Trento, była lepsza we wszystkich elementach. Myślę, że nawet zawodnicy włoskiej drużyny w rozmowach nie będą mieli problemów by przyznać, że przegrali z lepszą drużyną. Kędzierzynianie wygrali to spotkanie mentalnie, technicznie – można ich tylko chwalić za ten występ. Nie było ani jednego momentu, w którym oglądając ten mecz, można było mieć poczucie, że zwycięstwo wymyka im się z rąk.
Pomimo tego, że ZAKSA broniła tytułu, to przed sezonem niewielu postawiłoby na to, że dokonają tej sztuki. Z drużyny odeszli Benjamin Toniutti, Paweł Zatorski i Jakub Kochanowski. Na ich miejsce pojawili się Marcin Janusz, Erik Shoji i Norbert Huber. Na ławce trenerskiej Nikolę Grbicia zastąpił Gheorghe Cretu.
Oczywiście, że nikt się tego nie spodziewał. Byli tacy, którzy mówili że ZAKSA nie załapie się do pierwszej ósemki Ligi Mistrzów. Ale nowy trener potrafił dotrzeć do zawodników. Zarówno liderów, którzy zostali w zespole, jak i tych nowych twarzy, które były głodne sukcesu. Oni od początku byli drużyną. To imponuje najbardziej. Owszem, świetne zawody rozegrali Kamil Semeniuk i Olek Śliwka, ale tutaj cała ekipa taktycznie i technicznie zagrała znakomicie.
ZAKSA pokazała ogromną siłę psychiczną. A przecież istniało ryzyko, że po wywalczeniu mistrzostwa Polski oraz po tym, jak liderzy tej drużyny zdobyli Ligę Mistrzów w ubiegłym roku, ta koncentracja może gdzieś ujść.
Tak, ale siła mentalna zależy od umiejętności – to wszystko się ze sobą łączy. ZAKSA zagrała dobrze taktycznie, ale do tego trzeba być przygotowanym technicznie. Trento próbowało ich złamać na przyjęciu zagrywki, ale nic z tego nie wychodziło. Nawet jakbyśmy chcieli poszukać dziury w całym, to po takim meczu byśmy jej nie znaleźli. ZAKSA udowodniła, że jest najlepszym zespołem zarówno w naszym kraju, kiedy zdobyła mistrzostwo Polski, jak i w Europie.
Przyjęcie okazało się jednym z kluczowych elementów potrzebnych do zwycięstwa. W jakim aspekcie jeszcze gra Koziołków wywarła na panu wrażenie?
Zaskoczyli mnie zagrywką. Wykonywali ten element bardzo silnie, ale też mądrze – widać było, że mają ten aspekt zaplanowany. Może tylko w trzecim secie zepsuli kilka serwisów. ZAKSA zdominowała pod tym względem Trento, które przecież jest znane z tego, że samo mocno zagrywa piłki. W tym meczu wyraźnie czuli przed ZAKSĄ respekt. Kędzierzynianie narzucili im swoją grę, oni wygrywali kilka takich akcji, które bardzo pozytywnie wpłynęły na ich mental. Teraz mogą się tylko cieszyć, bo w tym sezonie wygrali wszystko.
Jak pan ocenia grę Marcina Janusza? Przed sezonem zastanawiano się, czy godnie zastąpi Bena Toniuttiego. Tymczasem, biorąc pod uwagę sukcesy – Polak spisał się jeszcze lepiej od swojego poprzednika.
Pamiętam go jeszcze z czasów, kiedy jako siedemnastoletni zawodnik grał w Częstochowie. Już wtedy było widać, że będzie z niego dobry rozgrywający. Może ma problemy fizyczne, ale dziś pokazał, że jeżeli chodzi o taktykę rozegrania, jest absolutnie czołowym zawodnikiem. Ma szybkie palce, potrafi krótko rozegrać akcję, jednak przede wszystkim nauczył się taktyki. Pokazał, że potrafi prowadzić grę i myślę, że spokojnie może dać radę w reprezentacji.
