Reklama

10 najlepszych zimowych transferów w Ekstraklasie [RANKING]

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

23 maja 2022, 11:10 • 10 min czytania 23 komentarzy

Całościowo zimowe transfery w Ekstraklasie nie rzuciły nas na kolana, gdy często niezłe referencje na papierze musiały zostać sprawdzone w praktyce. Bez problemu jednak mogliśmy wskazać dziesięć ruchów kadrowych, które naszym zdaniem zasługują na wyróżnienie. Niektóre kluby dzięki nowym piłkarzom ratowały sobie tyłek. 

10 najlepszych zimowych transferów w Ekstraklasie [RANKING]

Przygotowując to zestawienie braliśmy pod uwagę różne czynniki. Najważniejszy był rzecz jasna konkretny dorobek boiskowy. W dalszej kolejności patrzyliśmy także na wyjściowe oczekiwania, zainwestowane pieniądze, wagę dokonań nowego zawodnika w kontekście całej drużyny.

Z tego względu na przykład tuż za tą dziesiątką znaleźli się Kamil Wilczek i Wahan Biczachczjan. Wilczek obiecująco zaczął w Piaście, z czasem jednak grał coraz słabiej, a jego wpływ na poczynania gliwiczan malał. W dłuższej perspektywie jesteśmy o niego spokojni, po prostu musi dojść do optymalnej dyspozycji fizycznej. Biczachczjan w pierwszych trzech meczach miał wejścia smoka z ławki, lecz za ciosem nie poszedł. Najczęściej był zmiennikiem, a jeśli otrzymywał szansę od początku, to poza występem z Rakowem raczej jej nie wykorzystywał. Jako że jest rekordem transferowym Pogoni, poprzeczka wisiała wyżej, ale i tu sądzimy, że na dłuższą metę transfer się obroni. Na razie jednak musimy patrzeć na tu i teraz.

Znamienne jest to, że w rankingu znalazło się dwóch piłkarzy Wisły Kraków, a pod uwagę braliśmy jeszcze Luisa Fernandeza. Gdyby Hiszpan na chwilę nie stracił rozumu i nie został zawieszony na cztery mecze za uderzenie Damiana Michalskiego, pewnie i on znalazłby się w zestawieniu. „Biała Gwiazda” zimą sprowadziła kilku dobrych zawodników, ale mieli oni zbyt mało czasu i funkcjonowali w zbyt dużym zamieszaniu, żeby dać radę jako zespół.

TOP 10 NAJLEPSZYCH ZIMOWYCH TRANSFERÓW W EKSTRAKLASIE

Reklama

10. Marko Poletanović

Wisła Kraków wzięła gościa, który przez większość rundy jesiennej był podstawowym piłkarzem Rakowa, więc od początku miało to ręce i nogi. Wiosną pozycja serbskiego pomocnika w Częstochowie mocno osłabła, dlatego po jednym występie w czterech tegorocznych kolejkach zdecydował się na zmianę barw.

Indywidualnie narzekać nie mógł – był pewniakiem do gry i raczej nie zawodził, nieźle łącząc zadania defensywne z ofensywnymi. Bardzo dobrze wypadł zwłaszcza z Lechem Poznań i Górnikiem Zabrze. Po tych występach lądował u nas w kozakach. Drużynowego celu Poletanović nie zrealizował, ale to z pewnością nie do niego pretensje powinny być kierowane w pierwszej kolejności.

9. Miguel Luis

Jeżeli zawodnik mający 22 lata i 21 meczów w pierwszym zespole Sportingu Lizbona trafia do Polski, to z jednej strony musi być w jego przypadku jakiś haczyk, a z drugiej nie może być z gruntu słaby. Tak się jednak mogło wydawać po pierwszej części sezonu, w której portugalski pomocnik rozegrał… dwie minuty. Taktyczne wymagania Marka Papszuna najwidoczniej okazały się dla niego nie do przeskoczenia.

Dopiero na wypożyczeniu w Warcie Poznań Miguel Luis udowodnił, że sroce spod ogona nie wypadł. Od razu otrzymał duże zaufanie od Dawida Szulczka i już w swoim drugim występie strzelił dwa gole Radomiakowi. Kilka tygodni później świetnie wypadł w Lubinie (bramka i asysta). W pozostałych meczach było raczej średnio, choć Luis często należał do jednych z aktywniejszych zawodników w drużynie „Zielonych”. Dołożył swoją cegiełkę do utrzymania. Są podstawy, aby zakładać, że najlepsze dopiero przed tym piłkarzem. Nie wiadomo, czy koniecznie w barwach Rakowa. Dopiero co pisaliśmy, że Portugalczyk znajduje się na liście życzeń Radomiaka.

Reklama

8. Diego Santos Carioca

Jagiellonia nie zdołała go pozyskać w normalnym terminie w zimowym okienku. Kiedy jednak wybuchła wojna na Ukrainie i tamtejsza liga została zawieszona, temat powrócił i tym razem udało się go sfinalizować. Brazylijski skrzydłowy nie imponował CV. Po kilku latach na Białorusi latem 2021 przeniósł się do Desny Czernihów, dla której jesienią rozegrał 11 meczów ligowych i zdobył jedną bramkę. Nic specjalnego, zapowiadał się raczej jako uzupełnienie składu.

Tymczasem Carioca okazał się ważnym ogniwem Jagiellonii na mecie sezonu. Na początku nie imponował, z Lechem i Zagłębiem Lubin grał na notę 3, ale potem dawał konkrety. Strzelał gole z Radomiakiem i Pogonią Szczecin, asystował ze Śląskiem Wrocław. Prezentował niezłe wyszkolenie techniczne i dobrze rozumiał się z Markiem Gualem, choć też gołym okiem widać, że ma spore rezerwy co do decyzyjności. Ostatni mecz opuścił, bo z Legią doznał kontuzji. Widok zapłakanego Brazylijczyka schodzącego z murawy chwytał za serce.

7. Virgil Ghita

Różne były wersje co do tego, ile kosztował Cracovię. Pisano nawet o rekordzie transferowym i kwocie zbliżonej do miliona euro. Według naszych informacji „Pasy” zapłaciły za niego 700 tys. euro plus ewentualne bonusy, ale tak czy siak – dużo. Siłą rzeczy oczekiwania były spore i trzeba przyznać, że rumuński stoper sprawnie wkomponował się do nowego zespołu.

Debiut miał ciężki (0:3 w Zabrzu), później było znacznie lepiej. Razem z Davidem Jablonskim i Milanem Rodinem stworzył dobrze funkcjonującą trójkę stoperów. Po meczu z Górnikiem Cracovia z Ghitą w składzie już ani razu nie straciła więcej niż jednego gola, a cztery razy zachowała czyste konto. Sezon zakończył się dla niego pechowo. Rumun po kwadransie doznał kontuzji w spotkaniu z Wisłą Płock (pęknięty nos) i choć pierwotnie zakładano, że zagra z Legią w masce ochronnej, to ostatecznie poczynania kolegów oglądał z ławki.

6. Deian Sorescu

Tym ruchem Raków pokazał swoje transferowe możliwości. Sprowadził czołowego zawodnika rumuńskiej ekstraklasy, o którego pół roku wcześniej bezskutecznie zabiegała Legia. Częstochowianie musieli się natrudzić i uzbroić w cierpliwość, było w tej sprawie wiele zwrotów akcji, ale koniec końców udało się. Klub z Limanowskiego pobił swój rekord zakupowy, wydając niecałe 800 tys. euro. Docelowo na konto Dinama Bukareszt może jeszcze wpłynąć kolejne 200 tys..

Podobnie jak w przypadku Ghity, spodziewano się piłkarza, który da jakość tu i teraz. I również Rumun z Rakowa nie rozczarował. Może jeszcze nie olśnił, zwłaszcza jeśli chodzi o poczynania w ofensywie (gol, asysta, dwa kluczowe podania), ale bardzo szybko wskoczył do składu,  co u Marka Papszuna nie jest oczywiste i to delikatnie mówiąc. Sorescu grał równo, solidnie, na poziomie not 5 i 6. W nowym sezonie liczymy na jeszcze więcej, punkt wyjścia jest jednak całkiem zachęcający.

5. Frank Castaneda

W normalnych okolicznościach zawodnik o takim statusie nie miałby prawa wylądować w klubie pokroju Warty. Mówimy o kapitanie Sheriffa Tyraspol, jesienią ogrywającego w Lidze Mistrzów Real Madryt i Szachtar Donieck. Okoliczności nie były jednak normalne. Kolumbijczyk od lata miał podpisany kontrakt w Buriram United z Tajlandii, ale potrzebował klubu, w którym mógłby przezimować trzy wiosenne miesiące. Z tego względu rezygnowano z niego w Legii Warszawa czy Górniku Zabrze.

Frank Castaneda w Warcie Poznań. Krótkoterminowy hit transferowy

Tylko Warta się zgodziła na ten nietypowy układ i dziś na pewno nie żałuje. Castaneda przydał się zwłaszcza na początku. Najpierw jego bramka dała remis w Białymstoku, a później zwycięstwo nad Górnikiem Zabrze (piękne trafienie). Następnie razem z kolegami ośmieszał defensywę Zagłębia Lubin. W międzyczasie notował również bardzo słabe występy. Z Termaliką przy stanie 0:0 zmarnował rzut karny, co pozwoliło gospodarzom wygrać mecz w dalszej fazie. Z Rakowem jako „dziewiątka” został nakryty czapką przez obrońców, nie istniał na boisku. Chwilami Latynos zbyt mocno grał pod siebie. Na koniec znów błysnął, dając ożywczą zmianę w Płocku, ukoronowaną czwartym golem w tej rundzie.

Nie można powiedzieć, że Castaneda olśnił Ekstraklasę i z miejsca wszystkich zachwycił. Jeśli jednak ktoś obawiał się, że przyjechał do Warty przebimbać sobie kilka miesięcy – a takie głosy i obawy też się pojawiały – to pozytywnie się zaskoczył. Piotr Koźmiński z Wirtualnej Polski informował, że jego pozostanie w Polsce jest możliwe, o ile ktoś wykupiłby umowę Kolumbijczyka za 700 tys. euro. Na podstawie tego, co dotychczas widzieliśmy, nie będziemy krzyczeć do klubów z czołówki „okazja, brać go bez zastanowienia!”, ale z pewnością jest to wariant godny rozważenia.

4. Marc Gual

W jego przypadku od razu należało spodziewać się jakości. Kiedyś razem z Ivim Lopezem wymiatał w drugoligowych rezerwach Sevilli. Na poziomie Segunda Division łącznie strzelił 31 goli i zaliczył 10 asyst. Gdyby nie wojna, wiosnę zacząłby w trzecim zespole ukraińskiej ekstraklasy SK Dnipro-1. Jeszcze w styczniu rozegrał mecz dla Alcorcon, a potem przepracował okres przygotowawczy z nowym klubem, więc praktycznie od razu był gotowy do gry. Na wstępie nie brakowało zachęcających przesłanek.

Marc Gual w Jagiellonii po ucieczce z Ukrainy. „Dopiero drugi wybuch mnie obudził”

Praktyka szybko je potwierdziła. Wraz z przyjściem Guala Jagiellonia wreszcie zyskała normalnego napastnika, co pod nieobecność wciąż kontuzjowanego Imaza było na wagę złota. Hiszpan trafiał do siatki w kluczowych momentach. Z Zagłębiem Lubin zapewnił zwycięstwo w doliczonym czasie po indywidualnej akcji, z Radomiakiem uratował remis kapitalnym strzałem zza pola karnego, ze Śląskiem jego techniczne uderzenie pozwoliło wywalczyć punkt. Jest to pewne uproszczenie, ale dzięki bramkom Guala „Jaga” w trudnym dla siebie okresie stała się bogatsza o cztery punkty, których bez niego mogłaby nie zdobyć.

Oczywiście nie wszystko w jego wykonaniu wyglądało idealnie. Hiszpan ma tendencje do przetrzymywania piłki, chwilami za dużo chce brać na siebie. No i goli mógł mieć jeszcze więcej, że wspomnimy zmarnowaną stuprocentową sytuację w samej końcówce wyjazdowego meczu z Wisłą Kraków. Szkoda, że Marc Gual, podobnie jak Carioca, doznał kontuzji z Legią i przedwcześnie zakończył sezon. Byłoby miło, gdybyśmy latem nadal oglądali go w Ekstraklasie.

