Reklama

Przeciwko rywalowi i trybunom. Hubert Hurkacz w III rundzie w Madrycie!

redakcja

Autor:redakcja

04 maja 2022, 20:59 • 7 min czytania 0 komentarzy

Hubert Hurkacz miał dziś niezłe wyzwanie – na korcie w Madrycie walczył nie tylko z Alejandro Davidovichem Fokiną, ale i ze zdecydowaną większością kibiców zgromadzonych na trybunach. I choć w trakcie meczu zanotował kilka wzlotów i upadków, to ostatecznie spotkanie skończył z uniesionymi w górę rękami – po niemal dwóch i pół godzinie gry pokonał Hiszpana 6:4 4:6 7:6(5) i awansował do III rundy turnieju rangi ATP 1000. 

Przeciwko rywalowi i trybunom. Hubert Hurkacz w III rundzie w Madrycie!

Alejandro, czyli walczak

Wprawdzie Alejandro Davidovich Fokina nie posiada na swoim koncie spektakularnych sukcesów w tourze, ale błędem byłoby jego lekceważenie. Dwudziestodwuletni Hiszpan na przestrzeni ostatnich dwunastu miesięcy tylko raz wypadł z pierwszej pięćdziesiątki rankingu ATP. Obecnie zajmuje w nim 29. pozycję – jedną z najwyższych w swojej karierze. Na taki stan rzeczy złożył się przede wszystkim najlepszy wynik, który osiągnął w tourze. W kwietniu tego roku doszedł do finału turnieju ATP 1000 w Monte Carlo. Tam przegrał ze Stefanosem Tsitsipasem w dwóch setach (3:6, 6:7), jednak wcześniej ograł choćby Grigora Dimitrowa. Tego samego, który wyeliminował w Monte Carlo Hurkacza. Ale chyba najmilej Hiszpan wspomina drugi mecz, który rozegrał w tej imprezie, gdyż pokonał wtedy samego Novaka Djokovicia.

W dodatku Fokina uwielbia mączkę. Kwietniowy turniej w Księstwie Monako odbywał się właśnie na kortach ziemnych. Zresztą również w wielkoszlemowych turniejach Alejandro najlepiej spisał się w ubiegłorocznej edycji French Open. Dotarł wtedy do ćwierćfinału rozgrywek, w którym musiał uznać wyższość Alexandra Zvereva, a więc jednego z najlepszych obecnie tenisistów świata.

Reklama

Przede wszystkim jednak – Fokina to gość, którego nigdy nie należy skreślać. Choćby przegrywał 0:5 w secie, powalczy o zwycięstwo w całej partii. Do samego końca będzie biegać do każdej piłki. Na tym zresztą opiera swoją grę – nie ma jednego, wyróżniającego się zagrania (choć właściwie wszystko potrafi robić bardzo dobrze), ale jest świetnie przygotowany fizycznie i potrafi zamęczyć rywala, by ostatecznie zdobyć punkt. Dlatego gra się z nim cholernie trudno właściwie każdemu tenisiście.

A gdy Fokina może się jeszcze dodatkowo nakręcać – choćby publiką, która dziś momentami wspierała go tak głośno, jakby był to mecz piłkarski, a nie tenisowy – to robi się jeszcze ciekawiej. I co chwila słychać wtedy jego głośne „VAMOS!”. To wszystko Hubert Hurkacz doskonale jednak wiedział  – w końcu już trzy razy spotykał się z Hiszpanem. Każdy ich mecz rozgrywany był jednak na kortach twardych. Hiszpan dwukrotnie wychodził z tych pojedynków zwycięsko, ale ich ostatnie starcie – podczas ubiegłorocznego turnieju ATP 1000 w Cincinnati – padło łupem Polaka.

Teraz mieli jednak spotkać się na mączce – ulubionej nawierzchni Fokiny i tej, której Hurkacz raczej specjalnie sobie nie ceni. Choć ten sezon i tak zaczął na niej lepiej niż poprzednie. Ogółem jednak trudno było stawiać Polaka w roli faworyta, nawet jeśli ranking i dotychczasowe sukcesy w karierze sugerowały, że tak powinno być.

Trzy sety emocji

Pierwszy set początkowo przebiegał spokojnie – obaj zawodnicy wygrywali swoje gemy serwisowe, żaden nie wypracował przewagi. A gdy spotkanie powoli się rozkręcało, przerwał je deszcz. I Hurkacz, i Fokina dopytywali sędziego, czy nie można by po prostu zamknąć dachu, ten jednak powtarzał im, że to nie jego decyzja, a organizatorzy mają dostęp do prognoz pogody, które sugerują, że ta powinna się szybko polepszyć.

Widać prognozy się zmieniły, bo po nieco ponad półgodzinnej przerwie zawodnicy wrócili na kort i zaczęli grę już pod dachem. Co w sumie nas cieszyło – bo warunki halowe teoretycznie powinny premiować nieco Polaka, który zresztą wielokrotnie udowadniał, że grę pod dachem lubi.

I faktycznie – po powrocie na kort to Hubert prezentował się lepiej i szybko przełamał rywala, po czym zamknął seta. Było więc 1:0, liczyliśmy na to, że tym razem Polak nie będzie potrzebował trzech partii do wygranej. Tyle że momentami odnosimy wrażenie, że tak szybkie wygrywanie spotkań… nie leży w jego naturze. Wielokrotnie widzieliśmy już, jak Hubert po świetnym pierwszym secie, w drugim obniża loty. A Fokina to taki zawodnik, który od razu coś takiego wyczuwa i z tego korzysta – nie bez powodu naprawdę sporo meczów w trakcie swojej kariery wygrywał, mimo że okazywał się gorszy w pierwszej partii.

