Sam Allardyce może wrócić na ławkę trenerską w Premie League. Dziennikarze “The Sun” donoszą, że doświadczony szkoleniowiec jest rozpatrywany do roli następcy Seana Dyche’a w Burnley.
Charyzmatyczny Dyche pracował w Burnley od 2012 roku, przypłacił jednak zwolnieniem fatalne występy swoich podopiecznych w bieżącym sezonie. Drużyna plasuje się obecnie na 18. miejscu w ligowej tabeli i ma już cztery punkty straty do bezpiecznej strefy. Degradacja jest coraz bardziej prawdopodobna. To oczywiście za wcześnie, by całkiem Burnley pogrzebać, dlatego klubowi działacze poszukują szkoleniowca wyspecjalizowanego w ratowaniu zespołów przed spadkiem. Być może najsłynniejszym trenerem-strażakiem w Anglii jest “Big Sam” Allardyce.
Problem w tym, że Allardyce – według doniesień “The Sun” – stawia wysokie warunki. Chce nie tylko sporej pensji, ale i olbrzymiego bonusu za ewentualne uniknięcie spadku. Plus gwarancji, iż nawet w przypadku niepowodzenia będzie mógł prowadzić Burnley w kolejnym sezonie.
Nowocześni po staroświecku. Jak galaktyczny Bolton namieszał w Premier League
Allardyce z niejednego pieca jadł już chleb. Karierę trenerską zaczynał na początku lat 90. w Limerick FC. Potem pracował kolejno w Preston North End, Blackpool, Notts County, Boltonie Wanderers, Newcastle United, Blackburn Rovers, West Hamie United, Sunderlandzie, Crystal Palace, Evertonie i West Bromwich Albion. Był też krótko selekcjonerem reprezentacji Anglii, lecz posady pozbawiły go oskarżenia o korupcję.
CZYTAJ WIĘCEJ O PREMIER LEAGUE:
- Erik ten Hag coraz bliżej Manchesteru United. Co zmieni jego przyjście?
- Nie tylko Jorge Mendes. Z kim i po co współpracuje Wolves?
- Brak Ligi Mistrzów może być bardzo bolesny w skutkach. Co czeka Manchester United?
fot. NewsPix.pl