Kamil Semeniuk ładnie pożegnał się z drużyną. Nie pierwszy raz dał się we znaki Włochom, a przecież w następnym sezonie prawdopodobnie trafi właśnie do Serie A – dokładnie do Perugii.
Był bardzo groźny przede wszystkim na przyjęciu oraz w ataku, został najlepszym graczem meczu. Ale ja nie wyróżniałbym tutaj jednego zawodnika. Oczywiście, w meczu zawsze jeden wygląda lepiej, inny nieco gorzej. Jednak zawsze trzeba chwalić zespół, bo cała drużyna wygrała. I jeżeli tu można coś podkreślić to fakt, że jest to zespół zbudowany prawie wyłącznie z polskich zawodników. Tam w składzie jest tylko dwóch Amerykanów, cała reszta to Polacy. Ten system budowania drużyny trzeba pochwalić. Mamy w nim polskich liderów – zawodników, którzy są na bardzo dobrym poziomie, a przy tym wciąż są jeszcze młodzi.
Jednak nie mogę nie zapytać jeszcze o jedno nazwisko. Krzysztof Rejno jest cichym bohaterem tego finału. Zastąpił w pierwszym składzie kontuzjowanego Norberta Hubera. Z nim na parkiecie drużyna w ogóle nie straciła na jakości.
Wszyscy, którzy oglądają siatkówkę i są blisko naszej ligi wiedzą, że to bardzo solidny zawodnik. Występował już wcześniej w tym sezonie, i każde jego wejście stanowiło pozytywny impuls dla drużyny. To ograny, doświadczony siatkarz. Bardzo związany z ZAKSĄ, ale wcześniej grał między innymi na wypożyczeniu w Zawierciu. Oczywiście, nie grał na aż takim poziomie jak finał Ligi Mistrzów, stąd trzeba go pochwalić, że mentalnie się nie przestraszył i dał radę.
Wiemy, że Kamil Semeniuk odejdzie z klubu. Ale czego możemy życzyć ZAKSIE, to chyba tego, żeby kolejny raz nie doszło tam do rozebrania drużyny.
Każdy rok jest inny. Nie wiadomo, jakim budżetem dokładnie będzie dysponować ZAKSA. Ale posiadają dobry sztab i uznanych zawodników. To, co natomiast wiadomo – kiedy wygra się wszystko, to w następnym roku trzeba budować od początku. Po takim sukcesie wielu zawodników chce szukać nowych wyzwań. Jednak myślę, że teraz powinni cieszyć się z tego, co osiągnęli w tym sezonie, bo wygrali wszystko. Kiedy troszkę ochłoną, wtedy będą musieli zastanowić się nad tym, jak zbudować drużynę. Ale mają w ręku dobrą kartę przetargową – to zasłużony klub, który odnosi ogromne sukcesy. Może nie wygrali jeszcze klubowego mistrzostwa świata, ale i tak chwała takiemu zespołowi. To duma naszej siatkówki.
Tym meczem ZAKSA weszła do ścisłej siatkarskiej elity. Do tej pory trzynaście klubów w historii wygrało Ligę Mistrzów – dawniej Puchar Europy – więcej niż raz. Takich, którym udało się obronić trofeum, było dziesięć. ZAKSA jest jedenasta.
To jest absolutny top klubowej siatkówki w historii. A ja mam nadzieje, że ci zawodnicy będą potrafili przenieść sukcesy z klubu do reprezentacji. Są młodzi, ale udowodnili że potrafią grać na bardzo wysokim poziomie. Dziś możemy wyłącznie chwalić tych chłopaków, jak i całą naszą siatkówkę!
ROZMAWIAŁ SZYMON SZCZEPANIK
Fot. Newspix
Czytaj także: