– Mam nadzieję, że kibice nie odsuną się od Wisły, ale mają żal. Oczywiście słuszny, bo piłkarze nie włożyli w ten sezon całego serca i umiejętności. Przegrywali mecze na własne życzenie, ile można ich usprawiedliwiać? Zobaczymy, czy się uderzą w piersi, czy będą szukać winnych gdzie indziej. Bo jak tonie okręt, to szczury uciekają i każdy próbuje się wybielać. A trzeba winy szukać najpierw u siebie – mówi Marek Motyka, wieloletni piłkarz i kapitan Wisły Kraków, w rozmowie o spadku Białej Gwiazdy.
Co pan poczuł w niedzielę, kiedy Wisła spadała z ligi?
Tak się złożyło, że nie oglądałem meczu na żywo, bo byłem za Krakowem, więc śledziłem wynik przez telefon. Po 2:0 myślałem, że mogę się bawić i być spokojniejszym, ale potem znów zajrzałem do komórki i mnie sparaliżowało… Do dzisiaj jestem zdruzgotany tym wynikiem. Potem, jak obejrzałem to spotkanie… Coś nieprawdopodobnego. Jak łatwo, jak głupio traciliśmy bramki. Spadek na własne życzenie.
A ta sama degradacja jakie uczucia w panu wzbudziła?
Bardzo bolesne. Sam spadłem z ligi z Wisłą, byłem wtedy kapitanem, pamiętam, z jakimi konsekwencjami się to spotkało. Większość zawodników odeszła, zostało nas trzech i wokół nas budowano nowy skład. No, ale trwało to trzy lata, ja straciłem koło 100 występów w Ekstraklasie, nie mówię już o pieniądzach, które przeszły mi koło nosa. Postanowiłem jednak, że nie chcę odchodzić, wolę przywrócić blask Wiśle. Udało się po tych trzech latach. Dopiero potem mogłem wyjechać z podniesioną głową za granicę. Dziś nie wiem, ile zajmie powrót Wisły do Ekstraklasy. Wtedy i tak większość chłopaków była z Krakowa, mimo tego przebudowa była wielka, a teraz większość graczy jest zza granicy. Gdyby wszyscy zostali, byłaby szansa wejść od razu po roku do Ekstraklasy, ale przecież tak się nie stanie. Dojdzie do rewolucji, bo musi być rewolucja. Tylko na nią jest mało czasu, dopiero niedawno zarząd doszedł do wniosku, że Wisła może spaść. Ale szczerze – ja i moje otoczenie myślało podobnie. Mówili mi koledzy: „nie no, Marcyś, nie ma szans, mamy prosty terminarz”. Życie pokazało coś odwrotnego i teraz jest płacz. Mam nadzieję, że kibice nie odsuną się od Wisły, ale mają żal. Oczywiście słuszny, bo piłkarze nie włożyli w ten sezon całego serca i umiejętności. Przegrywali mecze na własne życzenie, ile można ich usprawiedliwiać? Zobaczymy, czy się uderzą w piersi, czy będą szukać winnych gdzie indziej. Bo jak tonie okręt, to szczury uciekają i każdy próbuje się wybielać. A trzeba winy szukać najpierw u siebie.
Brakowało zawodników z charakterem w typie Głowackiego, Sobolewskiego?
Na pewno. Ubolewam nad tym. Kiedyś każdy kibic Wisły miał skład w małym palcu, a dziś może być z tym różnie. Wiadomo, taka jest rzeczywistość, że sięga się po zagranicznych graczy, ale przypuszczam, że ci ludzie nie do końca rozumieją, czym jest Wisła Kraków. Czym są derby. Dzisiaj został nam jeden ligowiec w Ekstraklasie, Cracovia, a my, Wiślacy, martwimy się, ile będzie trwała nasza banicja. Liga też na tym straci, bo Wisła jest historycznym klubem i będzie go brakować. Ale tak jest, że historia nie gra – Ruch też nie miał spadać, Widzew podobnie.
Była buta w Wiśle, że my nie możemy spaść, bo jesteśmy Wisłą?
Buta to mocne i bezwzględne słowo, natomiast było widać dużą pewność siebie, że nie ma opcji na spadek Wisły. No i jak mówię – ja nie jestem butny, a też nie brałem pod uwagi spadku. Dziś czuję się, jakby ktoś mnie strzelił w łeb. Nie mogę się przyzwyczaić do tego, że Wisły nie będzie w Ekstraklasie. Czytam wypowiedzi działaczy i każdy z nich uderza się w pierś, przepraszają kibiców.
Przerwę: nie, przeprosił Królewski, nie słyszałem o przeprosinach Błaszczykowskiego.
No jeszcze rozgrywki się nie skończyły, pewnie po nich będzie jego wypowiedź, ale on na pewno czuje żal, bo nie jest człowiekiem nieomylnym. I tak trzeba przed nim chylić czoła, że sięgnął do kieszeni i zainwestował w Wisłę, gdy ta była na skraju upadku. Nie wiem, czy jest inny taki piłkarz w historii. Dzisiaj przeżywa to na swój sposób i wie, że odpowiedzialność za spadek spoczywa również na nim. Ale byłbym daleki od biczowania go, bo gdybyśmy mieli więcej takich Błaszczykowskich, żyłoby się nam lepiej.