Reklama

Dziś też powalczył.

W drugim secie właściwie we wszystkich elementach gry prezentował się lepiej, a z każdym kolejnym wygranym punktem zdawał się tylko nakręcać. Dwukrotnie przełamał Hurkacza i choć Polak część strat odrobił, to ostatecznie seta Hiszpan i tak zamknął pewnie. Pozostała nam więc trzecia partia, w której Hubert na szczęście się ocknął. Mało tego – zdołał nawet rywala przełamać, ten jednak szybko zrewanżował się tym samym.

https://twitter.com/atptour/status/1521905553949175808

W międzyczasie – co ważne – na kort zaczęło napływać coraz więcej osób, zapewne w efekcie tego, że wcześniej skończył się mecz Rafy Nadala i Hiszpanie poszli obejrzeć innego ze swoich rodaków. A gdy tam przybyli, to wrzucili tryb dopingu znany nam bardziej ze stadionów piłkarskich, niż tenisowych kortów. Któryś z nich miał nawet trąbkę, na dźwięk której ożywały nam wspomnienia z mistrzostw świata w 2010 roku. I tak, podobnie jak wtedy wuwuzele, tak teraz mieliśmy ochotę połamać jego instrument. Tym bardziej, że trąbił czasem nawet przed końcem punktów, a tego po prostu się nie robi.

Fokinie to jednak bardzo pasowało – po każdym wygranym punkcie machał rękami do tłumu, zachęcając kibiców do dopingu. Swoje jednak robił też Hubert, wygrywając kolejne punkty i zachowując spokój. Zresztą i on od czasu do czasu słyszał doping – polskich fanów w Madrycie nie zabrakło. I ostatecznie to oni mogli świętować. W tie-breaku, do którego ostatecznie doszło, wszystko rozstrzygnęło się bowiem przy stanie 5:5. To wtedy Hurkacz odważnie wszedł na drugi serwis Hiszpana, zaatakował z backhandu i trafił idealnie, blisko narożnika.

Chwilę później zamknął mecz przy swoim podaniu. I wypada mu naprawdę tej wygranej pogratulować – bo z Fokiną nie jest łatwo nawet na neutralnym gruncie, a co dopiero, gdy sprzyja mu zdecydowana większość żywiołowo dopingującej widowni. I to zwycięstwo w dodatku odniesione na nawierzchni ziemnej.

Hurkacz i mączka? To wygląda coraz lepiej

Z całkowitą pewnością napisać możemy w tej chwili dwie rzeczy. Po pierwsze, Hubert Hurkacz jest znakomicie przygotowany fizycznie do trudów sezonu na mączce – w pierwszej rundzie madryckiego turnieju grał niemal trzy godziny z Hugo Dellienem, specjalistą od tej nawierzchni. W drugiej, ledwie dzień później, wygrał dwuipółgodzinny maraton z Davidovichem Fokiną. I nie było po nim widać przesadnego zmęczenia, choć fakt, że w I secie obaj tenisiści mieli przerwę z powodu deszczu, która pewnie pozwoliła im się nieco zregenerować.

Druga rzecz? Hubert zdecydowanie poprawił się w grze na mączce. Zeszły sezon miał na niej katastrofalny, w tym doszedł już do 1/4 finału turnieju w Monte Carlo, a w Madrycie jest już w III rundzie i wcale nie jest bez szans na kolejny ćwierćfinał. To ważne o tyle, że poprawia swoje zeszłoroczne punktowanie (którego wtedy niemal nie było), ale też robi sobie pewien zapas – bo przecież sporo punktów będzie bronić choćby na Wimbledonie, gdzie rok temu grał w półfinale. I gdyby tam stracił, to oczka zdobyte na mączce mogą się okazać niesamowicie istotne.

Taka postawa Polaka daje też pewne nadzieje na Roland Garros, aczkolwiek na razie byśmy z nimi nie przesadzali – bo wiemy, że Hubert w turniejach wielkoszlemowych z jakiegoś powodu nie radzi sobie najlepiej (wspomniany Wimbledon to wyjątek) i często odpada w pierwszych starciach z niżej notowanymi rywalami. Kto wie, może jednak to właśnie w Paryżu zaprezentuje się dobrze i dojdzie przynajmniej do III rundy. Bo to wydaje się być dla niego minimum, jakie powinien sobie zakładać.

A dalej? Zależy, czy trafi na Rafę Nadala lub Novaka Djokovicia czy też rywala o porównywalnym poziomie. A, właśnie – na Djokovicia może też trafić w Madrycie. Jeśli pokona jego rodaka, Dusana Lajovicia (a będzie w tym starciu faworytem, Lajović jest 77. w rankingu i też zagrał już dwa dłuższe, trzysetowe mecze), to zapewne zmierzy się właśnie z Nole – choć ten w III rundzie zagra z Andym Murrayem, co nie musi być łatwym starciem.

A że Novak cały czas nie jest w najwyższej dyspozycji, to kto wie? Może Hubert – jeśli do ich meczu w ogóle dojdzie – mógłby pokusić się o jedno z największych zwycięstw w swojej karierze?

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
4
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
11
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Inne sporty

Tenis

Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Kacper Marciniak
0
Iga Świątek awansowała do 1/2 turnieju w Stuttgarcie. Nie było łatwo

Komentarze

0 komentarzy

Loading...