Dziś Ivi Lopez jest absolutną gwiazdą Rakowa Częstochowa i całej Ekstraklasy. Nie było tak jednak od razu. Hiszpan miał ciężkie wejście do zespołu. Pojawiały się często pretensje o zbyt małą liczbę rozgrywanych minut. Trener Marek Papszun i ofensywny pomocnik znaleźli jednak wspólny język, co daje obecnie znakomite efekty. Co ciekawe dużą rolę w jego sprowadzaniu pod Jasną Górę odegrał były szkoleniowiec Wisły Kraków – Kiko Ramirez.
Była końcówka sierpnia 2020 roku. Słyszało się, że Raków może zrobić duży transfer. Pierwszy o tym, że to właśnie Lopez ma trafić do Częstochowy napisał ówczesny dziennikarz „Przeglądu Sportowego” Jakub Kręcidło. Obecnie jest ekspertem i komentatorem Canal+, zajmującym się ligą hiszpańską.
– Pamiętam, że byłem bardzo zdziwiony, że piłkarz w takim wieku i z takim CV trafi do Ekstraklasy. Jeżeli nasze kluby zazwyczaj ściągają Hiszpanów, to przeważnie są piłkarze z trzeciego poziomu rozgrywek lub niższych klas. Bywali też zawodnicy z lepszym CV i przeszłością w LaLiga, ale byli zdecydowanie bliżej 30. roku życia. Ivi w momencie podpisania umowy z Rakowem miał 26 lat. To sprawiało, że jego transfer był tak wyjątkowy. Pamiętajmy, że chodzi o gościa, który rozegrał 41 meczów w LaLiga i strzelił 4 gole, w tym jednego Realowi Madryt na Santiago Bernabeu – podkreśla Kręcidło.
W transferze do Rakowa pomógł były trener Wisły Kraków
Bramkę z Królewskimi Lopez zdobył 9 września 2017 roku. Był wtedy zawodnikiem Levante. Spotkanie zakończyło się niespodziewanym remisem 1:1. Cały sezon 2017/18 Ivi zakończył z niezłym dorobkiem: 29 meczów, 4 gole i 3 asysty. Miał wówczas 23 lata. Wydawało się, że na dobre zadomowi się w jednej z czołowych europejskich lig. Niestety, nie do końca zaczął dogadywać się z nowym trenerem Levante Paco Lopezem, przez co był wypożyczany i to seryjnie. Od lipca 2018 roku był w takich klubach jak Real Valladolid, Sporting Gijon, SD Huesca czy Ponferrradina. W żadnym z nich nie błyszczał już tak jak w tym jednym sezonie w Levante. Strzelił zaledwie cztery gole. Były też problemy zdrowotne. Po sezonie 2019/20 znalazł się na zakręcie. Levante nie wiązało już z nim nadziei i wtedy namierzył go Raków. Do jego sprowadzenia przyczynił się były trener Wisły Kraków Kiko Ramirez.
– W całej sprawie pomógł też jeden z byłych zawodników Kiko. To hiszpański piłkarz. Nie pamiętam już jego nazwiska, ale to on polecił Ramirezowi Iviego – wspomina były dyrektor sportowy Rakowa Paweł Tomczyk.
– W Rakowie jako asystent trenera Marka Papszuna pracował już wtedy Goncalo Feio, który wcześniej współpracował z Ramirezem w Wiśle Kraków i greckiej Skodzie Xanthi. To oni zaczęli temat jego pozyskania. Trener Ramirez był też pomocny w komunikacji. Dogadywanie warunków i rozmowy, czyli proces negocjacji z przedstawicielami piłkarza były jednak po mojej stronie – dodaje były dyrektor częstochowian.
Prognoza Tomczyka w pełni spełniona
Raków ma w zwyczaju publikować na swojej stronie internetowej kilka słów od dyrektora sportowego po ogłoszeniu podpisania kontraktu z jakimś piłkarzem. Tomczyk we wrześniu 2020 miał bardzo trafną prognozę dotyczącą Lopeza.
– Nie dość, że Ivi jest w naszej ocenie zawodnikiem profilowo skrojonym pod nasze wymagania, to dodatkowo w dość młodym wieku dysponuje doświadczeniem na naprawdę wysokim poziomie. Mamy nadzieję, że jego talent eksploduje w naszej drużynie, co pozwoli zarówno nam, jak i zawodnikowi w realizacji celów sportowych – mówił Tomczyk.