Jakie największe błędy popełnił zarząd Wisły Kraków?
Trudno tak wciąż na gorąco je wymieniać, ale tak jak kibice mają żal o to, tak można wspomnieć, że Kuba otoczył się rodziną – bratem, wujkiem, przyjaciółmi. Z drugiej strony: czy gdyby pan przejął klub ligowy, brałby pan ludzi, których pan nie zna? Logiczne, że chciał mieć zaufane osoby. Jednak właśnie, znów – pytanie, czy to byli fachowcy? Trudno powiedzieć, że Dawid Błaszczykowski jest mega prezesem, skoro pracuje w ten sposób po raz pierwszy. Ale długi zostały zniwelowane, klub jest stabilny, transparentny.
Jeśli o błędach mówimy – można się zastanowić, czy jest sens co chwilę zmieniać trenera? Ja uważam, że powinno się pracować długofalowo, a trener powinien pracować trzy lata. Hyballa pracował inaczej, Gula też, Brzęczek również. Po drugie brakowało napastnika. Zrobiono wiele transferów, ale niekoniecznie z nimi trafiano. Ściągnięto Ondraska, ale mimo wielkiej sympatii do niego, jest wiekowy i nie gwarantuje bramek. Szarpał, walczył, jednak to tyle. Z czym borykał się Brzęczek? Właśnie ze skutecznością. Ale łatwo krytykować, natomiast o skutecznego snajpera jest trudno.
Bez przesady, kluby z półki Wisły miały Sekulskiego, Piaseckiego, Angielskiego.
Też prawda. Dlatego jest niedosyt i Wisła musi się uderzyć w pierś, ze nie zrobiono w tym temacie najlepszej roboty. Zawodnicy, których pan wymienił, są wiodącymi postaciami w swoich klubach, a Wiśle takich zabrakło.
Ile winy za spadek ponosi Jerzy Brzęczek?
Trener nie może uciekać od odpowiedzialności, tylko brać wynik na klatę. Za początków ostatnich trenerów Wisły zawsze można było powiedzieć, że będzie dobrze. Wszyscy byliśmy zachwyceni, gdy Wisła za Hyballi prowadziła z Piastem 3:0 po 15 minutach. Skończyło się 3:4, mimo tego uważaliśmy, że na dłuższa metę niemieckie wychowanie się sprawdzi. Jak było – wiemy. Gula zaczął dobrze, 3:0 z Zagłębiem, no a potem… Cóż. Ja bym zapytał też: dlaczego nie Polak? My zawsze uważamy, że jesteśmy gorsi od obcokrajowców i mam pretensję do działaczy, że nie wierzą w polskich szkoleniowców. Dlaczego w Bayernie potrafi pracować młody Nagelsmann i się tam nie boją? U nas jest moda, że obcokrajowiec jest gwarantem sukcesu. Czasem tak, jak Runjaić, ale jest też masa niewypałów.
Ale do Brzęczka – no to wzięli Polaka i wygrał jeden mecz na trzynaście.
Zgadza się. Analizowałem przyczyny i trzeba obiektywnie powiedzieć, że ta drużyna nie grała wcale źle. W porównaniu z poprzednimi trenerami gra się poprawiła, ale pokutowała skuteczność. Pykaliśmy do szesnastki i koniec. Sam Brzęczek bramek nie będzie strzelać, obronę poprawił, jednak brakowało jakości z przodu. Natomiast sam powiedział, że bierze to na klatę.
Jak już byli skuteczni i strzelili trzy bramki Wiśle Płock, to stracili cztery i przegrali. Dwa z Radomiakiem, cztery w plecy. Nie przesadzałbym z tą poprawą gry w tyłach.
To są jednak dwa pojedyncze mecze, w których zawodzili najbardziej doświadczeni zawodnicy. Ręce opadają, co robił Frydrych w Radomiu. Szanowany, doświadczony stoper, a zawalał kompletnie. Jak mamy wymagać od młodych Polaków, kiedy bardziej ograni zagraniczni piłkarze popełniają takie błędy? Co ma też w tej sytuacji zrobić Brzęczek? Rzucił wszystko, co najlepsze. Na ławce dzieci albo ktoś jeszcze gorszy. Choć podkreślę: tam każdy jest winny, Brzęczek również. Nie ma ludzi bez winy. Zawiedli piłkarze, trenerzy, działacze. Wszyscy.
W pierwszej lidze też nie będzie Wiśle łatwo, każdy się zepnie.
Jasne, że tak, nie codziennie grają tamte ekipy z Wisłą, ponadto będą też drużyny po prostu chcące awansu i nikt się Wiśle nie położy. Czasu jest mało – trzeba w krótkim okresie podjąć decyzje, co robimy z drużyną, z trenerem. I walczyć o szybki powrót, bo jeśli to się rozłoży na lata… Boże, broń!
Więcej o Wiśle Kraków:
- Angielskie wyjście Wisły Kraków z Ekstraklasy
- Brzęczek: „Czy zostanę w Wiśle? Będziemy o tym rozmawiać”
- Kłos: Nie wolno zrzucać winy na Brzęczka
- Gruszkowski: Nie zagrałbym w Cracovii, nawet gdyby Wisła była cztery ligi niżej
Fot. FotoPyk