Wbrew pozorom Wrocław nie jest polem bitwy, które doszczętnie przemieliła wojna o utrzymanie w Ekstraklasie i pokrętne decyzje „generałów” w klubowych kuluarach. Choć mogłoby się wydawać, że w tym miejscu należy zaorać wszystko i zasiać coś zupełnie nowego, aż tak dosadny ostracyzm raczej nie będzie potrzebny.
Owszem, piłkarze bez większych ambicji powinni zostać czym prędzej pogonieni z klubu. Śląsk Wrocław nie zasługuje na przeciętność. I nawet w tym smutnym Śląsku, po sezonie wybitnie nijakim, są nazwiska, na których da się zbudować lepsze fundamenty. Co ważne – niekoniecznie z Piotrem Tworkiem za kierownicą…
Nie ma co ukrywać, że w 2022 roku Śląsk ledwo uniknął katastrofy. Kilka razy na wiosnę dosłownie się sfrajerzył, robiąc naprawdę wiele, żeby prawie do samego końca rywalizować z Wisłą Kraków o tytuł największego gamonia w Ekstraklasie. Finalnie skończyło się happy-endem, Tworek i spółka nie spuścili zespołu z ligi. Tylko że mało kto we Wrocławiu był skory do śmiechu po meczu z Górnikiem Zabrze. No, może wielu ten uśmiech na twarzach miało, ale z innego, dość prozaicznego powodu. Skończył się sezon męki, zaczęły się wakacje.
Śląsk Wrocław musi przekuć słabość w mądrość
Co teraz zrobi Śląsk? Trudno powiedzieć, skoro tej chwili do końca nie wiadomo, kto weźmie odpowiedzialność za najbliższą przeszłość i przyszłość. Wśród włodarzy nastąpiły jakieś dziwne tarcia, które nie mogą nastrajać pozytywnie. Dużo mówi się o planie naprawczym, przebudowie zespołu i wniesieniu nowych wartości. Ale na razie to tylko sztuka dla sztuki, gadanie dla gadania. Jak rzekł Teofrast z Eresos, uczeń Arystotelesa, człowieka należy oceniać nie po słowach, lecz po czynach. Tak więc, panowie w szykownych garniturach, czas brać się do roboty. Do powtórzenia losu „Białej Gwiazdy” wcale nie jest tak daleko.
Na szczęście dla wrocławskich kibiców Śląsk już zrobił coś dobrego w kontekście następnego sezonu. Podjął słuszne decyzje co do nie przedłużania kontraktów z Robertem Pichem, Waldemarem Sobotą czy Dino Stiglecem. Mark Tamas też już we Wrocławiu nie zagra, choć tutaj można powiedzieć „kurczę, szkoda”. Jedne wieści głoszą, że chciał zarabiać dwa razy tyle niż dotychczas. Drugie, że mimo obietnic klub nie podjął konkretnych rozmów z zawodnikiem, bo jeszcze nie wiadomo, kto w tym klubie tak naprawdę będzie pociągał za sznurki za kilka tygodni. Jeśli druga wersja zdarzeń okaże się prawdziwa, cóż, szkoda gadać.
Ale przejdźmy już może do pozytywów, co? Dość z minorową aurą.
Śląsk ma na kim budować najbliższą przyszłość
W obecnej ekipie Śląska jest grono piłkarzy, z których można coś fajnego wyrzeźbić. To jednak tylko zapowiedź, kalkulacja poparta czystym wrażeniem. No i pamiętajmy, że do rozwoju potrzebne są konkretne okoliczności. Słowem: tylko dobry trener z tej paki może zrobić zespół na co najmniej pierwszą dziesiątkę w lidze, bez czarnych myśli o strefie spadkowej. O kim mowa?
- Michał Szromnik (25 meczów, 36 straconych goli, 5 czystych kont)
- Diogo Verdasca (jeden gol, jedna asysta, trzy asysty drugiego stopnia)
- Wojciech Golla (cztery asysty)
- Victor Garcia (jeden gol, dwie asysty, jedna asysta drugiego stopnia)
- Adrian Łyszczarz (pięć goli)
- Dennis Jastrzembski (jeden gol, dwie asysty)
- Patrick Olsen (dwie asysty drugiego stopnia)
- Petr Schwarz (dwa gole, jedna asysta, dwie asysty drugiego stopnia)
- Caye Quintana (dwa gole)
- Fabian Piasecki (trzy gole, jedna asysta)
Mamy wrażenie, że wymienieni piłkarze w odpowiednim systemie gry i przy właściwym trenerze mogliby prezentować się zdecydowanie lepiej. Przynajmniej na większości z nich Śląsk Wrocław powinien budować trzon kadry i wyciągać z niego potencjał. Ani Jacek Magiera, ani Piotr Tworek nie zdołali tego zrobić. Wydaje się, że czas dać szansę komuś innemu. 10 meczów, jedno zwycięstwo, 0,9 punktu na mecz – taki rezultat Tworka dyskwalifikuje, choć jeszcze raz zaznaczymy, że burdel panuje również na wyższych stołkach klubowych.
