Reklama

Lech Poznań i żal do samych siebie. Dlaczego Kolejorz musi oglądać się na Raków?

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

21 kwietnia 2022, 17:33 • 5 min czytania 104 komentarzy

Lech Poznań może wygrać wszystkie mecze do końca sezonu, mieć znakomitą średnią punktową, zostać zespołem z najlepszym atakiem i najlepszą defensywą sezonu, a i tak… nie zdobyć mistrzostwa kraju. Czy Kolejorz w takim wypadku będzie mógł rozłożyć ręce i powiedzieć „inni byli lepsi, szacunek dla rywali”? A może taką pozycję na finiszu sezonu Lech przygotował sobie samemu?

Lech Poznań i żal do samych siebie. Dlaczego Kolejorz musi oglądać się na Raków?

Spójrzmy na fakty – jesteśmy świadkami najlepszego finiszu sezonu ostatnich lat w Ekstraklasie. Chyba jedynie końcówka sezonu 2016/17 może się równać z tym, co oglądamy obecnie. Trzy zespoły idące łeb w łeb, punktujące na poziomie dwóch punktów na spotkanie, wielokrotnie dominujące rywali i strzelające im po trzy, cztery czy pięć goli. Jeśli ktoś mówi wam, że to wyścig żółwi, to po prostu skonfrontujcie go z faktami.

A te są takie, że Lech Poznań może zanotować 22 zwycięstwa w sezonie, mieć znakomitą średnią punktową 2,17 pkt/mecz, a i tak może nie zdobyć mistrzostwa kraju.

Czy wyobrażamy sobie, że zarówno lider Raków, jak i wicelider Lech wygrywają do końca rozgrywek już wszystkie mecze? Tak, nie jest to scenariusz rodem z filmów science-fiction. Kolejorz ma na rozkładzie Stal, Piasta, Wartę oraz Zagłębie. Raków z kolei zagra z Górnikiem Łęczna, Cracovią, Zagłębiem i Lechią. Serio nie będziemy w jakimś ciężkim szoku, jeśli obie te ekipy zaliczą cztery zwycięstwa w czterech ostatnich kolejkach. I to tylko dowiedzie, że Ekstraklasa w sezonie 2021/22 jest świetna do oglądania dla postronnych kibiców.

Oczywiście rozmawiamy o scenariuszu hipotetycznym. Równie dobrze obie ekipy mogą się wyłożyć na najbliższych przeszkodach tego weekendu. Ale załóżmy: Lech wygrywa wszystko do końca, Raków również, mistrzem zostaje ekipa z lepszym bilansem meczów bezpośrednich, czyli zespół Marka Papszuna.

Reklama

Dla kibiców Lecha to byłaby osławiona już „mokra szmata w twarz”. Sezon stulecia klubu, ogromna presja, wielokrotne stwierdzenia w wywiadach o „wyjątkowym roku”, rekordowo droga w utrzymaniu kadra, rekordowy budżet, wydawanie grubych pieniędzy na piłkarzy… I to wszystko miałoby się skończyć porażką? Lud w Poznaniu spragniony mistrzostwa byłby sfrustrowany do granic możliwości.

Ale jak mógłby tłumaczyć to Lech? Bo przecież – skoro konkurencja w postaci Rakowa i Pogoni – jest tak silna, to chyba można zrzucić to na fakt, że w grze niskopunktowanej (jaką jest futbol) czasem po prostu wygra ktoś inny. Skoro władze Kolejorza sypnęły kasą, skoro kadra była tak szeroka, a wyniki na przestrzeni sezonu tak dobre, a mimo to wygrałby ktoś inny, to widocznie trzeba mu oddać honory i pogratulować? Trochę jak wicemistrz sprintu, który został prześcignięty o jedną setną sekundy – może być zły na siebie, może przeklinać się w duchu, ale ostatecznie dał z siebie maksimum, a i to nie wystarczyło.

To jest jedna strona medalu.

Druga jest taka, że jeśli Lech po mistrzostwo nie sięgnie nawet przy kapitalnym finiszu sezonu, to pretensje… może mieć tylko do siebie.

Reklama

Mecze straconych szans

Poznaniacy w tym sezonie nie wygrali dwunastu spotkań. Odrzućmy z tej puli mecze, gdzie remis był rezultatem sprawiedliwym, bo nikt nie był wyraźnie lepszy. Odstawmy na bok spotkanie z Legią, bo tam decydowała kontrowersja sędziowska. Odrzućmy też mecze, gdzie Lech był po prostu słabszy – jak to w Radomiu z Radomiakiem czy jak to z Rakowem u siebie.

