Reklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • Reklama
Reklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • Reklama

Brutalna weryfikacja byłego selekcjonera

redakcja

Autor:redakcja

15 maja 2022, 21:32 • 5 min czytania 142 komentarzy

Wisła Kraków spadła z Ekstraklasy, a wraz z nią spadł z niej Jerzy Brzęczek. W tej chwili chyba prędzej przekonalibyście nas, że Jan Kliment, Zdenek Ondrasek i Felicio Brown Forbes to bardzo dobrzy napastnicy niż do tego, iż były selekcjoner to bardzo dobry trener. 

Brutalna weryfikacja byłego selekcjonera

A przecież między innymi o to toczyła się gra, którą z hukiem zakończyli dziś Karol Angielski z Dawidem Abramowiczem. Spadek Wisły Kraków to oczywiście temat numer jeden i wielkie wydarzenie w skali polskiej piłki, ale gdzieś tam w tle słychać było inne pytanie, na które odpowiedź chcieli poznać przede wszystkim kibice reprezentacji Polski. A mianowicie – czy na stołek selekcjonera Zbigniew Boniek rzeczywiście wsadził nam kogoś utalentowanego, kto w nieco innych okolicznościach, przy innym klimacie, mógłby się sprawdzić jako najważniejszy trener w kraju, czyli jako szef Lewandowskiego, Szczęsnego, Zielińskiego i Glika?

Nie mieliśmy takiego przekonania w momencie ogłoszenia Brzęczka, bo mieć go nie mogliśmy – wywalczenie piątego miejsca w Ekstraklasie, nawet jeśli z Wisłą Płock, to tak naprawdę w skali makro żadne osiągnięcie.

Nie mieliśmy takiego przekonania, gdy Brzęczek był zwalniany, bo z jednej strony cele realizował, zrobił awans na Euro i odmłodził drużynę, a  z drugiej – robił to z gracją adekwatną do pseudonimu „Wuja” i w stylu, który nie zwiastował niczego dobrego na przyszłość.

I tym bardziej nie mamy chyba takiego przekonania teraz, gdy przyszedł do Wisły Kraków – drużyny dołującej, ale będącej na bezpiecznym miejscu – wygrał jeden mecz z trzynastu (1 z 13!) i przyłożył rękę do tego, że Biała Gwiazda na kolejkę przed końcem okazała się gorsza od między innymi Warty Poznań, Stali Mielec czy Radomiaka Radom.

Reklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • Reklama
Reklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • Reklama

Nie ma sensu na tej podstawie orzekać wstecz. Łatwo dziś zapytać z przekąsem: „hehe, jakim cudem ten gościu miał wyjść z grupy na Euro, skoro poległ na poziomie Ekstraklasy?”, ale przecież to nie takie proste. A może by i wyszedł, bo akurat rywale pokroju Słowacji mu w trakcie kadencji leżeli, a to był mecz-klucz. Trudno powiedzieć. Faktem jest jednak to, że to do tej pory Jerzy Brzęczek był silny dzięki słabości swojego następcy i nawet zaczął z tego korzystać w udzielanych coraz chętniej wywiadach. Każde potknięcie Sousy było dolewką paliwa do baku jego zwolenników, którzy nie potrafili przyjąć do wiadomości jednej kwestii – niepowodzenia Portugalczyka prędzej oznaczały to, że Zbigniew Boniek dwa razy pomylił się przy wyborze selekcjonera, niż to, że Brzęczek jednak był dobry i został niesprawiedliwie zastąpiony przez bajeranta o wiadomym kolorze włosów.

No a prawdziwy problem pojawił się wtedy, gdy przyszedł czas na powrót do roboty i przekonanie wszystkich własną pracą, a nie umiejętnym operowaniem czymś, co jest już nieweryfikowalne.

Czy Jerzy Brzęczek mógł wybrać teoretycznie łatwiejszą fuchę niż walczącą o utrzymanie Wisłę? Oczywiście, że tak. Ale też nie róbmy z niego kogoś, kto podjął się samobójczej wręcz próby utrzymania zespołu będącego w dramatycznej sytuacji. Zacznijmy od tego, że trudniej wyobrazić sobie bardziej przyjazne środowisko pracy dla trenera niż sytuacja, w której jeden z twoich siostrzeńców jest właścicielem klubu, a drugi jego prezesem. Ma to też pewnie swoje minusy, bo z rodziną to wiadomo – najlepiej na zdjęciu, ale przede wszystkim to komfort pracy, o którym siedzący na walizce trener (czyli 95% z nich) może tylko pomarzyć.