Trwa najlepszy sezon w karierze Lopeza
Wychodzi na to, że wszystko spełniło się w stu procentach. Raków już z Lopezem w składzie zdobył w poprzednim sezonie wicemistrzostwo Polski i Puchar Polski. Przed rokiem w finale z Arką Gdynia (2:1) Hiszpan najpierw sam zdobył bramkę, a później miał asystę drugiego stopnia przy decydującym trafieniu. W całym poprzednim sezonie Ivi strzelił 13 goli i miał 7 asyst w 31 występach we wszystkich rozgrywkach. Teraz już przebił tamte osiągnięcia, bo jego obecny bilans to 19 bramek i 12 asyst. To jego najlepsze liczby w karierze.
Papszun i Ivi musieli złapać wspólny język
Początki gwiazdy częstochowian nie były jednak tak udane. Pierwsze trzy występy były wejściami z ławki. Z Podbeskidziem (4:1), Cracovią (2:2) i Wisłą Płock (3:0) spędził na boisku: 18, 30 i 10 minut. Później miał pierwszą świetną serię, bo w spotkaniach z Górnikiem Zabrze (3:1), Stalą Mielec (2:1), Bruk-Bet Termalicą (2:0) w Pucharze Polski, Wisłą Kraków (0:0) i Lechem Poznań (3:3) strzelił sześć goli. Kolejnych sześć meczów miał jednak bez trafienia. Wylądował na ławce i miał ponoć duże pretensje do trenera Papszuna, że nie dostaje wystarczającej liczby minut. Było machanie rękami i nerwy. Była też rozmowa dyscyplinująca. Najwidoczniej szkoleniowiec Rakowa i Ivi dogadali się. Niektórzy wskazują, że było to po meczu 16. kolejki poprzedniego sezonu z Piastem Gliwice (0:0). Przed dzisiejszym finałem Pucharu Polski z Lechem Poznań zapytaliśmy trenera Papszuna o „trudne początki” jego współpracy z Lopezem.
– Początki rzeczywiście były trudne. Często tak bywa w związkach, gdzie ludzie mają duży temperament i charakter. „Iskry” i „wióry” lecą po obu stronach. Jeżeli złapie się wspólny język, to efekty mogą być tylko dobre. W przypadku Iviego tak jest – podkreślił szkoleniowiec, który przyznał też, że to w jaki sposób jego najlepszy obecnie gracz rozwinął się, przekroczyło jego początkowe wyobrażenia.
– To co robi Ivi znacząco przerosło oczekiwania. Nie sądziłem, że będzie miał tak duży wpływ na zespół. Nie chodzi tylko o strzelanie goli – co jest oczywiście bardzo ważne, bo to często daje nam zwycięstwa – ale chodzi też o jego mentalną rolę w drużynie. Ważne są też jego działania na boisku, kiedy nie ma piłki. To jest dobry zawodnik, który jest przykładem poświęcenia, determinacji i oddania zespołowi. On nie jest gwiazdą, czekającą tylko na podania od kolegów, ale oddaje serce drużynie. Muszę przyznać, że tego się nie spodziewałem – zaznaczył Papszun.
Lopez jeszcze z Lechem nie przegrał
Wychodzi więc na to, że Lopez dostosował się do reżimu pracy i sposobu gry trenera Rakowa, co daje teraz kapitalne efekty. Hiszpański ofensywny pomocnik niejednokrotnie pokazywał już, że w kluczowych meczach potrafi przeważyć szalę zwycięstwa na stronę swojego zespołu. Kolejorz jest rywalem, który mu leży. Ivi w czterech dotychczasowych potyczkach z Lechem zdobył dwie bramki, a spotkania kończyły się trzema wygranymi częstochowian i jednym remisem. Być może ma on jakiś patent na poznańską drużynę. Dziś popołudniu przekonamy się czy w istocie tak jest.
MACIEJ WĄSOWSKI
WIĘCEJ O RAKOWIE:
- Papszun przyznał kto nie zagra z Lechem. Niewiadoma ze stoperami
- Finał Pucharu Polski: Nie do końca wiadomo o jaką kasę grają dziś Lech i Raków
Fot. Newspix