3. Heorhij Citaiszwili

Można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby Wisła Kraków miała w ataku jeszcze jednego zawodnika tej klasy, dziś nie byłaby w I lidze. Gruziński skrzydłowy to typ piłkarza, w którego grze łatwo się zakochać od pierwszego wejrzenia. Dynamiczny, odważny, z niesamowitym pokrętłem w nodze, z dobrym podaniem i strzałem. Suche liczby (gol, dwie asysty, jedno kluczowe podanie) nie oddają w pełni jego wpływu na ofensywę „Białej Gwiazdy”. Gdyby tylko koledzy dostosowali się do tego poziomu…

Uczeń legend z Gruzji, mistrz świata U-20. Kim jest Gio Citaiszwili?

Citaiszwili nigdy nie otrzymał od nas mniej niż nota wyjściowa, a przeważnie miał więcej. Szkoda, że w jego przypadku raczej musimy się pogodzić z tym, że wpadł do Polski na chwilę i zaraz wyfrunie gdzieś wyżej. Panie Gio, miło było poznać.

2. Dawid Kownacki

Gdy Lech na początku lutego sfinalizował jego wypożyczenie z Fortuny Duesseldorf, mogło się wydawać, że jest to ruch nie do końca potrzebny, że to bardziej prężenie muskułów i pokaz siły ze strony poznańskiego klubu. Był przecież w ataku mający niepodważalną pozycję Mikael Ishak i w razie czego Artur Sobiech, czyli też nadal całkiem spore nazwisko.

Tymczasem okazało się, że obecność Kownackiego w kadrze robiła różnicę, bo to zawodnik na kilka pozycji. Na „dziesiątce” był pierwszym zmiennikiem Amarala. Kiedy inni skrzydłowi – poza Jakubem Kamińskim – zawodzili, „Kownaś” przydawał się na boku. A kiedy z Wisłą Płock nie mogli zagrać i Ishak, i Sobiech, wystąpił jako środkowy napastnik i to on zdobył zwycięską bramkę. Wcześniej z Legią zaliczył asystę, z kolei w Szczecinie po wejściu z ławki najpierw podwyższył prowadzenie na 2:0, by następnie wywalczyć rzut karny dobijający „Portowców”. Gole z Termaliką czy z Jagiellonią nie miały już takiej wagi, ale statystyki rosły. No i Kownacki zdobył bramkę w półfinale Pucharu Polski z Olimpią Grudziądz, a w finale z Rakowem asystował przy kontaktowym golu Joao Amarala.

Raczej nie da się stwierdzić, że w przekroju całej rundy stał się kluczowym zawodnikiem, natomiast prawdopodobnie bez jego wkładu „Kolejorz” nie świętowałby teraz upragnionego mistrzostwa na stulecie.

1. Paweł Wszołek

Gdyby nie jego powrót na Łazienkowską, Legia mogłaby do ostatniej kolejki walczyć o utrzymanie. Josue wreszcie zyskał wparcie w legijnej ofensywie, już nie wszystko musiało skupiać się na nim.

Wszołek rzadko grał efektownie, choć miał takie momenty (genialna asysta do Sokołowskiego z Górnikiem Zabrze), ale często był efektywny. 14 meczów, 6 goli i 3 asysty to imponujący dorobek, zwłaszcza że przecież jesienią nie miał on szans na grę w Unionie Berlin i pełnił jedynie funkcję obserwatora. I to przy okazji na nowo uzmysławia nam, w jakim miejscu znajduje się polska liga. Przychodzi piłkarz po półrocznym wygrzewaniu trybun w Niemczech i praktycznie z miejsca zaczyna grać pierwsze skrzypce w swoim zespole.

Wydaje się, że dla obu stron byłoby najlepiej, gdyby Wszołek już nie kombinował z wojażami i został w Legii. No ale nie wszystko tu zależy od niego. Na tę chwilę wraca do Unionu i walczy o skład.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Antoni Figlewicz
1
Media: 60 milionów to za mało. Barcelona odrzuciła ofertę za Raphinhę

Ekstraklasa

Komentarze

23 komentarzy

Loading...