Po drugie – nie trzeba było szaleńczo gonić ligowej stawki, a wręcz przeciwnie. 14 lutego, gdy Brzęczek zastępował Gulę, Wisła Kraków była na 13. miejscu, miała punkt przewagi nad strefą spadkową i terminarz, który ułatwiał zostanie rycerzem na białym koniu – mecze z drużynami, które były w tabeli niżej (Górnik Łęczna i Legia Warszawa) oraz starcie z trzecioligowcem w Pucharze Polski.

Dalej – to nie tak, że Brzęczek był skazany na ten zestaw ludzi, który został w Krakowie po odejściu Yeboaha i Aschrafa. Okienko było otwarte do końca lutego, a i później, między innymi przez sytuację w Ukrainie, można było kontraktować nowych piłkarzy, w rezultacie już po zatrudnieniu trenera do Białej Gwiazdy trafili Elvis Manu, Marko Poletanović i Gio Citaiszwili. Poza tym to też nie tak, że nie było czasu na pracę – w przerwie na kadrę Wisła pojechała nawet na specjalne zgrupowanie do Woli Chorzelowskiej, gdzie nad piłkarzami pracował nie tylko były selekcjoner, ale też Leszek Dyja, zaufany człowiek od przygotowania fizycznego.

Reklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • Reklama
Reklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • ReklamaReklama • Reklama • Reklama • Reklama • Reklama

Reasumując – to nie był czerwony dywan, ale też nie było pole minowe. W sumie normalna ścieżka z kilkoma z zakrętami, przeszkodami, momentami nieprzyjazną nawierzchnią, ale po takich regularnie chadzają trenerzy ligowej klasy. A Jerzy Brzęczek wywinął spektakularnego orła już tydzień przed metą.

Nie chodzi o to, żeby robić z niego głównego winowajcę spadku. To byłaby głupota, bo swoje zawalił i poprzedni trener (średnia 1 punkt na mecz Guli też nie dałaby Wiśle utrzymania), i piłkarze, i pion sportowy, i (a w zasadzie przede wszystkim) nieudolne, niemające prawdziwej wizji władze Wisły, i kto wie, kto jeszcze. Nie chodzi też o to, żeby zrobić z Brzęczka nieudacznika i zamknąć mu drogę do odklejenia tej łatki, bo powroty z nie takich podróży świat piłki już widział. Nie chodzi o to, żeby przemilczeć to, że Wisła została skrzywdzona przez sędziów w meczach z Lechem Poznań i Wisłą Płock.

Ale trzeba przyznać, że na razie niewiele wskazuje na to, że to bardzo dobry trener, a chyba tacy powinni zostawać selekcjonerami reprezentacji z aspiracjami.

Mateusz Rokuszewski

Więcej o Wiśle Kraków:

Najnowsze

Ekstraklasa

LIVE: Czy Legia w Łodzi oddali czarne chmury od Runjaicia?

redakcja
13
LIVE: Czy Legia w Łodzi oddali czarne chmury od Runjaicia?
Ekstraklasa

Korona oddała Śląskowi piłkę i ten… zdurniał. Lider skończył długą serię

Maciej Wąsowski
25
Korona oddała Śląskowi piłkę i ten… zdurniał. Lider skończył długą serię
Ekstraklasa

Sympatyczny mecz w Radomiu. Rozdawano prezenty i dzielono się punktami

Paweł Paczul
8
Sympatyczny mecz w Radomiu. Rozdawano prezenty i dzielono się punktami

Ekstraklasa

Ekstraklasa

LIVE: Czy Legia w Łodzi oddali czarne chmury od Runjaicia?

redakcja
13
LIVE: Czy Legia w Łodzi oddali czarne chmury od Runjaicia?
Ekstraklasa

Korona oddała Śląskowi piłkę i ten… zdurniał. Lider skończył długą serię

Maciej Wąsowski
25
Korona oddała Śląskowi piłkę i ten… zdurniał. Lider skończył długą serię
Ekstraklasa

Sympatyczny mecz w Radomiu. Rozdawano prezenty i dzielono się punktami

Paweł Paczul
8
Sympatyczny mecz w Radomiu. Rozdawano prezenty i dzielono się punktami

Komentarze

142 komentarzy

Loading...