Ale Śląsk Wrocław powinien też zmienić percepcję z myślą o pewnych piłkarzach
Dlaczego w tym gronie nie znalazł się Łukasz Bejger czy Patryk Janasik? Młodzieżowiec ściągnięty z drugiego zespołu Manchesteru United zalicza nieustanny regres od stycznia 2021 roku. Nie wykazuje potencjału nawet w kontekście bycia solidnym ligowcem, jest słabym punktem w defensywie i ofensywie. Co jeszcze istotne, nie wygląda na piłkarza, który przez prawie półtoraroczny okres w Śląsku popracował nad sobą pod względem fizycznym. Tak być nie powinno.
Natomiast jeśli chodzi o Janasika, sprawa jest oczywista. 24-latek ma kruche zdrowie, a poza tym przez dwa sezony nie udowodnił, że może być gwarancją niezłej jakości przez dłuższy okres. Na kimś takim nie da się budować mocnych fundamentów, za duże ryzyko. No i dość wymownym faktem jest, że nawet Wojciech Golla wykazuje się lepszą umiejętnością dośrodkowań niż prawy obrońca WKS-u.
Idąc dalej, taki Gretarsson dzisiaj jest kompletną niewiadomą. Trudno o nim cokolwiek powiedzieć: może będzie kozakiem, może nie. Z kolei Mączyński nie daje już odpowiedniej jakości na poziomie górnej połowy tabeli Ekstraklasy z racji wieku. Zylla we Wrocławiu jest zagubiony, a Exposito zapewne szykuje się do wylotu, bo przecież Śląsk chce na nim zarobić. W takim układzie Quintana i Piasecki powinni zostać, choć akurat ten drugi podpadł kibicom. Ale czy zasłużenie? Nie do końca, nie przesadzajmy. To gość z tego regionu. Nie żaden sabotażysta, który w Stali Mielec grał dobrze przede wszystkim dlatego, że trener Majewski miał na niego pomysł i obdarował go zaufaniem. Quintana zresztą też tego potrzebuje, trzeba ten potencjał z niego wyłuskać.
Nawet Verdasca zaczął wykazywać symptomy, że może być z niego porządny i kumaty stoper. Duża była pokusa, żeby go skreślać, ale też dużo wskazuje na to, że Portugalczyk potrzebował praktyki meczowej. Przez prawie rok nie grał w piłkę, przez to był momentami cholernie elektryczny na boisku.
Śląsk potrzebuje „szóstki” z prawdziwego zdarzenia
To samo tyczy się wcześniej wymienionych piłkarzy z linii pomocy (Olsen czy Schwarz), którzy koniecznie potrzebują obok siebie kogoś na podobieństwo Damiana Dąbrowskiego w Pogoni czy Jespera Karlstroma w Lechu. Bez mocnej „szóstki” z inklinacjami do gry ofensywnej w Śląsku się nie obejdzie. Śląsk gra bez takiej od dawna, a to jeden z największych problemów tego zespołu. Rafał Augustyniak zaraz będzie wolnym zawodnikiem, we Wrocławiu mogliby się nim zainteresować, o ile klub-miasto oczywiście miałby pieniądze na dość wysoki kontrakt w skali Ekstraklasy.
W każdym razie — nie jest tak źle, jak kibice Śląska mogą sądzić. W tej kadrze nadal jest dużo jakości, ale trzeba ją odblokować i uzupełnić o brakujące elementy w postaci wspomnianej „szóstki”, prawego obrońcy i na pewno skrzydłowego. No i, przede wszystkim, dokonywać dobrej selekcji, bo z tym we Wrocławiu mieli w ostatnich miesiącach niemałe problemy. Od pionu sportowego w biurach klubowych, po boisko i wybory pierwszego trenera. Jeśli Śląsk właściwie nie zdiagnozuje swoich problemów, dalej będzie babrał się w tym błocie, co może skończyć się tragicznie. Przykład Wisły Kraków pokazał, że siła marki, wielki stadion i jakość na papierze nie muszą mieć aż tak dużego znaczenia, kiedy skrupulatnie popychasz klub w stronę przeciętności. Tego Śląskowi oczywiście nie życzymy.
WIĘCEJ O ŚLĄSKU WROCŁAW:
- Dlaczego Śląsk używa zagrywek z czasów słusznie minionych?
- Nawet Opera Wrocławska nie zagrałaby tak smutnego dramatu
- Gaśnie gwiazda Waldemara Soboty
- Olsen: Gdybym mógł coś zmienić, nie odmówiłbym Interowi
- Waśniewski: Spadek z Ekstraklasy? Rozważamy każdy wariant
Fot. Newspix.pl