Skupmy się na spotkaniach, w których lechici nie wykorzystali swoich szans. Przeważali, mieli lepsze okazje, byli stroną dominującą, a jednak nie sięgnęli po pełną pulę. Innymi słowy – spróbujmy znaleźć mecze, w których Lech pogubił punkty na własne życzenie.

Raków Częstochowa – Lech Poznań 2:2

Oczywiście pamiętajmy, że Lech odrobił tam straty z 0:2 i już samo zdobycie punktu było na tamten moment cennym skalpem przywiezionym z Częstochowy. Ale Kolejorz miał wyższe expected goals od Rakowa (3,7 xG do 2,14 xG – według WyScouta), a już przy stanie 2:2 taką kapitalną okazję zmarnował Amaral.

Strzał na wagę dwóch punktów więcej Lecha, punktu mniej Rakowa i – co wiemy już dzisiaj – lepszego bilansu meczów bezpośrednich między Kolejorzem a obecnym liderem.

Jagiellonia Białystok – Lech Poznań 1:0

Lech i wyjazdy do Białegostoku – to nie jest wspaniała historia dla fanów z Poznania, raczej mroczna bajka, którą opowiada się dzieciakom, gdy są niegrzeczne. Znów Lech z większa liczbą szans, znów wyższe xG dla Kolejorza (1,87 do 0,8 xG), ale nieskuteczność + błąd w defensywie = porażka.

Stal Mielec – Lech Poznań 0:0

Lech wymienił ponad dwa razy więcej podań celnych niż Stal podań w ogóle. W golach oczekiwanych było 1,77 do 0,26 xG. Kolejorz miał takie okazje:

A i tak ani razu nie zdołał pokonać Strączka.

Górnik Łęczna – Lech Poznań 1:1

Kolejny z wyjazdowych meczów, które Lech wypuścił z rąk. Prowadzenie 1:0, wyraźna przewaga w xG (2,28 – 0,3), a później drzemka przy kryciu, jedyny celny strzał gospodarzy i z Łęcznej Kolejorz wrócił tylko z punktem, choć miał takie okazje.

Cracovia – Lech Poznań 3:3

Wiosną Lech natracił sporo punktów, ale szczególnie bolesne dla zespołu Skorży musiały być takie wpadki, jak ta w Krakowie. Lechici prowadzili już 3:1, trener zaczął zmieniać, zespół się rozregulował i cofnął, co skrzętnie wykorzystały „Pasy”. Dwie wrzutki i celne strzały sprawiły, że Lech znów mimo przewagi w xG 1,9 do 0,72 nie sięgnął po pełną pulę.

Lechia Gdańsk – Lech Poznań 1:0

Mamy wrażenie, że już to pisaliśmy – czyli znów powtarza się schemat: wyjazd, przewaga, stracone punkty. 2,02 do 0,88 w xG, takie sytuacje:

A i tak nie wygrał w Gdańsku. Lechia oddała dwa celne strzały i to wystarczyło, by zabrać Lechowi punkty przed ważnymi starciami Kolejorza z Pogonią i Rakowem.

Gdybać zawsze można

To jakże wygodna gdybologia, ale to zawsze efektowne – ile punktów miałby Lech, gdyby potrafił wykorzystać swoja przewagę w tych spotkaniach? Trudno wskazać konkretną liczbę, bo przecież z przewagi mógł wyniknąć remis zamiast porażki, a z remisu dało się wycisnąć jednak pełną pulę. Natomiast przy tak minimalnych różnicach (a właściwie ich braku) na szczycie tabeli, to każdy punkt, każde dodatkowe zwycięstwo jest na wagę złota.

Lechici mają oczywiście bardzo silną konkurencję w walce o mistrzostwo kraju, jednak warto też spojrzeć na siebie: Lech jest tak wysoko dzięki sobie, ale jest też dzięki sobie w niewygodnej sytuacji. W ostatnich czterech kolejkach jeszcze sporo może się wydarzyć zarówno na plus, jak i na minus dla poznaniaków, natomiast stres, niepewność i zależność od wyników Rakowa zespół Skorży zafundował sobie sam – zmarnowanymi sytuacjami w Mielcu, Łęcznej, Gdańsku czy właśnie w Częstochowie.

WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Niższe ligi

Mata spotkał się z Davidem Alabą. Austriak pozostał z koszulką Tajfunu Ostrów Lubelski

Szymon Piórek
1
Mata spotkał się z Davidem Alabą. Austriak pozostał z koszulką Tajfunu Ostrów Lubelski

Komentarze

104 komentarzy

Loading...