Jedyne, co mógł zrobić dzisiaj Tottenham, to wygrać mecz Arsenalem i zmniejszyć do niego stratę w tabeli Premier League do jednego punktu. Wciąż nie daje ona żadnej gwarancji na awans do Ligi Mistrzów, ale Spurs swoje zadanie wykonali wzorowo, wypełniając 120% normy. Pełna dominacja i 3:0 na tablicy wyników nie jest przecież zwykłym zwycięstwem. To deklasacja.

TOTTENHAM – ARSENAL 3:0. Pomocni Kanonierzy
Zanim w odpowiedni sposób docenimy zwycięzców, warto najpierw zwrócić uwagę na zachowania piłkarzy Arsenalu, które znacznie ułatwiły Tottenhamowi osiągnąć tak wysoki wynik. Seria problemów zaczęła się w 22. minucie, gdy Cedric Soares faulował w polu karnym Heung-Min Sona. Sędzia Paul Tierney bez wahania odgwizdał jedenastkę, mimo że każda kolejna powtórka poddawała tę decyzję w wątpliwość. Arbitrzy VAR nie zdecydowali się jednak na zmianę decyzji, mimo że faul ten był z gatunku tych miękkich.
Taki scenariusz nie oznaczał jednak przecież katastrofy dla piłkarzy Kanonierów. Po karnym w pierwszej połowie można się podnieść. Goście nie ułatwiali sobie jednak przebiegu meczu swoimi kolejnymi zachowaniami. I tutaj do tablicy wywołujemy Roba Holdinga. Obrońca Arsenalu najpierw dał się ograć Sonowi, przez co musiał sfaulować rywala, za co otrzymał żółtą kartkę. Wtedy powinna mu się zapalić lampka ostrzegawcza, że warto trochę wyluzować i trzymać się z dala od stykowych sytuacji. Anglik nie zważał na tego typu sygnały i kilka minut później ostro potraktował Koreańczyka, uderzając go ręką w twarz przy starcie biegowego pojedynku. Nie dał wyboru arbitrowi, który momentalnie wyciągnął żółtą kartkę i wysłał go do szatni.
I już było wiadomo, że podopiecznym Mikela Artety będzie tutaj piekielnie ciężko. Mecz derbowy, stadion pełen fanów Tottenhamu, niekorzystny wynik i wizja gry w dziesiątkę przez godzinę meczu. To nie mogło się dobrze skończyć.
TOTTENHAM – ARSENAL 3:0. Bezwzględny Kane
Oczywiście Koguty zagrały dzisiaj bardzo solidne spotkanie, ale nie narzekały też na warunki, jakie stworzyli im piłkarze Arsenalu. Katem Kanonierów po raz kolejny okazał się Harry Kane. Najpierw pewnie wykorzystał wspomniany rzut karny, a chwilę po czerwonej kartce dla Holdinga odnalazł się w polu karnym przy rzucie rożnym i jeszcze przed przerwą zanotował dublet. Tym samym największy rywal Tottenhamu stał się jednym z jego ulubionych w Premier League. Angielski napastnik strzelił przeciwko Arsenalowi już trzynaście bramek – tyle samo co Evertonowi, o cztery mniej niż Leicester.
W drugiej połowie liczył na kolejne trafienia, ale klasycznie na listę strzelców musiał wpisać się przecież również Son. Przy jego bramce Kane popisał się asystą. Koreańczyk spokojnie mógł jeszcze raz trafić do siatki, gdy nie wykorzystał świetnego podania od Ryana Sessengnona. O komforcie, jaki miał Tottenham, niech świadczy fakt, że Antonio Conte już w 72. minucie zdecydował się zdjąć Sona z boiska. Ten nie zareagował zbyt dobrze na taką decyzję, bo przecież wciąż walczy o koronę króla strzelców ligi. Do prowadzącego Mo Salaha traci jedynie gola, a biorąc pod uwagę kiepską formę strzelecką Egipcjanina w ostatnich tygodniach, wciąż może on liczyć na zostanie najlepszym strzelcem Premier League.
Dzięki trzem punktom Spurs wciąż pozostają w grze o Ligę Mistrzów. Do końca sezonu zostały im spotkania z walczącym o utrzymanie Burnley i zdegradowanym Norwich. Arsenal wciąż ma wszystko w swoich rękach, ale Kanonierów czekają nieco trudniejsze pojedynki – wyjazd do Newcastle i domowy mecz z Evertonem. Sprawy nie ułatwiają problemy w linii defensywnej. Za czerwoną kartkę pauzować musi Holding, kontuzji mięśniowej w drugiej połowie spotkania nabawił się dzisiaj Gabriel, a wciąż nie w pełni zdrowy wydaje się być Ben White, który był dzisiaj na ławce, ale nie pojawił się na boisku.
Sprawa czwartego miejsca na koniec sezonu wciąż pozostaje otwarta.
TOTTENHAM – ARSENAL 3:0
H. Kane 22′, 37′, H. Son 47′
Czytaj więcej o Premier League:
- Haaland w Manchesterze City – brakujące ogniwo w ekipie Guardioli?
- Nie tak miało to wyglądać. Kompromitujący sezon Manchesteru United
Fot. Newspix
Maestro Antonio Conte! Odkąd przyszedł Tottenham zdobył najwiecej punktów obok top 2.
Kogo obchodzi jakaś ogórkowa liga, proszę pisać o ekstraklasie, lidze prawdziwych emocji. Dziękuję.
Co za chamy!
Fulham już awansował, West Ham też już czeka, pora jeszcze na Nottingham w Premier League i można się bawić.
sędziego z tego meczu z chęcią przetestowałbym w ekstraklasie
Ale tam był ryk. Zupełnie inny klimat niż u pizdeczek na Emirates Stadium. W pewnym momencie, jeden gracz coś krzyczy do drugiego, mając usta prawie w jego uchu, a ten pokazuje palcem na trybuny i kiwa głową, że nie słyszy.
Emirates nigdy nie miało atmosfery z kameralnego Highbury, ale na derbach z Tottenhamem zawsze tam jest wyjątkowo głośno. Tym bardziej, gdyby na Emirates był taki wynik, ale dla Arsenalu. Akurat na szlagierowe i ultra ważne spotkania tam jest bardzo dobra atmosfera, więc pierdolisz głupoty. A obejrzyj sobie przegrany przez Tottenham mecz z Brighton na swoim stadionie i wiele innych, z mniej atrakcyjnymi rywalami, to zobaczysz jaka „atmosfera”. Pierdolenie o szopenie na podstawie jednego meczu, który widziałeś.
Poza tym byłeś na Emirates? Byłeś kurwa na meczu z Barceloną w LM, z Bayernem? Z United, Chelsea, Tottenhamem, City? Byłeś? Bo ja byłem. I było w chuj głośno. Na Tottenhamie wczoraj też byłem, w odpowiednim sektorze. I fakt – było bardzo głośno, ale to chyba normalne, jak jest tak ważny, derbowy mecz, ze znienawidzonym rywalem. Na Emirates jest podobnie w takich wypadkach.
a ja byłem i było cicho, nawet moja mama tak mówiła…
…a bilecik VIP z wejściem do saloniku dla szejków też miałeś ?? Było defekowane ?? Mniam…
Coys!
Trudno żeby nie było deklasacji skoro Arsenal dostał czerwona w 30 minucie xD się podniecacie jakby co najmniej ligę wygrali
I wcześniej jeszcze podyktowano przeciw niemu karnego „z dupy”.
No tak i żółte kartki też z dupy?